12.02. Stasie

7

12 lutego, dzień 1077.

Wpis 1066

zakażeń/zgonów

169/0

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Odwiedził mnie w Warszawie wnuk. Pierwszy raz w stolicy. To spore przeżycie. Także dla niego. Ochy i achy bo wieżowce duże, sporo spektakularnych budowli i wynalazków wielkomiejskich. W Centrum Kopernika to był już jakiś odjazd. W końcu dzieciaka z ADHD (podobno nie istnieje, choć Staś jest dowodem odwrotnym) też można przebodźcować. No, uciechy było co niemiara i dziadek zebrał sporo plusów dodatnich.

Pojechał więc do domu Stasiu a zostałem ja. Z refleksją. Parę razy się tu zastanawiałem nad przyszłością. I parę razy mi wychodziło, że czekają nas ciężkie czasy, ale z pewnym zastrzeżeniem. Ano takim, że moje, i tak doświadczone pokolenie, to jakoś przeżyje, bo to i skóra twarda i niewiele czasu zostało. Zacząłem się zastanawiać skąd się bierze takie przekonanie, głównie co do twardości skóry? Czemuż to my mamy jakoś dociągnąć, zaś przyszłym pokoleniom będzie ciężko?

Myślę, że po pierwsze może tak być przez… emerytury. Nasze, przedemerytalne pokolenie to ma podobno jeszcze coś dostać. Potem, im młodsze generacje, tym ma być gorzej. Ten system bankrutuje od samego początku III RP, kiedy się okazało, że byli, bezkarni władcy Polski, oddają nam system emerytalny pusty, jak kiedyś powiedział, wtedy jeszcze fajny Władek Frasyniuk – w ich kieszeniach były tylko łuski po nabojach. To największe oszustwo nowej Polski ciągnie się od jej zarania i kolejne ekipy nic z tym nie robią, bo ten dług się powiększa. A było, jak np. radziły Korwiny, odbecalować na wypełnienie tego pustego wiadra tak z 20% i tak złodziejskiej prywatyzacji i po 30 latach było by już po zabawie. Ech….

Ale nie dlatego przyszłe Stasie mają przechlapane. Także nie dlatego, że dajemy im w spadku wojnę polsko-polską na długie lata. To też jest spore obciążenie, bo dziadki i rodzice kłócą się między sobą i to wcale nie o kształt Polski tylko o jakieś emocjonalne bzdury, napędzane przez plemienne media. Nie zostawimy młodziakom dobrze zorganizowanego państwa, co w tej części Europy oznacza kłopoty. Ba – młodzież wciągana jest w tę wojenkę, która nadaje od początku to dziedzictwo fałszywego paradygmatu myślenia o ojczyźnie. Nowe pokolenia wchodzą w ten lejek bez wyjścia, ponury spadek generacji rodziców, obciążenie przenoszone jak wirus w przyszłość.

Ale nawet i to nie jest powodem, że przyszłe pokolenia mają mieć ciężej. Wydaje się, że tu chodzi o sprawy bardziej uniwersalne. O globalistyczny kształt świata, który się rysuje. Tu będą zmiany wszędzie, bez względu na narody i państwa. Walec globalizmu nie rozróżnia, ba – po to jedzie przez świat, żeby wszędzie było równo przechlapane. No, z małą poprawką na wąziutkie elity. Co czeka Stasiów? Świat bez własności, zniewolony do spodu, w gettach piętnastominutowych miast wielkości osiedla? Z gwarantowanym dochodem wielkości egzystencjalnej wypiski więziennej. Z robalami na śniadanie, już bez żadnego tam udawania i proszkowania, ale wprost? Ze sztucznym mięsem i sztucznymi relacjami społecznymi coraz bardziej wirtualnej rzeczywistości. W końcu z wciskaną pośrednio świadomością czy warto w ogóle to kontynuować, czyli sprowadzać na taki świat kolejne pokolenia?

Słaby zostawiamy spadek dla nich. Ciekaw jestem  – i to jest chyba najgorsze – czy przyszłe pokolenia będą w ogóle wiedziały, że daliśmy ciała? Że było i mogło być lepiej. A może po prostu będą brały tak pokrzywioną rzeczywistość za normę. To w sumie pocieszające, bo nie będą miały pretensji do dziadków, że tak spartolili sprawę. Ale dla świadomych tego rodziców, to gorzka satysfakcja. Tak patrzeć na to wszystko, wiedząc, że wcale tak nie musiało obyć. Że żyliśmy mimo wszystko w świecie wolności i odpowiedzialności i niepostrzeżenie tak to się porobiło. Straciliśmy czujność, choć wielu waliło w dzwony. Myślę, że przełomowy był tu kowid, który pokazał, że z postrachaną i konformistyczną ludzkością można zrobić wszystko i ta… zagłosuje nawet za swoimi ciemiężcami, jeszcze w białych rękawiczkach.   

Właśnie – dlaczego często się mówi o wnukach, nie o dzieciach? Czemu bardziej martwię się o Stasia, a nie o Michała, jego ojca, a mego syna? Panuje przeświadczenie, że to najbliższe pokolenie jakoś to przejdzie. Tacy trzydziestolatkowie to się już trochę poobijali. W końcu przeszli generacyjnie całą wielką zmianę jaką była transformacja po 1989 roku. Świat się rodził wraz z nimi, dojrzewał i krzepł. Zmiana to więc dla nich nic nowego i może tę jakoś przejdą. Poza tym, jak się patrzy na kwity globalistów, to zostało tak jeszcze ze 20 lat, choć pewne procesy przyspieszają. Ale panuje ogólne przekonanie, że to następna generacja wejdzie w ciemność.

Zastanawiałem się co więc robić? Bo jest dylemat. Czy uczyć, pokazywać resztki „starego dobrego świata”, czy nie? No, bo jak pokażę jak było, to się młody zauroczy i jak przyjdą zmiany, to będzie nie tylko tęsknił, ale i opierał się. A to oznacza konflikt z coraz bardziej przemożnym systemem. A to ciężka droga przez życie, o czym dziadek wie, bo parę razy zadzierał. Z drugiej strony – może odpuścić i młody wejdzie w to jak w masło, bezkonfliktowo? Ale ten dylemat rozstrzyga się przez nadzieję. Po prostu trzeba się zastanowić czy tę ponurą perspektywę można jeszcze zmienić. Poprzez postawy obecnych i przyszłych pokoleń. Jeśli tak – to warto wysyłać dzieci w przyszły bój o porządny i wolny świat. Jeśli się myśli, że to już po ptokach, to można się zastanawiać nad tym czy wysyłać przyszłe pokolenia „w bój bez broni”.

Ja myślę, że się da jednak odwrócić te losy. A więc zrobiłem małą lekcję historii na Trakcie Królewskim, pogadałem przy zmianie warty o Nieznanym Żołnierzu i Pałacu Saskim, zaszedłem do Kopernika, gdzie szalała nauka. Zainwestowałem w młodego na jego trudną drogę w przyszłość. Wolę jednak żeby miał ten ciężar pozytywnej spuścizny pokoleń minionych, kiedy wejdzie w mrok. To pewnie nie pomoże, ale rozświetli jakoś ciemności, by mógł w czasach globalnych zobaczyć kontury nadziei.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

7 thoughts on “12.02. Stasie

  1. Mam dzieci jak ten Pana Staś. trzech synów, których staramy się wychować w poszanowaniu wartości, tradycji, wiary, historii… Nie wiem czy chce wiedzieć w jakim świecie będa żyli jako dorośli, ale chcę, by od małego mieli dobre wzorce. Bo wracamy do tego, co było w dzieciństwie. Bo jako dorośli przywołujemy często te wspomnienia. Na to mamy wpływ (jeszcze) i trzeba walczyć o to, by te maluchy wiedziały, kim są, kim byli ich przodkowie, że normalna rodzina to chłopak i dziewczyna, a robaki jedzą kury a nie ludzie itp.

    Przyglądał się Pan tematowi edukacji włączającej? Bo wychodzą coraz większe „cuda”, zgodnie z zamysłami „łunijnych” mocodawców. Już teraz większość województw zadecydowała o niewspieraniu w infrastrukturze i sprzęcie szkół „segregujących” dzieci, czyli de facto szkół specjalnych… Bo jak dziecko ze znacząca niepełnosprawnością nie może się uczyć w masowej szkole że zdrowymi dzieciakami to jest rzekomo dyskryminowane… Oczywiście chodzi o kolejny chory pomysł ideologów…

    1. Z osób zajmujących się w sposób krytyczny edukacją właczającą mogę polecić dr Ciborowską, znaną być może Szanownym Gościom jako tłumaczka książek Margaret Peeters – córki jednego z doradców prezydenta Reagana. W kontekscie obcojęzycznym zaś Jamesa A. Lindsaya, którego portal i kanał YT „New Discourses” jest istną kopalnią wiedzy nt edukacji włączającej, którą jak każdym marksistowskim (Paulo Ferrire) wynalazkiem zachwyca się ostatnio „błyskotliwy, charyzmatyczny i wytrawny organizator konferencji” (w Davos).

  2. Panie Jerzy, skoro Staś mieszka gdzieś z dala od dużego miasta to ma przynajmniej ma w miarę normalne otoczenie, kolegów, nauczycieli itd. Jest w miarę bezpieczny. Jeżeli rodzice nie pozwolą żeby tiktoki przejęły nad nim kontrolę to będą z niego ludzie. Może nawet wyrośnie z niego taki John Connor jak w Terminatorze 😉

  3. Eee tam!
    Guzik tam będzie, nie robale!
    W koncówce XIX wieku pewien francuski futurolog przewidywał, że wraz z dalszym postępem postępu 😉 konie dokumentnie zas..ają Paryż i Europę.
    Ale przyszly automobile.
    W początkach XXI wieku kretyni z klimatystycznego NWO chca zasr.ać swiat wiatraczkami i wmusić w nas żarcie robali w gettach. A tu tymczasem… w Indiach i Chinach już pracują pierwsze duże, czyste reaktory torowe, już szykują się do budowy setek kolejnych, a reakcje termojądrowe w ichnich tokamakach podtrzymywane są już na przez dziesiątki minut…
    W dodatku trwa rewolucja w taniej hodowli supewydajnych MIĘSNYCH tkanek trzody i nierogacizny, pozyskiwanych BEZ ubijania jakiegokolwiek zwierzaka.
    No cóż… Boczna scieżka swiatowej technologicznej ewolucji w postaci mumijnego Fitfor funfundfunfzig mit Funfzehnminutenghetto und Insekten też się właśnie idzie… Na drzewo idzie … Jak te francuskie konie 140 lat temu…

  4. A poza tym jakby co, zawsze można w domu zahodować stadko kur, królików i morskich świnek . Polak potrafi. 😁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *