20.12. Porzućcie wszelką nadzieję, wy którzy się zadłużacie.
20 grudnia, dzień 293.
Wpis nr 282
zakażeń/zgonów/ozdrowień
1.202.700/25.397/938.269
Kurz i hałas związane z polsko-węgierskim wetem już opadają, ale przesłoniły one pewien ważny aspekt sprawy. Kiedy emocjonowaliśmy się kwestią polityczną weta budżetowego na poziomie międzynarodowym umknął nam jeden element – Fundusz Odbudowy.
O co chodzi? Unia po raz pierwszy się zapożyczyła. Jako organizacja. Jest więc od dziś – oprócz wspólnoty „europejskich wartości” – wspólnotą długu. A to jak z małżeństwem – ciężko się rozwieść, jak się ma wspólny kredyt. A ostatnio o Polexicie dużo się mówiło. A więc skoro Wielka Brytania, płatnik netto, jak wyszła z Unii była gotowa zapłacić „karę” ponad 40 mld euro, to ile by wynosiło odstępne dla Polski, beneficjenta netto, w dodatku z długiem?
Niemcy długo broniły się przed pomysłem wspólnotowego długu. Krygowały się, pewnie z obawy by nie zostać na placu jako jedyny dłużnik gotowy do spłaty długów państw, które się z ratami nie wyrobiły. Ale przeważyły względy… polityczne. Wspólnotowy dług staje się bowiem kolejnym narzędziem do realizacji planu federalizacyjnego Unii, pod przywództwem Niemiec. Bo oto, poza podziałem wedle różnych parytetów tych środków, to Unia, a właściwie Komisja Europejska będzie decydowała na co mogą pójść te pieniądze. Czyli powtórzmy – zapożyczamy się solidarnie, ale o tym na co pójdzie nasz kredyt zdecyduje ktoś inny. Nieciekawe…
Ale zacznijmy od początku. Kasy z Funduszu Odbudowy jest 750 mld euro, dla Polski – ponad 57 mld euro. Cały Fundusz to 390 mld euro grantów i 360 mld niskooprocentowanych kredytów. Kraje mają opracować i przedstawić do kwietnia 2021 swoje KPO (Krajowy Plan Odbudowy), który po dwóch miesiącach negocjacji ma być ostatecznie zatwierdzony i wypłacany w transzach – 70% w bieżącym roku. I tak jak walczyliśmy i wywalczyliśmy kwestię braku warunkowania praworządnością dostępu do środków z budżetu Unii, tak w kwestii tego NA CO mogą być wydatkowane środki z Funduszu Odbudowy decydujące zdanie będzie miała Komisja Europejska.
Komisja poczyniła w tym względzie odpowiednie wytyczne. Zajrzyjmy do nich: 50% środków ma pójść na badania naukowe, sprawiedliwą (cudowne) transformację klimatyczną i cyfrową oraz służbę zdrowia, szczególnie kowidową. Z pozostałej połowy 30% (najwięcej) ma pójść na walkę ze zmianami klimatycznymi, tradycyjną politykę spójności (nasze ulubione autostrady, mosty i koleje) oraz na ochronę różnorodności biologicznej i równouprawnienie płci.
Polecam lekturę tych kryteriów do oceny przyszłych planów odbudowy, szczególnie właścicielom upadłych (lub upadających) firm i zakładów pracy. Rolnikom, fryzjerom, kosmetyczkom, producentom, przetwórcom i wszelkiej maści usługodawcom. Widzicie tam coś dla siebie? Bo ja niewiele. I co teraz – na co przejdziecie (oczywiście jak dotrwacie do końca kolejnych serii lockdownów)? Na cyfrowe warzywniaki? Ekologiczne kosmetyczki? Organizatorów eventów pt. protestujemy przeciwko zagładzie klimatu? Zawodowych obrońców zwierząt? Fundacje walczące o równouprawnienie kulturowej płci? Bo takie są priorytety czegoś o co walczyliśmy ramie w ramię w Brukseli (minus opozycja, rzecz jasna).
Pojawiają się pierwsze przykłady wdrożeń takiej struktury wydatków. Włochy: „Corriere della Sera: Z 200 mld euro z funduszu odbudowy lewicowy włoski rząd przeznaczy 74,3 mld na „zieloną rewolucję”, 17, 1 mld na „równość płci”, a tylko 9 mld euro na szpitale i służbę zdrowia”.
Jak już pisałem czeka nas jakiś Nowy Świat. Unia Europejska też nie może przecież zmarnować okazji kowidowego resetu, który pozwala zainicjować niemożliwe dotychczas rzeczy, a przyspieszyć odkładane. Stąd na przykład klimatyczny cel redukcji emisji przesunięto z 40 na 55%, z horyzontem na 2030 rok. Bez kowida nie odbyłoby się to bez awantur. A teraz – barabardzo.
Nie wiem dlaczego, ale może dla pozoracji, nazwa naszego funduszu przetłumaczona na polski brzmi niewinnie i optymistycznie – „Fundusz Odbudowy”. W oryginale brzmi to włąściwiej – „Next Generation UE”, czyli nie łudźmy się, że kasę dostaną sklepikarze na odbudowę swoich firemek. Idziemy na nowy porządek, czyli przyspieszone odejście od różnorodności starej formuły kapitalizmu. Kasę dostaną instytucje i państwa po to by kształtować obraz Nowej Normalności po Nowym Resecie. Będziemy walczyć o przyrodę, zwierzęta i gender, sprawiedliwą transformację cyfrową i klimatyczną. A większość z nas na bezrobociu – jeśli się nie przekwalifikuje wedle progresywnych wytycznych Unii Europejskiej. A tym czasem Chińczyki…
Przyroda i tak odżyje kiedy nasza gospodarka padnie, a my będziemy mieli rzeczywistą reformę cyfrową sprowadzającą się do tego, że na telefonach będziemy wiedzieć natychmiast kiedy przyszły do nas zasiłki, albo – w dłuższej perspektywie – dochód gwarantowany.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.