9.06. Nowa karta w portfelu, czyli doświadczenia kowidowe nie mogą się zmarnować
9 czerwca, dzień 1194.
Wpis nr 1183
zakażeń/zgonów
9/0
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
No to się chłopaki zabrali za sprzątanie. Głównie po własnym bałaganie, ale nie robi się tego w celu osiągnięcia większej sprawności, ale większej kontroli. Ministerstwo Zdrowia właśnie poinformowało o pracach w Sejmie mających nałożyć obowiązek szczepienny, kontrolowany specjalną kartą elektroniczną.
Co się dzieje, że takie wzmożenie? No, oficjalnie mówi się, że chodzi o to, że lud się mniej szczepi. Przyjmując to wyjaśnienie za dobrą monetę można się zastanowić – a co się takiego stało, że lud zwątpił w szczepionki? Czy coś się specjalnego w tym czasie w okresie ostatnich 3 lat działo? Czy przypadkiem nałóka coś tam nie nakłamała po drodze? Obiecując coraz to bardziej zaniżane zalety szczepionek. A więc tu pretensje można mieć tylko do siebie.
Źle się chłopaki tłumaczą i cała sprawa wyłazi co do rzeczywistych intencji. Jak to się bowiem opowiada? Ano, że szczepienia przeciw gruźlicy „spadły” do 97%, zaś na odrę do 93,9%. A więc jest to i tak wysoko. Jak się zajrzy głębiej i namierzy o co chodzi to widać, że chodzi o ok. 6.400 nieszczepów, przeciwko którym wydano 3.200 tytułów wykonawczych kar. Też niewiele.
Ale zatrzymajmy się na tych ukaranych. Też mało, ale nie przeszkadza to planować w nowej ustawie przejścia na szybszy system karania. Teraz mamy sądowy od razu i można przewlekać – nowy ma być od razu mandatowy. A więc będzie dotkliwiej i szybciej. Ale tyle zachodu dla 3.000 ludzi?
No nie, kochani. Pod pretekstem ścigania pomijalnej frakcji chodzi naprawdę o to, żeby DLA CAŁEJ reszty wprowadzić obowiązkową kartę szczepienną. Przyda się do połączenia ze szczepionkowym paszportem, który właśnie klepnęła WHO w porozumieniu z Unią naszą. My to olewamy, bo myślimy, że tu chodzi o zabranianie podróżowania ludziom niezaszczepionym przeciwko koronawiursowi, a tu szczepionka jest (na razie) nieobowiązkowa a sam wirus w odwrocie. Nie moi mili – chodzi o wszystkie szczepionki. Jak nie będziesz miał którejś z nich, to nie wjedziesz bez paszportu.
A tu szykuje się spora przygoda. Po pierwsze te wszystkie dobrowolne jak widać szczepionki przyjmuje się po udzieleniu własnej nieprzymuszonej zgody na nie. Tak nieprzymuszonej, że nikt cię przecież nie zmusza, ale jak chcesz polecieć na wakacje, to cóż – twoja wolna wola. Po drugie – widać prawdziwe priorytety. Zamiast – jak pisze doktor Basiukiewicz – poszerzyć i ulepszyć system zgłaszania komplikacji poszczepiennych, to się zaciska system na szyi pacjenta. Po trzecie – a to w końcu ktoś wie CO będzie przedmiotem obowiązkowych szczepień? Na razie są to perswazje, ale jak nakupionych znowu jak przez głupiego pączków taka szczepionka na HPV, oj wezmę się za nią, wezmę, jak nie zejdzie to może się stać obowiązkowa. Przynajmniej przy wejściu do samolotu. Na raka szyjki macicy. U faceta. Ale oczywiście przecież wolna wola… Trenowaliśmy tę przymusową dobrowolność w kowidzie i jak widać po krokach władz – egzamin wypadł optymistycznie. Można, znaczy się.
Ciekawie odezwał się znowu minister Niedzielski. On mówi mało, ale smacznie i trzeba wyciągać ukryte znaczenia. Co mówi minister? „Program szczepień ochronnych w Polsce będzie w naszym przekonaniu nadal rozwijał się w sposób ewolucyjny. Stawiamy na ucyfrowienie tego procesu, ułatwienie, jeśli chodzi o możliwość dokonania kwalifikacji i wykonania szczepienia. Są też kierowane w naszą stronę postulaty, żeby zwiększyć akcenty jeśli chodzi o szczepienia u osób dorosłych.”
Co to oznacza, jak to się przetłumaczy na nasze? Ano fakt, że zabiorą się teraz za szczepienia starszych oznacza, że kwestia dziabania dzieci… jest już załatwiona. Odbywa się głównie kiedy matka leży w połogu, zaś ojciec maluje pokoik dla malucha, kupuje łóżeczko i wypija spirytus zebrany na dezynfekcję pępka po odcięciu pępowiny. To się dzieje w pierwszych dniach w szpitalu położniczym, rodzice nie mają na to wpływu, dowiadują się o tym co najwyżej z książeczki dziecka, kiedy jest już po ptokach. Nie dyskutuję tu czy takie szczepionki są potrzebne, ale ich system aplikowania jest kompletnie oddzielony od woli i wiedzy rodziców. Fakt, że Niedzielski zabiera się za starych, oznacza, że tylko tam są jeszcze luzy.
WHO dogadała się z UE o paszportach szczepionkowych i teraz ten śmiertelny duet będzie decydował CO się wpisze na listę szczepień wymaganych. Na razie koronawirusowych szczepionek tam nie ma, tak jak i na HPV. Ale jak z takimi szczepionkami na HPV będzie tak szło, że znowu zagrozi, że w magazynach sczezną miliony niechcianych szczepionek, to władza może wpisać toto na listę. Pilnować tego będzie nowa karta w portfelu Polaka, zaś jej potrzebę uzasadnią gotowi w blokach, obecnie na zasłużonym odpoczynku, eksperci medyczni. Do tego dojdą media i odtworzymy mechanizmy sprawdzone w kowidzie. A że go oficjalnie już nie ma, jak ogłosiła WHO, to nie znaczy, że jego nieobecność nie ma być inną formą jego istnienia. Doświadczenia się przydają, jak widać.
Ciekawe jak z doświadczeniami naszego oporu, który praktycznie nie istniał? Czemu maiłby się więc pojawić akurat teraz?
Kurde – i znowu trzeba będzie pisać codziennie ten „Dziennik zarazy”, bo to się nie skończy. A już myślałem, że wydam książkę, wyśpię się i przejdę ze swym blogiem na rytm weekendowy. A tu nie, ale zresztą to żadna niespodzianka…
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Już juz się zbierało w Polsce, dzięki posłowi faszyscie, temu na H, na konzlagry i zbiorową odpowiedzialnośc dla nieszczepów, a tu zonk… I w Polsce wyladował czarny łabędź w postaci wojny i kilku milionów uciekinierów, nieszczepionych, z Ukrainy. I po faszyźmie pana H, N i C, z całą tą naziolską RM przy Morawieckim.
Więc jestem dziwnie spokojny, że i obecnie wystarczy że znów jakiś czarny łabądek wyląduje (a sporo ich już krąży, oj sporo!).
I będzie w trzy minuty po kolejnym nazistowskim numerze bandytów z WHO i z naszej dyktatury ciemniaków .
Ale czy to nie jest tak że te wszystkie numery są ze sobą sprzężone? Nawet jeśli coś się wstrzyma to tylko na chwilę a potem przyjdzie czas na kolejny etap, takie odkrajane salamu z przerwą na przewracanie naleśnika na drugą stronę.
Jak to mawiają duchowni: nie ma dowodów, są znaki.
Ilekroć Bestia łeb za wysoko podnosi, coś się takiego zawsze wydarza, że Bestia znów MUSI chować się pod skałę, pod którą jest zamknieta…