20.04. Czyżby koniec?
Rysunek: Tadeusz Kuranda. (Dzięki Ted!)
20 kwietnia, dzień 1144.
Wpis nr 1133
zakażeń/zgonów
511/8
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Dzwonili z „Do Rzeczy” i szykuje się u mnie nowy tekst. Tym razem na temat tego czy mamy jeszcze jakieś pozostałości prawno-organizacyjne na końcówce kowida. Temat ciekawy, ale samo podejście zmusza do refleksji. Czyżby to koniec zabawy się zbliżał? Czy zamykamy budę? Jak to się odbędzie i co potem?
Po pierwsze – przypomnę, że zamykaliśmy się na góra 3-4 tygodnie. Potem się przedłużało i wszyscy marzyli, że pewnego dnia wyjdzie jakiś premier i powie, że to koniec, tłumy radośnie wybiegną na ulicę, będą tańczyć i – jak w dawnej piosence kampanijnej Unii Wolności (było coś takiego) – naród weźmie się za ręce i pójdzie nad rzekę. Im dłużej to trwało, tym bardziej wszyscy marzyli o takim dniu. A okazało się inaczej. Nie będzie żadnego ciach, ale później powiem dlaczego. Przejdziemy osmatycznie w stan „nowej normalności”. Powolutku, bez żadnych fajerwerków i odbijania piątek nad rzeką.
Cały system nas na to przygotowuje. Od dawna. Na to, że będzie to niepostrzeżenie. Powolutku sprowadza się obostrzenia do niszowych obszarów, od czasu do czasu bąknie coś o wycinkowym bilansiku, puści narrację, że to było nowe, straszne, nikt nic nie wiedział (tiaaaa…) i może przeszarżowaliśmy, ale… tak było wszędzie. Co prawda w wielu krajach szykują się do zamknięcia budy pandemicznej, ale na razie kończy się (dobre i to) na zamknięciu akcji szczepionkowej. Takie podejście – obiecałem wyjaśnić – powoduje, że rozmycie się przejścia, z pandemii do nowej normalności, nie będzie skłaniało do bilansów i rozliczeń. Tak jak nad trupem zmarłego czyni się jakieś podsumowania, tak tu nie – pacjent jest bowiem w śpiączce i nie wiadomo – może się kiedyś wybudzi?
Szykują się na wyjście z pokracznego konstytucyjnie „stanu zagrożenia epidemiologicznego”. W czerwcu. Nie łudźcie się, że jak my nie zrobimy bilansu, to oni go zrobią. Potrzebna jest nowa, dobra nowina, idą wszak wybory. A więc dołożymy do zduszenia inflacji, 13-tki, 14-tki, opłat wyrównawczych za energię, wypłaty strat rolnikom jeszcze to – koniec pandemii. Co prawda z obiegu społecznego będzie już to tylko resztówka, pt. nie nosimy maseczek w aptekach (nosił kto?), przychodniach i szpitalach. I to będzie ta końcówka.
Taki będzie bilans władz. A jaki będzie bilans społeczeństwa? No, katastrofa. Ostro przetrzepana, „na kursie i na ścieżce” z ziemią – klasa średnia. 250 miliardów wyrzucone na lockdowny, czyli 5 (słownie – pięć) razy tyle ile wydaliśmy dotąd na wsparcie Ukrainy. Tyle tego było, pięć wojen. I niech mi tu nikt nie wciska, że takie helicopter money to nie jest powód dzisiejszej inflacji. Zmasakrowane etosy byłych zawodów społecznego zaufania: lekarze, mundurowi, dziennikarze, nauczyciele. To niepowetowane straty. Ludzie się podzielili, bo wielu represjonowanych niemaseczkowco-nieszczepów pamięta kto co mówił, a często to był sąsiad, lub co gorsza ktoś z rodziny. Najgorszy społecznie jest stan zsucziwanija. Tak robili bolszewicy – okrążali wieś i pod groźbą pacyfikacji wymuszali by wieś wydała na stracenie powiedzmy 10 zakładników. I jeśli wieś to zrobiła, to po czymś takim cała społeczność była już zsuczona, czyli osiągnęła taki poziom moralnego upadku, że można z nią było zrobić wszystko. Tak samo ze społeczeństwem, a właściwie z tą jej częścią, która uwierzyła w pandemiczne gusła i narozrabiała: myślą, mową, uczynkiem, ale nie zaniedbaniem. Ta jest już przecwelona, gdyż wie o swoim upadku, tym bardziej będzie sobie na własny użytek uzasadniać, że wszystko było ok, zaś media podrzucą jakieś wygibasy, że to tak było. I mamy taki, moralny dług w dużej części społeczeństwa. I to będzie trwało znacznie dłużej niż cała ta oficjalna pandemia.
Najdłużej będzie trwał dług zdrowotny. 1/3 dzieci w depresji, to nasza inwestycja w przyszłe pokolenia. W końcu byliśmy mistrzem Europy w szkolnych lockdownach wobec grupy o znikomej transmisji. No i dług zdrowotny wprost – ten, który już powoli płacimy, zaciągnięty na teleporadach. No i ten, który będziemy płacić nie wiadomo jak długo, dopóki w naszych żyłach pływał będzie preparat genetyczny o co raz mniej znanych skutkach. Tak, że bilans jak widać nie da się tak łatwo zamknąć w czerwcu. Nawet przez nas, bo władza nie będzie miała na to najmniejszej ochoty. Myślę, że nie wyjdą poza cyniczny standard, czyli obdarują kolejnym odznaczeniem tego upiora pandemizmu, ministra Niedzielskiego. Proponuję order Sępa Czarnego, zamiast Orła Białego. Ze wstęgą. Na wieńcu grobowym. Razy 250.000.
No i na końcu moje barany. Co z „Dziennikiem” jak zamkną pandemię? Co prawda jak wieszczę „zaraza nie jedno ma imię” i powodów do ciągnięcia śledzenia Niepożądanych Odczynów Pokowidowych będzie dużo. Świat się zmienił w tempie zastraszającym przez ostatnie 3 lata. Wedle starej zasady, że w miarę zwycięstwa – tu globalizmu – walka klasowa się zaostrza, będziemy świadkami przyspieszeń polegających na ucieczce do przodu. Będzie więc o czym pisać, zaś kowid będzie już tylko starym zapisem filmiku z odpalenia zapalnika, który spowodował lawinę wybuchów. Czy pisać dalej Dziennik? Co prawda uratował mi on życie w pierwszych miesiącach kowidowych, ale to już ponad trzy lata, dzień w dzień. Idę pogadać z Tomkiem, może to przesortować i ułożyć z tego jakąś story, co się zmieści w jakiejś książce. Tak ku pamięci. W końcu pisałem „Dziennik” też dla siebie, by poprzez autowiwisekcję śledzić zmiany w sobie i świecie, w trakcie tych – już trzyletnich – rekolekcji. Wielu, patrząc po publiczności, widzi i widziało w tym procesie również siebie. To takie zapiski ze zmieniającego się świata, unikatowego doświadczenia pokolenia kowida, bo tak o nas będą mówić przyszłe pokolenia.
Jeśli w ogóle nadejdą.
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Jak kończymy to kończymy – musimy domagać się wycofania wszelkich zapisów wprowadzonych pod wpływem plandemii: likwidacja zapisu o paszporcie szczepionkowym w ustawie o m-Obywatelu, likwidacja obowiązku wyszczepiania na Covid medyków, czy choćby podwyższenie limitu wypłat gotówki w bankomatach. Taki program dla zainteresowanej partii jest bardzo prosty – przywracamy normalność.
A jako ta czarna owca widzę czarno: teraz cisną klimat – właśnie w Wawie leci drugi dzień teatrum pod nazwą togetair.eu, gdzie wzmacniane są przekazy klimatyczne. Był oczywiście panel o dezinformacji „Waga przekazu – pomiędzy informacją a dezinformacją”. Obejrzyjcie koniecznie też ankietę – pytania wychowawcze dla głupoli. Dzisiejsza sztuka posługiwania się półprawdą osiąga wyżyny, czy to w sprzedaży idei czy mleka bez zawartości mleka. „Bo takie są oczekiwania konsumentów.” Przez nas prawidłowo wychowanych – zapominają dodać.
Z klimatem jest trochę problem, dobrze grzało w za poprzedniej mniemanej pandemii, którą jako Polska olaliśmy, teraz od 3 lat się oziębia ale hipnotyzery pracują pełną mocą, przepisy już wjechały, muszą utrzymać temperaturę uczuć społeczeństwa do wyborów. A potem zapraszamy do rzeźni. Finansowej i bardzo nIewykluczone że kolejnej pandemiczno-szczepionkowej.
i wojennej – zapomniałem dodać.
Proszę się nie martwić o przyszłość. Bill G, już przygotowuje na 2024-2025 następną atrakcję.
Miesiąc temu przeprowadzono pierwszą symulację.
Czemu zaplanowano zniesienie obowiązku noszenia maseczek w aptekach na 30 czerwca a nie np na 29?
W ub tyg. widziałem (na oko ok.10 letnie) dziecko wracające ze szkoły, w masce przeciwgazowej!
I to jest dług (mentalny), którego nie da się odrobić…
Oj! To się szanownemu spodoba… Nagroda dla ministra-księgowego
https://wprawo.pl/minister-niedzielski-otrzymal-kolejna-nagrode-tym-razem-w-konkursie-perspektywy-medycyny/
Dziś czytałem fajny żart. Taki na czasie jak to ludzie sa popychani przez władze w takt myśli „naukowej”. Żart stary, ale jakże współczesny.
Syn do ojca:
– Tato. Czy słoniki jeszcze mogą pobiegać w kółko?
Ojciec:
– Synku. Sa zmęczone. Już biegały pół godziny.
– Ależ tatusiu. Bardzo proszę. To takie fajne.
– Synu, już ci mówiłem, słoniki są zmęczone.
– Tatusiu, baaardzo Cię proszę, jeszcze ten jeden raz. Ostatni…
– No dobra… Oddział – maski gazowe włóż i biegiem dookoła placu raz..
Zgadnijcie kim są te słoniki?
Może jak Pan zaczął opisywać nasze czasy, a pretekstem był Covid, nawet wtedy kiedy go realnie jeszcze nie było, to może warto kontynuować pod zmienioną nazwą?
Może np. „Dziennik zniewolenia” – coraz szybciej nastają czasy, kiedy lewackie pomysły UE doprowadzą do upadku tego świata. Może nie codziennie a rzadziej, ale potrzebujemy takiego obserwatora, bo bez tego kiedyś nikt nam nie uwierzy, że daliśmy się tak doprowadzić do upadku.
A może stanie się cud i bezie Pana pisanie szansą na zrozumienie dla ludu i impulsem do walki o swoje?
Proszę nie przerywać.
Z szacunkiem i wdzięcznością.
JL