20.01. Wojna światów 2.0
20 stycznia, dzień 689.
Wpis nr 678
zakażeń/zgonów
4.406.553/103.378
Z filmami science-fiction jest jak z proroctwami. Trzeba żyć długo, by doczekać ich weryfikacji, a w czasach oglądania to są jakieś zabawy z wyobraźnią, lepiej jak z futurologią, czyli z pewnym oparciem o projekcję przyszłości. Z proroctwami jest tak samo, wiem coś o tym, bo tu na przepowiadałem i się… sprawdza coraz bardziej. I… nic z tego nie wynika. Kto tam by weryfikował z rok wstecz, że się miało rację, dzisiaj każdy ją ma, bez względu na to, kiedy na to wpadł. Ja tam nie zawiszczę debiutantom, wolę, że świadomość kowidowej ściemy się rozszerza, bez wypinania licznych piersi pod medal z kowidowego kartofla.
Ale przyszło mi dożyć, niestety, sprawdzenia się jednego filmu. Piszę tu o „Wojnie światów. Ostatnim stuleciu”, filmie Piotra Szulkina. Ostatnio wrócił do mnie jako montaż co celniejszych pasujących do dzisiejszych czasów fragmentów. Tak mnie zafrapował, że sobie go dzisiaj obejrzałem jeszcze raz. Jeszcze raz, bo to film ciekawy. Zrobiony w przełomowym 1981 roku przeleżał się na półce do 1983, kiedy już jarzmo stanowojenne zelżało i generalicja postanowiła poluzować, pewna spacyfikowanego społeczeństwa. A film był alegorią do komunizmu, która – o dziwo i zgrozo – pasuje do czasów dzisiejszych. Film jest po renowacji cyfrowej i można go w całości obejrzeć na Youtubie. Warto.
Film to jako się rzekło interesujący, a właściwie zaskakujący, bo jego przesłanie sprawdziło się dwa razy. Raz za komuny o komunie i drugi raz – za kowida o kowidzie. Na Ziemi lądują Marsjanie, co w czasach kręcenia filmu było alegorią do komunistów, dziś od biedy można to przyrównać do Big Farmy. Ale później już jest bardzo podobnie. Marsjanie mają swoich popleczników w kolaborujących władzach, zaś wszystkim kręcą media. No, jest oczywiście przemoc służb, w miejsce dzisiejszych szczepionek jest pobieranie krwi, po którą tak naprawdę przyjechali Marsjanie. Akcja szczepienna jest oczywiście „dobrowolna”, ale jak się jej nie poddasz, to wylatujesz poza obręb społeczeństwa. Hasło „nie sprawiaj kłopotów, to sam ich nie będziesz miał” pasuje też do naszych czasów.
Jest też bezwolny tłum manipulowany przez telewizję. Są też masowe imprezy. Są też konkursy kto zbierze i odda najwięcej krwi, są kapusie i kolaboranci. Są też foliarze, pozasystemowa mniejszość, wariacka i nawiedzona. W rezultacie kończy się tym, że Marsjanie-komuniści odlatują, zaś dotychczasowi kolaboranci przebierają się za przywódców oporu przeciw marsjańskiemu uciskowi, którego wcześniej sami byli narzędziem. Czyli układ zostaje taki sam, znikają tylko kolonizatorzy, a ich miejsce zajmują lokalni kompradorzy. To w 1981 roku było prorocze, biorąc pod uwagę późniejsze losy naszych transformacyjnych kolaborantów, kiedy Marsjanie-komuniści zniknęli gdzieś w przestworzach. Boże, żeby to była choć część proroctwa na czasy dzisiejsze, gdyby tak ci kowidowi Marsjanie odlecieli. A widać, że pierwsze statki już startują i wielu ultrasów już odlatuje. Co będzie z kolaborantami kowidowych kosmitów? Jakoś pewnie sobie z tym świat poradzi. Byleby nie wrócili jako awangarda sprzeciwu przeciwko kowidowym eksperymentom. Jeśli i tu by się dała zwieźć publika, to należałoby się chyba zaszyć gdzieś daleko od TAKIEJ cywilizacji (?).
Jest jeszcze jeden element filmu, który nie pasuje kompletnie do czasów dzisiejszych. To postać dziennikarza, zagrana genialnie przez Romana Wilhelmiego. Ten celebrycki pracownik mediów buntuje się, bo nie może znieść rozziewu optymistycznie farbowanej narracji z okrutną rzeczywistością. W filmie buntuje się mimo pewnej przegranej, jest to więc z punktu widzenia dzisiejszych czasów największa fantasmagoria tego filmu. Bo dziś prędzej się znajdzie u nas Marsjanina, niż dziennikarza, który by stanął w prawdzie i oświetlił jej blaskiem drogę skołowanym ludziom.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Bo dziś już prawie prawdziwych dziennikarzy nie ma. Są korporacyjne stojaki pod mikrofony.
A tymczasem… Sporo wskazuje że w tej aferze z przeciwskuteczną ustawą segregacyjną Niedzielskiego i Hoca rzeczywiscie chodziło TYLKO o ten ustawowy miliard dla swoich za dostawę testów bez przetargów. W aptekach juz nie na, bo będą włączone w sanepidową siec testowania, z dyskontów wymiotło, w alle aukcje z testami ponoc wycięto (komentarz obserwatora z NC).
Ktoś z kolegów Hoca i Niedzielskiego musi zarobić przed ewakuacją Marsjan jak na respiratorach w 2020?
I tu jest dopiero przyczynek do braku prawdziwych dziennikarzy w Polsce. Bo prawdziwi dziennikarze już by w tej bezprzetargowej megaaferze firmowanej przez lobbystów i akwizytorów udajacych posłów i ministrów siedzieli stadnie.
Tu jest naprawdę prosta piłka, wystarczy iść za pieniądzem i wypowiedziami tych bandytów wypowiadajacych wojnę narodowi. To nie to co „lub czasopisma”. Tu wszystko jest podane na tacy
Uderzmy się w piersi! Odeszła Wielka Rada Magiczna i proszę – natychmiast nastąpił gwałtowny wzrost zakażeń… Nie pozwólmy im odlecieć na Marsa, niech nas ratują przed Omikronem bo będziemy mieli 100 tyś nowych chrypek dziennie.
Osobiście nigdy nie zapomnę, że pierwsze słowa sceptycyzmu względem (nie)radzenia sobie z pandemią przeczytałem na Pana blogu. Mam nadzieję, że raz uruchomione procesy przydadzą się również kiedy pandemia minie. Dziękuję i pozdrawiam.
thoughts on “29.09. W 200 dni do końca świata”
Krzysiek pisze:
1 października, 2020 o 9:11 pm Komentarz czeka na zatwierdzenie. To jest podgląd komentarza, który będzie widoczny po jego zatwierdzeniu.
Szanowny Panie, z prawdziwą przyjemnością czytam kolejne wpisy na Pana blogu ( zawsze dobrze się czyta kogoś z kim się generalnie zgadza ), czemu dałem wyraz w mailu napisanym kilkanaście dni temu. Pisze Pan , że społeczeństwa bez walki wyzbyły się swoich podstawowych praw. To prawda , ale siła nacisku była ogromna. Wszystkie media ( niezależnie od sympatii politycznych ) maja ten sam przekaz, wszystkie rządy ( te które były wątpiące natychmiast spacyfikowano oskarżeniami o lekceważenie śmiertelnego zagrożenia ) niezależnie od wyznawanej ideologii mówią to samo , podgrzewając panikę. W przestrzeni publicznej istnieją tylko ” eksperci ” medyczni straszący przerażającymi skutkami zarażenia i nawołujący do coraz ostrzejszych sankcji ,ośmieszający inaczej myślących, bez, oczywiście, dopuszczenia ich do głosu. Dla mnie najważniejszym pytaniem stało się : CUI BONO? Żeby nie było , nie jestem wyznawca teorii spiskowych, ale nie wierzę też , że „świat zwariował” i postanowił popełnić samobójstwo. Zbyt dobrze ta ” pandemiczna narracja ” jest zorganizowana i serwowana . Z poważaniem
no cóż , jak widać z powyższego pisałem już od kilkunastu miesięcy ( a na tym forum od września 2020 r ) , że ” pandemia ” to wspaniały pretekst i przykrywka do wprowadzenia totalnego zamordyzmu na całym świecie. A teraz się to właśnie materializuje
https://stooq.pl/mol/?id=372
Polecam wywiad z mieszkanką Singapuru.:
https://www.msn.com/pl-pl/styl-zycia/moda-i-uroda/polka-w-kraju-sztywnych-regu%C5%82-w-pustym-parku-nie-mo%C5%BCesz-zdj%C4%85%C4%87-maski/ar-AAT0udj?ocid=msedgntp
Świetny przykład, że szczepionki są, zaszczepieni ponad 80%, a nadal zamordyzm jak nigdy wcześniej. A z każdą falą jest coraz gorzej.
przeklęty kraj
Oglądałem niedawno wystąpienie pana Kluski od Optimusa. Opowiadał jak siedział w areszcie, jak był tłamszony przez ówczesną Władzę i pomawiany przez licznych dziennikarzy. Zwrócił uwagę, że jedynym dziennikarzem, który go PRZEPROSIŁ za to co mówił w wiadomościach/faktach/njusach był Kamil Durczok. (!)
Widziałem TĘ Wojnę Światów i chyba nie będę w stanie obejrzeć po raz drugi. To jak oglądanie sekcji zwłok. Można ale po co? Zwłaszcza teraz, zbyt to wszystko prawdziwe. A prawda BOLI.
Gdy w niedzielę żegnałem się ze swoją, dawną już, znajomą
(dokonałem świadomej, odwrotnej, segregacji sanitarnej-chciała wsadzać do więzienia i zabierać majątki za brak certyfikatu), żegnałem się słowami:
-Nie ma żadnej różnicy między komunizmem a sanitaryzmem. Metody i hasła są te same, zmieniły się jedynie narzędzia.
Z podziękowaniem, takie wspomnienie…
O ile mnie pamięć nie myli to przedpremierowy pokaz filmu Pana Piotra odbył się w naszym DKF-ie zaraz po jego zmontowaniu, jeszcze w 1981. Klub nam pozwolono reaktywować po Sierpniu, bo zamknięto go jesienią 1979, zaraz po tym jak nagrodę na naszym Przeglądzie dostał Kieślowski. To była cała afera, bo wtedy „sekretarzem ds kultury” był niejaki Łukasiewicz czy Łukaszewicz. Młody trockista-zamordysta który wcześniej ostro sekował Kieślowskiego. Podobno, jak Kieślowski dostał za Amatora nagrodę w Moskwie to się „młody sekretarz” wściekł. A jak się dowiedział że na naszym przeglądzie też Kieślowski dostał nagrody i do tego jedną z nagród ufundowało ZSMP, to dostał takiej apopleksji że nam DKF od ręki „zamkli”.
Ech, to były pikne czasy spędzane przeze mnie w archiwach w Łodzi czy w Warszawie na poszukiwaniu różnych „półkowników”. Co najmniej jeden fantastyczny film nadal „leżakuje” i chyba żadna władza – jaka by nie była – go nie odwiesi…
No bo żadna władza nie pozwoli na pokaz filmu wojennego w którym wszyscy są źli: AK, AL, BCh, Niemcy, Ruscy, nowa władza, leśni bandyci…
Aha, najlepszy numer niemal mi wyszedł, jak w TV znalazłem ogromną ilość filmów świeżo przekopiowanych na taśmę. I się okazało, że można je bez problemu wypożyczać „do pokazów w DKF”. Bo te same filmy „na kliszy” – miały „zakaz”. Więc próbowałem załatwić pokazy w moim mieście. Jedyne miejsce gdzie była duża sala ze sprzętem do odtwarzania filmów na taśmie magnetycznej był KW PZPR. Do tej pory pamiętam jak próbowałem to załatwiać! 🙂 Zdumienie moją bezbrzeżną bezczelnością było niewyobrażalne. Ale niewiele mnie dzieliło do załatwienia tam pokazów…
Ech, łza się w oku kręci jak latałem do sklepu po wódkę donoszoną potem do hotelu dla Znanego Reżysera…
PS
Całe „kino krótkometrażowe” z lat przed 1981 było niesamowite i ponadczasowe, vide „Szczurołap” – wypisz, wymaluj – alegoria obecnej pandemii umysłowej…