28.11. Tuż przed katastrofą – weekendowe kowidki
28 listopada, dzień 271
Wpis nr 260
zakażeń/zgonów/ozdrowień
973.593/16.746/538.273
Dziś weekendowo o kowidkach i kłopotach z nimi związnych. Tempo ich zbierania wzrasta, a więc oznacza to, że wchodzimy w epokę wzrostu odjazdu na wszelkich płaszczyznach życia. Zacznijmy od samorządów w epoce pandemii.
Na warszawskiej Pradze Bareja w formie czystej. Kiedyś w jednej z komedii milicja rozstawiała makiety domów by wymóc mandaty w „strefie zabudowanej”. Dziś mamy na odwrót. Straż miejska zaczęła solić mandaty za nieprzestrzeganie znaków… rozstawionych przez ekipę filmową i nie zwiniętych po zdjęciach. Pora na nową serię kultowych komedii. Obawiam się, że wystarczy sam dokument, bez reżyserii.
Lotnisko w Łodzi odnotowało… spadek strat w stosunku do wybików sprzed kowida. Widocznie prawie całkowity zanik ruchu może mu służyć. Ciekawe jak wygląda biznesplan przedsięwzięcia, skoro im mniej pasażerów, tym wynik się polepsza. Ja zawsze myślałem jak to jest z krajami z deficytem, które wydają więcej niż zarabiają. To znaczy, że ich model biznesowy produkuje straty. A jakby tak zamknąć cały interes to wyszłoby na… zero. A to zawsze lepiej niż minus.
Samorządy wzięły się ostro za politykę i to na poziomie międzynarodowym. Zaczął jak zwykle krewki prezydent Sopotu, co to się po salonach bardziej kręci niż po swoim mieście. Zaproponował, a wraże PIS-owi samorządy (to znaczy te z „dużych ośrodków”) podchwyciły, by w ramach protestu przeciwko polskiemu wetu w Unii… wyłączać ludziom światło domach. Niech zobaczą do jakiego gnoju prowadzi samobójcza polityka rządu. Ma to przypomnieć starszym piekło stanu wojennego a młodszym zrozumieć co to był dwudziesty stopień zasilania. Myślę, że czeka nas eskalacja z zamykaniem wody i gazu. Może ścieki, niech się to rządowe g..o wyleje? Mamy w tym względzie kilka miast-przodowników. Ciekawe jak to odbiorą mieszkańcy. Myślę, że wielu ze zrozumieniem, bo przecież w ich mniemaniu to Unia dotacjami płaci za światło i czynsz. Jestem za zakręcaniem wody – wtedy spadną koszty wywozu śmieci…
Socjalizm idzie pełną parą. Mamy propozycję wprowadzenia sklepów socjalnych. Zaczęły Katowice. To znaczy chodzi o placówki, gdzie będą znacznie obniżone ceny w stosunku do rynkowych. Kiedyś „sklepy za żółtymi firankami” były domeną nomenklatury, czyli ludzi raczej zamożnych. Dziś społeczna wrażliwość skierowana jest na najuboższych. Tylko, co interesujące, wstęp do takowych mają mieć osoby z jakimś dokumentem. Jestem ciekaw i kryteriów przyznawania kwitów, ich dysponentów i petentów.
W tym względzie jestem za rozwiązaniem ojca mojego kolegi, który maszerował za komuny po radzieckim Leningradzie i zachciało mu się wejść do tamtejszej „Bieriozki” odpowiednika polskiego Pewexu (dla młodszych – sklepu, gdzie artykuły można było kupić tylko za dolary). Tam przed każdą Bierozką stał funkcyjny, który, dla ludzi nieodgadnionym sposobem, miał oddzielać osoby zagraniczne od miejscowych (obywatele radzieccy mieli zakaz wstępu do Bieriozki, gdyż posiadanie dolarów było w Sowietach nielegalne). I taki cerber namierzył ojca mego kolegi, zatrzymał go w wejściu i złowrogo krzyknął: „A wy kuda?”. Ojciec kolegi, pewnie obyty w rosyjskiej kulturze, która zaznacza, że jak bijesz w mordę, to znaczy, żeś w prawie, odburknął po polsku „spie..alaj!”. Bramkarz natychmiast odsunął się z gestem zapraszającym do środka i uniżonym: „pażałujsta”. I tak postuluję poczynić ze sklepami socjalnymi.
Mamy już pierwszy poważny manifest Strajku Kobiet. No jest to zestaw, który chyba już ostatecznie przepłoszyło wszelkie normalne, acz pogubione w istocie prostestu kobiety. Mamy współczesny lewacki manifest socjalistyczny pełną gębą, naiwny jak Lenin w niemieckim zaplombowanym wagonie, wysłany by uczynić rewolucję w Rosji. Co bardziej wytrwałych zapraszam do lektury. Miodzio. Najfajniejszy jest postulat wyznaczenia koordynatorów dla młodzieży, którzy mają z rodzicami negocjować prawa ich dzieci do niechodzenia na religię. Ja do końca będę uważał, że niejaka Lempart jednak zaciągnęła się do służb i wyrabia dla PiS-u sto procent normy.
Mamy też nowe formy eskalacji. Co oczywiste strajk kobiet skończył u bram… Ministerstwa Edukacji. Jedna z protestujących przykleiła się (dawać nazwę kleju, będzie reklama!) do bramy ministerstwa tak dobrze, że wezwane służby nie mogły sobie poradzić z jej odklejeniem. Z rozcinaniem łańcuchów poszło lepiej. Wynik tej skuteczności poszedł w świat, choć oparzenia pierwszego stopnia uzyskane w wyniku tej akcji u bohaterki stanowią wysoki próg dla przyszłych desperatek. Jak zwykle wyrobił się internet memem: „No i dożyliśmy czasów, że feministki mają klej na rękach”.
Na nową taktykę przygotowała się już Policja. Na twitterze czytamy: Na ul. Marszałkowskiej do elementów infrastruktury jednego z obiektów przykleiło się sześć osób. Administrator obiektu nie wnosi o naszą interwencję. Po wylegitymowaniu osób czynności zakończono. Zalecamy większoną ostrożność przy korzystaniu z kleju. A więc Policja nie walczy, nie pomoaga odkleić protestujących osób od „infrastruktury”. Jeśli więc Państwo zobaczycie kiedyś jakąś wygłodniałą grupę przyklejoną na mieście do czegoś, zatrzymjacie się i pomóżcie. No chyba, że usłyszycie „wyp..alać”, to wtedy postępujcie wedle życzeń zdesperowanych. Miom że zima idzie.
Wyjaśniła się kwestia determinacji przy tzw. „Piątce Kaczyńskiego”. Otóż okazało się, że niesławna norka, bohater zadymy… przenosi koronawirusa. A nie lepiej było od razu powiedzieć, że to chodzi o walkę z pandemią? Wtedy nawet (?) rolnicy by zrozumieli.
Mamy kolejne enuncjacje na temat stanu służby zdrowia. W internecie odpowiedź szpitala na zgłoszenie się pacjenta na rehabilitację. Termin grudzień 2035 rok. Placówka łaskawie obiecała, że w sprawie konkretnej daty i godziny jeszcze się zwróci do pacjenta. Można obstawiać kto nie doczeka tego terminu. NFZ czy pacjent?
No i na koniec coś ze świata. Zbadano ścieki większych balangowych miast na okoliczność obecności… kokainy. Ta po zażyciu i przeżyciu wydala się ona z organizmu i można zobaczyć, jak jest w poszczególnych miastach. Królują główne balangowe miasta Europy. Jest akcent polski – z niewiadomych przyczyn do porównania wybrano od nas jedynie Kraków. Ale i tak – chwalebne ostatnie miejsce świadczy, że z koką stoimy dobrze. Ciekawe jak z resztą? A co by było jakby pobadać alkohol w ściekach? Czołówka pewna, tylko ten odwieczny dylemat – czy w te klocki wygrywamy z Rosjanami?
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.