26.07. Sezon ogórkowy? Zapomnijcie…
26 lipca, dzień 876.
Wpis nr 865
zakażeń/zgonów
5.108/14
Ja już się tym trochę nudzę. Znaczy się polityką. Zazwyczaj na wakacje była to flauta, sezon ogórkowy, który kazał mediom łapać się za tematy wyciągnięte z różnych części ciała, odejścia od spraw pryncypialnych. No, ale to lato to jest wyjątkowe. Zaczęło się to w… kowidzie, to znaczy wtedy też nikt nie odpuszczał tematu pandemii, choć okresy wakacyjne w obu przypadkach były czasem poluzowań obostrzeń, ale nie poluzowań w temacie koronawirusa. Teraz to się zmieniło, a właściwie zamieniło. Temat wirusowy czeka w przedpokoju zainteresowania (mediów), wojna powszednieje i – z całym szacunkiem – nie sprzedaje się tak jak kiedyś. Ale media przyzwyczaiły się już, że trzeba bez odstępstw podtrzymywać napięcie cały czas, a więc z potrzeby wróciła polityka.
Jesteśmy, a właściwie byliśmy, świadkami dwóch konkurencyjnych objazdówek. Tuskowa opozycja uznała, że tematy inflacyjne i energetyczne budzą niepokoje – znowu się pobadało najbardziej idące tematy – i warto je zdyskontować na przerzucenie poparcia na siebie. Stąd ta objazdówka w czasie wakacyjnym, nie dająca Polakom odpocząć od polityki. Stąd też objazdówka konkurencyjna, gdzie odkręca się tezy opozycji, wszystko relacjonują dwie plemienno-konkurencyjne telewizje i mamy dialog. Głównie przekonanych do przekonanych.
No, bo tak się dzieje ta nasza polityka. Jest prymitywnie dwubiegunowa i zarówno media, jak i politycy uważają, że na polskim straganie politycznym możesz wybierać tylko pomiędzy jabłkiem i gruszką. Ten układ jest tak kompletny, że propozycje wszelkich innych owoców zostaną przez jabkowo-gruszkową koalicję zaatakowane z większą zajadłością, niż ta, z którą walczą ze sobą przedstawiciele tej dwójpolówki. Tak mamy i teraz.
Wyczyny Tuskowe przeczą tezie o jego lenistwie, bo odwaliło się kawał nikomu nie potrzebnej roboty, ale „Lato z KO” – bo reszta koalicjantów też ruszyła w naród – było dobrze przygotowane. Było, bo moim zdaniem się skończyło. Miało na celu wytworzenie wrażenia aktywności, żywotności opozycji, która miała przyćmić braki programowe. No, bo znowu oprócz antypisizmu nic nie zobaczyliśmy, no, może jeszcze większe podostrzenie konfrontacyjności i „akcji bezpośredniej”, czyli nawoływania do jakichś siłowych rozwiązań. Cała akcja była przemyślana i rozpisana na role, której finałem miały być badania Kantaru, gdy to po raz pierwszy KO wyprzedziło PiS. Dla wielu wynik był naciągany, ale media opozycyjne zaczęły od razu grzać temat, że trendy się odwróciły i idzie koniec na pisiorów.
Do tego zaczęły się pojawiać wyniki badań mające pokazać nie tylko preferencje, ale to, czy są rodacy zadowoleni z obecnej sytuacji w kraju. Też przeprowadził je aktywny Kantar, dziwnie skorelowany z objazdówkami. I tu też zagościł triumfalizm. Jeżeli przyjąć – a tak się wydaje po przyjrzeniu się ocenom z marketingowego „miasta” -, ze wynik badań preferencji politycznych Kantaru jest mocno naciągany (agencja mocno się posunęła po odejściu genialnego Kruszewskiego), to kwestie badań zadowolenia są moim zdaniem źle interpretowane.
Ostatnio spotkałem się z zachwytami na ten temat. Że to „dopsze”, bo to źle dla PiS-u, że tylko 16% Polaków uważa, że sprawy w kraju idą dobrze, zaś 71%, że źle. Ale jest tu pewna pułapka, rzekłbym pułapka triumfalizmu. No, bo to, że sprawy w kraju idą źle, to wcale nie oznacza, że lud wyborczy rzuci się w ramiona, jak już pisałem – bezalternatywnej – opozycji. Po pierwsze dlatego, że wyborcy mogą taką ocenę wystawić bardziej obiektywnej sytuacji w kraju niż rządzącym. O to dba z kolei PiS, żeby drożyzna wynikała narracyjnie z putinflacji, zaś kwestie energetyczne z dziwnego miksu naszej bojowości restrykcyjnej i kluczenia w tej sprawie Unii. Dlatego badani mogą myśleć w jakiejś frakcji, że i sprawy idą źle, i rząd się stara jak może, co wcale nie jest sprzeczne ze sobą, a czego interpretatorzy opozycyjni nie widzą.
Opozycja, jak już pisałem, jest mocno potrzebna, ale taka jaka jest obecnie, to jest potrzebna chyba jedynie Kaczyńskiemu. Powtarzalne zaśpiewy, totalny antypisizm połączony z totalnym brakiem pomysłu na Polskę, objazdowe burdki w wykonaniu tej samej paczki „spontanicznych zwolenników”, to kapitał PiS-u na rządy w następnej kadencji. Bo nie jest nim szczególna skuteczność w rządzeniu. I teraz znowu opozycja w to wchodzi. Ja jej tam dobrych rad poskąpię, bo nie zależy mi na TEJ opozycji, ale wyciąganie fałszywych wniosków z badań może mieć dwie łączne przyczyny. Robi się takie badania nie by się dowiedzieć, ale po to, by kształtowały trend społecznego odbioru. Że PiS-owi przestało iść, a zaczęło opozycji. Po drugie jest to moim zdaniem myślenie życzeniowe. To, które widzimy w mediach coraz częściej, a które inicjuje Tusk pytając jak w ogóle można głosować na PiS, tak okropną i niszczycielską partię. Skoro nie wiadomo opozycji jak to być może, to zaraz pojawiają się badania, że tak być nie może. I opozycja znowu wierzy we własną propagandę, a potem po konfrontacji wyborczej będzie, że znowu „d..a boli” i będziemy świadkami kolejnych frustracji i wewnętrznych (tylko?) emigracji.
Jak pisałem na początku to już jest nudne, ale i tragiczne. Bo idą czasy ciężkie. Pytanie z hasła PiS-u, czy będziemy mieli #DobryRzadNaCiezkieCzasy jest wciąż aktualne. Za rok, w czasie wyborczym będziemy w apogeum czasów ciężkich. Rząd liczy, że do tej pory upora się z inflacją i przed wyborami zacznie… tanieć. Co jest drugą stroną, kryzysowej monety narracyjnej. Na „dobre” czasy rozdawało się kasę, na złe – zbijemy ceny. Ale moim zdaniem idą czasy cięższe niż takie slalomowe sztuczki – z widokiem tylko na najbliższą bramkę. I jeżeli za rok Polacy znowu, zamiast zabrać się za dobry wybór, zabawią się w gnuśną wojenkę polsko-polską, to znaczy – po tylu nauczkach z tylu prób -, że zasługują na swój los. Na rozgrywanie przez jabłkowo-gruszkowe plemię, które z daleka wygląda na konkurencyjne, zaś co do swej istoty jest ponad trzydziestoletnim monopolem, który naród głosujący kupuje jako grę konkurencji w programach na Polskę.
Opozycja jest tak słaba, że nawet słaby PiS wygląda na jej tle lepiej, choć ostatnio robi co może, by jej dorównać. Ale opozycja stara się jak może, by pomóc jednak PiS-owi. I tak trwamy w tym spektaklu, rzeczy się dzieją bez nas, obok nas, bez naszego wpływu, ba – pomysłu na taki wpływ. Karmimy się jako suweren jak wampiry – złą energią, a świat nie będzie na to czekał, nawet nie będzie się tym interesował, chyba, żeby nas dalej osłabiać. Ale w demokracji, pomijając kwestie ordynacji wyborczej, naród ma mniej więcej taki rządy, na jakie zasługuje. W dipolowej Polsce oznacza to długoletnie frustracje elektoratu przegranego, co negatywnie rzutuje na siłę państwa polskiego. Życie polityczne, które jak widać jest również tematem wakacyjnym, nieuchronnie wraz z życiem społecznym staje się domeną sterowanych emocji, zaś prawdziwe decyzje podejmowane są poza systemem przedstawicielskim polskiego ustroju. Boję się, że w przypadku tak wielkiego osłabienia Polski, że podejmowane są głównie poza nią.
Ja wiem, że w demokracji kampania wyborcza zaczyna się zaraz po zamknięciu lokali wyborczych wyborów poprzednich. Ale życie w ciągłej kampanii politycznej oddala naród od spraw ważnych, zwłaszcza, kiedy tematy tej kampanii są znacząco błahe w stosunku do realnych problemów krajan. Stąd żyjemy w dwóch równoległych rzeczywistościach: realnej i politycznej. I kiedy ta ostatnia jest na antypodach życia realnego i spycha nas na manowce emocjonalnej oceny rzeczywistości wedle fałszywej alternatywy wyboru, to będziemy się coraz szybciej osuwać. A w tej części świata, w tych czasach nie ma miejsca na słabą Polskę.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Dawno dawno temu był taki adekwatny do obecnej sytuacji w Polsce i wokół niej, dowcip-zagadka:
Co robi optymista?
-Liczy że będzie lepiej.
A co w takim razie robi pesymista?
– Naturalnie, liczy że będzie gorzej.
No dobrze, co więc robi realista?
– Realista liczy naboje.
Niestety, myślę, że w związku z totalnym kryzysem, który rozhula się już wkrótce, w Polsce szybko nadchodzi czas realistów.
Poczekajmy na nastroje społeczne, aż się zrobi chłodniej i przyjdą rachunki. Ja chcę tarczę za wzrost cen cukru, bo jabłka mam kwaśne.
Ja nakupilam cukru ze dwa miesiące temu i teraz na spokojnie robię przetwory z cukrem za 3,40 zł a nie za 5,99…😀
Czas powtórzyć – PIS i PO to jedno zło.
Ale jest alternatywa, nowa partia Polska Jest Jedna.
Czym się różni PIS od PO ?
Jak do tej pory to rządy PiS są kataklizmem dla Polski. Takie są fakty.
PiS okazał się gorszy od PO, co wcale nie oznacza, że PO nie może być jeszcze gorsze od PiS
Od aktualnego PiS może też być gorszy przyszły PiS
Dzięki takiemu straszakowi- straszenie PO, elektorat PiS zaakceptował dokładnie to, na co by się nie zgodził za rządów PO.
Na tym polega manipulacja zbiorową świadomością. :PiS zgodził się na likwidację Polski w sposób całkowity, ale stopniowy, lecz nieodwołalny.
PO optuje za natychmiastową likwidacją Polski i również nieodwołalnie.
Różnica wynika z temperatury gotowania żaby – elektoratów PO i PiS.
http://nie-wierze-nikomu.pl/index.php/aktualnosci/108-polska-jest-jedna
Ty, smerf. Uczepiłeś się cudzego blogu i albo tu żebrzesz o datki, albo smrodzisz. Czytaj bo to dla wszystkich, ale może daruj sobie pisanie i propagandę.
Powstaje nowa partia, ruch społeczny – POLSKA JEST JEDNA.
Hasłem flagowym PJJ jest: „Stań po stronie prawdy a prawda cię wyzwoli”
Rafał Piech ogłosił start ruchu społecznego Polska Jest Jedna w wyborach samorządowych i parlamentarnych
– Polska Jest Jedna to organizacja, która zawsze będzie stała na straży Wolności, będzie broniła Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, zawsze będzie broniła prawdy i wolnego wyboru – zadeklarował Rafał Piech, jeden z liderów tego ruchu społecznego. I ogłosił, że organizacja podjęła decyzję o rozpoczęciu przygotowań do udziału w wyborach samorządowych do sejmiku województwa i w wyborach parlamentarnych.
http://nie-wierze-nikomu.pl/index.php/aktualnosci/108-polska-jest-jedna
Zajebista ta „nowa partia”, tylko takie partie nieudaczników już były. Jedyne do czego są zdolne to urwać ułamek partiom prawdziwym. Takie „nowe partie” mają szanse jak jakaś tajna siła z większą kasą za nimi stoi. A za tymi pies z kulawą nogą nie pomerda ogonem.
„Prawdziwe partie” – dobre. Oto przykład polskich Tutsi i Hutu. Nie ma co się dziwić, że broniłeś namordników jak niepodległości, w telewizorze powiedzieli i tak ma być.