12.02. Każdy ma taką Marię, na jaką zasłużył
12 lutego, dzień 712.
Wpis 701
zakażeń/zgonów
5.379.498/108.089
Złoto odkryłem. Na Twitterze zrobiła się zbiórka screenów z pandemii pokazująca najbardziej odjazdowe wpisy i informacje dotyczące obostrzeń. Zrobię z tego cały wpis, bo to warte grzechu jest. By zobaczyć jak odjechaliśmy, kto co mówił, żeby potem nie było, że to takie żarciki były i wszyscy byli za rozsądkiem.
Dzięki temu trafiłem na Panią Marię. Kobieta z Wrocławia mojego jest, zasłużona itd. Ale okazało się, że to kowidianka zdeklarowana od samiuśkiego początku. Jak od niej dostałem ochrzan, że moje posty zabijają ludzi, to ze strachu ją zbanowałem. Najpierw nie chciałem, ale wjeżdżała mi na mój wall i śmieciła paniką. A więc straciłem ją z oczu, ale okazało się, że sporo narozrabiała poza moim bąblem. I Pani Maria wróciła. Cytuję jej jeden z epickich wpisów. Dawny – bo coś jakoś ostatnio zamilkła. Zaraz potem cytuję nieporadne próby stylizacyjne (metrum ☹, interpunkcja ☹) kolejnej sanitarnej ekstremistki (Nata Acosta), którą Pani Maria pochwaliła jako wieszcza i niezłą odpowiedź od sprowokowanego foliarza. Pragnę zwrócić uwagę, na perfekcyjne odwzorowanie stylu i metrum w wykonaniu płaskoziemskiego pretendenta – wiadomo, my foliarze to kudy nam do oświeconych, zaszczepionych po wielokroć. A tu proszę – i stylówa w punkt, i metrum się zgadza. Za to treść – wyborna.
Wkrótce przegląd przebranych memicznych screenów, ale na dziś statrujemy od Pani Marii:
Jak ja mam gołe nogi, a Pan z odległości mniej niż 2 metry sika na mnie, to mam mokre nogi, gdybym miała spodnie, trochę by zatrzymały, ale niewiele, ale gdyby Pan sikał przez spodnie, to ja, obojętnie, czy mam gołe nogi czy w spodniach będę miała je suche. Tak działa maseczka.
Reduta Foliarza
Nam szczepić nie kazano
Wstąpiłem na działo
I spojrzałem na pole
500 trumien stało
Ruskiej szurii ciągną się szeregi
Prosto długo daleko jako morza brzegi
I widziałem ich wodza
Przybiegł mieczem skinął
Potem w akcie rozpaczy wszystkich poczęstował
Cud amantadyną.
Rewelacja, zupełnie jak Mickiewicz
Wylewa się ku nam sanitarna rota
Długą białą kolumną lekarzy piechota
Nasypana strzykawek błyskami jak sępy
Z chorągwiami Phizera ślą na śmierć zastępy.
Robi się odjazdowo. A może powstanie taki dział – literatura kowidowa? Z działem poezji, beletrystyki i… pamiętnikarskim. To ostatnie koniecznie… 😊
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”
Mnie zaciekawił ten wywód o mokry poszczanych spodniach. Bo tak. Już pomijam, że aerozol powietrzny inaczej się roznosi w powietrzu niż ciecz tryskając z rurki. Ale nawet gdybyśmy założyli, że oba stany skupienia sa takie same, i tryskają jak fontanna, to i tak musi być konkretne ciśnienie by wywołać ruch cieczy. W przypadku nosa to niemożliwe, że bo średnica otworu rurki nosowej (ze tak to nazwę) jest zbyt duża, a mięśni w nosie brak by wytworzyć aż tak wielkie i jednolite w strukturze ciśnienie w jednym kierunku (tak jak się sika). Po drugie spodnie. Jak założyły spodnie foliowe, skórzane, to tak, nóg nie pomoczy, ale jak mamy materiałowe, to cóż. Spodnie zamokną i nogi też będą mokre. Co gorsze mokre spodnie schną wolniej niż skóra obsikana bez spodni. W przypadku spodni mokrych może dojść do przewiana mokrych nóg i stanu zapalanego stawów. Bo wilgotne ubranie jest niebezpieczne dla zdrowia. Rak wieć wywód Pani Marii trafiony z Covidem jak kula w płot. Ale to moja dedukcja na podstawie tego ile razy człowiek musiał przebierać małe posikane dziecko swoje (a mam 4 letnie dziecko, wiec wiedze mam na bieżąco)
W czasie kichnięcia wilgotne powietrze z wsadem biologicznym wylatuje z nas z szybkością nawet 150 km na godzinę. Pewnie maseczka działaby trochę jak tłumik o ograniczałaby rozprzestrzenianie tego co wykichaliśmy.
Poza tym oczywiście maseczki są zbędne i nieskuteczne. W np. Japonii zainfekowani od lat je noszą w środkach komunikacji wyłącznie dla ozdoby, a nie by ograniczać rozsiewanie zarazy. Podobnie chirurdzy w czasie zabiegów noszą maseczki wyłącznie po to by nikt ich nie rozpoznał w razie nieudanej operacji.
Tak, warto takie perełki gromadzić, bo potem wszyscy powiedzą, że oni przecież w tym czarnym kabarecie nie brali udziału. Jassssnnnnneeee :). U mnie w pracy praktycznie wszyscy w biurach i chyba większość na produkcji zrobili z siebie pajaców od samego początku. Bez powitań, potem odważyli się na łokcie (KOMICZNE TO BYŁO), potem przeszli na boksy (stare chłopy – miałem z nich ubaw), wreszcie zaczęli po wielu miesiącach normalnie podawać sobie dłonie. Ja akurat należalem do tych, którzy od pierwszych dni mówili, że to ściema, że lokdałny nie mają sensu,że żadne wypłaszczenia nie zachodzą, że żaden organizm nie trzyma non stop 100% przeciwciał bo po co… Tak więc przez długie misiące u siebie na wsi i w pracy uchodziłem za wariata, w dodatku takiego, co zabija. Teraz nikt już nie wita się u nas łokciem, nikt nie dezynfekuje kilka razy dziennie rąk (kilku sobie zniszczyło tym skorę, pewnie na zawsze), nikt nie nosi masek – chyba że w sklepie ze strachu, albo w kościele (też ze strachu, że ktoś naskoczy na ciebie za brak)… A jednak PO PIERWSZE, nikt nie chce pamiętać, że robił z siebie błazna nazywając błaznami tych, co się z oficjalną wersją nie zgadzali. PO DRUGIE, ludzie tak dalece sobie racjonalizują swoje dawniejsze idiotyczne zachowanie, że choć narracja wszelkich ośrodków kowidiańskiego wpływu już się zmieniła kilkukrotnie (np. w kwestii odporności stadnej, albo potrzeby lokdałnów dla wypłaszczania fali itd), to ludzie nadal przytaczają te nieaktualne w oficjalnej narracji (i de facto skompromitowane) argumenty, uzasadniając (komu? mnie? chyba bardziej sobie), że ich działania były jednak potrzebne, zbawienne i racjonalne. PO TRZECIE – choć nie stosują się do większości obostrzeń, np. nie zgłaszają zachorowania na kowid, tylko biorą urlop, przechorują i wracają do roboty, jak tylko trochę przyjdą do siebie – choć tak bardzo lekceważą te wszystkie zalecenia, to nadal WIERZĄ, że straszna pandemia jest, obostrzenia są uzasadnione („kiedy to się wreszcie skończy, kiedy znajdą lek, jak myślisz?”)… absurd na absurdzie. Kiedyś to wreszcie się rypnie, choćby dekady miało to trwać i co oni wtedy będą myśleli sami o sobie, o swoim zachowaniu? BĘDĄ MYŚLELI JAK NAJLEPIEJ, że inni ludzie to uwierzyli w ściemy i robili z siebie błaznów, a oni nie tylko unikali tych błazeńskich zakazów, ale jeszcze… ratowali życie przez stosowanie się do wybranych obostrzeń. Że co, że to sprzeczność? Dla Homo Sovietikusa nie ma w tym żadnej sprzeczności. Tak, tak… my tu mówimy o hodowaniu nowego człowieka, a przecież my już go mamy, co w całej okazałości pokazała pandemia psychozy. Sterowalnego, niemyślącego samodzielnie, racjonalizującego sobie wszelkie absurdy własnego postępowania homo sovietikusa. WARTO PAMIĘTAĆ i zbierać takie perełki jak te od p. Marii, żeby potem z błaznów nie czynić dla naszych wnuków bohaterów i wzorów do naśladowania – nawet jeśli chwilowo wyniosą ich na piedestały.
100/100 😀
Jeszcze niektórzy z powodu lockdownów i zdalnej pracy mają konkretne zyski. I choć w skali globalnej wszyscy za to zapłacimy, to jednak póki kto może to korzysta,