4.06. Modus Macierevicus

5

4 czerwca, dzień 1189.

Wpis nr 1178

zakażeń/zgonów

13/0

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Zacznę od cytatu z Victora: „Problem tego marszu jest taki, ze jest on wymierzony w ludzi którzy bardzo zapracowali i zasługują żeby władze stracić, a organizowany przez ludzi którzy nie zasługują żeby władze objąć.”

Obejrzałem sobie początek marszu i po Wałęsie się wyłączyłem. Zapraszanie Lecha to duże ryzyko. Wciąż nam się przypomina ten dreszcz, że to on występuje, taki sławny, ale tylko żeby nie gadał, bo zęby zgrzytają. Ale za granicą go lubią, bo – jak się dowiedziałem od jego tłumacza – między Lechem a nimi jest właśnie tłumacz, który po pierwsze rozszyfrowuje meandry tej niewątpliwie pokrętnej psychiki, oraz łagodzi jego egotyczne zapędy. Dziś usłyszeliśmy od niego o nim samym, że tu stoi człowiek tysiąclecia. No, toż mieliśmy to tysiąclecie w takim razie – skromne i przewidywalne. Ale dość, marsz jeszcze maszeruje, telewizja wyłączona, nikt nie dzwoni, bo albo na marszu (poważnie!), albo sadyści oglądają to na ekranie. A więc jest pora na zadumę.

Umysł wraca do komisji onucowej. I muszę powiedzieć, że trochę mnie to mrozi. Furda tam jej antykonstytucyjność – człowiek się nie na takie rzeczy napatrzył. Pamiętam jak wyszło z tym Trybunałem Konstytucyjnym, to mnie zaczepił jakiś totalny, że wtedy Szydło nie chciała wykonać wyroku tegoż, to mu się przypomniałem, że za PO to takich niewykonań było ze 40 i nikt nie szalał na ulicach. A więc przywykamy. Nawet nie chodzi o to, ta komisja to prokurator, sąd i kat w jednym – niech tym się teraz zajmą opozycja, prezydent i TK. Mnie zastanowiła jedna sprawa.

Nazywam to taktyką „na Macierewicza”. Ta postać znaczy swój ślad ciekawymi rezultatami. Popatrzmy – zabrał się za lustrację i co? I był skandal, noc czerwcowa (dziś obchodzona na Antypodach intencji obecnego marszu), obalenie rządu Olszewskiego. Ale końcowy wynik jest najważniejszy. Po takim wejściu smoka jesteśmy chyba jedynym krajem w demoludach, w którym proces lustracji został nie ruszony, ba – skompromitowany. Mało tego – coraz to wyskakują jakieś rewelacje, że ten kapował, a tamten nie. Zwłaszcza takie przecieki są dziwne ze strony opozycji, która podważając sens lustracji mówiła, żeby się w tym nie grzebać. Ale jak trzeba kogoś przywalić – to się papiery znajdą. Tak wylądowaliśmy z lustracją. A to robota Macierewicza.

Drugi ślad to Smoleńsk. No, takie coś schrzanić to trzeba chyba… chcieć. Po katastrofie smoleńskiej mieliśmy do czynienia z potencjałem przebudzenia się narodu, czego świadectwo widzieliśmy na Krakowskim Przedmieściu. Opozycja dała temu solidny odpór, bo żadnej alternatywy dla wojny polsko-polskiej ma nie być. (Zresztą ciekawie to pokazuje sam film „Smoleńsk”, który nie jest o katastrofie, tylko o operacji komunikacyjnej, jak zabić ten mit). Ale to, co się stało w komisji smoleńskiej, te puszczane co tydzień inne wersje zamachu, sprzeczne z poprzednimi, w końcu niesnaski w łonie samej komisji, kilka końcowych raportów, po których nie następowało nic – to kompletny zjazd tematu. Na tyle, że trzeba było się ratować coraz bardziej żenującymi miesięcznicami, które co prawda dodały punkty PiS-owi w dojściu do władzy, ale to, że po 8 latach rządów nic się w tej sprawie nie ruszyło, to już PiS-u minusy. Symulacje komputerowe wybuchów w tutce nic tu nie dają, bo skoro zamach, to co dalej?

Trzeci ślad widzę w tej onucowej komisji. To znaczy Macierewicza tam (na razie) nie ma, ale widać tę rękę. To początek spalenia tematu. Bo temat jest. Jak utrzymuje wielu ludzi rozsądnych jesteśmy w mocarnych szczypcach dwóch zwalczających się gangów, co prawda przebranych za partie, ale na pasku dwóch mocarstw: Niemiec i USA. Kiedy w ramach ruchów wyborczych, ale i bardziej koniunktury światowej, zmienia się u nas władza, to widać wyraźniej ten zagraniczny ślad. PO, a teraz coraz bardziej wszystkie partie jednej, niedoszłej, listy, stają się – głównie przez mechanizm unijny, depozytariuszami niemieckich interesów. Widać to wyraźnie w retoryce, zachowaniu w Brukseli, deklaracjach i… poparciu, które otrzymują z zagranicy. Widać to było zresztą za ich rządów, kiedy robiliśmy wszystko, by zadowolić Merkel.

Z drugiej strony, co widać szczególnie w czasie wojennym, nie trzeba wielkiej przenikliwości, by zauważyć proamerykańską postawę partii rządzącej. Ba – oskarża się nawet amerykańskie służby o sprokurowanie afery podsłuchowo-kelnerskiej, która pozbawiła władzy proniemiecką PO, zaś dała rząd proamerykańskiemu PiS-owi. Teraz w czasie wojny widać tę podległość znakomicie, kiedy słuchamy się Amerykańców za każdym razem jak nas przyłapią na niezgulstwie w próbach samodzielności. Kupujemy też od nich sprzęt wojskowy, sami darując swój Ukrainie. Dla USA – super interes, i polityczny, i gospodarczy.

Tyle nasze dwa plemiona. Ale mówiono też o trzeciej frakcji politycznych przedstawicieli innego mocarstwa – Rosji. Te wpływy zdawały się zanikać w miarę postępu III RP. Ale podskórnie mogły one przenikać polską scenę polityczną, ale… w każdej partii. Co prawda taka postawa dominowała za PO, wtedyśmy się zbliżali na różne sposoby, nie tylko na paradach w Moskwie, czy molo w Sopocie. Powód był prosty – proniemieckość Platformy wymuszała to. Mocodawcy z Berlina układali duży deal z Rosją i zależało im, żeby na tej linii był spokój, a nie żeby Polaczki podskakiwały. Stąd też pośrednia prorosyjskość w Platformie. Ale i w PiS-ie znajdzie się wiele grzeszków z Rosją związanych, choćby zamordowanie kwestii gazu łupkowego, ewidentnie na korzyść Rosji.

Tak, że ta komisja ma sens, pomijając jej wady prawne, ale tylko wtedy, gdy nie będzie przedwyborczym młotem na opozycję, a nawet szerzej – autorytarnym narzędziem, pozwalającym szarpnąć każdego za wszystko, łącznie z kwestionowaniem polityki zdrowotnej w czasie pandemii. I tu lądujemy „na ścieżce i na kursie”, czyli w modus Macierevicus. Ta komisja to kolejny przykład rozpoczęcia z przytupem ważnej sprawy, przejęcia nad nią sterów, tak by nic z tego nie wyszło. By po dwóch latach szarpań, czasem nudów wyszło, że tematem penetracji polskiej polityki przez Kreml nikt już się nie zajmie. Tak jak mamy teraz z lustracją, czy Smoleńskiem. To tematy spalone, nie zamiataniem pod dywan, ale przeciwnie – ostrą retoryką, że zaraz tu wszystko wyjdzie na jaw – wśród krzyków i pohukiwań doprowadza się całą sprawę do takiego absurdu, że już nikt nie chce się oglądać w tę stronę.

Nie wiem czy pan Macierewicz jest wśród organizatorów tej hucpy, ale nawet jeśli nie, to duch tego sposobu uwalenia sprawy jest tam obecny. Na tyle, że nie musimy go zobaczyć na czele komisji, choć gdyby tak miało się stać, to bym się nie zdziwił.     

Napisał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

5 thoughts on “4.06. Modus Macierevicus

  1. „Jak utrzymuje wielu ludzi rozsądnych jesteśmy w mocarnych szczypcach dwóch zwalczających się gangów, co prawda przebranych za partie, ale na pasku dwóch mocarstw: Niemiec i USA. ”
    I to o opcji rosyjskiej via Niemcy…

    10/10!

    Dlatego, gdy mnie wczoraj kumpel zapytal, dlaczego nie ma mnie wna tym marszu, odpowiedziałem krótko: i nie będzie! Niezależnie czy bedzie to marsz PiS, PO, czy innych agentów wpływu.
    Bo po prostu, mam taką życiową zasadę, przedwojenną taką bardziej:
    Z k… nie tańczę!

  2. Ten pasek USA czy Niemiec, to pikuś wobec paska rosyjskiego, jaki nam Don Antonio i naczelnik, udowodniono im, tajnym agentom Kremla, robią w PIS. Zresztą nie tylko oni. To, że rząd wobec USA jest spolegliwy, to nie dziwota. Podejrzewam, że gdyby nas Rosja zaatakowała, to byśmy nawet żołnierzy z koszar nie wyciągnęli. Skoro rząd przez 5 miesięcy nie potrafił zareagować na dane o rakiecie jaka spadła koło Bydgoszczy, to co my tu mówimy o wpływach USA czy Niemiec? Ale ja nie o tym.
    Don Antonio, jesli wejdzie do komisji jednoznacznie będzie mieć na nią wpływ. Bo mu taki wpływ da Don Mateo, który jest pomysłodawca owej. A naczelnik, jako kolega Don Antonio, na pewno mu pomoże „pracować”. Dziś Don Antonio jest bezrobotny. Bo już wiemy, że samolot został zaatakowany od środka, przez nieznanych z nazwiska agentów Tuska i że to co stało się potem to już była tylko rosyjska (tfu tuskowską), prowokacją. Więc dla mnie ta komisja „antytuskowska” też tak będzie działać. Już pisałem wczoraj, że naprawdę Tusk nie jest tak mocny jak go PIS maluje, ale PIS musi byc strasznie słabowity, skoro boi sie tego gościa. To będzie ciekawa jesień.

    1. Co do Antoniego, dc…, to kulą w płot.
      Jakich ruskich???
      To od Rosjan kupilismy mase sprzętu bez przetargow i pakietu koprodukcji?! Np śmiglowce, storpedowane przez amerykańskiego agenta z komisji Maciarewicza, poza tym czolgi, sprzet p-lot itd? Czy od Amerykanow?
      POwską propagande od dawna tu szerzysz, w dodatku nieudolnie.
      To że sekta smolenska to jedno, nie oznaacza ze dzisiejsze polskie wojsko jest durne.
      Weź sie zastanów: pojedyncza rakieta z ładunkiem bojowym(nuklearnym) to nieuchronna wojna NATo-Rosja. Więc musiała ! być ćwiczebna. A dla ewidentnie ćwiczebnej , pozoracyjnej rakiety uruchamiać CAŁY polski system aktywnego rozpooznania radioelektronicznego to byłaby skrajna głupota. Jeśli nie sabotaż.
      Lepiej, dc.. czasami milczeć, jak sie nie ma pojecia o realnym świecie, niz wygadywac partyjne bzdury i wyjśc na … Hmmm… Na propagandzistę – nielota?🤣

    2. „Naczelnik” tajnym agentem Kremla? Człowiek który całe życie poświęcił walce z rosyjskimi wpływami w Polsce, który jest przekonany że Rosjanie zabili mu brata, który rzucił wszystko na pomoc Ukrainie?
      No sorry, ale do jakiego stopnia trzeba mieć łeb zanurzony w TVN-ch (i zatruty innymi „Gaz-Wybami”), żeby wierzyć w takie rzeczy?

      PS: Gdyby dzisiaj w Polsce rządziła PO, to mielibyśmy rosyjską armię na linii Bugu, a kto wie, czy nie na Odrze – a przynajmniej Wiśle, bo z drugiej strony „interesy NATO” zabezpieczałyby (w zastępstwie budowanego pracowicie latami „państwa z kartonu”) wojska z krzyżami na pancerzach, zgodnie zresztą z wielowiekową historyczną tradycją – być może nawet w zamian za łaskawy współudział Rosji w chińskiej wojnie po stronie Ameryki.

  3. Są ludzie (Antoni Macierewicz, Janusz Korwin-Mikke) robiący rzeczy nawet wartościowe, ale zawsze przeciwskutecznie. Ustawa lustracyjna, inicjatywa mało jeszcze znanego posła JK-M (taka wiele mówiąca ciekawostka – swoją karierę i polityczny byt zawdzięczającego… Urbanowi, który jako prezes Radiokomitetu wpuszczał go do TV z jego liberalnymi ideami na złość mającej skrajnie odmienną, „solidarystyczną”, że tak to ujmę wizję, społeczeństwa „Solidarności” – wiele mówiąca o tym, komu jego działalność, wbrew zewnętrznym pozorom, od początku służyła) doprowadziła do upadku rządu Olszewskiego, który wolałby się zajmować reformą państwa, ale ustawa zmusiła go do zajęcia się tą sprawą – niektórzy mówią, że to była szpila wsadzona w d… polskim towarzyszom przez Moskwę: „Zróbcie coś z tym rządem prącym do wyrugowania rosyjskich baz i wpływów w Polsce oraz akcesji do UE i NATO, bo jak się nim nie zajmiecie, to zmusimy ich, żeby się zajęli wami, skoro jesteście dla nas bezużyteczni”).

    Tak na marginesie, ale ważne – to zresztą bardzo charakterystyczne dla rosyjskich metod (ale także dla „sił ciemności” generalnie): jak zechcesz nas zdradzić i przejść na „jasną stronę”, to sprawimy, że cię nowi koledzy sami pożrą, jak wilki (doświadczył tego Kwaśniewski, kiedy przez chwilę próbował naprawdę być „prezydentem wszystkich Polaków” i odciąć się od korzeni – natychmiast prawicowym gazetkom podsunięto aferę Ałganowa i sugestię o kontaktach niedoszłego magistra z rosyjskim wywiadem). Jak ktoś chce (albo raczej musi) zadzierać z Rosją i jej wpływami tutaj, to powinien opracować algorytmy przechodzenia skruszonych na naszą stronę, tak, aby nie mogli ani chcieli szkodzić nam z żadnej. Może nie luksusy, „wór złota”, ale bezpieczny i godny byt… także publiczny – kogoś kto zerwał z przeszłością. Zneutralizować „ruskiego haka” na takich.

    Ustawa lustracyjna i jej kontrproduktywne skutki są wspólnym dziełem posłów JKM i AM. Co do pierwszego, jawnie do niedawna zachwycającego się Putinem, nie mam większych wątpliwości, o drugim nie wiem, czy to nie są „tylko” cechy jego charakteru (jeżeli nie – maskuje się doskonale, jeżeli tak – powinien trzymać się z dala o polityki). Fakt, że komisja do spraw zbadania rosyjskich wpływów jest potrzeba i fakt, że wielu zależy na tym, żeby skończyło się tak jak ze śledztwem smoleńskim – sprawą tak skompromitowaną, że większość autentycznych fachowców nie chce być w nią nic wspólnego, z obawy przed kompromitacją (jak jedynym skutkiem swojego udziału).

    Wydaje mi się, że jest duża różnica między proniemieckością PO i proamerykańskością PiS (mimo zewnętrznych podobieństw – różnice są mniej więcej takie, jak między „prowschodniością” PZPR i prozachodniością „Solidarności” swego – stanowojennego – czasu). Proniemieckość Platformy służyła europejskiej karierze Tuska (i realizacji odwiecznych niemieckich celów dominacji w Europie Centralnej, neutralizacji wszystkiego, co mogłoby wzmocnić polski potencjał). Proamerykańskość PiS służy ewidentnie wzmocnieniu tego potencjału, we wspólnym interesie. Zapłaceniu ceny za podczepienie się naszego okręciku pod amerykański lotniskowiec, dopóki mamy współbieżny kurs i wykorzystanie tego na maksa). Niemiecka wizja podczepienia Polski pod „unijny pociąg” (wykorzystując paralelną, używaną chyba przez PO, analogię) miała gwarantować, że polski wagonik nigdy nie wyprzedzi niemieckiej lokomotywy, nawet się do niej nie zbliży, wszystkie „limity CO2” czy inne „fit for 55” wręcz gwarantują nam miejsce w ogonie… tak to jest, dziwnym trafem za każdym razem, skonstruowane. Mam wrażenie że Amerykanie nie odczuwają takiego zagrożenia ze strony Polski 😁, tym też się te sojusze różnią. Inna sprawa jak to będzie rozegrane w praktyce, na ile przykładowo pozwoli poluźnić pookrągłostołowe podporządkowanie polskiej gospodarki interesom gospodarek zachodnich (także amerykańskim biznesom), neokolonialny haracz za przyłączenie Polski do Zachodu (na który nie musieliśmy się zgadzać, bo interes był obopólny.

    I wiem – po szkodzie każdy mądry, sztuka polega na tym, żeby się do błędów przyznać, nie brnąć w zaparte. A z naszej strony – na opracowaniu takich algorytmów przejścia na jasną stronę, żeby dawnym reformatorom opłaciło się z nich skorzystać i (z korzyścią dla Polski) ujawnić przebieg i skutki negocjacji.

    W „oblężonej twierdzy”, która leży między Rosją i Niemcami (a szerzej między Wschodem i Zachodem), bardzo by się takie algorytmy przydały. O wiele bardziej, niż szukanie domniemanych „symetryzmów” między polityką PO i PiS w zakresie dobierania sojuszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *