1.11. Wszystkich Świętych na obczyźnie.
na zdjęciu ja z Krystyną na grobie Morrisona w Pere Lachaise
1 listopada, dzień 974.
Wpis nr 963
zakażeń/zgonów
862/7
Dziękuje wspierającym, zaś pozostałych zachęcam
Wersja audio wpisu
Wpis ten piszę tuż przed powrotem z Paryża do Polski. Przeżyłem swoje święta Wszystkich Świętych pierwszy raz na obczyźnie. Mnóstwo wrażeń, zacznę od tych cmentarnych. Oczywiście poszliśmy na Pere Lachaise, bo to w ten dzień nie nawiedzić cmentarza to trochę nie wypada, zwłaszcza, że na grobie rodziców pomodlić się nie można, bo za daleko, a więc trzeba jakoś zdalnie. Dla Francuzów to raczej żadne święto, a więc w nekropolii właściwie połowa to wycieczki i spacerowicze, reszta to Polacy. Wszędzie słychać polski, nawet ktoś nas zagadną bośmy wyglądali na zabłąkanych – oczywiście Polak – i zaprowadził nas do grobu Jim’iego Morrisona. Właściwie polskie groby można było poznać po tłumku, gdzie indziej nie występującym, kwiatach i zniczach – te ostatnie praktycznie tutaj są niespotykane. Ale to tylko zwiedzanie, zresztą dość ciekawej architektury cmentarnej.
Ale dotknęło mnie oddalenie na obczyźnie. Właściwie nie wiem jak to się dzieje, ale przez samą odległość fizyczną, bo nie medialną, człowiek nabiera jakiegoś dystansu. A ogląda przecież media praktycznie te same, co u siebie na Woli. Jednak od razu rodzi się perspektywa „co tam u nich słychać?”. I człowiek nabiera jeszcze większego dystansu, przed utratą którego coraz trudniej się bronić na miejscu. A już jak wyjeżdżałem zaczęło się jakieś wzmożenie przedświąteczne. Te same komunały co przed Bożym Narodzeniem, ale już w innym winnym sosie.
Po pierwsze – polska pochwała Halloween i przeciwstawienie tej nowej (świeckiej jak najbardziej) tradycji ponurym gusłom katolików. Tu psikusy, a „u nich” jakieś ciemności i zawodzenie, u światłych nowoczesnych zabijanie śmierci zabawą, a u katofaszystów straszenie piekłem za zbiórkę cukierków. Tu, w Paryżu pełna akceptacja dla, bądź co bądź, amerykańskiej tradycji, pierwsze przypadki niezapowiedzianych wizyt po domach, bo dożyliśmy już takich czasów, że wiadomo, iż kiedy ktoś nagle dzwoni do drzwi to mogą być tylko (całkiem dorosłe i różnokolorowe) dzieci, które zbywa się słodyczami.
Już kiedy wyjeżdżałem, w mediach było pełno o znanym polskim piosenkarzu, który poddał się apostazji. Zasięgi i grupy celowe wyglądają na gest marketingowy promujący nową płytę. W Wyborczych całe instrukcje jak to się robi skutecznie i co z tego wynika. Wiadomo wolność, od tych katoli, choć wielu (jeszcze) udaje, że to odejście od znienawidzonej instytucji, choć w Boga (pytanie którego?) wierzy się równolegle jak najbardziej. Ja już widziałem wiele publicznych aktów w obszarach intymnych, ale co mnie obchodzi, że ktoś odchodzi z Kościoła? To powinno raczej być przedmiotem troski kapłanów, ale ci zdaje się mają systemowe problemy z całością pasterzy trzódki.
Poważny temat to nauka religii. Pianie na temat sukcesu w takim Wrocławiu, gdzie ponoć 80% uczniów odmówiło chodzenia na religię. Triumf pełny. Diabełków. Ja już od początku mówiłem, że wstawienie religii do szkół to niedźwiedzia przysługa, jaką Kościół otrzymał (wymógł?) od III RP. A przecież łatwo było przewidzieć, że jeśli religia będzie stała obok chemii czy fizyki, stanie się jednym z przedmiotów, z których można oblać. Odarta ze swej wymagającej transcendencji była jednocześnie dobrowolna, co musiało się skończyć pójściem młodzieży na łatwiznę, bo to jeden kłopot z głowy.
No i tzw. Święto Zmarłych, którego nie ma. Że to gusła, że rewia mody, przyczyna Polaków zebrań corocznych, czyli prosta droga do rodzinnych kłótni. Że Kościół ukradł dziady, bo to było jeszcze przed nim i że na groby światli nie chodzą, bo to krindżowa rozrywka dziaderskiej hipokryzji spod znaku kościółkowych.
Ja w te dni zawsze rozmyślam o grobach opuszczonych, a właściwie ofiar, które grobu nie mają. W tym roku to szczególny moment dla zamordowanych mieszkańców Wołynia. Dzisiejsza taktycznie źle rozumiana polityczna poprawność każe zapomnieć o tych niegrobach. Do tego roku pamiętali o nich już właściwie tylko Polacy, dziś opuściły ich w tym dziele ich władze. Ofiary stały się nagle niepoprawne politycznie. A przecież tam leżą pomordowani ludzie, czy komuś to na rękę czy nie. Dlaczego miałyby te ofiary być zapomniane? W imię czego zamilcza się śmierć stu tysięcy niewinnych przecież, bezbronnych obywateli? A można było po prostu pomóc stanąć Ukraińcom w prawdzie, dać im powiedzieć „wybaczcie”, nawet za cenę „sami wybaczamy”, zgodzić się na ekshumację i pozwolić zapalić świeczki ocalałym potomkom. Tylko tyle, ale się okazuje, że AŻ tyle. Ja myślę, że na Kremlu się cieszą, bo taka cisza nad tymi dołami śmierci jest poszerzającą się przepaścią dzielącą narody stające przed dziejową szansą wspólnego zdetronizowania hegemona Europy Środkowej. Tyle.
Jednak nawiedzanie grobów to wielka i wspaniała tradycja. Widać to właśnie w takie dni, na obczyźnie. I jak się pójdzie pamięcią dwa lata wstecz i przypomni, że Polakom zabroniono pójść na groby, to się robi człowiekowi ciężko na duszy. I widzę po internecie, że ludzie im to pamiętają i długo nie zapomną. Tak samo jak ciał bliskich odbieranych ze szpitali w workach lub od razu w urnach i pięcioosobowych pogrzebów.
No i nie sposób zapomnieć o kowidowych ofiarach. Wirus, jak wirus, ale ci ponadnormatywni nie musieli wcale zginąć. I to TAK zginąć. Co myślą o tym ich rodziny? Czy wypierają, że można temu było zapobiec, bo ta możliwość przekłada winę z przyrody na reakcję ludzi, czyli do uniknięcia? Czy pogodzili się z faktami zaszłymi i nie szukają już przyczyny, bo nie da się już odwrócić ostateczności śmierci?
Przesyłam do nich, tu z Paryża swą malutką próbę ogarnięcia moją skromną duszą bezmiaru ich cierpień i odkupienie nimi win doczesnych – dokonanym pierwszym krokiem ku zbawieniu.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Święto jak święto. Dla jednych spotkanie rodzinne, a dla innych kłótnia. Ale to już kwetia charakteru(?). NAtomiast co do lekcji religii to tak. Pierwszym błędem było wyprowadzenie jej z kościołów i salek katechetycznych, gdzie było ich miejsce, a wprowadzenie ich do murów szkół. I o ile w podstawówkach jest pełno imprez typu komunia czy bierzmowanie, gdzie brak zaliczenia to brak przejścia na wyższy poziom, to potem już w zasadzie chodzenie na religię nie ma sensu. Od zawsze uważam, że tak jak to mów papież Benedykt XVI, wiara powinna być dla tych co chcą, dla wąskiej grupy zapaleńców. Kościół powszechny to kościół nijaki, bez siły wiary. A tak się teraz dzieje. KK w Polsce chciał na siłę zrobić z młodych wiernych katolików. A tak to nie działa. Sam chodziłem na początku lat 90 do szkoły, gdzie była religia, i ksiądz nam tylko powiedział, że jak ktoś nie chce słuchać to niech robi co tam chce byle był cicho i nie przeszkadzał. Więc sporo ludzi np. odrabiało zadanie. Część słuchała biernie, a część była aktywna. I mimo, ze minęło już 30 lat od tego czasu, to nadal uważam, że taka forma religii jako przedmiotu szkole to był błąd. A teraz się jeszcze na KK mści. W szkole średniej młodzi ludzie nie są głupi. Widza jaki świat ich otacza. i cóż. KK się nie odnajduje w nim, a błędy jakie popełnią pozwalają sądzić, ze sam wymaga pomocy bo jest zagubiony.
Czasy są takie i presja antykościelna taka, że co byś nie wymyślił z nauką religii, to będzie nie tak.
Jeśli Boga nie ma, to WSZYSTKO wolno.
Fiodor Dostojewski
Powstaje NOWA ŚWIECKA TRADYCJA ? Czy się przyjmie ?
„Cukierek i dobry uczynek!” – to usłyszą w Siemianowicach Śląskich od prezydenta Rafała Piecha 31 października mieszkańcy. Bo w tym mieście wtedy odbędzie się Dzień Aniołów Heaven Wins.
Przypominamy, że Rafał Piech tworzy nową partię Polska Jest jedna , z którą chce wystartować w przyszłorocznych wyborach.
Heaven Wins – Dzień Aniołów, to połączenie zabawy i akcji społecznej, która poprzez interakcję międzypokoleniową najmłodszych z ich rodzicami i dziadkami ma zachęcić wszystkich do częstszego czynienia najmniejszych nawet dobrych uczynków wobec naszych najbliższych i znajomych.
Liczymy na to, że Dzień Aniołów Heaven Wins obchodzić będziemy corocznie, nie tylko w Siemianowicach Śląskich, ale w całej Polsce. Jeśli masz ochotę dołączyć do nas i propagować Dzień Aniołów Heaven Wins w swojej miejscowości, poinformuj nas o tym i dołącz do naszych partnerów!
http://nie-wierze-nikomu.pl/index.php/wiedza/137-rafal-piech-zamiast-halloween-swieto-aniolow-haslo-cukierek-i-dobry-uczynek