8.10. To już jest schizofrenia. Albo cynizm – do wyboru.
8 października, dzień 585.
Wpis nr 574
zakażeń/zgonów
2.918.863/75.834
Mamy kulminację zadymy w związku z kolejnym orzeczeniem TK. Do merytoryki tego wrócę ale pobieżnie, bo kwestia tu będzie w podobieństwach dwóch orzeczeń. Ale najpierw zajmijmy się wydarzeniem, czyli zaplanowanym na najbliższą niedzielę zgromadzeniem, do którego wezwał lider Koalicji Obywatelskiej, powrócony Donald Tusk. Zwolennicy opozycji, ale i ci, którzy mają być zaniepokojeni, jak utrzymuje opozycja, jawnym Polexitem, do którego ma dążyć PiS, zbierają się o 18.00 na placu Zamkowym. Nie wiem tylko czy to jest zgłoszone do władz miasta, ale można przyjąć, że prezydent Trzaskowski odpalił już z góry abonament na takie wiece.
Ton wezwania jest alarmistyczny, będą się zbierać pod hasłem powstrzymania jakichś „ich”, moim zdaniem będzie to Ciamajdan 2.0, bo po raz kolejny mamy dramatyczne zapytania, jak wtedy spod Sejmu, gdzie walczono o wolne media i zwoływano się pod hasłem (niezależny redaktor Lis): „jak nie teraz to kiedy?”. Przypomnę, że to nawiązanie do leninowskiego hasła Rewolucji Październikowej (obchodzonej dla zmyłki w listopadzie): „jak nie my – to kto, jak nie tu – to gdzie, jak nie dziś – to kiedy?”. Wzorce zobowiązują a red. Lis znowu się uaktywnił w tym tonie. Zbiera się na burzę.
Ten Tusk to jednak zadymiarz jest, bo zaplanował ten zjazd dokładnie na dzień miesięcznicy katastrofy smoleńskiej i to w miejscu, gdzie drogi obu plemion w ilościach sporych mogą się skrzyżować. I albo chce popsuć Kaczyńskiemu jego drażliwą uroczystość, albo – co najgorsze – doprowadzić do konfrontacji. Bo co innego jest spokojny (?) wiec w obronie przynależności Polski do UE, a co innego obrazki w telewizyjny newsach, gdzie Polacy naparzają się między sobą w tej kwestii.
Co do merytoryki. To jest tak, jak kiedyś pisałem o orzeczeniu TJ w sprawie aborcji. No TK nie mógł orzec inaczej. Tak jak w Konstytucji stało, że życie dziecka jest chronione od poczęcia i nie było siły, by to było zgodne z ustawą dopuszczającą aborcję eugeniczną, tak mamy i teraz. Art. 8 Konstytucji stoi jak byk i trudno wobec niego przejść obojętnie. A tam pisze, że Konstytucja jest najwyższym źródłem prawa. Oczywiście, obowiązują nas również traktaty, ale, zgodnie z regułą przekazania w traktatach przystąpienia Polski do UE stoi, że Unia może działać tylko i wyłącznie w ramach przekazanych jej kompetencji, co czyni pozostałe obszary wyłączną domeną państw. No, przydarzył się nam jednak po drodze wypadek z Traktatem Lizbońskim, który nie tyle przekazał kolejną paczkę państwowych kompetencji do Unii, ale w dodatku zrobił to w sposób tak mglisty i niekonkretny, że teraz bardziej się mówi o „duchu” prawa, niż o konkretnych zapisach. W związku z tym rządzą interpretacje, a to znaczy, że siła.
Nieszczęściem było także otwarcie sobie pola do ingerencji w kwestie praworządności. No, bo traktatowo wymiar sprawiedliwości był wyłącznie przynależny do kompetencji państwa, ale – głównie na poziomie Traktatu Lizbońskiego pojawiły się „wartości” Unii, do których wpisano m. in. praworządność, co otworzyło interpretacyjną puszkę z Pandorą. I mamy to, co mamy – podobne rozwiązania jak w innych krajach w tej sferze, stosowane przez nas są kamieniem obrazy, zaś w innych – normalką. Ale jak chce się uderzyć psa, to kij się zawsze znajdzie. A tu kija nie trzeba było szukać, po różnych próbach (demokracja, konstytucja, wolne media) najlepiej udała się praworządność. I można nas dowolnie tarmosić, zwłaszcza, że ślimacząca się reforma wymiaru sprawiedliwości dostarcza coraz to kolejne kije.
Właśnie w tej sprawie odezwał się mój były niemiecki szef z wydawnictwa. Hugo stronił od zawsze od politycznych deklaracji. Był (i jest) na tyle uważny i kosmopolityczny, że wiedział, iż w sprawach wewnętrznej polityki danego kraju to lepiej słuchać niż się ujawnić z ignorancją. Ale wczoraj zrobił wyjątek i dostałem wpis o tym, że się boi, iż Polska zrobi Polexit, że mamy Trybunał na pasku polityki i idziemy drogą na ścianę. Naprawdę się martwił, choć czułem od dawna, że ma bardzo negatywny stosunek do obecnych władz w Polsce. Wdałem się z nim (niepotrzebnie) w dyskusję i okazało się, że Hugo ma przeczucia, słucha różnych (?) komentatorów, na sprawie merytorycznie się nie zna ale dedukuje z tego wszystkiego swe obawy. Były one dziwnie zbieżne z ogólnym mainstreamowym przekazem niemieckich przekaziorów, a więc śmiem wątpić, że był to wyraz jego wyłącznej i niesterowanej dedukcji.
To mi wskazało następne wnioski. Chodzi o korelację narracji. To smutne, gdy się śledzi np. białoruskie media na temat sytuacji na granicy i widzie się wręcz to samo w polskich mediach i Sejmie. Ja już nawet nie chcę wnikać kto kogo inspiruje, ale taki smutas jak Łukaszenka gra na naszej scenie politycznej jak na basetli. I to samo w sprawie orzeczenie TK i szerzej – polskiej kwestii praworządności. Krótkie spotkanie bojowe z Hugo dowiodło mi, że w kwestii uznania wyższości polskiego prawa nad unijnym narracja niemiecka i nasza, lokalnej opozycji totalnej są zbieżne. Dla wielu ta zbieżność to zbieg ludzi rozsądnych, którzy martwią się o Polexit i, jak widać – po obu stronach Odry. Dla mnie tak nie jest, bo ta gra jest jednak na osłabienie Polski. Wyraźnie widać, że jak Biden namaścił ostatnio Niemcy na reprezentanta amerykańskich interesów w Europie, Berlin ma carte blache na ustanowienie swojej hegemonii, mitygowanej jeszcze za Trumpa. A więc Berlin używa do tego swego uniwersalnego narzędzia, jakim jest Unia Europejska. I walą w ten rząd z tych unijnych armat ile wlezie. I wydaje mi się, że tak jak w kwestii podobnych narracji Łukaszenki i opozycji „nasi” robią to w duecie cynizmu politycznego i pożytecznych idiotów, to w przypadku tożsamej narracji relacji prawa polskiego do unijnego stanowisko Niemiec wspierają już wyłącznie cynicy.
Dowód? Jak wspomniałem na początku – widzę podobną sytuację jak za Strajku Kobiet, tyle, że dziś o wiele bardziej gatunkowo cięższą, gdyż ma wielką wagę międzynarodową. Ja po prostu pamiętam te same twarze, które pojawiały się i na protestach w sprawie obrony konstytucji, i na zadymach błyskawic. Ci sami ludzie, którzy dzieciom do łóżka, pasażerom w tramwaju czytali polską Konstytucję jako miarę wszech rzeczy, punkt startu i końca polskiej państwowości i praw obywatela, wtedy, kiedy TK miał orzec czy ustawa ewidentnie sprzeczna z Konstytucją jest z nią sprzeczna, to ci ludzie doznali jakiejś schizofrenii. Bo z jednej strony bronili Konstytucji jako całości, a chwilę potem podważali jeden z jej zasadniczych zapisów. Tak samo teraz – na placu Zamkowym zbiorą się znowu (niegdysiejsi?) obrońcy ustawy zasadniczej, którzy będą podważać jej normy definiujące źródła prawa w Polsce. Nie można tego wytłumaczyć inaczej niż orwellowskim pojęciem „dwójmyślenia”, które pozwala w pogubionych, a raczej stotalizowanych umysłach łączyć ze sobą rzeczy kompletnie sprzeczne i na końcu wierzyć w nie wszystkie na raz.
Widzę w internecie, że niektóre sprytne grupy prawicowe umawiają się, by przyjść w niedzielę na Zamkowy z koszulkami z napisem KONSTYTUCJA.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Hmmm. Czy tym samym mamy już wojnę hybrydową z Unią o naszą polską suwerenność?
Mamy.
Czy ci, co stają po stronie Unii a tym samym przeciw polskiej suwerennosci to zdrajcy Polski?
Tak, to zdrajcy. I zdrajczynie.
Tak samo jak piąta kolumna Łukaszenki w Polsce
Czy polskie Państwo karze dziś zdrajców Polski?
Nie. Ba! Samo, poprzez uleganie np ekoterrorystom cmunijnym itd przyczynia się do upadku Polski.
To co my, Polacy mamy w takiej sytuacji robić?
Panstwo Podziemne???
Naprawdę?!
I samodzielnie golić te zdradzieckie k…?!!
Straszna jest ta zmiana Polski w kraj upadły w tak krótkim czasie. Przerażająca!
Ten czas był nie taki znowu krótki. Zaczęliśmy na początku lat 90-tych, bankrutowaniem firm – sprzedać tanio, kupić drogo, przez pośredniczące spółki należące do kierownictwa bankruta. Później zaczęła się prywatyzacja, najpierw sensowna, później rabunkowa wyprzedaż wszystkiego, co można, jak alkoholik. Kilka roczników wypuszczono bez żalu na emigrację. Ostatnio sznur z samorządnością.
Przez lata rozprowadzali figury na szachownicy, otwieramy oczy na dwa ruchy przed matem.
Trzydzieści lat. Prze ten czas, od zjednoczenia, Niemcy budowali swoje imperium. Krócej, bo niecałe dwadzieścia lat łączyliśmy i budowaliśmy Polskę po pierwszej wojnie i odzyskaniu niepodległości.
Jedno pokolenie, dużo można zyskać, dużo stracić.
Z powitaniem i podziękowaniem…
Po pierwsze primo – jak mawiała Czubaszkowa – należy natychmiastowo wystąpić z Jewrosojuza. Bo to nie jest ta „Unia” do której przystępowaliśmy.
Wystąpić – choćby dla własnego bezpieczeństwa egzystencjalno-energetycznego. I oczywiście podłączyć się do „wschodu”. Iran może? My też!
A po drugie primo, śmieszą mnie od dziesięcioleci te różne „majdany w obronie Konstytucji”. Jeszcze nigdy i nigdzie żadną „konstytucją” nikt nie nakarmił narodu. To klasyczne odwracanie uwagi od rzeczy istotnych, tak jak zadyma koronowirusowa…
W kwestii formalnej, chodzi o numerację. Ciamajdan 2.0 już był, teraz to chyba wyjdzie już 4.0?
No właśnie: wyjdzie? Ostatnimi liczącymi się akcjami były marsze pioruniarzy rok temu, bo udało się im zmobilizowac kompletnie zagubioną politycznie młodzież… a przede wszystkim te środowiska, którym agresja w obronie ich „wartości” nie jest obca (wszelkie subkultury anarchistyczne i ich kolegów / koleżanki – jak zauważyłem z mojego podwórka). Ale to udało sie też tylko raz. Tym razem myślę, że przyjdą ci sami zadymiarze, co zawsze, ale młodzieży (zwłaszcza szkolnej) to za wiele się nie pojawi. Czyli masowo raczej nie będzie. Ale mimo tego będzie ich raczej dużo, bo czują wsparcie UE w atakach na Polskę i to ich ośmiela. Będzie ich wystarczająco dużo, żeby zrobić jakąś zadymę dla mediów, żeby w PE przez kolejny miesiąc wałkowac, jak to reżimowa policja polska aresztowała jakiegoś agresywnego drania (w ich wydaniu: bojownika o wolność).
Tak więc: sytuacja raczej jeszcze się rozkręci… ale ostatecznie bez poparcia mas i tak im to zdechnie. Na razie…
Problem jest dużo poważniejszy .Pamiętam jak w latach 90. a wtedy gdzie nam do UE, prawnik na wykładach z podstaw prawa mówil, że „prawo międzynarodowe stoi nad prawem krajowym”. Konstytucja RP została stanowiona w 1997 roku, a więc na7 lat przed wejście do UE i na 3 lata przed przystąpieniem Polski do programu wsparcia przed akcesyjnego. Co powoduje, ze jej zapisy moga być nie do końca tożsame z prawem międzynarodowym. Co gorsze to samo dotyczyło prawa krajowego. Przypomnę, że ustawa aborcyjna całkowicie zakazująca aborcji (były 3 wyjątki), również nie mogła być zgodna z konstytucja, ponieważ została ustanowiona w 1993 roku, chyba za czasów Hanny Suchockiej. Politycy mieli 27 LAT, tak – 27 lat, by to poprawić. Ani nie zrobiło to AWS, ani SLD, ani pierwszy PIS, ani PO, ani drugi PIS. Czyli uznali, ze to sprawa nieważna. A potem nagle kobiety wyrwano z domów. I zdziwienie. Ale, ale. Kompromic aborcyjny, nbo tak wtedy nazwano te 3 wyjątki był rozejmem w tej wojnie aborcyjnej, jaka miała miejsce po 1990. Pamiętam, choć tyle czasu mięło, jak obie strony przerzucały się, już wtedy, inwektywami o mordowaniu dzieci, albo o tym, że kobieta ma prawo decydować o swoim ciele. Obie strony nie doszły do porozumienia. Ale zawarto rozejm. Trwał on 27 lat. Obie strony nie zadowalał, co oczywiste, ale trwał mimo wszystko. I PIS w 2020 go zerwał (co takiego działo się przez te 27 lat, że przepisy nie przeszkadzały i nagle okazało się, że prawo jest niekonstytucyjne choć było o tym ponoć wiadomo tyle lat). Ja np uważam, ze teraz ci, którzy sa po drugiej stronie nie powinni mieć oporów i żądać natychmiastowej likwidacji tej ustawy i całkowitego uwolnienia wszelkich metod przerywania ciąży. Była by to przeciwwaga dla decyzji Trybunału Julii Przyłębskiej, której uprawnienia sa podważane, jako prawny „opiekun” konstytucji, w obecnej formie. Pamiętajcie, ze TK zawsze, kiedy nie działała dla dobra którejś grupy był nieakceptowany. Tak było wcześniej, tak jest i teraz. I protesty będą miały miejsce. Przypomnę, że PIS zarzekał się w 2015 roku, że będzie działa inaczej, lepiej , sensowniej, nie będzie kradł i zawłaszczał państwa, niż za za tej obrzydliwej PO. A jest jeszcze gorszy . Gdyby nic nie mówili, nie udawali, jak to będą prawi i sprawiedliwi, to nikt by nie protestował ,ale dźwięki tamtejszej kampanii, przyrzekającej zmiany na lepsze, dzwonią ludziom w uszach do dziś. A mamy najgorszy stan finansów państwa, pokłóceni jesteśmy ze wszystkimi sąsiadami, z UE, USA, Białorusini nam przetrzepują granicą przy oklaskach Putina. Mamy słabe państwo wewnętrznie, rozwalony system polityczny, jednowładztwo naczelnika, któremu się wydawało, „że nie ma chu..a we wsi”. I jeszcze na to wleźli lekarze wirusolodzy ze swoimi Covidowymi histeriami, którzy szarpią władzę na lewo i prawo, rozwalając już totalnie państwo od środka i zaufanie obywateli do tegoż. Zastanawiam się, kiedy ktoś wyciągnie karabiny i każe strzelać do ludzi jak w 1970, 76 lub w 1981? Bo to będzie taka truskawka na torcie obecnej „dobrej zmiany”.
Proponuję Ci taki kompromis: są podobno ludzie, którzy uważają, że należałoby zabijać takich, co mają lewe poglądy, a są tacy, którzy uważają, że to absolutnie niedopuszczalne. A więc idźmy na kompromis: można zabijać, ale tylko trochę. A ile to jest to trochę… no, to się ustali jakoś tam… może 3, może 3000?
Jak Ci sie podoba „kompromis”, wg którego Ty mógłbyś być potencjalną ofiarą? Fajnie? Może jakaś refleksja?
No nie do końca, prawo krajowe i prawo międzynarodowe w tym rozumieniu jakim nas uczono, posiadają rozdzielność, tzn. prawo krajowe reguluje kwestie wewnątrz kraju, a międzynarodowe – traktaty z innymi krajami i z tego tytułu nie powinny wchodzić w kolizję, natomiast trzeba przyznać, że tak było w przeszłości, kiedy wszystkie stosunki pomiędzy krajami były klarowne i jasne. Obecnie Unia jest taką panią przedszkolanką – nie zrobisz tego, nie dostaniesz lizaka i cale rzymskie zasady prawne można sobie w buty wsadzić.
Pomysł z koszulkami jest dobry. Ale powinni na zmianę mieć jedni koszulki z napisem konstytucja a inni z przekreślonym napisem. Moze część oglądających się połapie, że coś tu nie gra że kilka miesiecy temu krzyczeli o konstytucji a teraz ci sami ją negują.
GOMUŁKI, panie bolek.
A „puszka z Pandorą” to greps używany przez dorosłych , jeszcze z lat 80. XX w. Podobnie jak „wicie rozumicie, posiadam zabezpieczonom susznom racie” (kolega kierownik, czyli ” 60 minut na godzinę”). Albo „nabyć w drodze kupna” (Kir Bułyczow).
I tyle w temacie pańskiej erudycji.
Ne osężdajte, de ne osężdane bądete! (SCS).
1. Tak jak w przypadku ” oddolnej inicjatywy obywatelskiej”- KODu, należy zadać podstawowe pytanie- kto kupił na wiec chorągiewki? Szybko znajdziemy udziałowców tej i innych imprez.
2. Dzisiaj strajkowali nauczyciele- Sanepid zezwolił na zgromadzenie do 150 osób(? )Ilu osobom pozwoli jutro?
3. O „tuskowym spotkaniu” media trąbią wszędzie ale jak trzeba było bronić naszej wolności i naszych podstawowych praw konstytucyjnych, tydzień temu, to jakoś GŁOSU OBYWATELA zabrakło w mediach
4. Biorąc pod uwagę TOTALNY RESET, to już absolutnie bez znaczenia czy my w tej Unii będziemy jeszcze parę lat, czy nie… Po 2029 Unii i tak nie będzie.
5. Wyjście Polski z Unii bardzo będzie na rękę USA, podobnie jak to było w przypadku WB.
Szkoda tylko, że z jednych łap wpadniemy w drugie, duszące nas objęcia.
W Polsce od z górą trzydziestu lat są w grze dwie opcje : europejska , której ekspozyturą jest aktualnie PO ( wcześniej UD , KLD ) oraz atlantycka z reprezentacją w postaci PIS – u. Teraz jeden gracz ( USA ) postanowił ” skrócić front ” oraz skoncentrować siły i środki na rywalizacji z komunistycznym gigantem ( Chinami ). Stąd pakt Biden – Merkel , poprzez zawarcie którego , Amerykanie chcieli , w zamian za rezygnację ze swoich wpływów w Europie Wschodniej, upiec dwie pieczenie. Po pierwsze zyskać przychylność Niemiec w rozgrywce w Azji, oraz co najmniej neutralność Rosji ( ale tu będą musieli zapłacić znacznie więcej ). Tusk ma za zadanie przywrócić kontrolę nad Polską przez zachodniego sąsiada. Dostał wolną rękę i cały arsenał środków nacisku i korzysta z tego. Czy mu się uda ? Uważam , że tak. PIS , po ” zdradzie ” patrona nie ma szans w tej walce.