28.04. Żaba w wakcynie
28 kwietnia, dzień 1152.
Wpis nr 1141
zakażeń/zgonów
286/5
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Pamiętam, że jak kiedyś jeździłem z Gwiazdowskim po kraju, to w co drugim mieście po jego wystąpieniu brali go na bok jacyś ludzie, którzy później okazywali się antyszczepionkowcami, to znaczy takimi, co to ich nie biorą i dzieci nie szczepią. Ich rozmowy z Robertem raczej szły w kierunku liberalizmu, wolności podejmowania decyzji za siebie i swoje dzieci, niż miały – przynajmniej wtedy – jakieś argumenty zdrowotne. Gdy się przyjrzałem później ruchowi antyszczepionkowemu, to zobaczyłem, że i argumenty zdrowotne tam są, tyle, że ciężko weryfikowalne.
Myślę, że jak większość społeczeństwa patrzyłem się na to towarzystwo, jak na jakichś freaków, ale przyszedł kowid i – także tu – wiele pozmieniał. Powszechność akcji szczepiennej, agresywność kampanii jej towarzyszącej zwróciła uwagę publiczności na szczepionki w ogóle. Przedtem nikt się nie zastanawiał nad rezultatami ich brania, ot przychodził taki czas na dzieciaka i dostawał serią jakichś strzałów i tyle. Jakieś resztki zadymiarzy istniały na świecie i tylko dzięki nim człowiek się dowiadywał, że za niebranie tych cudów grozi mandat. Ale kowidowe szczepionki zwróciły uwagę publiczności na stałe i zawdzięczają to szumowi wobec akcji. W końcu, gdy się człowiek dowiaduje, że go wtrącą do społecznych piekieł, wywalą z pracy czy uczelni (medycznych), za nie wzięcie cudnego preparatu, za darmo, którego funduje państwo i masz to zrobić dobrowolnie, to niejeden zaczął się przyglądać takim cudom.
Wyszło słabo, głównie dlatego, że tak podekscytowana kowidową szczepionką, do tej pory nieświadoma, publiczność, zaczęła się interesować. Od razu lud się podzielił na trzy grupy, które gwałtownie zwiększyły swoje liczebności. Główna dotychczasowa grupa – obojętnych, nieświadomych biorców – z przyczyn oczywistych zniknęła. Teraz biorący jako nowa grupa, to są w pełni świadomi zwolennicy szczepień bez zastrzeżeń. Ta grupa ma trzy cechy: pojawiła się nagle, stopniała nagle i w miarę ubytku liczebności zaostrzyła swoją narrację, suflowaną dodajmy przez media. To charakterystyczne dla zjawisk gasnących – wzrasta w nich wtedy ekstremizm postaw, trzeba zakrzyczeć tego duszka sumienia, który szepcze, że dałeś się nabrać.
Druga grupa, to grupa transferowa praktycznie wyłącznie z grupy pierwszej – entuzjastycznej. Jej liczebność rośnie, pochodzi od tych, co zawierzyli i zwątpili, porzucając kontynuację szczepień. Około 50% populacji (tyle poszło mniej więcej na pierwsze dwie dawki, w tym szczepionych „przez zlew”) stopniało do mniej niż 3-4%, które wzięło, lub zamierza wziąć, dawkę piątą. Tak grupa pierwsza, szczepoentuzjastów, traciła szeregi, które przechodziły do grupy zwątpionej. Trzecia grupa – to ci co nigdy nie brali szczepionek, powiększyła się ona gwałtownie o tych, którzy w przypadku kowidowej szczepionki powiedzieli STOP i dla których kowidowa szczepionka była pierwszym odstępstwem od zwyczajowego ich brania. Czyli do antyszczepionkowców dołączyła grupa około 50% narodu. Nieźle się, jak widać, sanitaryzm wykazał.
I teraz najlepszy kawałek. Wszyscy ci z tych dwóch ostatnich grup utracili wiarę w szczepionki w ogóle. Tak się system skompromitował. Co prawda obie grupy nie uważają tego, co się wstrzykuje w ramach akcji kowidowej za szczepionkę, tylko (słusznie, jak dowodzi medycyna) za preparat genetyczny, ale skoro mainstream trąbi o tym jako o szczepionce, to generowany zły fejm spływa na całą kategorię. I zaczął się proces ogólnego odchodzenia od szczepień. Sanitarystyczna akcja kowidowa wskazała, do tej pory nieświadomej publiczności, na niezauważane dotąd zjawiska. Kiedyś nikt nie wiedział co to takiego Niepożądane Odczyny Poszczepienne. A teraz wielu wie, głównie z tego, że oficjalna propaganda utrzymuje, że niczego takiego nie ma. Co prawda w innych krajach jest, ale my z innej gliny widocznie. Publiczność straciła wiarę w prawdomówność autorytetów, które kilkakrotnie zmieniały zdanie w sprawie i skuteczności, i ilości dawek do powzięcia. Najpierw się naobiecywało Bóg wie co, by lud przystąpił, ale by zeszły złogi magazynowe szczepionki kupionej po 10 sztuk na głowę, nauka (oczywiście ta niesponsorowana) zaczęła kombinować i musiała zjeść własną żabę, że wystarczą dwie dawki, i przekonywać tymi samymi ustami, że i nie bardzo toto skuteczne, i że trzeba się będzie – w niektórych wariantach nałókowych – szczepić regularnie.
Okazało się, że okres szczepienny człowieka nie kończy się jak dotąd w dzieciństwie, tylko, że teraz i dorośli będą regularnie. I wedle takich mechanizmów do tej pory lud baranny się zawziął, brak zaufania padł na całą kategorię szczepionek i ruszyła lawina nie tylko sprzeciwu wobec szczepień kowidowych, ale i odejścia od szczepień w ogóle. Oficjalnie ponad dwukrotnie więcej jest odmów rodziców co do szczepienia dzieci na inne szczepionki niż kowidowe. Ciekawe jak to jest ścigane, bo cicho na ten temat, a wedle prawa – należy się mandat za takie bezeceństwa.
I tu nożyce się rozjeżdżają. Lud zwątpił w szczepionki in generali, zaś właśnie WHO ogłosiła, że do roku 2030 będziemy mieli ponad 500 nowych szczepionek. Przez ten czas odbędzie się wyścig Bóg Farmy o to, by wiele z nich wpisać na listę obowiązkowych. Zapowiedziano też, że wiele z nich będzie opartych o technologię mRNA, która tak pięknie przecież „sprawdziła się” w pandemii kowidowej. To, że akurat w tym wypadku mówimy o szczepionce wywalonej do kosza jako szkodliwej, rok przed pandemią, to już tylko szczegół. Akcja będzie kontynuowana – ba, wedle reguły już wspomnianej, że jak nie idzie to przyspieszamy.
Jeżeli dodamy do tego równoległe dwa kierunki działań, które wygenerował kowid, to obraz się zamyka w przerażającą perspektywę. Pierwszym procesem jest kończąca się w 2024 procedura międzynarodowa mająca doprowadzić do oddania władzy państwowej światowemu ministerstwu zdrowia, zarządzanemu przez WHO, którą sponsoruje w 80% Big Farma. To to ciało będzie nie tylko ogłaszało pandemię, co i tak czyni, ale zarządzało nią poprzez wprowadzanie obligatoryjnych środków co do terapii i kontroli.
Drugi proces to wszystkie te przymiarki do paszportowania ludzkości. Test się odbył za kowida, teraz jego efekty się mielą, prace trwają, nie są nawet tajne, ba – są pokazywane jako wspaniały przykład troski państw o budowanie odporności. I jak to się wszystko doda, czyli 500 szczepionek nad głową (nie wiadomo które obowiązkowe, a które obowiązkowe jak WHO ogłosi, a ogłosić może), dodane do zarządzania każdą pandemią przez światowe ministerstwo zdrowia i przyłożymy do tego narzędzia, które będą mogły segregować każdego co do jego dostępu do różnych form „nowej normalności” wedle statusu szczepiennego, to mamy ciąg działań, które prowadzą do śmiertelnego miksu przymusu i kontroli. I uwaga – wszystko to odbędzie się za waszą zgodą, bo w takich kajdanach nikt przecież nikogo do niczego nie zmusza. Tak jak w kowidzie – wszyscy zaszczepieni deklarowali na piśmie, że szczepią się dobrowolnie, w pełni świadomi tego co czynią i znając zagrożenia.
Kowid był tu swego rodzaju eksperymentem i to eksperymentem, który się powiódł. Wyciągnięto wnioski. Teraz odbywa się mrówcza i cicha praca nad systemowym wdrożeniem takich wniosków. Zobaczymy jej efekty wkrótce, ale nie od razu. Będą one wprowadzane bez spektakularnych eventów, stopniowo i powoli, tak jak gotuje się żabę.
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Nauka, medycyna i dyktatura… lewica marzyła o tym już ponad 100 lat temu. Poniżej fragment powieści Chestertona „kula i krzyż”. Polecam całą książkę, pomaga uzupełnić spojrzenie na sytuację. W poniższym fragmencie rzecz się dzieje w zakładzie dla obłąkanych.
”Mogę panu powiedzieć – rzekł. Byliście zamknięci, bo właśnie w ciągu tego miesiąca szef wprowadził w życie swój wielki plan. Uzyskał odpowiednią uchwałę parlamentu i zorganizował nową policję lekarską. Oczywiście pan o tym wszystkim nic nie wie. Postarano się, żeby pan o tym nie słyszał. (…) Ogłoszono nową ustawę i rozszerzono znacznie pełnomocnictwa naszego zakładu. Teraz nawet gdyby pan uciekł, pierwszy lepszy policjant z najbliższego miasteczka odprowadzi pana z powrotem, ponieważ nie może się pan wylegitymować świadectwem zdrowia umysłowego przez nas wystawionym. Widzi pan (…) szef przedstawił obu izbom parlamentu naukową krytykę istniejących dotychczas przepisów o postępowaniu z wariatami. Szef bardzo słusznie zauważył, że błędem jest traktowanie chorób umysłowych. Jako stanów wyjątkowych i krańcowych. Obłęd, podobnie jak skłonność do zapominania, co cecha mniej lub więcej powszechna wśród ludzi. Ze względów praktycznych ważniejsze jest stwierdzenie które umysły zasługują na pełne zaufanie, niż wyróżnianie tych, które przejawiają jakieś przypadkowe skazy. Dlatego też odwróciliśmy stosowane dotychczas metody i obecnie każdy człowiek musi udowodnić, że jest zdrów na umyśle. W pierwszej wiosce, do której by pan trafił miejscowy policjant zauważyłby, że lewej butonierce pańskiego surduta brak małego, cynowego znaczka S. Taki bowiem znaczek obowiązuje każdego obywatela jeśli znajduje się on poza obrębem zakładu i po określonej przez zarząd zakładu godzinie”.
Chesterton rzeczywiście w tym monologu pokazuje reprezentatywny obraz poglądów wyrażanych m.in. przez Brytyjskie Towarzystwo Eugeniczne – z Johnem Maynardem Keynesem, współtwórcą współczesnego systemu finansowego i Julianem Huxleyem (bratem Aldousa), pierwszym szefem UNESCO, stojącymi na jego czele. Ten ostatni użył ukutego w zupełnie innym znaczeniu przez Fiodorowa pojęcia „transhumanizm” jako zamiennika eugeniki. Przykład mizdrzącego sie do de domo Zofii Augusty Fyderyki von Anhalt-Zerbst (nie ma to jak połączenie żelaznego niemieckiego wojskowego buta z rosyjskim samodzierżąwiem w osobie Katarzyny II) F.M.Auroeta (Voltaire’a) pokazuje zaś, że te marzenia są znacznie wczejsniejsze.
Krzysztof Karoń – esencja, zebrane fragmenty najlepszych wypowiedzi
https://www.youtube.com/watch?v=dDgHgURiccc
Wypowiedzi p. Karonia (nieobecne w wywiadać publikowanych przez NAI, jednak wielokrotnie formułowane w wywiadach prowadzonych przez Marcina Rolę) w których posługując się koncepcją „10 tys. godzin” uznaje on ściśle regulowaną formalną edukację jako jedyną prawnie dopuszczalną formę zdobywania wiedzy, stanowią doskonały pretekst do deprecjonowania krytyki „szczepionek” mRNA w. Dokładnie to właśnie czyni(ł?) dr Krzysztof M. Maj, posługując się niemal identycznymi argumentami (na drugim wydechu zachęcając do kwestionowania ustaleń wszystkich innych dziedzin wiedzy). Od akcentowania „etosu pracy” połączonego z deprecjonowaniem myśli F. Bastiata i L. von Misesa, chwalenia technokraty H. Forda (obficie czerpiącego z F. W. Taylora i robiącego to samo co John David Rockefeller senior) do opisywanej przez Marca Morano „obsesji efektywności” niedaleka droga. W wielu elementach (w tym niechęci – „nieustraszeni łowcy wampirów” – do podejmowania działań ograniczających sprawczość ponadpaństwych elit) program gospodarczy p. Krzysztofa ani na jotę nie różni od New Dealu F. D. Roosevelta,
Szanowny Pan Autor dość stanowczo przeszedł z pozycji wątpiącego prześmiewcy do postawy przekonanego o zbliżającym się Armagedonie. Nie, żebym się z tą postawą nie zgadzał, jednak zauważam tą zmianę tonu i zastanawiam się, czy to jest tak, że czara goryczy się przelała, czy zwyczajnie poczuwa się Pan w obowiązku bić na alarm, czy to podgrzewanie atmosfery w kierunku wrzenia rewolucyjnego jest może celowe i zarazem polityczne? Pozdrawiam serdecznie i choć nie zamierzam pozostawać bierny, to mam jednak przeświadczenie, że „uny” i tak nas ostatecznie będą mogli, tak jak pana majstra z kabaretu Dudek, tylko w dupę pocałować.