24.12. Opowieść wigilijna
24 grudnia, dzień 1027.
Wpis nr 1016
zakażeń/zgonów
650/8
Zapraszam do wsparcia świątecznego mojego bloga
Wersja audio wpisu
Jako, że mamy wigilijny czas, to warto odpocząć przy jakiejś wigilijnej przypowieści. A przypowieść oznacza, że będzie to opowieść z morałem. Dziś Paweł Klimczewski z ciekawą historią na Święta. Niby znaną, ale opowiedzianą od nowa, tak, że widać wszystkie ukryte dotąd konteksty i morał, który mógł umknąć wielu z nas.
„Kanaan, Ziemia Obiecana, dziś Palestyna i Izrael jest punktem na mapie świata, gdzie stykają się Europa, Azja i Afryka. Dla handlu i polityki to miejsce bezcenne. Kraj ten od początku historii do dziś jest ziemią płonącą ogniem wojny. W roku 63 r. przed Chrystusem kończy się przywództwo hellenistyczne w tamtym rejonie. Do Judei wkraczają rzymskie legiony Cesarstwa Rzymskiego, które właśnie próbuje zapiąć pierścień swej dominacji wokół całego Morza Śródziemnego.
W historii świata dotąd nie było takiego precedensu. W ten sposób świat stanie się obwarzankiem wokół morskiej drogi, która umożliwia bezpieczne mnożenie bogactwa i siłę militarną, teoretycznie w nieskończoność. Taki był ludzki plan.
Cesarz Rzymu jest uważany za boga. Obywatele rzymscy są na całkiem godziwym socjalu, podbijane prowincje płacą haracz. Oczywiście wybuchają bunty, lokalni władcy knują intrygi z wrogami imperium, Rzymianie w myśl zasady „dziel i rządź” inicjują lokalne spory, aby potem wspaniałomyślnie przyjść z pomocą słabszemu. Sytuacja wygląda dość znajomo… W Palestynie mieszka kilka semickich narodów pokłóconych miedzy sobą. Sąsiednie księstwa: Judea, Samaria, Betania, Galilea mają często różnych władców, których ambicje wywołują bratobójcze wojny.
Od 47r. przed Chr. z woli Cezara tron Judei objął Herod II zwany Wielkim. Rządził ponad 50 lat i zostawił po sobie zdumiewające budynki i fortyfikacje, jednak jego dziełem życia miała być Świątynia Żydowska. Sam Herod był potomkiem Ezawa, wnuka Abrahama i arabskiej matki, był wychowany w tradycji hellenistycznej. Żydzi nie uznawali go za swojego, widzieli go jako fragment systemów okupacji, wcześniej greckich, teraz rzymskich.
Herod był skuteczny, mordując swoich najbliższych, w tym żony i swego pierworodnego syna, trzymał mocno władzę. To podobało się Rzymianom. Aby zaskarbić sobie podwładnych rozpoczął dzieło mające przewyższyć dzieło Salomona i faraonów. Rozpoczął całkowitą przebudowę żydowskiej Drugiej Świątyni. Budowle dokończono dopiero po jego śmierci. Jan Ewangelista pisze, że budowaną ją 46 lat (J2,13).
Świątynia była centrum duchowym i pielgrzymkowym judaizmu. Każdego roku święta ściągały wielokrotnie około milion wyznawców, a od bram miasta do świątyni „kręcił się” interes. Budowa lśniącej od złota świątyni przyciągała tłumy a Pax Romana sprzyjał koniunkturze. Lecz była w tym dziele skaza, która podzieliła Żydów: Na szczycie Świątyni Herod umieści rzymskiego orła, znak boskości cesarza. Kapłańskie elity żydowskie sprzyjały temu stanowi rzeczy, jednak naród czekał na Mesjasza Wyzwoliciela.
Żydzi doskonale zdawali sobie sprawę ze swego korzystnego położenia na mapie świata i mieli nadzieję na samodzielne kontrolowanie całego biznesu między Egiptem a Mezopotamią, między Arabią a Bizancjum. Poprzednie 300 lat historii Żydów było okupione krwią. Wojny partyzanckie prowadzone z potomkami królów Aleksandra Macedońskiego zbudowały narodową tradycję. Zeloci, polityczne ugrupowanie Żydów uznających walkę za jedyny sposób na odwrócenie bożego gniewu i wyzwolenie się, w 6 r. podjęli nierówna walkę ponosząc olbrzymie ofiary. Istotne jest to, że ten czas zbiega się z zakończeniem budowy świątyni, z której obficie korzystała elita żydowska. Sami Zeloci uważali ich za zdrajców.
Mesjasz obiecany przez Dawida i proroków miał dać Izraelowi Królestwo Wieczne a rozpoczęcie walk miało przyspieszyć jego nadejście. Przed tym powstaniem przekonanie o rychłym nadejściu Mesjasza było powszechne. W takich okolicznościach do Jerozolimy i na dwór Heroda docierają trzej orientalni mędrcy, którzy podążając za wyjątkową gwiazdą poszukują narodzonego dzieciątka, które zostanie królem żydowskim. Mędrcy ci, nie są raczej Żydami, Ewangelia w opisie przeciwstawia ich „uczonym w piśmie” czy „uczonym ludu”, jak określano kapłanów i biegłych w tradycji Żydów.
Na wschód od Rzymu jest Persja z zupełnie odmienną kulturą i religią. Solarny kalendarz Persów jest koncepcją całkiem różną od judaistycznego kalendarza lunarnego. Jednak staroperskie wierzenia nakazują też czekać na zbawiciela, syna boga, zawierają nawet koncepcję jednego wieloosobowego boga, a także osobowego zła, sądu ostatecznego itp. Z drugiej strony judaizm był znany w całym starożytnym świecie i jako monoteistyczna religia. Był atrakcyjny dla poszukujących mądrości, bogatych astrologów.
Herod miał powód do zmartwienia. Budowa Świątyni dobiega końca, on ma się zapisać w historii na zawsze… Tymczasem z daleka przybywają bardzo wykształceni i bogaci ludzie, którzy mówią mu, że ktoś założy nową dynastię w Jerozolimie! Księga Micheasza (Mi 5) prorokuje Betlejem jako miejsce narodzenia Mesjasza. Mędrcy ze wschodu wskazali Żydom chwilę jego nadejścia. Herod jest doskonale zorientowany w nastrojach swego ludu. Jak zawsze postanawia zapobiec problemowi zanim on się pojawi. Wysyła swych żołnierzy, aby w okolicy Betlejem zabili wszystkich chłopców w wieku do 2 lat (Mt, 2, 16-18). Rzeź Niewiniątek pozostanie na zawsze makabrycznym symbolem źle sprawowanej władzy. Walka mieczem z bezbronnymi dziećmi i ich matkami przypomina do złudzenia walkę organizacji pro-aborcyjnych mówiących wprost do młodych matek: „Małe dziecko nie może zmienić Twojego życia, jeśli tego nie chcesz! Zabij je!”.
W tym momencie do historii świata wkracza św. Józef. Opiekuje się Maryją i jej malutkim synem Jezusem. Wcześniej, we śnie Anioł zapewnił go o dziewictwie Maryi i boskim pochodzeniu dziecka. Józef dłużej nie miał już wątpliwości, choć wcześniej jako człowiek roztropny, nie mógł uwierzyć Maryi, że ma dziecko z Bogiem! Anioł przychodzi ponownie i we śnie każe Jozefowi wstać i ratować rodzinę. Siepacze Heroda Wielkiego są w drodze!
Zatrzymajmy się chwilę przy śpiącym Józefie. Jest młodym, w pełni sił mężczyzną, który biorąc za żonę ciężarną Maryję ratuje Ją być może nawet przez ukamienowaniem. Teraz zrywa się w środku nocy i rusza przed siebie, do Egiptu. Trzej Mędrcy byli już u nich w gościnie i zostawili dary: królewską cześć, sporo gotówki w złocie i wiarę w Zbawiciela. Józef musiał być pod wrażeniem sytuacji. Był wierzącym Żydem, czekał na Zbawiciela, chciał mieć żonę, dzieci, zbudować dom. Tymczasem Bóg zrobił go opiekunem i stróżem samego siebie w swoim cielesnym Synu. A Józef na to nie powiedział ani słowa, tylko robił co powinien mężczyzna. W Ewangelii nie ma jego ani jednego słowa, historia zbawienia to jego czyny…
Wkrótce po tych wydarzeniach Herod Wielki umiera. Jego synowie toczą wojny o koronę. Wygrywa Herod Antypas, któremu starszego brata zamordował dawniej sam ojciec. Za 30 lat piękna Salome za swe względy zażąda od Heroda Antypasa na tacy głowy Jana Chrzciciela. Salome była córką jego żony i wypędzonego brata, wnuczką jego ojca po mieczu i prawnuczką jego ojca po kądzieli. Delikatnie mówiąc relacje rodzinne w tym pałacu były dość skomplikowane. Już po śmierci Jana Chrzciciela Herod w Wielki Piątek sądzi Jezusa. Jak pisze św. Łukasz: Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jakiś znak, zdziałany przez Niego. Zasypał Go też wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział. Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie stali i gwałtownie Go oskarżali. Wówczas wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko kazał Go ubrać w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata. W tym dniu Herod i Piłat stali się przyjaciółmi. Przedtem bowiem byli z sobą w nieprzyjaźni. (Łk, 23, 8-12)
Przyjaźń Heroda Antypasa z Rzymem okazała się krucha. W roku 66 Zeloci rozpętali kolejne powstanie przeciw Rzymowi. W tym czasie bardzo wielu Żydów było już chrześcijanami. Prześladowani przez swych braci często emigrowali rozsiewając Ewangelie po całym świecie. Zeloci nie uwierzyli w Królestwo nie z tego świata. Powstanie zakończyło się prawdziwym holokaustem. Jerozolimę i wszystkie wspaniałe budowle Heroda Wielkiego, w tym Świątynię, zrównano z ziemią. Budowane przez niego warownie okazały się grobowcami tysięcy powstańców. Tych, którzy przeżyli, głównie kobiety, dzieci i starców, a było ich setki tysięcy lub więcej, rozwieziono po całym Imperium Romanum. Na estradach cyrków żywcem rozszarpywały ich dzikie zwierzęta. Krwawym Igrzyskom wydał po raz pierwszy zakaz Cesarz Konstantyn Wielki w 325 r., ten sam, który przestał prześladować chrześcijan, zorganizował pierwszy Sobór w Nicei i uwolnił z więzienia biskupa św. Mikołaja, przyznając mu tym samym rację w sporze z Ariuszem, wątpiącym w boskość Jezusa.
Herod Wielki i jego syn Herod Antypas oraz ich następcy kolaborując z Rzymem doprowadzili do katastrofy swego ludu. Poddali się całkowicie pragmatyce politycznej, wprost wyszydzając duchowy wymiar ludzkiego istnienia. Tysiące lat tradycji Izraela skupione w Świątyni zostały rozproszone po całym świecie. Sama Świątynia stała się górą gruzu, nad którą do dziś stoi ku przestrodze dla pychy ruina nazwaną Ścianą Płaczu.
Spisał i zacytował Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Ładna historia, znana mi. Ale to porównanie mordowania narodzonych dzieci przez żołnierzy w wieku 2 lat, do płodów i mówienie , że aborcja to takie same morderstwo. GRUBO!
Owszem, grubo. W Stanach, i nie tylko tam, „aborcję” wykonuje się nawet już po urodzeniu „płodu”.
Owszem, aborcja to jeszcze gorsze morderstwo. Bo zabija ludzi jeszcze bardziej bezbronnych.
P.s. Ty, dncx, nie daj Boże, też z tych co to karpia uważają za równego człowiekowi, a dziecko nienarodzone za przypadkowy zlepek komórek?
P.s. 2 . Zdrowych i rodzinnych świat Bożego Narodzenia🙂
Nie przesadzaj, trzeba nam się kłócić w rodzinie? Technicznie jest jednak pewna różnica w obu morderstwach. Aborcja to wyszarpanie matce z brzucha jeszcze nieukształtowanego człowieka, który światu się nie objawił i świata nie widział, więc to nie to samo, co zarżnięcie mieczem dziecka oderwanego matce od piersi, albo takiego, które już może chodzić i mówić. Też nie stawiałbym znaku równości ze względu na okoliczności i sposób realizacji. Cel też nie jest ten sam, bo teraz namawia się kobietę do decydowaniu o przeżyciu lub nie jej własnego dziecka, przy rzezi niewiniątek Herod mordował cudze dzieci. Zapewne ta analogia pochodzi od Pawła Klimczewskiego, którego jako autora tekstów również sobie bardzo cenię, ale ja również tą analogię uznaję za nietrafioną.
Aborcja jest zabójstwem. Zabicie dwulatka jest zabójstwem.
NIE MA zabójstwa bardziej lub mniej zabójczego . To działanie zerojedynkowe. Jest zabójstwo = KTOŚ został zabity.
Owszem, dziecko nienarodzone to już KTOŚ. CZŁOWIEK! I lepiej, byśmy to wszyscy uznawali, dla NASZEGO własnego dobra!
Dziś umiemy już utrzymywać przy życiu czteromiesięczne wcześniaki. Ba! Już konstruowane są sztuczne macice, pozwalające na to samo u płodów kilkutygodniowych.
Więc?
KTO ma decydować, który NOWORODEK przedwcześnie urodzony już JEST człowiekiem i ma prawo do życia, a który nie?
Ten po trzech miesiącach ciąży, ten po sześciu, ten po dziewięciu? No, który JEST człowiekiem? A może to ma zależeć tylko wg was, jak w Sparcie, wyłącznie od uznania dziecka za człowieka przez jego rodziców? Albo u Niemców w latach 30.XX wieku – przez Państwo? Uznamy – nawet dlugo po narodzinach – potomka – może żyć. Nie uznamy – ze skały w przepaść go… Albo do komory gazowej.
Och, wait, ale wtedy to bedzie też działać niejako od drugiego konca – masz 50 lat i zdrowie – jesteś JESZCZE dla twoich władców człowiekiem. Masz 51, 61, 71 itd ( zależnie od anonimowej decyzji firmy ubezpieczenia społecznego, medyków, rządu, NWO, korpo itd) – JUŻ NIE JESTEŚ człowiekiem, wiec – ze skały cię!. Och, wait – nie ze skały. Po prostu twoje konta zostają unieważnione, osobisty profil urzędowy wyczyszczony, a zamiast opieki na stare lata jako BYŁY człowiek (to przecież relatywnie patrząc – to samo co PRZYSZŁY człowiek wg relatywistów-aborcjonistów, tylko a rebours), otrzymujesz przymusowy bilet do kapsuły Keworkiana.
Jeśli Boga nie ma, (czyli jesli nie uznajemy odwiecznych praw moralnych za nadrzędne), to WSZYSTKO wolno – ostrzegł już Dostojewski.
I holokaust wolno, i aborcję wolno, i eutanazję w KAŻDYM dowolnie ustalonym przez kogoś tam anonimowego momencie, też wolno…
Naprawdę, obrońcy karpia , Gai, i zwolennicy uznawania dzieci nienarodzonych za przypadkowe zlepki komórek, nie widzicie tu żadnych logicznych paraleli? Naprawdę wam się te kropki nijak kreskami nie łączą?
A co, jeśli to WY , w następstwie swego relatywizmu moralnego, bedziecie już wkrótce następni w przymusowej kolejce do zabicia, w imię klimatyzmu, neokomunizmu, czy innego -izmu, dziś promowanego przez NWO i ich lewackie jaczejki hunwejbinów w ramach depopulacji?
W końcu, skoro to lucyferiański neoczłowiek ma prawo BEZKARNIE uznawać dziecko nienarodzone za NIE-człowieka, to i DOWOLNEGO dorosłego też może, nieprawdaż?
Chłopie, napisałem WYRAŹNIE że w każdym przypadku jest mowa o morderstwie. I wskazałem dla czego przedstawione porównanie jest jednak niewłaściwe. A Ty mi walisz elaborat jak do jakiegoś aborcjonisty. Wyluzuj bo widać że temat Cię grzeje i nie czytasz ze zrozumieniem, tylko bijesz na oślep.
To nie do Ciebie bylo.
Spox.