28.05. Kowidowa spowiedź marksisty
28 maja, dzień 1182.
Wpis nr 1171
zakażeń/zgonów
9/0
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Dziś rzecz rzadka – spowiedź nawróconego. I to z Newsweeka, ale spokojnie – amerykańskiego. U nas – raczej niemożliwe. Lobby medyczne trzyma się mocno, bo każda szpara w tej zaporze może się skończyć dla niego źle. Stąd ta niesamowita agresja na medyków kwestionujących kowidozę. To walka o życie, zakłamane. W Stanach już są pierwsze comming out’y. U nas – chyba niedoczekanie.
Co prawda poniższy tekst aż ocieka od lewackiego myślenia. Pełno tam metodyki klasowej, ale przecież mówimy o uczelniach amerykańskich, gdzie marksizm zalągł się na dobre, jak to w krajach, które nie zaznały dobrodziejstwa życia w ustroju, jakiego świat nie widział. W tekście roi się od klas robotniczych w dialektycznej sprzeczności z bogaczami. Ale przede wszystkim razi jedno – według autora nie było problemu medycznego z koronawirusem, tylko brak inżynierii społecznej, która by przekonała podmioty pandemii do decyzji władz. To jest właśnie mocno lewackie: nie liczy się prawda, tylko jak opowiemy naszą wersję. A gdybyśmy ją opowiedzieli lepiej to może nie było by takich problemów z zaufaniem i wszyscy by się zaszczepili, jak jeden mąż (i żona). A więc zobaczmy jak się z pandemii spowiadają marksiści.
Jako student medycyny i badacz gorąco wspierałem wysiłki władz zdrowia publicznego w związku z COVID-19. Wierzyłem, że władze zareagowały na największy kryzys zdrowia publicznego w naszym życiu z empatią, starannością i wiedzą naukową. Byłem z nimi, gdy wzywali do lockdownów, szczepionek i dawek przypominających.
Myliłem się. My w środowisku naukowym myliliśmy się. I to kosztowało życie.
Widzę teraz, że społeczność naukowa, od CDC , przez WHO , po FDA i ich przedstawicieli, wielokrotnie przeceniała dowody i wprowadzała opinię publiczną w błąd co do własnych poglądów i zasad, w tym dotyczących naturalnej i sztucznej odporności, zamykania szkół i transmisji chorób, rozprzestrzeniania się aerozoli, nakazów stosowania masek oraz skuteczności i bezpieczeństwa szczepionek, zwłaszcza wśród młodzieży. Wszystkie te błędy były naukowymi błędami w tamtym czasie, a nie z perspektywy czasu. Co zdumiewające, niektóre z tych zamroczeń trwają do dnia dzisiejszego.
Ale być może ważniejsze niż jakikolwiek pojedynczy błąd było to, jak błędne było i nadal jest ogólne podejście społeczności naukowej. Było wadliwe w sposób, który podważył jej skuteczność i doprowadził do tysięcy, jeśli nie milionów zgonów, którym można było zapobiec.
To, czego nie doceniliśmy właściwie, to to, że preferencje decydują o tym, w jaki sposób wykorzystywana jest wiedza naukowa, i że nasze preferencje mogą być – i w istocie były – bardzo różne od preferencji wielu ludzi, którym służymy. Stworzyliśmy politykę w oparciu o nasze preferencje, a następnie uzasadniliśmy ją danymi. A potem przedstawialiśmy tych, którzy sprzeciwiali się naszym wysiłkom, jako nierozważnych, nieświadomych, samolubnych i złych.
Uczyniliśmy naukę sportem zespołowym, a czyniąc to, przestaliśmy być nauką. Stało się to: my kontra oni, a „oni” zareagowali w jedyny sposób, jakiego można by się po nich spodziewać: przez opór. Wykluczyliśmy ważne części populacji z opracowywania polityki i potępiliśmy krytyków, co oznaczało, że wdrożyliśmy monolityczną reakcję w wyjątkowo zróżnicowanym kraju, wykuwając społeczeństwo bardziej podzielone niż kiedykolwiek i pogłębiając długotrwałe różnice zdrowotne i ekonomiczne.
Nasza reakcja emocjonalna i zakorzeniona stronniczość uniemożliwiły nam dostrzeżenie pełnego wpływu naszych działań na ludzi, którym mamy służyć. Systematycznie minimalizowaliśmy wady narzuconych przez nas interwencji – narzuconych bez udziału, zgody i uznania osób zmuszonych do życia z nimi. Czyniąc to, naruszyliśmy autonomię tych, na których nasza polityka miałaby najbardziej negatywny wpływ: biednych, klasy robotniczej, właścicieli małych firm, murzynów i latynosów oraz dzieci. Te populacje zostały przeoczone, ponieważ stały się dla nas niewidoczne przez ich systematyczne wykluczanie z dominującej, korporacyjnej maszyny medialnej, która zakładała wszechwiedzę.
Większość z nas nie opowiadała się za alternatywnymi poglądami, a wielu z nas próbowało je stłumić. Kiedy mocne głosy naukowców, takie jak światowej sławy profesorowie Stanford John Ioannidis, Jay Bhattacharya i Scott Atlas , czy profesorowie Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco, Vinay Prasad i Monica Gandhi, podnieśli alarm w imieniu wrażliwych społeczności, spotkali się z surową krytyką ze strony nieustępliwych tłumów krytyków z grona społeczności naukowej – często nie na podstawie faktów, ale wyłącznie na podstawie różnic w opiniach naukowych.
Kiedy były prezydent Trump zwrócił uwagę na wady interwencji, został publicznie odrzucony jako błazen. A kiedy dr Antony Fauci sprzeciwił się Trumpowi i został bohaterem społeczności zajmującej się zdrowiem publicznym, daliśmy mu nasze wsparcie, aby robił i mówił to, czego chciał, nawet jeśli się mylił. Trump nie był choćby w najmniejszym stopniu doskonały, podobnie jak akademiccy krytycy polityki konsensusu. Ale pogarda, jaką im okazaliśmy, była katastrofą dla publicznego zaufania do reakcji na pandemię. Nasze podejście zraziło duże segmenty populacji do tego, co powinno być ogólnokrajowym projektem opartym na współpracy.
I zapłaciliśmy cenę. Wściekłość ludzi marginalizowanych przez klasę ekspertów eksplodowała i zdominowała media społecznościowe. Z powodu braku naukowego leksykonu, aby wyrazić swój sprzeciw, wielu dysydentów zwróciło się do teorii spiskowych i chałupniczego przemysłu naukowego awanturników, aby przedstawić swoje argumenty przeciwko konsensusowi klasy ekspertów, który zdominował główny nurt pandemii. Nazywając te głosy „dezinformacją” i obwiniając je jako „analfabetyzm naukowy” i „ignorancję”, rząd spiskował z Big Tech, aby agresywnie je stłumić, usuwając uzasadnione obawy polityczne przeciwników rządu.
I to pomimo faktu, że polityka pandemiczna została stworzona przez cienki jak brzytwa skrawek amerykańskiego społeczeństwa, który namaścił się na przewodnictwo klasy robotniczej – członków środowiska akademickiego, rządu, medycyny, dziennikarstwa, technologii i zdrowia publicznego, którzy są dobrze wykształceni i uprzywilejowani. W komforcie swojego przywileju ta elita ceni paternalizm, w przeciwieństwie do przeciętnych Amerykanów, którzy chwalą samodzielność i których codzienne życie rutynowo wymaga od nich liczenia się z ryzykiem. To, że wielu naszych przywódców zaniedbało wzięcie pod uwagę doświadczenia osób z różnych klas, jest nie do przyjęcia.
Niezrozumiałe jest teraz, że z powodu tego podziału klasowego surowo oceniliśmy krytyków lockdownu jako leniwych, zacofanych, a nawet złych. Odrzuciliśmy jako „oszustów” tych, którzy reprezentowali ich interesy. Wierzyliśmy, że „dezinformacja” pobudza ignorantów i nie chcieliśmy zaakceptować faktu, że tacy ludzie mają po prostu inny, ważny punkt widzenia. Opracowaliśmy politykę dla ludzi bez konsultacji z nimi. Gdyby nasi urzędnicy ds. zdrowia publicznego zarządzali z mniejszą pychą, przebieg pandemii w Stanach Zjednoczonych mógłby mieć zupełnie inny wynik, z dużo mniejszą liczbą ofiar śmiertelnych.
Zamiast tego byliśmy świadkami masowej i ciągłej utraty życia w Ameryce z powodu braku zaufania do szczepionek i systemu opieki zdrowotnej, masowej koncentracji bogactwa przez już zamożne elity, wzrostu liczby samobójstw i przemocy z użyciem broni, zwłaszcza wśród biednych, prawie podwojenia częstości występowania depresji i zaburzeń lękowych, zwłaszcza wśród młodych, katastrofalnej utraty osiągnięć edukacyjnych wśród dzieci już znajdujących się w niekorzystnej sytuacji, a wśród osób najbardziej narażonych – na masową utratę zaufania do opieki zdrowotnej, nauki, autorytetów naukowych i szerzej – przywódców politycznych.
Moja motywacja do napisania tego jest prosta: jest dla mnie jasne, że aby przywrócić publiczne zaufanie do nauki, naukowcy powinni publicznie dyskutować, co poszło dobrze, a co źle podczas pandemii i gdzie mogliśmy zrobić lepiej.
W porządku jest się mylić i przyznać, gdzie się myliło i czego się nauczyło. To centralna część sposobu, w jaki działa nauka. Jednak obawiam się, że wielu jest zbyt głęboko zakorzenionych w myśleniu grupowym i zbyt boi się publicznie wziąć na siebie odpowiedzialność, aby to zrobić.
Rozwiązanie tych problemów w dłuższej perspektywie wymaga większego zaangażowania na rzecz pluralizmu i tolerancji w naszych instytucjach, w tym włączenia krytycznych, choć niepopularnych głosów. […]
Kevin Bass jest doktorantem w szkole medycznej w Teksasie. Jest na 7. roku.
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Ten list mi nie pachnie komuną, czy jakimś lewactwem. Państwo wielu stanów, które sa w USA normą, może być raczej złym przetłumaczeniem zwrotów jakie są używane. Ale piszący może powinien wiedzieć, skąd się zwinęło to całe szaleństwo i jaki był powód aż takich działań? Dr Norma Pieniążek powinien , po angielsku napisać od niego i mu (i nie tylko) może wyjaśnić początek szaleństwa i słynne statek „Diamond Priincess”
Zupełnie jak PO i TVN po pierwszych przegranych wyborach 🙂 🙂 :). Pamiętam takie teksty puszczane normalnie w telewizji, oficjalnie w dyskusjach, że może trzeba było tym wyborcom bardziej powiedzieć t czy tamto, bo oni chcieli tego słuchać… oczywiście z wykonaniem tego to już… cha, cha… kto by tam? 🙂 I mówili to wobec kamer, jakby od razu zakładając totalną ciemnotę wyborców innych opcji politycznych. Dlatego zresztą ciągle przegrywają.
I tu tak samo – powinniśmy uwzględnić wrażliwość tych pozostałych, kwestionujących nasze światłe metody, żeby ich włączyć w naszą światłą społeczność, to wtedy by nie poumierali… a tak – wszyscy umarli 🙂 🙂
tzn. nie wszyscy… ale z lamentu nad brakiem odpowiednich środków zmanipulowania ludzi inaczej myślących niż garstka „elit” można by wysnuć taki wniosek.
Lewactwo na całym świecie takie samo, aż bije po oczach 🙁
To jakiś młody Chruszczow co wyszedł na mównicę i krytykuje wypaczenia stalinizmu.
I wcześniejszy bardziej przytomny artykuł pokazujący jak działa CDC:
https://www.newsweek.com/why-america-doesnt-trust-cdc-opinion-1713145
„Ludzie nie ufają CDC. Oto jeden przykład ilustrujący dlaczego. Dwa tygodnie temu, bez danych dotyczących wyników szczepień przypominających przeciwko COVID-19 dla dzieci w wieku od 5 do 11 lat, Centrum Kontroli Chorób (CDC) energicznie zaleciło szczepienia przypominające dla wszystkich 24 milionów amerykańskich dzieci w tej grupie wiekowej. …
Przysłuchiwałem się spotkaniu i nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Czasami członkowie komitetu brzmieli jak grupa dyrektorów marketingu. Dr Beth Bell z Uniwersytetu Waszyngtońskiego powiedziała, że „to, co naprawdę musimy zrobić, to być tak konsekwentnym, jasnym i prostym, jak to tylko możliwe”, wskazując, że komitet potrzebuje „spójnego zalecenia, które jest proste”. …
Dr David Kimberlin, redaktor Czerwonej Księgi Amerykańskiej Akademii Pediatrii, przemawiając we własnym imieniu, powiedział, że „Amerykanie tęsknią za prostszym sposobem patrzenia na tę pandemię”. Zasugerował, że niezalecanie dopalaczy dla małych dzieci spowodowałoby zamieszanie, które „mogłoby również przenieść się na dzieci w wieku od 12 do 17 lat, a nawet na populację dorosłych”. Komitet debatował również nad tym, jak mocno naciskać na zalecenie dotyczące dawek przypominających, dyskutując, czy CDC powinno powiedzieć, że dzieci w wieku od 5 do 11 lat „mogą” otrzymać dawkę przypominającą, a nie „powinny” ją otrzymać.
Wykazując się klasycznym paternalizmem medycznym, członek komisji dr Oliver Brooks z Watts Healthcare Corporation powiedział: „Myślę, że może to być mylące i może zasiać wątpliwości”, dodając: „jeśli powiemy, że więcej osób 'powinno otrzymać’ szczepienie przypominające niż 'może otrzymać’, to możemy mieć więcej danych, które pomogą nam naprawdę określić, dokąd zmierzamy”. Dr Brooks zasadniczo sugerował, że zwiększenie dawki w tej grupie wiekowej byłoby badaniem klinicznym przeprowadzonym bez świadomej zgody.
Nie brzmi to dla mnie jak podążanie za nauką….
Komisja niezwłocznie zatwierdziła dawkę przypominającą dla małych dzieci stosunkiem głosów 11 do 1, przy czym jeden położnik wstrzymał się od głosu, ponieważ przegapił część dyskusji.
Jedyny głos sprzeciwu należał do dr Keipp Talbot z Vanderbilt University, która odważnie stwierdziła, że szczepionki, choć niezwykle skuteczne, „nie są pozbawione potencjalnych skutków ubocznych”. Zakwestionowała zasadność szczepienia populacji co sześć miesięcy. Wielu ekspertów zgadza się z nią, ale nie mają platformy do wypowiadania się. W rzeczywistości prawie 40 procent rodziców z obszarów wiejskich twierdzi, że ich pediatrzy nie zalecają dzieciom serii szczepień podstawowych. Pediatrzy ci nie byli reprezentowani w komitecie.
CDC ma historię wyznaczania podobnie myślących lojalistów do swoich komitetów. W ubiegłym roku zwolniła członka swojej grupy ds. bezpieczeństwa szczepionek, profesora medycyny z Harvardu dr Martina Kuldorffa, za sprzeciw wobec decyzji o wstrzymaniu szczepionki J&J. Rok temu Joe Biden powołał wielbicieli partii do swojej grupy zadaniowej COVID-19. Osiągnięcie konsensusu jest łatwiejsze w ten sposób. …
Co najbardziej niezwykłe, dla CDC nie miało znaczenia, że 75,2 procent dzieci w wieku poniżej 11 lat ma już naturalną odporność, zgodnie z badaniem CDC, które zakończyło się w lutym. … Dane CDC z Nowego Jorku i Kalifornii wykazały, że naturalna odporność była 2,8 razy skuteczniejsza w zapobieganiu hospitalizacji i 3,3 do 4,7 razy skuteczniejsza w zapobieganiu zakażeniu COVID w porównaniu ze szczepieniami podczas fali Delta. Wyniki te są zgodne z dziesiątkami innych badań klinicznych. Jednak naturalna odporność jest konsekwentnie i w niewytłumaczalny sposób odrzucana przez establishment medyczny. …
Kiedy CDC głosowało, dyrektor dr Rochelle Walensky oświadczyła, że dawka przypominająca jest bezpieczna dla dzieci w wieku 5-11 lat. Tak, wskaźnik powikłań jest bardzo niski i uważamy, że jest to bezpieczne, ale skąd ktokolwiek może to wiedzieć na podstawie tylko krótkoterminowej obserwacji 140 dzieci? …
Jeśli CDC jest ciekawe, dlaczego ludzie nie słuchają jego zaleceń, powinno zastanowić się, w jaki sposób ominęło ekspertów, aby postawić sprawę przed sądem kangurów złożonym z podobnie myślących lojalistów. Administracja Bidena powinna nalegać, abyśmy powrócili do standardowego procesu poddawania wszystkich ważnych decyzji dotyczących szczepionek pod głosowanie wiodących ekspertów FDA w dziedzinie szczepionek. Administracja Bidena obiecała słuchać naukowców. Ale prawda jest taka, że wydaje się słuchać tylko tych, którzy mówią to, co chce usłyszeć.”
Widać, że wszyscy spieszyli się na lunch co ewidentnie sprzyja skuteczności w tempie zarządzania zdrowiem publicznym.
Amerykanie nie doświadczyli komunizmu, nie wiedzą więc w jaką pułapkę się pakują dając przestrzeń medialną poklask takim młodym junakom zaangażowanym w walkę o równość i lepsze jutro. W uszach dorosłego Polaka powyższy tekst brzmi jednoznacznie. Zabrakło na koniec czegoś w stylu „niech żyje potężny jednością naukowców, z ich woli zrodzony nasz związek lekarski”. Czy pan – oj przepraszam, panowie są w Londynie, więc czy towarzysz Kevin miał na sobie czerwony krawat?
„Wprowadźcie kilka kompletnie bezsensownych i bezrefleksyjnie stosowanych i przyjmowanych przymusów, obejmujacych całą ziemską ludzką populację, a podbijecie świat!”.
Np. przyjmowanie zabójczych szczypawek mRNA. Dwukrotną co roku zmianę czasu. Likwidację samochodów spalinowych. Osobiste podatki od emisji CO2. Przymusowe żarcie robali. Politpoprawność nazywającą nienormalnymi normalnych i vice versa. I inne takie maszerowanie miliardami z nogami zadzieranymi powyżej nosa.
Jeśli ludzkość uzna to wszystko za normalne i jej służące, już jest waszym niewolnikiem…