14.09. Prawa człowieka aborcjonowanego
14 września, dzień 926.
Wpis nr 915
zakażeń/zgonów
1234/12
Ostatnio mieliśmy strzał pioruna w rabarbar. Okazało się na mediach społecznościowych, że prawicowy PiS poparł rezolucję ONZ w sprawie uznania aborcji za prawo człowieka. Zagotowało się na ostro, zaczęto ciągnąć różne wątki, spekulacje, inwokacje i lamenty. Że zdrada, panie, popłoch w szeregach prawicy, na co lewica patrzyła z milczącą satysfakcją, nie chcąc sobie psuć widowiska.
PiS sią zaczął tłumaczyć, ze to pomyłka, że to nie ta rezolucja, tylko ta o przemocy, gdzie tylko wspomina się o tym, a nie reguluje. No, ale już poszło. Pani Pawłowicz wezwała do wyjaśnień, gdy okazało się, że za wszystkim stoi prezydencki minister Szczerski zaczęto spekulować, iż prezydent Duda mości sobie już przejście po swej polskiej kadencji do międzynarodowych ciał i dlatego, kosztem ideałów prawicy, zgadza się na lewacką agendę. Potem się okazało, że sprzeciw co do rezolucji wniosła Nigeria, a Polska paliła, ale się nie zaciągała, bo nie była przeciw, tylko nie głosowała. Czyli nie sprzeciwiła się, co uwaliło prolife’owe poprawki
Najbardziej kuriozalne było tłumaczenie, że nie mogliśmy być przeciw, bo przeciw była Rosja, a wiadomo, że jak kacapy są za czymś, to my musimy być przeciwko. I odwrotnie. Strach pomyśleć co będzie, gdyby doszło do takiego na przykład głosowania nad tym czy 2 x 2 = 4. Też bylibyśmy przeciw, gdyby Rosja była za?
Ale odrzućmy te nasze polskie wojenki. Jak tam było, tak tam było, ale „staje” przed nami pytanie merytoryczne, nad którym niewielu się zastanawiało. Czy aborcja może być prawem człowieka? Najpierw zasadnicza kwestia – którego człowieka: abortującej matki, czy abortowanego dziecka? Widzę tu bowiem pewną delikatnie mówiąc sprzeczność, albo niehamletowski dylemat: czyje dobro jest większe? Wygoda matki czy przeżycie dziecka?
To prowadzi nas do zderzenia dwóch porządków. Prawa naturalnego i prawa człowieka. To pierwsze jest dorobkiem cywilizacyjnym, często opartym o transcendencję wiary. Praw naturalnych jest niewiele, wyglądają na oczywistości i komunały, dopóki nie skonfrontuje się ich z prawami człowieka, które często są w sprzeczności z prawem naturalnym.
No, bo prawo do życia jest fundamentem prawa naturalnego, a tu prawo człowieka uchyla ten wydawało by się oczywisty fakt. Co wtedy? A prawo własności – zagwarantowane, a jakże gwałcone codziennie, zwłaszcza w kowidzie. A prawo do wolności? Kompletnie zszargane poprzez pandemiczne obostrzenia, w dodatku wprowadzone wbrew gwarancjom konstytucyjnym, co dopiero naturalnym.
Wszyscy wycierają sobie gąbki tymi prawami człowieka. Że to wielka zdobycz cywilizacji, by każdy miał zagwarantowane to i owo. Zwłaszcza owo. Po pierwsze – ok, masz zagwarantowane owo i co teraz? Kto zrobi komu co, jak tej obietnicy dany kraj nie dowiezie? Spotkamy się w Trybunale Praw Człowieka? Jednostkowo pewnie tak, ale co zrobić z systemowym niedowożeniem praw człowieka na skalę masową?
Po drugie – o jakich prawach mówimy? Przecież ich lista jest wciąż otwarta i zmienna. Jak widać po aborcyjnym wątku jest to sprawa aktualnej polityki, dominujących ideologii, nie zaś niezbywalnych praw dla kondycji ludzkiej, które mają mieć walor ponadczasowy, opierający się aktualnym ideologicznym modom. A tu mamy katalog tymczasowy, płynny, a więc człek nie jest pewien dnia i godziny, bo jak mówi rzymska sentencja „Eius est tollere legem, cuius est condere”, czyli kto wprowadził to i znieść może. A więc nie ma się co cieszyć, że ci naobiecywano jak dziecku pączków, bo ci zaraz mogą sprzątnąć i to, co do tej pory wydawało ci się, że miałeś.
W rezultacie tak wychwalane prawa człowieka stają się narzędziem, które osobnika przed niczym nie chroni, a już szczególnie nie przed opresją omnipotencji państwa, choć w tym celu zostały ustanowione. Są to prawa polityczne, nie egzystencjalne i jak popadniesz na złą pogodę ideologiczną, to możesz nie tylko nie być chroniony, ale i oberwać.
Jak dziecko aborcjonowane. Tu mamy ewidentny konflikt prawa naturalnego z prawem stanowionym, jakim są prawa człowieka. Po to, by unikać takich bezwzględnych zestawień idolo wymyśla sztuczki z obejściem tematu, kwestionując fakt bycia człowiekiem w łonie matki od (tu znowu mamy różnicowanie prawa stanowionego) różnego wieku osiągniętego przez płód. Jeśli prawa człowieka miałby mieć charakter uniwersalny, to jak wytłumaczyć, że w pewnych krajach do 3 miesiąca to jeszcze nie człowiek, potem a jakże, a w innych dziewięciomiesięczny noworodek, dzień przed porodem, to też tylko płód, wyrośnięty zarodek, a kwestia jego człowieczeństwa okazuje się dopiero poprzez udane przejście przez kanał rodny? Przecież prawa człowieka są dla człowieków takie same, skąd więc te różnice?
Ja tam się nigdy nie rozpływałem nad tymi prawami. Nic mi w życiu nie dały, ani teraz, ani tym bardziej za komuny. Władza sobie bez nich swobodnie hasała po tych gwarancjach. Nie widziałem jeszcze żadnego pałowanego, który by walącemu go policjantowi czytał kartę swoich praw. Wydaje mi się, że ten zbiór pobożnych (bezbożnych?) życzeń jest tylko po to, żeby się publika lepiej poczuła. Że jest zauważona i ważna. W rezultacie tego rodzaju posunięcia jeśli już mają jakieś znaczenie, to tylko te szkodliwe – wtedy kiedy wchodzą w konflikt z prawem naturalnym. Niezmiennym i oczywistym, ale w konfrontacji z uzurpacją prawa stanowionego – wartymi ciągłej obrony.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Prawa człowieka… hmmm :). Spotkałem się z etymologicznym wyjaśnieniem słowiańskiego słowa „człowiek”, jako wskazującego na osobę dorosłą (czieławiek / czełyj-wiek… na dzisiejszy język: pełnoletni). Czyli dzieci w dawnych społecznościach słowiańskich nie były określane tym mianem. Jeśli Słowianin powiedział, że „każdy człowiek we wsi płaci daniny nowemu panu”, to nie miał na myśli dzieci, tylko właśnie dorosłych.
Idąc tym tropem to mielibyśmy obecnie prawo wyprawiać co tylko nam się podoba z każdym, kto nie ukończył 18 roku życia – z zabiciem włącznie. Takie by było moje prawo. I zresztą w tym kierunku to zmierza, skoro są już projekty praw na świecie pozwalające abortować dziecko do wieku lat 3.
Tyle tylko, że za tym słowem u dawnych Słowian nie kryła się dodatkowa wartość człowieczeństwa, a było to jedynie miano, termin na określenie osób pełnoletnich, biorących pełny udział w życiu społecznym. Wtedy to określenie było narzędziem do opisywania świata, a teraz słowo „człowiek” staje się narzędziem do pozbawiania wszelkich praw określonych osób np. w imię ideologii.
Ja tylko czekam, kiedy osoby niezaszczepione przeciw C19 zostaną przy pomocy „naukowych” (a jakże) dowodów określone jako „nie do końca ludzie”, bo to, że jesteśmy egoistycznymi, antyspołecznymi zabójcami, których należy karać za odmowę szczepień – to już wiemy. I z całą pewnością jeszcze nam o tym przypomną 🙂
Prawa człowieka to komunistyczny wymysł. Mogą istnieć prawa obywateli w państwie spisane w konstytucji, tym prawom muszą towarzyszyć obowiązki i musi być gwarant tych praw. A reszta to lewacki bełkot, służący do różnych celów.
Kłopot z aborcją polega na tym, że nie ma symetryzmu. Stąd wielu konserwatystów się gubi. Bo jedni są PRZECIW, ale drudzy są też PRZECIW, tyle, że przeciw ograniczeniom i narzucanym rolą kościoła, wymuszeniom prawnym zakazu. Póki konserwatyści nie ustalą miedzy sobą czy zarodek można nazwać dzieckiem czy jeszcze nie(nauka tu mówi wyraźnie ,ze zarodek to nie człowiek bo nie ma wykształconego centralnego systemu nerwowego do 12-14 tygodnia), a głosy sa podzielone, to będzie taki rozgardiasz prawicowy. Jako liberał uważam, że człowiek zaczyna się dopiero od momentu rozpoczęcia działania centralnego systemu nerwowego. Jest to granica, która świetnie oddaje nasze człowieczeństwo. Gdyż wyróżniamy się spośród innych zwierząt tylko tym. Kwestie religijne pomijam, bo NIE POWINNY one być brane pod uwagę w państwie prawa i państwa oddzielonego od spraw kościelnych. A że tak nie jest i nie będzie bo KK ma w Polsce spore zaplecze polityczne i wpływ na państwo jakie mają chyba tylko w Watykanie, to cóż. Mamy ten zastępczy jazgot, który można było już dawno rozwiązać, gdyby poprawić prawo aborcyjne i dostosować go do obowiązującej konstytucji 25 lat temu i do wiedzy naukowej w tym zakresie. Pewnie teraz oblecą mnie muchy prawicy z pluciem, ze piszę głupoty, ale to mnie tylko utwierdzi w przekonaniu, że miałem racje.
Obecna wiedza naukowa jest taka, że człowiek zaczyna istnieć w momencie połączenia plemnika i komórki jajowej, a konkretnie połączenia ich materiałów genetycznych i powstania nowego, autonomicznego. Człowiek istnieje od pierwszego momentu swego zaistnienia – taka tautologia, którą świat (a raczej jego połowa) usiłuje wyprzeć.
Każda, nawet najwcześniejsza faza istnienia człowieka jest fazą istnienia człowieka, że jeszcze raz powtórzę oczywistość. Jeżeli nic nie przerwie naturalnych procesów, stanie się dorosłym i w pełni dojrzałym człowiekiem. Jeżeli ktoś świadomie ten proces przerwie, odpowiada za skutki jego przerwania, podobnie jak – z drugiej strony – ktoś kto strąca malutki kamyczek ze szczytu góry odpowiada za śmierć ginących na dole pod lawiną, a nie za strącenie pojedynczego kamyka.
Dawniej odmawiano człowieczeństwa niepełnoletnim, kobietom, ludziom innych ras, ale w miarę rozwoju cywilizacji rośnie świadomość społeczna (przy oporze „konserwatystów” – szczególnie gwałtownym osób mających na sumieniu śmierć jakichś „nieludzi”, lub odnoszących korzyści z utrzymania dawnego status quo). O człowieczeństwie świadczy możliwość (choćby najbardziej teoretyczna) osiągnięcia pełni człowieczeństwa. Zresztą na upartego nikt jej nie osiąga w pełni, każdy ma jakieś braki. Rozważania „kto jest bardziej” człowiekiem, to droga w otchłań, zresztą już to przerabialiśmy, nawet w XX wieku.
Religia nie ma tu nic do rzeczy, zaprzeczanie człowieczeństwa człowieka od pierwszego momentu jego istnienia to wypieranie naukowej wiedzy. Religijne mogą być co najwyżej rozważania czy katolicy wiedzą to i bronią człowieczeństwa przez czysty przypadek, czy pod wpływem Boga i rzeczy przez Niego im objawionych (a raczej poprzez nich całemu światu, każdemu kto chce słuchać).
Ciekawe ze ci co mówią że wolno zabijać dziecko chcą karać za zabicie psa. A co do tego kiedy zaczyna się człowiek to zamiast się spierać czy to 12 tygodni, 9 miesięcy czy 18 lat, łatwiej przyjąć że to momentu pojawienia się zarodka. W końcu z niego prędzej czy później powstanie człowiek.
Widoczne, szczególnie silne udzielanie się aborcjonistów w różnych ruchach obrony zwierząt (a w skrajnych przypadkach fanatyczny wegetarianizm) to redukcja dysonansu poznawczego, klasyczny objaw syndromu postaborcyjnego. Wmawianie sobie „nie jestem potworem, nie zrobiłem/zrobiłam nic złego, przecież kocham zwierzątka”. To wręcz masowe zjawisko…
a w Kalifornii…bezkarnie, do 7 dni PO porodzie !!!
„Under California AB 2223, a mother will be shielded from civil and criminal charges for any ‘actions or omissions’ related to her pregnancy,” the post read. „These actions include not only abortion in any stage of pregnancy, but also ‘perinatal death.’ Perinatal death is defined as the death of a newborn up to seven days or more.”
Czemu nie wydłużą do 18 roku życia?