8.04. Czy można obrazić polski sąd? Zależy komu.
8 kwietnia, dzień 767.
Wpis nr 756
zakażeń/zgonów
1.330/58
Od ponad roku mamy do czynienia z dziwnym zjawiskiem w tle. Chodzi o pewien proceder, który wyraźnie wskazuje, że Polska nierządem stoi, zaś możnym wolno więcej. Oto od trzynastu miesięcy toczy się rozprawa przeciwko europosłance Magdalenie Adamowicz, wdowy po prezydencie Gdańska, zamordowanym w trakcie gdańskiej zbiórki Orkiestry Owsiaka.
Najpierw o samej pani. Nikt tam o niej wcześniej nie słyszał, ale tragedia męża i nóż mordercy wyświęciły ją medialnie na osobę znaną, co podjęła opozycja wnosząc ją na swoje listy do Europarlamentu. Tam nie odbiegała raczej od średniej totalsów, koordynowała się z narracją, że to PiS zabił jej męża, wznosiła zaśpiewy o demokratyzacji i praworządności, głosowała za ukaraniem Polski kiedy się dało – ot, prosta pełowska norma. Miała jednak pewną słabość do wielu posiadanych mieszkań, których pochodzenia – wraz z mężem, kiedy jeszcze żył (świeć Panie nad jego duszą) środków na ich nabycie nie mogła dowieść. Tak samo jak opodatkowania dochodów z ich niewątpliwej komercjalizacji. Za to wytoczono jej proces, w trakcie którego odbyły się trzy posiedzenia, ale bez jej udziału. Za każdym razem podsądna przedstawiała sądowi albo zwolnienie lekarskie, albo zaświadczenie medyczne, że jest niezdolna do uczestnictwa w rozprawie.
W tym samym czasie brylowała w telewizjach i Brukselach, udzielała wywiadów, miała oficjalne wystąpienia. Czyli można? Można. Warto dodać, że gdyby takie jaja robił sobie prosty Kowalski, już nie z sądu , ale z pracodawcy, że tu niby na zwolnieniu, zaś tak naprawdę to na wakacjach czy w mediach, to pracodawca ścignąłby go raz-dwa, łącznie z usłużnym ZUS-em. A tu można, proszę. Czyli gdzie tam nam maluczkim do takiej równości równiejszych.
Lubię oglądać amerykańskie filmy fabularne z przewijającym się wątkiem sądowniczym. Tam sędzia jest półbogiem, rozstrzygającym wedle własnego poczucia sprawiedliwości, tylko nieznacznie wspomaganym przepisami. Bardziej znaczące jest to powoływanie się na orzecznictwo w podobnych sprawach, co zakłada ciągłość w poczuciu sprawiedliwości wśród sędziów i skoro kiedyś w podobnej sprawie jakoś osądzono, to jest argument ułatwiający wydanie wyroku w podobnej sprawie. Bez zbędnych ceregieli przejmuje się podobną argumentację w powtarzalnych sprawach. Ale stoi za takim postępowaniem jedna ważna rzecz – szacunek do sędziego. I za obrazę sądu można tam wylądować w areszcie od razu z sali sądowej.
A u nas? Przecież takie lecenie z sądem w kulki na oczach opinii publicznej jest Himalajami obrazy sądu. I co? I nic? Polski sąd widać upadł tak nisko, że nie sposób go obrazić, choćby i najbezczelniejszym zachowaniem. Taki mamy klimat. Polityczno-ustrojowy. Oczywiście sądy mogą wskazać, że takie pobłażające postępowanie narzucają im przepisy, ale to… przecież to sami sędziowie mają tu znaczący wpływ na kształtowanie własnych procedur i reguły postępowania przed sądem. A więc narzucają sobie niewygodne gorsety, najprawdopodobniej po to, by innymi sposobami monetyzować sobie ich poluzowywanie. W tym przypadku taki proceder ma trwać aż do przedawnienia, bo sąd nie był w stanie doprowadzić przed swe oblicze głównej oskarżonej.
Hmmm, a sam sąd? No, cóż. Nie będzie zaskoczeniem, że sędzia tego postępowania, Julia Kuciel, jest z tych „sędziów zaangażowanych”, manifestujących nieposłuszeństwo wobec władzy (obecnej) i rozpolitykowanych w wiadomą stronę. A więc z duszy i serca może kibicować podsądnej, stosując postawę pobłażania wobec jawnego drwienia sobie z powagi sądu.
Ale dla Polaka to nie jest lecenie w kulki z sędzią, która na to sobie pozwala. To jawny dowód, że w polskim systemie sprawiedliwości nie ma sprawiedliwości, skoro takie rzeczy są możliwe. W dodatku gdyby przed sądem stał jakiś Kowalski, w przypadku pani Kuciel nie daj Boże pisowiec, to po pierwszym takim numerze wylądowałby za kratkami, doprowadzony przed oblicze przez patrol dziarskiej policji. I z takich ludu konstatacji wychodzi później okrutna i realistyczna diagnoza, że to panie sitwa, kasta, która kryje siebie i możnych.
No i ostatnia kwestia. Ktoś przecież te fałszywe zwolnienia i zaświadczenia wystawiał. Lekarz zapewne. Jak widać były to z gruntu poświadczenia nieprawdy, bo chora była publicznie wręcz aktywna. I co? A jakiż to problem wszcząć dochodzenie na jakiej podstawie prokurował jakiś medyk takie fejki? A słynne izby lekarskie? Gdzie one? Jak trzeba było dopaść lekarzy leczących w kowidzie, to byli wszyscy aż nad aktywni, by ich stłamsić i z roboty wyrzucić. Bez żadnych podstaw i dowodów. A tu dowody fałszerstwa występują w telewizji i żadna organizacja lekarzy nie wyciągnie z tego konsekwencji?
Te przypadki to kolejny cios w wizerunek zawodów, a właściwie funkcji, zaufania społecznego. A na kim, jak nie na m.in. lekarzach i sędziach ma być fundowane zaufanie społeczne, jak nie na ludziach, którym powierzamy swoje zdrowie, wolność, czy majętność? A tu co dostajemy? Państwo teoretyczne, dowodzące swej papierowości codziennie, chroniące interesy możnych, tłamszące obywateli sprowadzanych do roli motłochu. W końcu – prześladujące lekarzy wiernych swojemu posłannictwu a puszczające płazem ewidentne nadużycia najętych do fałszerstw medyków.
I taka Adamowicz, która chce uniknąć kary, wykorzystująca w swym interesie niezborność prawa, a jednocześnie bełkocząca o powinnościach i praworządności nawet nie wie, że nie załatwia tu tylko swoich brudnych sprawek, ale że jest papierkiem lakmusowym dziadowskiego stanu polskiego państwa. I to, że to się dzieje pod rządami władzy, która dostała mandat do rządzenia również po to by ten układ sądowniczy przeczyścić, to, że to się dzieje w resorcie szeryfa Ziobry, to dowód na to, że pewne patologie są genetycznie związane z III RP i trwają bez względu na ekipę, która rządzi. I jeśli ktoś ze sfery politycznej nie skończy z tym dziedzictwem Okrągłego Stołu (kurde, ponad 30 lat tej prowizorki chyba już wystarczy), to będziemy mieli ciągle takie papierowe państwo. Bez względu na pozorne ekscytacje nad urną wyborczą.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Gospodarzu: przykro to powiedzieć, ale formuła się Panu wyczerpuje. Blog zaczyna być o wszystkim i niczym…
I tym samym ginie w tłoku.
Wpisy o wojnie zalęgły tu mnostwo ruskich trolli-sqsynków. Bez reakcji Autora.
Teraz z kolei lecą wpisy ogólnopolityczne , sprofilowane pod waaadzuchnę. I jak mniemam, też zacznie się zaraz znana skądinad nawalanka.
Nima zarazy, nima sensu?
Niech Pan wyjaśni profanom w jaki to niby sposób obiektywny opis jak działają sądy w Pl jest sprofilowany pod waaadzuchnę. Syf w „sądownictwie” i samowola „specjalnej kasty” trwa od czasów przedmagdalenkowych i będzie trwała kolejne dziesiątki lat wznosząc się na kolejne poziomy absurdu (jak np. wyroki w sprawie Szczurka, „Margot” czy „babci Kasi”). Bez względu na to jaka waaadzuchna będzie akurat przy korycie.
JA dodam ciekawą informację wczoraj z Teleexpressu Extra:
https://teleexpress.tvp.pl/
Proszę zobaczyć materiał z 08.04 z minuty 13. Nawet dziko żyjące zwierzęta, nie mające kontaktu z Covid19, maja go? Pytania od razu cisną się na usta: Co to za testy, że wykrywają wirusa u zwierząt, które nie mają kontaktu z ludźmi? Co to za wirus, że potrafi wskoczyć na zwierzęta oddalone o dziesiątki lub setki km od ludzkich domostw?
Taki, żebyś „dał piątaka”.