21.02. Sic transit gloria Fiałkum
21 lutego, dzień 1086.
Wpis nr 1075
zakażeń/zgonów
280/0
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Zazwyczaj jest tak, że przed armią idącą do boju pojawiają się harcownicy. Zwykle są to ochotnicy, którzy lubią się popisywać, a więc motywacja ich jest sprawą niezbyt dojrzałą. To się też bierze z pewnych kompleksów. Armia maszeruje, z wodzem na czele i żeby zauważyli wszyscy jakiegoś ciurę, to trzeba się wykazać czymś nadzwyczajnym. Głównie dlatego, żeby zauważyli, że się wyjątkowo macha szabelką.
W kowidzie też mieliśmy takich, wyraźnie tych, którzy poczuli, że przyszedł ich czas. Wcześniej to o zakaźnikach mało kto słyszał, chyba, że chodziło o ostre biegunki. A teraz cała branża stanęła w świetle reflektorów i sporo odjechało. Bo narzędziem harcownictwa kowidowego były media. To one sobie wyhodowały ekspertów. I nie byli to poważni naukowcy, ale tacy co spełniali wymogi medialnej wyrazistości. Wystarczyło tylko zaświecić jakimś bon mocikiem na setkę w wieczornych wiadomościach, krótką, ale straszącą na nowy sposób. A więc miano znawcy wygrywali ci, co mogli takie coś dowieźć często i w jakości, która windowała ich na piedestał ekspertów. Dodajmy – głównie o medialnej, nie merytorycznej sprawności.
Harcownicy kowidowi mieli też swoją podkategorię. To żołnierze tyłowi, wcale nie o specjalizacjach pandemicznych. Dwóch było takich, ale pewnie i się naliczy z tuzinek. Ale ja o tych dwóch. Pierwszy to omawiany tu pandemiczny ekspert pediatra, który po 3 tygodniach praktyki na zakaźnym spylił do swej fundacji, gdzie doszczepia ludność. Mimo, że nawet niesławna Rada przy premierze się go wyparła, to i tak wylądował jako ekspert, bo ładnie straszył na różne sposoby w mediach, a więc te podtykały mu mikrofony do spiżowych ust. Ten poziom eksperckości wypromował doktora Grzesiowskiego, bo to o nim mowa, na eksperta sądu lekarskiego, gdzie oceniał poglądy doktora wyklętego, o trzydziestoletnim stażu lekarza-zakaźnika. Co prawda ostatnio kolejny sąd wycofał jego ekspertyzę do następnych spraw, a musiała to być niezła merytoryczna bomba, bo sąd wcześniej taką ekspertyzę u niego zamówił.
Drugi to mój faworyt – doktor Bartosz Fiałek. Ten z kolei jest reumatologiem. Ten też poczuł parcie na szkło i swoje braki w specjalizacji zakaźnej nadrabiał więc znowu medialnym ekstremizmem sanitarnym. Domagał się wiecznych lockdownów, maseczkowania wszystkiego co się rusza i na zakaźny nie ucieka, wreszcie doszedł do sanitarystycznych wyżyn kiedy weszły szczepionki. Tu już facetowi puściły szwy i poszedł po całości – stał się głównym rzecznikiem wyrzucania z pracy niezaszczepionych lekarzy, co – o czym później – dogoniło go przerotnością losu. Co ciekawe, kiedy filary szczepionizmu zaczęły się walić, harcownik reumatolog wykasował swoje poprzednie wpisy w SoMe, usprawiedliwiając ten krok wedle starego powiedzenia francuskiego: „kto się tłumaczy, ten się przyznajev”.
Internet cierpliwy jest jak miłość w psalmie o niej. No, nie da się wykasować tego co się chociaż raz i przez chwilę chlapnęło, ale jak widać nie powstrzymało to nowej gwiazdy przed próbą rejterady. Pan doktor przeniósł się w inne rejony, ale jak zawsze jego głównym tematem był on sam. Nawet się pochwalił, że dostał propozycję pracy w Szwajcarii i wziął grupkę swoich followersów na świadków dylematu czy przyjąć propozycję czy dalej ratować kraj przed antyszczepionkowcami, pozostając na posterunku. Pan doktor tak się pochwalił: „Propozycja pracy w Szwajcarii. Specjalista w dziedzinie reumatologii (dziedzina ważna, niezwykle w Świecie szanowana, w Polsce dojrzewamy). Wymiar równoważnika jednego etatu, czyli wynagrodzenie za 40 godzin pracy w tygodniu. 17 tysięcy franków szwajcarskich miesięcznie przez 24 miesiące. Po tym okresie – 20 tysięcy franków szwajcarskich miesięcznie. Od początku dodatkowo 13. Pensja = 11.897 franków szwajcarskich ‘na rękę’. Byłem grzeczny?” . Tyle pan doktor. I co gawiedzi, zazdrościcie kiedy pan doktor ściągnął zarobkowe majty?
Z rozterek wyleczył pana doktora rodzimy szpital, który go zwolnił, tak że dylemat się rozwiązał, bo jeden z jego elementów wahania – zniknął. Jak to bywa w wypadkach zaskoczonych harcowników trzeba było znaleźć jakiś niemerytoryczny powód tego przykrego zdarzenia. I – uwaga, uwaga – nasz reumatolog dołączył do wielu wywalonych za braki, którzy zaczęli się skarżyć, że to gest polityczny. No pewnie – PiS się zemścił na nim za to, że tak krytykował zaniedbania władz, które nie dość zamykały i mandatowały i za mało przymuszały do szczepionek. Sauronie oko Kaczyńskiego padło na Płońsk i wyłowiło winnego. Co ciekawe właścicielstwo szpitala ostro zaprotestowało, że starosta tam o PiS-ie nie słyszał, nie należy, a jeżeli w ogóle, to raczej odwrotnie. Ale taka zaczepka ma swoją cenę. Jak się pan doktor Fiałek zaczął, i to od czapy, to dostał fangę z prawego prostego. Gdybyś niedźwiedziu w mateczniku siedział, to by się o twych przygodach w szpitalu lud nie dowiedział. A tak zarząd szpitala oskarżany o decyzje polityczne musiał się odwołać do merytorycznych powodów rozstania.
I wyszły nieciekawe rewelacje. Pan Bartosz należał do szefostwa szpitala wraz z panią Lilianną Kraśniewską, którą wraz z nim zwolniono. Powiat, który jest właścicielem szpitala i podjął taką decyzję dopiero zaatakowany zarzutem politycyzacji swych decyzji o zwolnieniu wyjawił swe powody: „Nad wieloma wpadkami, błędami i impertynencjami przechodziliśmy do porządku dziennego, czekając, aż współpraca z dyrekcją szpitala zacznie układać się poprawnie. Odnosimy wrażenie, że obydwoje zaczęli traktować szpital jak swój prywatny i podejmowali działania bez konsultowania z zarządem, a nawet bez informowania nas o nich. Weźmy na przykład Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej w Raciążu, na którą był kontrakt z NFZ, a została zamknięta, bo rzekomo nie było na nią finansowania z NFZ, czego nie sprawdził dyrektor ds. medycznych Bartosz Fiałek. To tylko jeden z przykładów.” Ale tak to jest, zaniedbania musiały być, skoro pan doktor walił po kilka wpisów dziennie, ze studia nie wychodził, to i nie miał chyba czasu na porządną pracę.
No tak, harcownicy, harcownicy… Jest to jednak zakompleksiona naiwność. O powodach kompleksów pisałem wyżej, ale ta naiwność. Przecież wodzowie patrzą się na takich jak na dzieciaków, którzy by się wykazać wszczynają jakieś biforki. I trzeba mieć pusto w głowie, żeby nie wiedzieć, że takich się wypuszcza tylko po to, by – jako pożyteczni idioci – mogli pokazać jak daleko się armia może posunąć. I tu mamy dwa wyjścia – wychodzi, że ochotnik przeciera szlaki i można. Wtedy harcownikowi odbija, bo myśli, że stoi na czele armii, wytycza nowe szlaki i jeszcze bardziej świruje. A więc eskaluje harce. Ale jest i druga możliwość – okazuje się po takich testach, że jednak nie można do przodu i armia się zatrzymuje, a nawet cofa. I wtedy taki rozpędzony zostaje sam na środku pustego pola jak Himilsbach z angielskim.
To jednak jest połączenie kompleksów z ambicją. Śmiertelna mieszanka. To taki psychologiczny oksymoron, bo kompleksy raczej każą siedzieć częściej cicho i w odosobnieniu przeżuwać swe położenie. Ale jeżeli się to zamieni w potrzebę odreagowania, kiedy oceni się otoczenie jako środowisko, które czyni tę niską ocenę niesprawiedliwie, to permutują się te złe emocje. Obiekt takiego miksu staje się osobą czynną, której jedynym celem jest odreagowanie i obudzenie społeczności z letargu, by ta doceniła dorobek harcownika.
Popatrzmy co pisze o sobie pan doktor wkładając skromnie swój przypadek w usta Roberta Greene’a:
Panie doktorze, skoro pan już tak wylazł z tego matecznika i swoi pana ustrzelili, to pozostaje już chyba tylko ta Szwajcaria. I nie jest to emigracja, bo i stamtąd może Pan wspomóc kowidową ojczyznę swoimi radami. Może zresztą Big Farma wymyśli jakąś pandemię reumatyczną, lub choć tylko szczepionki mRNA na podagrę i wreszcie będzie się Pan mógł wykazać w swojej specjalności.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Jeszcze będzie mógł się wykazać: Projekt zerowy daje WHO uprawnienia do ogłaszania i zarządzania zagrożeniem związanym z pandemią.
Międzyrządowy Organ Negocjacyjny (INB) WHO zaplanował spotkanie na 27 lutego, aby członkowie 194 państw mogli wypracować ostateczne warunki i je podpisać twitter.com /GrzegorzBraun_/status/1627663389559226369
A projekt zerowy tutaj: apps.who.int /gb/inb/pdf_files/inb4/A_INB4_3-en.pdf
O Fijałku już pisałem kilka tygodni temu w komentarzach. Dla mnie to nic nowego. Z drugiej strony tam musiało coś się zatrzeć w relacjach władza – dyrekcja. Albo Fijałek był zbyt ambitny i parł do przodu, bez zastanowienia, albo władza już nie nadążała. Młody, może ciut naiwny, dał się wkopać, w koleiny covidowego szaleństwa. Trzeba być bardzo ostrożnym bo jak to mówią: Im wyższy koń, tu upadek bardziej bolesny.
I mRNA mu w reumatyzm!
Złego diabli nie wezmą. Tak od razu.
Ale muszę Pana Redaktora poprawić. Nie jak Himilsbach z angielskim, a jak Dobrowolski z angielskim. Bo to on był autorem tej nieśmiertelnej kwestii.
Himilsbachowi nikt nie proponowal kontraktu za granicą, a Dobrowolskiemu i owszem.
Pozdr.
harcownik sieciowy
https://dobrewiadomosci.net.pl/32766-ponad-180-lekarzy-i-naukowcow-zada-moratorium-na-5g-w-europie/
Mówiłem? Mówiłem…
Nie wiem ska te informacje, że sieć 5G będzie aż tak niebezpieczna. W Polsce 5G korzysta z zakresu pasma, z którego korzystały nadajniki GSM 2 generacji oraz ociera się i pasmo VHF, z którego korzystały stacje TV. A więc nadajniki w tym zakresie działały i nikt nie płakał. To, że promieniowanie elektromagnetyczne nie musi być dobre dla ludzi, nie jest żadnym novum. Powiem więcej, cała masa urządzeń w domu generuje pole o dużej wartości, w zakresie wspomniany w artykule, a też jakoś nikt nie krzyczy by to wyrzucić z domu. Komputery, TV, wzmacniacze audio i systemy DSP. Wreszcie różnej maści urządzenia PWM i generatory prądu, jak w przypadku paneli słonecznych, czy pomp ciepła. O promieniowaniu kosmicznym docierającym na Ziemię nawet nie wspominam.
A mierzyłeś cokolwiek? Bo ja tak i przykładanie do głowy nadajnika o mocy przynajmniej 5mW (i więcej bo zależy od typu transmisji) nie jest na dłuższą metę zdrowe. Drugim znaczącym nadajnikiem w domu jest mikrofala. A bonus jest wtedy jeśli ktoś mieszka względnie blisko stacji bazowych i może się zdziwić jak mu się soczewkuje pole EM w domu. Średnie wartości pola stale rosną od czasów przedkomórkowych.
Wrzucony przez Fijałka cytat „autora bestselerów” świadczy o tym że p. Fijałek stał się ofiarą poradników z cyklu „Jak żyć długo i szczęśliwie” 😉 Za bardzo wziął je sobie do serca.