3.11. Kowidowa gospodarka na diecie
3 października, dzień 246.
Wpis nr 235
zakażeń/zgonów/ozdrowień
414.844/6.102/159.986
Za nami cała noc wyborcza. Wychodzi na to, że wynik będzie zbliżony. Trudno tak wcześnie o komentowanie, ale z kampanii wynika, że jak wygra Trump to będziemy mieli zamieszki, zaś jak wygra Biden to na drugi dzień skończy się w Stanach koronawirus. Obie wersje są możliwe. Tak, że trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, zwłaszcza kiedy wynik miałby być zbl;iżony i za sprawe wezmąę się prawnicy i ulica. A więc czekając zająłem się czymś równie ważnym – gospodarką.
Czasami dobrze wyskoczyć z ukropu bieżączki i stanąć obok by ochłonąć. Dziś mamy zafundowane Polakom starcie uliczne o dobro dzieci w wykonaniu pokolenia z niewielkim szansami reprodukcyjnymi. Czyli konflikt zastępczy. Konflikty zastępcze są po to by nie widzieć rzeczy ważnych, które mogą zaszkodzić tym, którzy trzymają w ręku ster ławy państwowej i publicznej wyobraźni. Zbiorowych priorytetów emocji.
Nie widać gospodarki. To znaczy zbiorowość jej nie zauważa, bo kłopoty z pracą i firmami mamy pojedynczo, zaś efekty tych problemów, jeśli objawiają się zbiorowo, to wtedy kiedy jest za późno – mamy wtedy już to co mamy. A więc gospodarka.
Zacznijmy od sytuacji światowej. No nazapożyczano się bez granic. Wiele krajów było już wcześniej z dużymi problemami budżetowymi. Tak to jest jak w demokracji kupuje się reelekcję i spokój społeczny przekupując wyborców pożyczonymi pieniędzmi. I teraz kiedy przyszła pandemia to nie było kupki, z której można było brać, zwłaszcza kiedy miałaby to być kupka Euro, a drukarnia kasy we Frankfurcie. I ci, zwłaszcza mali i średni, którzy nie robią pogody własną walutą – są pod kreską. Pod kreską, bo wydatki socjalne i na różne tarcze zwiększyły i tak już duże deficyty.
A pamiętajmy, jak było na początku pandemii. Prorokowano ponad 70 milinów kowidowych trupów i z 5% spadku światowego PKB. Wyszło odwrotnie: Pandemia zabrała około 1,2 miliona istnień, zaś światowe PKB przebiło już spadek o 8%. Dla wykazania proporcji – Wielki Kryzys, który przeorał cały świat to był spadek około 10%, zaś znany nam i pamiętany kryzys z 2008 roku to było mniej niż 1% spadku światowego PKB. Do tego liczymy średnio „po świecie”, a problem ma znaczenie w poszczególnych krajach, tym, które pracują na „średnią”. A więc rządy się zapożyczyły. Pytanie – u kogo, skoro wszyscy pożyczali od wszystkich. Ja nie lubię takiej sytuacji, bo jak wszyscy są zapożyczeni u wszystkich, to następuje okres resetu, aby kasy nie zwracać. Zazwyczaj – wojny.
Właśnie, przechodzimy powoli na wojenne tory gospodarki. Tak jest wtedy kiedy czasy są uzasadniane jako takie, w których zawiesza się w „wyższych celach” dotychczasowe reguły, łącznie właśnie z gospodarką. Wkrótce rolę wolnego rynku przejmą albo wielkie korporacje, które dzisiaj powiększają swoją władzę, albo państwa, które zalokdałnują gospodarkę. Albo i ci, i ci. Największym pracodawcą staje się państwo, wszystko podporządkowane jest nowym torom gospodarki, w tym wypadku produkcji wojennej, gdyż priorytetem jest wojna z kowidem. Coraz więcej państw i społeczeństw przebąkuje o wprowadzeniu tzw. dochodu podstawowego, czyli wszyscy mają przejść na garnuszek państwa. Lokdałny nas koszarują, a potrzeby społeczne sprowadzone są do minimum na skromnej rencie państwowej. Widać to po sklepach – chociażby w Anglii czy we Francji kupisz już tylko wybrane produkty – jak zestaw racji żywnościowych.
A Polska, jak my z tym stoimy? Do września nawet nieźle, bo gospodarka się odbiła po kwarantannie wiosennej i niepewności wakacyjnej. Ale zaraz zanurkowała w październiku. Rząd ma problem, tylko ciut mniejszy niż kraje od dawna na deficycie. Grubo przed pandemią rząd postawił na transfery socjalne, czyli wydatki twarde, ba – zwiększał je, mając nadzieję razem z nimi nawet na zrównoważony budżet. Teraz wydatki twarde zostały na wysokim poziomie, zaś doszły do tego koszty różnych tarcz. To jedno z ramion nożyc. Wpływy do budżetu spadły – to drugie ramie. Gros wpływów z VAT czy PiT odeszło w niebyt razem z kolejnymi lockdownami. Nożyce się rozwarły.
Po domach siedzą prawdziwe fale, które dobija pełzający lockdown. To fale bezrobotnych. Tych na samozatrudnieniu zaraz zobaczymy w urzędach pracy, a to stamtąd dowiadujemy się o bezrobociu. Samozatrudnieni liczyli na odbicie we wrześniu. Dostali nowym lockdownem (który dopiero zaczyna) w październiku. To ci mniejsi – więksi pobrali za postojowe pod warunkiem utrzymania zatrudnienia do końca roku. To druga fala, która też liczyła na odbicie we wrześniu – dostała postępujące zamknięcie w tym miesiącu z perspektywą „domykania” kolejnych branż i postojowym, które skończy się w grudniu niepłaconymi pracownikami siedzącymi po domach.
Od początku, czyli marca przeczuwałem, że epidemiologicznie aż tak nie dostaniemy jak ekonomicznie. Niech już tam będzie, że przyjdzie szczepionka i wszyscy wyjdą na świat. Ale nie ma szczepionki na deficyty budżetowe czy dług publiczny, nie ma szczepionki na zapaść gospodarczą. Ona zawsze zależy od wielu czynników, wśród których ten psychologiczny, zaufania, pewności przyszłości skłania lub nie do podjęcia decyzji gospodarczych, inwestycji. A te czynniki leżą jak długie. I będą tak leżały jeszcze przez wiele czasu, nawet jak ostatni kowidowiec zniknie w mrokach przeszłości. Skutki kryzysu lat 1929-1933 trwały dziesiątki lat. Wyprodukowały także II wojnę światową.
Myślę, że do końca swego życia nie zobaczymy wszystkich dalekosiężnych skutków tego światowego zamknięcia. Nie tylko wyłoni się z niego inny ład, ale dla wielu będzie to ład o wiele gorszy. I to na długie lata. Nasze dzieci będą nas kiedyś pytały – jak to było przed kowidem. I wyjdą nam z tego piękne opowieści, jak o jakichś złotych czasach. Chociaż wtedy też mocno utyskiwaliśmy.
Taktyczna walka rozegra się w szpitalach, strategiczna – na lata – w polskich firmach. Oby tylko nie pogodziła wszystkich ulica.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
1. Stosowanie tematów zastępczych jako zasłony dymnej jest już mocno ugruntowana tradycją rządzenia w polskiej quasi-demokracji. Czy inaczej możliwe byłoby tak kolosalne wyprzedanie oraz rozkradzenie kraju po 89-tym? To co budzi zdumienie, to że ten sposób nadal działa.
2. Pandemia jest faktem. Jednak wydaje się że jest nadmiernie demonizowana, pomimo tego że niektórzy rzeczywiście przechodzą tę chorobę bardzo ciężko.
3. Lockdown (ponowny) podobno nam nie grozi. Jednak czy zostanie zastosowana racjonalna strategia, np. podobna do południowokoreańskiej lub japońskiej?
4. Gospodarka, tak czy inaczej, wymaga przestawienia na inne, bardziej zrównoważone tory. Mniej konsumpcjonizmu, rezygnacja z powszechnej motoryzacji (nawet „eco”…), wsparcie dla rozwoju kooperatyw drobnych udziałowców,…etc…,
5. Dochód gwarantowany raczej będzie koniecznością w szybko zbliżającej się epoce powszechnej robotyzacji. Alternatywy nawet boję się sobie wyobrażać…
No z tego co Pan (Pani?) napisał to chyba każda alternatywa tego scenariusza byłaby lepsza.
Dokładnie
No to jednak postuluje Pan gospodarkę wojenną i racjonowanie wynagrodzeń „za żywota”? To jaka jest tego alternatywa, skoro po tej Pana tezie trudno tę gorszą sobie wyobrazić?