2.02. Jak dobroczynność walczy o reklamodawców
2 lutego, wpis nr 1334
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Sorki za spóźnienie, ale jakieś choróbsko mnie dopadło i nie dało się siąść do pisania, ani zebrać myśli. Kurcze – człowiek się starzeje, bo nie dał rady, a kiedyś dawał. Jak w Sylwestra 2020-2021 złapałem kowida to nie przestałem codziennie pisać postów. Jak dziś do nich wracam to widzę, ze nawet składnie mi szło – przy 39 stopniach Celsjusza. A tu teraz, raz na tydzień, człowiek się nie wyrabia. Ale, jak mówi mój ulubiony redaktor – do rzeczy.
Objawy zimy
To, że idzie zima poznaje się po tym, że pojawiają się mandarynki (moje ulubione), zaraz potem pojawia się zwyczajowa nawalanka na temat Owsiaka, dawać chłopu, czy nie dawać. Kiedyś jeszcze mnie to zajmowało, na tyle, że dałem sobie szansę na całościową wypowiedź na ten temat. Po tym zagadnienie uznałem za załatwione, czyli nudne, a więc zamknięte. Trochę się tam ciśnienie podniosło, jak nasz Juras już kompletnie bez gaci pokazał swoją skrywaną nieudolnie polityczną… powiedzmy że twarz. Tak, chodzi o słynne plakaty, gdzie pod pozorem sepsy (małymi literami) wydał zebrane przez dzieci (na mrozie) dla dzieci (w szpitalach) pieniądze na polityczną hucpę swoich faworytów w okresie wyborczego wzmożenia.
Dla mnie to tylko jeszcze jeden pretekst, by oganiać się od „puszkinów” napadających. W czasie ostatniej łapanki „na dzieci”, nieborakowi, który podszedł do mnie z serduszkiem pokazałem swoją nalepkę z niedawnego Orszaku Trzech Króli. Nie zrozumiał aluzji, że ja już mam swoje serduszko i dalej jechał coś o dzieciach. Zapytałem więc czy teraz też zbiera na walkę z polityczną sepsą i chyba się zorientował, bo się zacukał. Ale przyatakowała mnie też pomocnica, że niby nie wie o co chodzi, a więc odwinąłem się tym, że głupio tak pod kościołem (bo tam się odbywała akcja) zbierać pieniądze pod patronatem lidera jawnie deklarującego się za mordowaniem niepoczętych dzieci. I tu się jakoś skończyła dyskusja, co oczywiście nie powstrzymywało innych wychodzących z mszy od datkowania puszkinów. Ale taki to już jest ten nasz polski katolicyzm – bezobjawowy.
Dobroczynność na złość
Ale zainteresował mnie inny aspekt z dziedziny mej ulubionej, czyli mediów. Sprawę z Owsiakiem mam załatwioną jako dziwny fenomen dobroczynności na złość, bo Juras zarabia głównie na perpetuum mobile, polegającym na tym, że daje mu się kasę na pohybel PiS-owi, co głupi PiS wzmacnia nawalanką. Ale chyba Juras zobaczył ten mechanizm i sam w okresie przedzbiórkowym wznieca tę nawalankę, by wzbudzić tę motywację w swym puszkowym elektoracie. Tak, zamienić nienawiść ludzką na kasę dla dzieci to mistrzostwo świata i nagroda Nobla (może jednak Jobla), ale bardziej z dziedziny ekonomii niż pokoju na świecie. Ale żeby to na dzieci szło – ostatnio wyliczono, że z tej zbiórki na dzieci poszło tyle, że Jurasowi zostało ponad 700 milionów złotych resztówki. No, ja rozumiem – chyba jednak to nagroda Nobla z ekonomii.
Ale wróćmy do naszych medialnych baranów. Jak pisałem pisowcy wdają się w tę walkę, która robi dobrze Jurasowi. Jak dzieci. Tym razem zrobili alternatywę: zamiast Jurasowi – daj na telewizję Republika. Nie wiem po co to było – republikanie i tak Owsiakowi nie daliby ani grosza, a więc – jak zwykle w przypadku PiS-u – przekonywano przekonanych, zrażając przy tym wahających się. I zaczęło się. Juras takich okazji nie przepuszcza. Po nawalance przyszła refleksja – jak tu najbardziej dopiec telewizyjnym republikanom? I wymyślono.
Bojkot
Numer jest stary jak czerwone portki Jurasa. Guru jednorazowej dobroczynności zwrócił się do swoich sponsorów, że albo on, albo Republika. Znaczy się, że jak się będziesz reklamował w tej telewizji, to już nie u niego. Szantaż taki znaczy się. Jak to uzasadnił Juras? Najpierw taktycznie, ale chyba zbyt pochopnie – powodem miało być (niesłuszne okazało się) oskarżenie, że telewizja Republika nie wyemitowała na swojej antenie spotu reklamowego jednej z firm, w którym znalazły się elementy promocyjne Orkiestry. Po tej bzdurze poszło tak jakoś na okrągło, że klienci reklamowi Jurasa nie mogą wspierać telewizji, która jest „antyonkologiczna, antyhematologiczna, antyludzka momentami”. Jezu…
To cwane, ale głupie. Tak, telewizja Republika jest antyrakowa. A przecież Republika – jak ktoś pamięta, ja pamiętam – była w szpicy kowidowych obostrzeń, jest więc jak najbardziej po stronie „nauki, takiej jak ją rozumiemy”. A więc zarzucanie im płaskoziemskiego guślarstwa nie jest zasadne – jest śmieszne. Ale nie dla właściwego celu takiej hucpy. To było starannie wymierzone w klientów Republiki. Juras po prostu wziął listę reklamodawców telewizji Republika i zobaczył branże – pierwsze co mu się rzuciło, to sieci (niemieckich) dodajmy dyskontów, drugie to była Big Farma. I mamy cośmy chcieli – wycofał się Lidl, Kaufland i Wedel (nie bójta – też niemiecki, tak, tak), no przecież nie z powodów farmakologicznego zaprzaństwa, ale raczej niemieckiego sprzyjania pewnej opcji politycznej obecnie rządzącej w Polsce) oraz polska firma farmaceutyczna Oleofarm, której listę produktów niniejszym załączam., by ci od bojkotu firm antyrepublikańskich mogli to zapamiętać i omijać w aptekach.
Oczywiście takie działania wyzwoliły falę nawoływań do bojkotu odwrotnego, żeby nie kupować od Owsiakowych zaprzańców konsumenckich. Nawet Kukiz wystąpił z takim apelem, bo przecież nie Republika, bo ta nie może nawoływać do bojkotu, nawet choćby byłych, ale może i przyszłych, klientów. A nadzieja w biznesie to podstawa i nie ma co sobie palić mostów. Na to sobie (na razie) może pozwolić tylko Juras, ale firmy będą pamiętać, że kazał ci on wybierać. Tylko Lidl zagrał tutaj taktycznie i powiedział, że jak się strony nie dogadają to on odchodzi. Ale zaraz zdeklarował – do kogo, znaczy się do Jurasa. To tak jakby panienka zażądała od dwóch kawalerów, by sobie ustalili, że obaj akceptują, iż będzie się ona umawiała z każdym z nich, a jak tego nie ustalą, to się będzie umawiała tylko z Jasiem. Tylko jak się ma poczuć odrzucony Krzysio?
Numer, jako się rzekło, nie jest nowy. Już od dawna Republika jest poddana nagonce inicjowanej przez dziwnie wzmożone media, które przekonują, że na antenie tej telewizji dzieją się rzeczy straszne, ksenofobiczne, rasistowskie i co tam jeszcze ateistyczna bozia dała. Już przed awanturą z Owsiakiem odbyła się cała wspomagana akcja odwrotu „oburzonych firm” z grona reklamodawców tej telewizji. Kogo tam nie ma: Żabka, Media Expert. Adamed, IKEA, Carrefour. Ten exodus zaczął się dokładnie rok temu a mechanizm był taki:
Zagładzanie konkurencji
Telewizję publiczną przejęła za pomocą ochroniarzy uśmiechnięta Polska. Pisowcy bez swego medium przenieśli się do pozostałości prywatnej, czyli telewizji Republika, której (na razie) nowa władza nie przejęła, ale stara się to zrobić znanym i aktualnym do dziś niemieckim sposobem – przez zagłodzenie. Ale najpierw zadziałały obiektywne kryteria rynkowe. Miliony widzów przeniosły się do telewizji Republika, wykazały to badania i w związku z tym domy mediowe podążyły za klientem, lokując w Republice reklamy swych klientów, głównie przeniesione z telewizji publicznej, która za uśmiechniętej Polski tak padła na finansowy ryj, że Tuski przeznaczyły na nią w 2024 roku 2 miliardy złotych, z tendencją rosnącą. To podobne kwoty, które przeznaczał PiS, ale wtedy te pieniądze Kaczyński zabierał rakowcowm, zaś teraz PO zabiera je ministerstwu kultury, co zmienia znacznie sytuację.
No dobra – domy mediowe podążyły za publicznością, bo to ich rola. Ale tak być nie może. Co zrobić, by takie rynsztoki jak Republika nie miały kasy? Trzeba postraszyć reklamodawców, że reklamują się w miejscu źle przyjmowanym. Głównie przez władzę i jej narracyjnych akolitów. A więc rekomendacje fachowców liczących zasięgi poszły do kosza. To jeszcze starszy numer – trend wycinania mediów za pomocą ich wygłodzenia jest kontynuowany od lat przez ideologię lewactwa. Lewacy straszą reklamodawców, że ich przekaz nie może stać obok niepoprawnych politycznie mediów. Ma to bowiem stawiać reklamodawców i ich firmy w złym świetle, bo może stwarzać wrażenie, że te firmy popierają takie straszne zgorszenie.
Ma to dwa ważne aspekty. Pierwszy to taki, że – jak to u lewactwa – musi być jedność treści i formy. A tak nie jest w tym przypadku. Reklamodawca ma za zadanie komunikować się ze swoimi klientami i jeśli im się podoba np. Republika, to nie znaczy, że taki widz nie je, nie kupuje słodyczy, samochodów, lekarstw czy mebli. No, kupuje, chyba, c’nie? A więc reklamodawca miałby rezygnować z takiej komunikacji, bo co? A co to, widzowie Republiki dokonują swymi postawami jakichś przestępstw? Jeśli tak, to muszę stwierdzić, że jednak nie ściganych. Skoro więc bodnarowskie państwo nie widzi tu żadnych uchybień niebu obrzydłych to mogą sobie chyba oglądać co chcą, zaś firmy mogą się z nimi komunikować? Nie, nie mogą – tu wchodzi, jak zwykle u lewaków – pozasystemowy szantaż, napuszczanie, że klienci nie podzielają takich postaw swych firm i ukarzą je konsumenckim bojkotem. Ale to jak kulą w płot – jak mają być konsumenci źli na firmy za lokowanie reklam w nieprawomyślnych mediach, skoro tam nie zaglądają? Bo skąd mają wiedzieć o takim strasznym fakcie? Ano dowiadują się od takich właśnie kapusio-szantażystów jak Juras.
Drugi aspekt już kompletnie obnaża całą imprezę. Otóż okazuje się, że reklama nie jest wcale sposobem dotarcia do klienta tylko okupem od firm dawanym mediom za przychylność, którym te media – polityką wmuszanego zagładzania – szantażują swoich konkurentów. No, bo jeśli przyjąć założenie, że chodzi o komunikację, to jaki jest sens pomijania całych grup konsumentów z jakichś innych niż szantażowo-ideologicznych powodów? I bezwstydne media nagłaśniają tę hucpę, po to tylko, by pozbyć się konkurenta na rynku reklamowym. Czyli cała impreza ma cel finansowy, tylko leży w ekscytującym publikę kontekście ideologicznym.
Kosztowna zabawa i ukryty sekret
I dobrze to zdefiniowała sama telewizja Republika, która w tej sprawie poszła do sądu przeciwko Jurasowi. I – pomijając domniemaną, acz oczywistą stronniczość sądów w sprawie guru dobroczynności – w każdym normalnym kraju sprawę by Owsiak przegrał. Publiczne nawoływanie do eliminacji konkurenta jest mocno karalne. W dodatku jest wyliczalne – wystarczy tylko skorelować w czasie nawoływania Owsiakowe do bojkotu z wyliczoną pieniężnie stratą wynikającą z utraty klienta. I pozew gotowy. Wychodzi na to, że jak Republika wygra to następna zbiórka będzie już na Republikę, bo z czego Owsiak zapłaci karę? Przecież nie ze swoich, bo biedaczek żyje przecież jak mnich.
Owsiak walczy o reklamodawców, co pokazuje pewien wstydliwy trend jego działalności. Juras coraz mniej zbiera do puszek, a coraz więcej dostaje od reklamodawców. Dlatego o nich walczy. Ale to też pokazuje, że proporcje się zmieniają – ludzie dają coraz mniej, źródło corocznych sukcesów zbiórki lokuje się coraz bardziej po stronie reklamodawców. A jak tak jest, jak popularność wśród publiki spadnie, to i sponsorzy odejdą, bo nie będą widzieli sensu w przyklejaniu się do akcji dobroczynności, skoro dobroczynność, inna niż korporacyjna, będzie w zaniku. Nawet nie pomogą żałosne tłumaczenia Owsiaka, że w tej sumie puli zebranych pieniędzy to te z puszek idą na pewno (brakuje, jak Boga kocham) na dzieci, zaś cała reszta (przypomnijmy – ideologiczne odmóżdżanie na spędach młodzieży plus akcje typu „Sepsa”) idzie na „inną działalność”. A któż jest w stanie – przy takiej nietransparentności finansów Owsiaka – dojść do tego które pieniądze z tego wspólnego przecież mieszka idą na co? To są jakieś znaczone pieniądze? Jedne lepsze, drugie gorsze? A które są które?
Owsiak traci. Jest smutnym przykładem przejścia akcji jednorazowej dobroczynności (co zabija od razu całą ideę, bo dobroczynność w swej zasadzie zawiera stałą kontynuację) do ukrywanej przed naiwnymi (najgorzej że dziećmi głównie) swej zdecydowanej linii ideologicznej. Wydaje mi się, że będzie on funkcjonował tak długo, jak długo istnieje wojna polsko-polska, gdyż dzięki jej istnieniu zbiera kasę, w dużej mierze od ludzi, którzy dają do puszek „na złość PiS-owi”, podczas gdy firmy dają z powodu (gasnącej już co prawda) lewackiej ideologii i przypodobania się bobasowi postępackiej władzy.
Karawana dobroczynności
A więc pośrednim efektem końca wojny polsko-polskiej, o której w beznadziei modli się myśląca część narodu, będzie upadek całej akcji. I może wtedy Polacy zrozumieją jedną prawdę – że dobroczynność to nie jednorazowa akcja, ale stałe zaangażowanie się w świadomą, odideologizowaną pomoc. I dopiero wtedy, bez tej akcyjności, zobaczymy co jest warta polska dobroczynność. Ale tę strategię uprawia od lat inny gigant, o rząd wielkości większy od Owsiaka – nazywa się Caritas. Też w czasie zimowej wojny Owsiakowej – obwoływany wrogiem numer jeden Orkiestry. Ale on – Caritas – jest jak karawana. Pieski szczekają, a on idzie dalej. Po pustyni polskiego szaleństwa, w nadziei na znalezienie oazy rozsądku.
Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.