25.02. PiS – taktyka chwiejnej równowagi
25 lutego, dzień 360.
Wpis nr 349
zakażeń/zgonów
1.673.252/43.094
Teraz dopiero wiadomo czemu prezes Kaczyński nie był zadowolony z wyników ostatnich wyborów parlamentarnych. Nie dość, że stracił Senat (głównie z powodu rozleniwienia swoich lokalnych tłustych kotów), to jeszcze otrzymał niekorzystny układ w Sejmie, gdzie wisi na dwóch włoskach mniejszościowych koalicjantów. Dziś to widać szczególnie, ale też widać, że Prezes stara się grać optymalnie kartami, które rozdał mu los, a właściwie łaska suwerena.
Po pierwsze trzeba się przyjrzeć koalicjantom jako całości. Ci są co chwilę dyscyplinowani pojawiającymi się wieściami, że PiS gada a to z Kukizami, a to z PSL-em i zawsze jak któryś z koalicjantów pęknie, to może się okazać, że się wychylił, bo Prezes sobie gdzieś na boczku uciuła te drobniaki, które mu wystarczą do przechylenia wagi na stronę niewielkiej, ale jednak większości. Teraz jeszcze w „strefie brania” mogą się pojawić posłowie… Koalicji Obywatelskiej, których zniesmaczył proaborcyjny skręt ich partii w lewo.
Poza tym można rozgrywać koalicjantów oddzielnie i przy różnorodnej taktyce. Na przykład na ostro z Ziobrą a na miękko z Gowinem. Lub na odwrót. Panowie raczej się nie dogadają, bo są z przeciwnych skrzydeł w sensie aksjologicznym i ideowym, choć wciąż – jak widać – mieszczący się w nurcie Zjednoczonej Prawicy.
Teraz mamy inną sytuację, bo mamy poślizg na raz u obu koalicjantów. Co oznacza, że może dojść, i dochodzi, do prób siłowych, czyli kto kogo. W kwestii Porozumienia Gowin może mieć pretensje do PiSu, że ten za pomocą Bielana chce naruszyć jego przywództwo w partii. A więc mamy koalicjanta osłabionego wewnętrznymi swadami, ale z dużym podejrzeniem, że kryzys został wywołany z zewnątrz i to nie przypadkowo. To nie jest dobrze, nawet dla PiS, bo choć koalicjant słabnie i może iść na ustępstwa, to jednak przy jego podziale może się zachwiać krucha większość.
Co do Solidarnej Polski to znowu mamy przesilenie. Skoro już to nie pierwszy raz, to można wrócić wstecz i popatrzeć jak to było we wcześniejszych przypadkach. Ano deklaracjami eskalowało się napięcie z obu stron do kresu wytrzymałości, każdy prężył swoje muskuły, a potem wszystko rozchodziło się po kościach. Zazwyczaj wychodziło jak PiS chciał od początku. I pewnie teraz też tak będzie. To znaczy, że zdymisjonowanego wiceministra zastąpi ktoś inny od Ziobry, czyli umowa koalicyjna zostanie dotrzymana, miejsce pozostanie, zaś wypełni je kto inny.
Prezes PiS musi jednak cały czas być czujny, bo nie dość, że ma wszędzie wojnę – i z opozycją, i z zagranicą, i z kowidem, i z gospodarką – to jeszcze musi dbać o kruchą większość. I gra na kilku fortepianach i jak widać – dość udatnie. Poza tym nie doprowadza koalicjantów do desperacji, zatrzymuje się o krok od ryzykownych rozwiązań, co daje możliwość wyjście, a właściwie pozostania, z twarzą dla swoich politycznych partnerów.
Właśnie w czwartek wieczorem w mediach ukazała się wypowiedź marszałka Terleckiego, że istnieje możliwość renegocjacji umowy koalicyjnej. To oznacza, że bez względu na to kto wywołał to przesilenie to taka deklaracja może oznaczać tylko jedno – zagrożenie renegocjacji umów koalicyjnych w dół. Nie po to się wywoływało taki kryzys, albo korzysta z okazji, by PiS miał pogroszyć swoją pozycję.
Sytuacja dynamizuje się ostatnio i to zadziwiająco krótko po wyborach. Czyżby peleton już tak wcześnie przygotowywał się do następnego wyborczego finiszu? Ja myślę, że to na tyle przedwczesne, że da się wszystko jeszcze cofnąć i zakręcić od nowa. Za to te przedbiegi dają Prezesowi sprawdzian, kto i jakie pozycje będzie chciał zając przed samym finiszem. Ten się wychylił, na tego nie ma co liczyć. A prezes pamięta. I jak przed wyborami siądzie się do układania list z koalicjantami (jeśli jeszcze tacy będą) to otworzy się kajecik a tam stoi wszystko – „spisane będą czyny i rozmowy”.
A może będzie tak jak zwykle, czyli – w świetle doświadczeń z roku 2007 – jedność obozu rządzącego będzie mitygować wszystkie strony. Mimo tego, że wygląda to na szczególnie ciasny zakręt, gdzie działają duże siły odśrodkowe, to alternatywa jest gorsza dla wszystkich graczy, a patrząc na odjazd dzisiejszej opozycji – prawdopodobnie również dla Polski. Przy ostrym wirażu trzeba się odchylać w przeciwną stronę niż ciągnie siła odśrodkowa i mocno trzymać się kierownicy.
A jak my o tym wiemy, toż oni nie mają wiedzieć? Ciężka jednak taka polityka. Tu państwo na karku a co chwila się trzeba oglądać za siebie czy tyły wciąż jeszcze podciągają. Ta polityka to musi być jednak pasja, bo normalny człek to by sobie już dawno dał spokój.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”
Ja to mam zgoła odmienne określenie polityki niż pasja.