15.08. Jaka piękna katastrofa
Na zdjęciu: pierwszy protoryp wiatraka z napędem węglowym.
15 sierpnia, dzień 531.
Wpis nr 520
zakażeń/zgonów
2.885.333/75.299
My tu sobie gadu-gadu w polskim piekiełku, jakieś TVN-y, mienie bezspadkowe, Kukizy i Gowiny, a świat nie czeka na nasze dylematy. Ja już wiele razy słyszałem o wprowadzaniu istotnych zmian „pod płaszczykiem” zdarzeń głośnych acz bez znaczenia. Ale tu mowa o czymś innym, tu się nie szczypią, jadą w biały dzień, bo naród – tu europejski – zajęty jest kowidem, zaś więzi społeczno-polityczne są już tak porwane, że nawet nie ma komu krzyknąć – gore!
Chodzi mi o najnowszą strategię Unii Europejskiej, nazwaną dowcipnie (nie będzie do śmiechu) Fit for 55. Co oznacza, że mamy się tak odchudzić z zanieczyszczeniami, by w roku 2030 osiągnąć redukcję gazów cieplarnianych o 55%. Mówi o tym 12 projektów dyrektyw unijnych, zaś rozprowadzającym jest dobrze nam znany w Polsce Frans Timmermans, z powodu swego serwilizmu w stosunku do Berlina, zwany nad Wisłą „owczarkiem niemieckim”.
Media rozgrywają tę sprawę na zasadzie „low profile”, czyli jedziemy po cichutku. Choć sprawa jest zasadnicza dla przyszłości naszego kontynentu, czyli dla nas wszystkich, łącznie z Polakami, to w mediach, również naszych – ani dychu. U nas wiadomo – jak pisałem, my się będziemy jeszcze ze sobą kłócić jak nas obcy będą licytować. Będziemy w tej śmiesznej bańce medialnej (mydlanej?) ze swoimi sprawkami, zaś świat będzie nie tylko się nami nie przejmował, ale nas zrobi na szaro. O dziwo cichutko o 12 dyrektywach Fransa również w Europie, umęczonej pełzającą kowidozą, walczącą na ulicach o swoją wolność (tego w mediach też ani dychu), bo połączenie między suwerenem a jego przedstawicielami zostało trwale zerwane. Przez przedstawicieli. A więc cicho jest, więc spójrzmy o czym.
Otóż dyrektywa bierze się za rozszerzenie opłat emisyjnych na następne, teraz już nie tylko przemysłowe, ale i społeczne obszary. Okropny ślad węglowy został namierzony bowiem i w paliwie lotniczym, i samochodowym, a także w mieszkalnictwie. Tak, że eko zapuka do domów Kowalskich. Dotąd dowiadywali się oni o tym (albo i nie) jak dostawali rachunek za prąd, bo w czarnowęglowej Polsce opłaty za media zawierają już rosnące opłaty emisyjne. Cena za emisję z tony węgla dochodzi do ceny samego węgla. A więc płacimy podwójnie. Również dlatego, że handel emisjami stał się jednym z popularniejszych przekrętów międzynarodowego kapitału spekulacyjnego. A więc co, kiedy i o ile podrożeje?
No, prąd pójdzie o 100% do góry, nie od razu, ale już w przyszłym roku się zacznie. I niech się ci co mało płacą nie cieszą, że to będzie może o stówkę więcej. Podskoczą ceny wszystkiego, bo do wyprodukowania wszystkiego potrzebujemy prądu, a ten będzie opodatkowany podwójnie. Zapłacimy więc 45 miliardów rocznie za prawa do emisji. Będziemy więc musieli importować energię, bo mamy ją zbyt czarną, co daje dodatkowe minus 10 miliardów. Tanie linie lotnicze? Bye, bye… Już nie polecimy sobie za parę złotych na Rodos. To były piękne czasy. Komisja Europejska prognozuje wzrost kosztów paliwa lotniczego z powodu opłat emisyjnych o 300%. Zaczną już w 2023 roku, a więc lecieć na wakacje póki czas. Polski Instytut Ekonomiczny wycenia, że średnio rocznie opłaty za energię w mieszkaniach wzrosną u nas o 429 euro, co razem z 373 eurasami za transport na jedną rodzinę daje dodatkowych kosztów 3.600 złotych rocznie.
Jakie to będzie rodzić konsekwencje w Polsce? Popatrzmy. Zbliżamy się do granic tzw. „ubóstwa energetycznego”. Do tej pory brzmiało to mocno teoretycznie, teraz może nas nie być stać na korzystanie z energii i będziemy musieli oszczędzać. Siedzenie przy świeczkach (z własnej woli, ale też z powodu blackuotów) to będzie codzienność, tak jak kąpanie się rodzin (kiedyś?) w tej samej wodzie w wannie. Kolejna sprawa – będziemy mocno ograniczać naszą mobilność, no bo to do samochodu będzie strach wsiąść jak benzyna dojdzie do 8 zł za litr, zaś samoloty – jak wyżej. A więc nie będziemy się ruszać. No, ceny wzrosną, bo energia jest wliczona w koszty każdego produktu i większości usług. Będziemy mieli więc inflację. No i spadnie nasza konkurencyjność. Do tej pory mieliśmy jakieś tam przewagi nad innymi rynkami, na tyle silne, że przenoszono do nas produkcję. Teraz, kiedy będziemy szczególnie karani za grzech karbonizacji koszty energii wzrosną skokowo i przewyższą konkurencyjne pozycje, jakie dawała nam względnie tania siła robocza. Nie byłem zbyt dumny z naszej pozycji „montowni Europy”, bo marże realizowały się poza Polską, ale to przynajmniej było coś. Teraz nie będzie nic.
Może to i by był dobry impuls do rozwoju własnych zasobów gospodarczych (tak się na przykład zadziało z polską elektroniką w czasie embarga stanowojennego), ale musielibyśmy mieć do tego gotową gospodarkę. A nie mamy. Tu mógłby nas poratować Nowy Ład, ale do niego jeszcze daleko, bo to Unia gra na czas, zaś w parlamencie – zamęt. Pomijając czy rzeczywiście są tam takie scenariusze, by się gospodarczo usamodzielnić.
No dobra, zacisnę zęby i udam ekologa. Świat staje na krawędzi i zaraz klimat nas wykończy, bo my go wykańczamy. Planeta się nam odwinie. Niech będzie – przeczekamy jedno-dwa pokolenia przy świecach, planeta się oczyści i wyjdziemy na świat ze swoich jaskiń. Nawet dla czystości wywodu jestem w stanie przyjąć tę fantasmagorię. Ale my tu mówimy o planecie, zaś porządki robimy u siebie, a dla ekologii – cytuję: nie ma granic. Żyjemy na jednej planecie i wysiłki jednych bez przyłączenia się drugich są bez sensu. A więc popatrzmy jaka jest sytuacja wśród największych śmierdzieli. Proszę: oto Chiny dają do nieba rocznie 10 gigaton CO2, drugie są Stany – ponad 5, trzecie Indie – 2,6 i czwarta Rosja z 1,7 miliona. My – na 32. miejscu (per capita) ze swoimi 0,32 miliona ton rocznie. Ale my wychodzimy na Czarnego Luda i to nas dotkną te zmiany, bo my przecież z Europy pod rządami Unii, zaś 70% naszej energii pochodzi z obłożonego opłatami emisyjnymi węgla. Ale w Europie nie jesteśmy najgorsi, mimo to, jak szczur z europejską świnką morską, przegrywamy w PR.
Na wykresie widać jedno. Główny wzrost produkują Chiny, co daje wspomniane 10 gigaton, cała Europa daje 2 gigatony. Cały świat daje 34 gigaton, a więc jak Europa ambitnie zejdzie do 1 gigatony, to będzie to światowa redukcja o niecałe 3%. Czyli puścimy z torbami cały kontynent a planety i tak nie uratujemy, bo te redukcje zaraz przewyższy rozwijająca się i kopcąca Azja (o czym więcej poniżej). Ale tak by było gdybyśmy się zdecydowali na europejskie ubóstwo a świat co najmniej się zatrzymał z tym CO2.
A tu nic z tego, główny emitent, Chiny, już ma 4.700 kopalń węgla kamiennego i buduje nowych 100. W zeszłym roku Chiny uruchomiły trzy razy więcej elektrowni węglowych niż reszta świata. Do tego otwierają 40 nowych elektrowni węglowych. Ich wzrost, ponad dzisiejszy i tak rekordowy poziom emisji dwutlenku węgla, będzie ponad dziesięciokrotnie większy niż redukcje Timmermansa w ciągu dziesięciu lat. Co roku. Do Chin dołączają Indie i… Japonia. A my, w Europie, idziemy w drugą stronę z efektami kontrpoduktywnymi do założeń. Bo to przecież bilans całej planety się liczy i gdy my tu się będziemy wiatrakować za ciężkie pieniądze, oni i tak będą jeszcze bardziej kopcić.
Co to spowoduje? No, przede wszystkim Europa utraci już resztki swojej konkurencyjności. Kiedy my tu będziemy ubożeć energetycznie z powodów ekologicznych, oni tam jeszcze bardziej będą „fabryką świata”, bo w Europie przy takich kosztach energii nie będzie się opłacało już nic robić. I się rozjedziemy – Chiny z Azją będą rosły, my będziemy karleć, ale w zieloności swojej. Bo taka polityka Fit for 55 będzie prowadziła do deindustrializacji Starego Kontynentu. Staniemy się muzeum przeszłej wielkości. I kiedy Chińczycy osiągną obiecaną neutralność klimatyczną w 2060 roku, to my ze swoją w roku 2050 już tego nie doczekamy. Nie będziemy nic produkować, zaś nieliczni Europejczycy będą się zajmowali jeszcze bardziej obsługą wycieczek turystów z Chin, którzy przyjadą obejrzeć skansen dawnej chwały świata.
Tak to się skończą mrzonki ekologów. Nie wiem tylko jaka część z nich to pożyteczni idioci, a która część to całkiem płatne cwaniaki. Ciekaw jestem tylko czy kiedyś lud połączy kropki. No, w wyziębionym mieszkaniu, przy świecach ktoś może zadać jakieś pytanie. I skończy się pięknoduchostwo szczytnych zaśpiewów o planecie, którą trzeba ratować. A my, Polacy – no cóż. Będziemy się kłócić plemiennie, nawet przy świeczkach. O rzeczy ważne, o to kto lepszy – Kaczor czy Donald?
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
A Niemcy niedawno uruchomili największą w Europie elektrownie na węgiel brunatny. Nasze „elyty” też powinni drzeć japę o ekologii, a po cichaczu robić swoje, ale do tego trzeba mieć cojones.
Strajki w Lublinie w 1980 r , ten prekursor Sierpnia 80, wybuchły po podwyżce cen kotletow mielonych w przyfabrycznej stołowce z 10 zł do 18 zł.
Tak więc spoko. UE nie zna dnia ani godziny! To już tylko kwestia czasu.
Z podziękowaniem za wielowątkowy wpis, można by go uzupełnić…
Wygląda na to, że dzięki „zamieszaniu kowidowemu” – może po to to wszystko? – wprowadza się planetarny „podatek od powietrza”.
Zresztą, próba wprowadzenia indywidualnego „podatku od powietrza” została przeprowadzona i ludność ze spokojem dała się opodatkować! Bo opłaty za noszenie maseczek i opłaty za ich brak, to nic innego jak podatek od powietrza!
Bazuje się na niesprawdzonej hipotezie o „zgubnym wpływie CO2” na „klimat planety”. Nie bacząc na to, że nawet jeżeli hipoteza o „efekcie cieplarnianym” jest prawdopodobna i naukowo sprawdzalna, nie bierze się pod uwagę, że do mitycznego „efektu cieplarnianego” przyczynia się przede wszystkim para wodna zawarta w atmosferze, oraz metan.
Jak chodziłem do podstawówki, a nawet później – czyli w latach 70-tych i 80-tych, popularna była teza by zwiększyć sztucznie ilość CO2 w ziemskiej atmosferze, poprzez wypalenie złóż węgla w Kanadzie i Australii. Bo jak udowodniono, zwiększenie o 5% ilości atmosferycznego dwutlenku węgla z obecnej ilości 0,0407 % do 0,042735% miało spowodować co najmniej 5% wzrost wydajności planetranego rolnictwa…
Mityczny i nieudowodniony „wzrost ilości CO2 w ziemskiej atmosferze”, daje nam takie efekty praktyczne, jak wyraźne zwiększanie się ilości lodu w strefach okołobiegunowych. Czego wymownym dowodem jest to, że na przykład w tym roku transport „północną drogą morską” można było zacząć dopiero w czerwcu – cały miesiąc później niż w roku ubiegłym!
Wracając do meritum, czyli naszej „niezależności energetycznej”, mamy dwa rodzaje „źródeł energii”. Jeden rodzaj to rzekomo „nieekologiczne spalanie”, gdzie źródłem energii jest albo węgiel, albo „bardziej nowoczesny” gaz ziemny.
Drugi rodzaj to „zielona energia”, pochodząca z wiatraków, paneli słonecznych, hydroelektrowni (w tym pływowych), oraz elektrowni atomowych. W ostatnich kilku latach, „ekolodzy” nie chcą zaliczać hydroelektrowni i elektrowni atomowych do „zielonych, ekologicznych źródeł energii”. A zwiększenie udziału ilości energii „wiatrakowo-słonecznej” ponad 15% w ogólnym bilansie źródeł systemu energetycznego, prowadzi do zapaści systemu, takiego jaki widzieliśmy w tym roku w Teksasie. Nie wspominam tu o tym, że system „wiatraczno-słoneczny” jest baaardzo drogi i możliwy jedynie dzięki dotacjom, pochodzącym ze wzrostu kosztów do tej pory taniej energii „klasycznej”.
Polska ma w tej chwili dwie możliwości. Można odłączyć się od Jewrosojuza i całej tej bezsensownej polityki i szaleństwa.
A możemy też planować odchodzenie od „energii weglowej”, na rzecz gazu i energii atomowej. Jeżeli budowa elektrowni atomowych w Polsce jest raczej finansowo, czasowo i „społecznie”, mało prawdopodobna, to korzystanie z energii z nowo zbudowanej elektrowni białoruskiej, jest możliwe i bardzo opłacalne. Mówi się też o zainwestowaniu środków polskich firm w dokończenie elektrowni atomowej pod Kaliningradem. To też znacznie obniżyło by nam cenę energii i zabezpieczyło nasze potrzeby.
Druga możliwość, to budowa elektrowni „gazowych”. Ale z tym jest spory problem.
Dokończę pod tym wpisem, bo nie wiem czy wszystko wejdzie i czy ten wpis znów nie wyląduje w koszy Redaktora Naczelnego…
Weszło, więc kończę myśl powyższą…
Nasz „problem gazowy” polega na tym, że ponad 20 lat temu niejaki Pawlak, na rozmowach w Petersburgu odrzucił propozycję budowy drugiej nitki gazociągu „Jamał”. Rezygnując tym samym z zarobienia jednorazowo kilku miliardów dolarów przez polskie firmy i z kilku miliardów dolarów rocznie – jako opłaty tranzytowe. Do tego dochodziła możliwość wynegocjowania długofalowych, korzystnych cenowo umów na tani gaz, dzięki któremu wzrosła by konkurencyjność polskiego przemysłu – szczególnie chemicznego.
A teraz zrezygnowano z wieloletnich umów na dostawy gazu, licząc że Gazprom stawi się na aukcję. W efekcie należy się spodziewać w najbliższych dwóch latach dwu-trzy krotnego wzrostu cen gazu. To znaczy, tak czy inaczej dochodzić do nas będzie „gaz rosyjski”, ale płacić będziemy firmom niemieckim i austriackim, ceny które zrekompensują poniesione straty na budowę cholernie drogich „nord strimów” w miejsce kolejnych, tanich „jamałów”. No i trzeba Gazpromowi i udziałowcom niemiecko-austriackim zrekompensować miliardy dolców które wyrzucono w błoto, dzięki antypolskim i samobójczym działaniom PGNiG.
Podsumowując. Jest niedobrze, a będzie naprawdę źle! I to w całkiem bliskiej perspektywie!
PS
Proszę zwrócić uwagę na to, że „dla Europy” tak zwana „dywersyfikacja dostaw gazu”, oznacza co innego niż dla dyletantów z PGNiG. Dla „Jewropy” dywersyfikacja to w obliczu zmniejszania się wydobycia gazu „norweskiego”, zamknięcia wydobycia gazu „holenderskiego”, i zmniejszania dostaw gazu z Afryki Północnej, zwiększanie dostaw tanie gazu z Syberii. A tanie, stałe i pewne źródło energii, to dla przemysłu europejskiego „być albo nie być”….
Zabawnym jest jak za komentowanie zjawisk fizycznych zachodzących w atmosferze ziemskiej biorą się fizyczni ignoranci..
Reszty nie komentuję z powodu braku dostatecznej wiedzy.
Zgadzam się w 100% !!! Tak samo jak w sprawach zdrowotnych wypowiadają się urzędnicy…
Oczywiście, zwłaszcza, że te zjawiska fizyczne odtwarzane są głównie w laboratoriach, gdzie można uzyskać zazwyczaj pożądane efekty.
Małe sprostowanie: przy świeczkach nie będziemy siedzieć, bo tam też „ślad węglowy” i ich cena pójdzie ostro w górę. Jak folwarczny Czereśniak z pancernych, przyjdzie nocą chodzić do pańskiego lasu po drewno. Dlatego nie rozbierajmy kominków, choć dziś w Warszawie palić w nich nie wolno. Pozostała furtka, można korzystać, jeżeli to jedyne źródło ogrzewania. Choć do 2035 przepisy UE ją uszczelnią, potrzebny będzie kwit na drewno.
Największym akumulatorem CO2 jest woda, głównie oceany, ale nie tylko…
Więc może być tak, że wchodzenie do jeziora, potoku, pływanie kajakiem – też zostanie opodatkowane – jako „mącenie wody, powodujące wydzielanie się CO2″…
Jednak prawda jest taka że mamy w Polsce najbrudniejsze powietrze w Europie. Stężenie rakotwórczych benzo-apirenów jest kosmicznie wysokie.
Przekłada się to na niski poziom zdrowia> choroby płuc, choroby układu krążenia, nadmiarowe zgony
minimum 50 tysięcy rocznie.
Jaki ma to związek z energetyką?
Jeśli chodzi o zanieczyszczenia powietrza to wpływ elektrowni i dużych ciepłowni jest znikomy.
Jednak elektrownie węglowe bardzo negatywnie wpływają na bilans wodny na terytorium Polski.
Przyczyniają się do dużego deficytu (Polska jest bardzo uboga w wodę) wody oraz do stepowienia znacznych obszarów kraju.
Skąd wspomniane wyżej zanieczyszczenia powietrza?
Głównie z emisji niskiej: kotłów na węgiel i śmieci oraz tak samo opalanych pieców w domach mieszkalnych. Ten rodzaj emisji prześladuje nas głównie w sezonie grzewczym.
Drugim, odrobinę mniej trującym rodzajem emisji niskich są wyziewy rur wydechowych oraz pył
emitowany i wzbijany wtórnie przez transport samochodowy.
Pamiętajmy że c.a. 80% samochodów poruszających się po Polsce to niebezpieczny, kopcący złom.
A również to że również ok. 80% prywatnych przejazdów to bezcelowe wożenie dupy do kiosku
po paczkę kiepów…
Tak, więc problem istnieje. I to co najmniej 100x ważniejszy niż wirus c-19, jednak nikt nie chce szczerze się nim zająć…
re: JaS pisze:
16 sierpnia, 2021 o 11:17 am
Z całym szacunkiem, ale skąd Pan ma takie takie informacje, a w zasadzie „informacje”?
Cytat: „Jednak prawda jest taka że mamy w Polsce najbrudniejsze powietrze w Europie. Stężenie rakotwórczych benzo-apirenów jest kosmicznie wysokie.
Przekłada się to na niski poziom zdrowia> choroby płuc, choroby układu krążenia, nadmiarowe zgony
minimum 50 tysięcy rocznie.”
Jakieś źródło porównawcze? Co uważa Pan za „brudne powietrze”?
„Niski poziom zdrowia” i „choroby płuc” to nam fundują „maseczki” wykonane z udziałem rakotwórczego poliwęglanu!
Jakieś dane odnośnie tych „nadmiarowych zgonów”?
Nadmiarowe zgony to się zaczną jak euroidioci i ofiary eurogimnazjów zaczną eksperymenty nad spalaniem wodoru! To dopiero będzie hekatomba!
Cytat: „Jeśli chodzi o zanieczyszczenia powietrza to wpływ elektrowni i dużych ciepłowni jest znikomy.
Jednak elektrownie węglowe bardzo negatywnie wpływają na bilans wodny na terytorium Polski.
Przyczyniają się do dużego deficytu (Polska jest bardzo uboga w wodę) wody oraz do stepowienia znacznych obszarów kraju.”
Z pierwszą częścią się zgadzam. Współczesne systemy odpylania produktów spalania elektrowni opartych na węglu brunatnym i kamiennym, praktycznie eliminują emisję pyłów. Bo chyba emisję pyłu Pan ma na myśli.
Natomiast związek „stepowienia Polski” i „bilansu wodnego” z elektrowniami „węglowymi” jest dla mnie czymś zupełnie nowym i zaskakującym. Jaki istnieje związek, bo ja nie jestem w stanie wymyślić powiązania…
Chętnie się czegoś nowego dowiem!
Cytat:
„Skąd wspomniane wyżej zanieczyszczenia powietrza?
Głównie z emisji niskiej: kotłów na węgiel i śmieci oraz tak samo opalanych pieców w domach mieszkalnych. Ten rodzaj emisji prześladuje nas głównie w sezonie grzewczym.”
Tu chyba Pan miesza emisję gazów z emisją pyłów. Warto by doczytać trochę.
Owszem, spalając w kotle przystosowanym do węgla czy drewna jakieś śmieci „plastikowe”, otrzymujemy prócz „zwykłych gazów”, trujące i toksyczne, rakotwórcze dioksyny. Ale na ogół sąsiedzi są czujni. Chyba że tak jak było ze słynnym kotłem w R., gdzie przez kilka lat nie pomagały interwencje różnych służb i mieszkańców, bo właściciel nieruchomości nie zgadzał się na wejście do obiektu i dokonanie pomiarów.
Współczesne kotły na węgiel kamienny, trociny, pellety czy drewno praktycznie nie emitują pyłów. To jeśli chodzi o „pyły”.
Cytat: „Drugim, odrobinę mniej trującym rodzajem emisji niskich są wyziewy rur wydechowych oraz pył
emitowany i wzbijany wtórnie przez transport samochodowy.”
Komentarz. Znów Pan myli emisję gazów i pyłów. Pyły emitują głównie silniki diesla. Ale samochody są testowane niemal corocznie, więc problemu praktycznie nie ma. Pewnym problemem jest wycofanie się z „benzyny ołowiowej” i zastosowanie katalizatorów. Bo tu wylano dziecko z kąpielą. Ale to dłuższy temat i go pomijam…
Cytat:
„Pamiętajmy że c.a. 80% samochodów poruszających się po Polsce to niebezpieczny, kopcący złom.
A również to że również ok. 80% prywatnych przejazdów to bezcelowe wożenie dupy do kiosku
po paczkę kiepów…”
Nie wiem skąd ma Pan takie informacje – o „kopcącym złomie”. Co do wożenia się po antyrakotwórcze lekarstwo, nie mam takich informacji. W większości miast są płatne parkingi. Jeżeli komuś się to opłaca, to niech jeździ po lekarstwo i dokłada do wspólnej kasy miejskiej!
Cytat:
„Tak, więc problem istnieje. I to co najmniej 100x ważniejszy niż wirus c-19, jednak nikt nie chce szczerze się nim zająć…”
Problem istnieje. Problem coraz większej niewiedzy…
Szanowny Panie, doceniam trud jaki Pan sobie zadał odpowiadając na mój komentarz.
Jednak jedyne co Pan wykazał to całkowitą swoją niewiedzę w omawianych przeze mnie sprawach.
Pytanie po co Pan w ogóle zabiera głos na ten temat?
Czy nie lepiej wziąć się rzetelnie za literaturę tematu, tę naukową i bardziej popularną?
Zapewniam Pana że natrafi Pan zarówno na rzeczy wartościowe i zwykłe bzdury, które będą na początkowym etapie bardzo trudne do zweryfikowania z powodu zbyt małego zasobu wiedzy.
Jednak z czasem sam nabędzie Pan umiejętności oddzielania ziarna od plewy, wtedy podyskutujemy.
Wierzę w Pana.
Tymczasem ograniczę się do oświadczenia:
Moje doniesienia oparte są o twarde dane, które w dodatku może sobie znaleźć każdy.
Prawdą jednak jest że o ile mi, który zajmuje się tymi zagadnieniami od 40 lat (w tym przez pewien czas zawodowo) przychodzi to z łatwością, bo wiem czego i gdzie szukać, to dla Pana może być początkowo trudne.
Warto jednak poświęcić swój czas na zgłębianie tego tematu bo czy Pan chce tego czy nie to dotyczy to również Pana, tzn. skutki tych zanieczyszczeń.
Jest to problem nie mój, czy Pana. Jest to nasz wspólny problem.
Rzetelna wiedza o tych zagadnieniach pomaga odróżnić działania służące poprawie warunków w jakich żyjemy i zachowania bezcennych walorów Natury od działań nastawionych na wyłudzenie a wykorzystujących tylko wrażliwość ekologiczną nie popartą wiedzą
Zabawnym jest jak za komentowanie zjawisk fizycznych zachodzących w atmosferze ziemskiej biorą się fizyczni ignoranci..
Reszty nie komentuję z powodu braku dostatecznej wiedzy.
Takie głupoty i mącenie w głowach może dokonywać tylko polska obskurancka prawica.
Liczyć pozostaje tylko na to (choć wątpię), że zmysł naukowca pozostawił w inteligencji polskiej światło uniemożliwiające mętne manipulacje redaktorzyny na zamienienie prawicowej trollowni.
Ubolewać to możemy nie nad fit for 55 czy „owczarkiem niemieckim” , jak zwykła się wyrażać światła prawica nt. Tiermansa , co nad indolencją i krótkowzrocznością polskich polityków (tzw. prawicy nomen omen , choć nie tylko) , którzy zasiadając w ławach Parlamentu Europejskiego są tak nieznaczącymi lub politycznie niepełnosprawnymi , aby przeoczyć powstawanie 5000 – stronicowego dokumentu (sic!). Redaktor tym samym przyznał , że , fakt , jesteśmy skansenem , ale wpływu na politykę europejską. Skansenem , bo nie rozumiemy jak dziś robi się politykę i o co w tym wszystkim cho , jak mawia młodzież.
A wiec ubolewać nie nad fit , kochana prawico , a nas własną „dziaderskością”.
A co do meritum , sporo artefaktów , przekłamań (ot choćby , że fit nie uwzględnia sposobu na importowanie śladu węglowego do dzikich krajów czy chińskich planów – wciąż za małych , ale jednak planów – odwęglowienia gospodarki) , fałszywych przekazów i przede wszystkim : cały artykuł podszyty jest typowym (niestety) w mainstreamowej prawicy denializmem klimatycznym , na którą to przypadków nie ma niestety lekarstwa innego jak nauka , fakty , realia. A na te , cóż , prawicowi denialiści drwią , kpią , szydzą , co światlejsi (zdarza się) pomniejszają (w tym pomniejszają rolę ludzkości), ale generalnie odrzucają jako spisek (kolejny , obok kowida , szczepień , okrągłej ziemi , 5G , itd.) elit , realizowany w celu interesu grupy producentów baterii , wiatraków i paneli. No i oczywiście przeciw polskiej suwerenności (a jakże , energetycznej) , godności i samorządności w ogóle. Bo przecież niemieckim planem strategicznym od tysiąca lat jest , aby ich jeden z głównych partnerów handlowych w XXI w. przestał konkurencyjnie składać ich samochody i lodówki i popadł w kłopoty energetyczne i wszystkie inne. I w ten sposób ziści się odwieczny plan Bismarca – Hitlera.
Tak. Meandry polityki niemieckiej i innych wrogów Rzeczypospolitej są trudne do zrozumienia polskiej tłuszczy , dlatego musi na straży stać On – marszałek Kaczyński , nasz Zbawca , dobry Ojciec , który wszystko nam wyjaśni i ochroni. Dlatego po skłóceniu nas z Rosjanami , Niemcami , Amerykanami , Żydami , Czechami , Litwinami (itd.) , czas na wielką narodową strategie : skłócenie z całą Unią Europejską ! Ostatecznie wszystko się wyjaśni , nie udało się zbudować drugiej Korei , bo przecież całemu światu zależało na naszej katastrofie. No i , właśnie , nie mylił się on , Ojciec narodu , o czym świadczy to , że nikt nie utrzymuje z nami normalnych stosunków dyplomatycznych.
Dlatego nie wspomnę słowem o realnych problemach kryzysu klimatycznego i szóstego wymierania , bo to jak rozmawiać z dziećmi o mechanice kwantowej.
Bredzi Pan i to z pozycji nieuzasadnionej wyższości.
Trudno się nie zgodzić…
Innymi słowy: palenie starymi kaloszami w kopciuchu Polską Racją Stanu! Przedzawałowego…
Gratulacje za zwiezły i merytoryczny artykuł.
To profesjonalny i zrozumiały dla każdego wykład.
To duża umiejętność, aby w tak niewielu słowach, przekazać tak dużą ilość przystępnej wiedzy.
Wester
(absolwent politechniki, podyplomowych studiów marketingu i MBA)
dzięki
A ja tak sobie myślę, że nadal nie doceniamy negatywnego czynnika ekonomicznego zawartego w samobójczym programie UE.
Ludzie, przymuszeni do gry z szulerami, kiedy biedniejąc nie ze swej winy, nie mają już alternatywy, zazwyczaj wywracają stolik i linczują szulerów…