18.07. Silniejsi po pandemii
18 lipca, wpis nr 1216
Książka wciąż do nabycia: https://siedmiorog.pl/dziennik-zarazy.html
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio wpisu
Nie wytrzymałem do niedzieli i jadę już dziś z bieżączką kowidową, bo mi się tu jeszcze brzydko zestarzeje… Trzeba będzie tylko zmienić pożegnanie na audio, bo tam zapraszam na jutro, a umawiam się z Wami na niedzielę rano. Od teraz.
Z tymi szurami to nie dogodzisz. Najpierw to się pruli, żeby zamknąć tę pandemię, a teraz jak się oficjele pozastanawiali, pozastanawiali i po trzech latach zamknęli budę, to ci płaskoziemscy foliarze wracają do zagadnienia, jakby się coś działo. No, nie dogodzisz. Ale tak naprawdę to mamy kilka wątków wciąż kowidowych. Przychodzą rachunki oraz implementowane są doświadczenia kowidowe, wcale nie epidemiologiczne, ale takie, które podpowiedziały władzom, że z suwenirem jak się chce to można, byleby cierpliwie. A że cierpliwości czemuś tam brakuje, to przyspieszają i wychodzi szydło z kowidowego worka.
Pierwszy rachunek to serducha.
No i co teraz? A no nic. Jak mówią Rosjanie – końce w wodę i nikt nic nie wie. Albo nie chce wiedzieć. Ci co wzięli, zaklinają sprawę, nie patrząc w tamtą stronę. Ci, co się nie dali nabrać mówią coraz częściej – „a nie mówiłem”, coraz bardziej przestrachanym tym, co uwierzyli.
A jest się z czym porównać. Ja tu relacjonując badania porównawcze zawsze wskazywałem na niepoprawną Szwecję, która zrobiła inaczej i lepiej na tym wyszła. To znaczy bez nadmiarowych zgonów z powodu kombinowania w systemie służby zdrowia i bez nawisu inflacyjnego z powodu drukowania pustych pieniędzy na niepotrzebne tarcze. Co prawda jak puściły Szwecji szwy w temacie szczepionki to poszła wraz z innymi, ale za czasów przedszczepionkowych miała znacznie lepsze dane epidemiologiczne. Teraz tarantulą na torcie, widoczną z kilometra stali się… amisze. Ta społeczność żyje swoim rytmem, w sprawie pandemii nic nie robili, a przeżyli ją śpiewająco, to samo ze szczepionkami. Zero. Z zasady. Efekt – 90 razy mniejsza śmiertelność w czasach pandemii niż ”walczącego” otoczenia.
Mamy też kowidowe remanenty, czyli przychodzą rachunki do zapłacenia za kosztowne szaleństwa, które z nami zostały do dziś, mimo ogłoszenia końca pandemii. W Niemczech dyskusja o utylizacji przeterminowanych maseczek. Rząd mówi, że jest ich 755 milionów, media utrzymują, że co najmniej 2,7 miliarda. No, ale jak się kupowało tak jak szczepionki, to nie ma co się dziwić. Nowy Jork, mekka amerykańskiego sanitaryzmu też się kosztownie wycofuje. Jak donosi doktor Norman Pieniążek, miasto właśnie zamyka swój projekt aplikacji szczepionkowej, w który zainwestowało, a właściwie wyrzuciło w błoto, 250 milionów dolarów. Ja bym się tak nie spieszył na ich miejscu. Właśnie WHO dogadała się z UE co do wspólnego wprowadzenia zintegrowanego paszportu już nie kowidowego, ale szczepiennego, i aplikacja może się wkrótce przydać. No, chyba, że się dogadali i swoją zamkną, aby wejść we wspólny światowy system paszportów szczepiennych. Ciekawe czy bez szczepionki na tężca nie wpuszczą cię wkrótce do sklepu…
No, nie może nie być o szczepionkach, w końcu na nich wylądowaliśmy i zdaje się, że komercyjnie cały projekt pt. „pandemia” był nakierowany na ten finał. A więc mamy już połączenie systemów wiedzy kto szczepnięty z… koleją. Tak, dane na temat czy jesteś po stronie szczepionkowej mocy, czy nie, będą już w posiadaniu Służby Ochrony Kolei. Mam nadzieję, że będzie to miało jakiś wpływ na punktualność pociągów (szybsze dla szczepów), czy jakości obsługi (np. woda z gazem dla nieszczepa, żeby zagazować gnoja). Regulacje te wprowadzono w ramach rozporządzenia o… zakończeniu pandemii. Tak wiec pogłoski o jej końcu należy uznać za przesadzone.
No właśnie: koniec, koniec, a tu dopiero początek. Właśnie Unija nasza kochana podpisała umowę z producentami szczepionek na ich dostawę na poziomie 325 milionów dawek rocznie. Co ciekawe nie wymienia się w umowie NA JAKĄ chorobę mają to być szczepionki. Zamawiamy w ciemno, ryczałtem. Choroby się jakieś albo wynajdzie, albo dopasuje. Przypomina to zasadę pewnej pani poseł, która o emigrantach powiedziała, by ich wpuścić „a potem się zobaczy kto zacz”. Tak samo teraz – kupiliśmy szczepionki, a na co, to się dopiero dowiemy jak Big Farma nam powie co na nas idzie. Cwane czy smutne?
Mieliśmy już dług zdrowotny, dług publiczny, teraz idzie na nas dług odpornościowy. Nowa teoria. Chodzi o to, że okazało się, iż mieliśmy do czynienia z niewytłumaczalnym spadkiem innych chorób zakaźnych z czasów pandemii, głownie u dzieci. Tam, niewytłumaczalnym – da się. To miał być „dobroczynny” skutek kowida, bo byliśmy zamknięci w domach na kwarantannie, inne wirusy nie cyrkulowały, bo nie było transmisji i mamy spadek chorób. Proste jak włos afroamerykanina. Ale tu pojawia się pandemiczny kruczek wredności kowida: taki proces rozleniwił system immunologiczny i taki bezbronny ktoś, jak wyjdzie na świat (a wyszedł już półtora roku temu i nic, ale zostawmy to), to ma dług odpornościowy i byle co może go powalić.
Coś mi tu zalatuje kolejną podpuchą a la long-covid, by jakoś pośrednio, inaczej niż poszczepionkowo, wytłumaczyć wysyp choróbsk, z jakim mamy do czynienia w ostatnich czasach. To nie może być od szczepionki, a więc „dług odpornościowy” może być kolejnym pretekstem. Kołowali, kołowali i wylądowali. Po odejściu na drugi krąg znaleźliśmy się na kursie i ścieżce, czyli wróciliśmy do szczepionek. Bo okazuje się – surprice, surprice! – że sprawę załatwią masowe szczepienia. I teraz się wyjaśnia czemu Europa będzie ich potrzebowała po jednej sztuce na głowę rocznie. Będziemy się zmagać z długiem odpornościowym, który sobie zafundowaliśmy (jeśli to w ogóle jest prawda z tym długiem), zamykając się na światowej kwarantannie przed wirusem o śmiertelności sezonowej grypy.
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
POLECANE KSIĄŻKI
„Operacja Pandemia. Globalna psychoza i nowy totalitaryzm” – Marek A. Zamorski
„Wielki Reset” – praca zbiorowa Marek A. Zamorski, Krzysztof Komenda i Renata Przekora.
„BESTIA – cywilizacja nad przepaścią” – Marek Tomasz Chodorowski
„Ukryta strona dziejów. Nowy Porządek Świata. Nowy Ład Ekonomiczny. Globalizm…” – Epiphanius
„Tech. Krytyka rozwoju środowiska technologicznego” – Jan Białek
http://nie-wierze-nikomu.pl/index.php/wiedza/piec-ksiazek-ktore-wprowadza-cie-w-depresje-albo-obudza
Czas zrozumieć brutalną prawdę, 3 lata temu teoria spiskowa – dzisiaj Reality Show.
Wszystko o oszustwie klimatycznym, czyli kłamstwie, że jakoby wytwarzany przez człowieka CO2 ma wpływ na ocieplenie klimatu ( gdy tymczasem to tylko pretekst do wprowadzania NWO i Wielkiego Resetu )
http://nie-wierze-nikomu.pl/index.php/katastrofa-co2
No to krótko, jednym zdaniem, he he:
Ale jak już wyjdziemy poza zaklęty krąg szuryzmu i negacjonizmu, to po przemyśleniu taka np. decyzja o zakupie szczepionek może się okazać dobrą wiadomością (może, bo nie nam szczegółów rzecz jasna), ponieważ po tym, jak pani Ursula von der Leyen zamówiła z niewiadomych powodów (a jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o… brak kompetencji przy negocjacjach z szantażystą – w najkorzystniejszej możliwej interpretacji dla pani która praktycznie rozmontowała, jako szef niemieckiego MON, Bundeswehrę – a dziś aspiruje na szefa NATO, przypomnijmy, jako bliska światopoglądowo i miła prezydentowi Bidenowi osoba) w naszym imieniu tony szczepionek, renegocjacja umowy na zasadzie „jak już wymusiliście, że kupujemy od groma tych ampułek, to niech przynajmniej chronią nas przed przyszłymi – nawet jeszcze nieznanymi – nie przeszłymi zagrożeniami” byłaby optymalizacją sytuacji kryzysowej.
A tak przy okazji, na obecnym etapie rozwoju cywilizacji (życie w wielkich skupiskach miejskich, w coraz mniej naturalnych warunkach – nienaturalny rytm dobowy, dzięki sztucznemu oświetleniu, nienaturalna dzięki masowej produkcji żywność itp.) NAPRAWDĘ grozi nam spadek odporności, osobniczej i stadnej, oraz wielkie epidemie – i to coraz częściej, nie z grubsza raz na stulecie, jak dawniej. Epidemiolodzy naprawdę robią w portki na widok każdego kichającego kurczaka (żyjącego na ogół w jeszcze bardziej nienaturalnych warunkach niż my), futerkowca lub krowy (ssaki!) i ze strachem patrzą na to, co może przybyć do nas tradycyjnym od tysiącleci szlakiem, z Azji. Wiedzą lepiej od nas, że żyjemy na krawędzi, stąd np. histeryczne decyzje o wybijaniu całych ferm.
Inna sprawa, że żyjemy w czasach postępu, także (a może zwłaszcza) w dziedzinie maksymalizacji zysku przez wielkie koncerny. Dziewiętnastowieczna etyka biznesu Wokulskich i Rzeckich dawno poszła się czochrać po katastrofach cywilizacyjnych dwu wojen światowych (w bilansie zysków i strat ub. wieku często nie dostrzegamy najistotniejszej pozycji – żyjemy praktycznie rzecz biorąc w neobarbarii, a cywilizacja europejska osiągnęła apogeum gdzieś pod koniec XIX wieku, ale neobarbarzyńcy tego nie widzą, nie są w stanie docenić tego, co stracili…). Ale z faktu, że wielki kapitał dąży do jeszcze większego kapitału często po trupach (nieraz dosłownie) w żaden sposób nie można wyciągnąć wniosku, że kreuje kryzysy zamiast wyciągać korzyści z istniejących (co jest tańsze, bardziej wiarygodne i skuteczniejsze – pod każdym względem bardziej opłacalne). Zagrożenie epidemiami czy kryzysem klimatycznym istnieją naprawdę, twierdzenie, że koncerny je sobie wymyśliły, to niczym nie uzasadniony optymizm, chciejstwo i dążenie do uproszczonej, czarno-białej wizji świata.
Żeby jeszcze skomplikować ten obraz upadku (a co najmniej kryzysu) naszej cywilizacji, należy uwzględnić czynnik chiński. Który zgodnie z naukami Sun-Tsy i jego sztuką wojny, zanim opracuje udoskonalone wersje wirusów, będzie siał sceptycyzm i zwątpienie w obozie wroga. Na przykład korumpując jego system (systemy) ochrony zdrowia z jednej strony, a z drugiej podważając zaufanie społeczeństwa do tegoż (wykorzystując fakty, nadinterpretacje, pomówienia – wszystko się się da) za pomocą propagandy, czyli dziś przede wszystkim internetu. Nie tylko ruskie trolle nam zagrażają, istnieją inne, rozpisane na wiele głosów orkiestry (że się posłużę terminem z niesłusznie niemal całkowicie już zapomnianej książki Vladimira Volkoffa „Montaż”).
Wyobraźmy sobie skorumpowaną i – co jeszcze groźniejsze – skompromitowaną w oczach społeczeństwa Służbę Zdrowia w obliczu prawdziwej, naprawdę groźnej epidemii. Przepis na katastrofę, nad którą wielu opłaca się ciężko pracować.
Świat naprawdę nie jest czarno-biały, jest dużo bardziej skomplikowany. Przepraszam, jeżeli zepsułem komuś humor.
Trzeba wziąć pod uwagę to, że dawniejsze epidemie szły jak ogień po suchej ściółce z tego powodu, że ludzie byli zabiedzeni, przemęczeni, niedożywieni, pili złej jakości wodę i nie było kanalizacji. Brak antybiotyków był dodatkiem do tego nieszczęścia. Teraz ludzie są ogółem przeżarci, fizycznie rozleniwieni, rozpasani dobrobytem i mają w zanadrzu duży wybór lekarstw, Chociaż to się nam odbija czkawką, to jednak nie ma już takich warunków środowiskowych dla rozwoju epidemii jak za czasów słynnej hiszpanki, co do której jest bardzo dużo znaków zapytania. A naukowcy są głodni splendoru i pieniędzy, więc wrzeszczą o kasę na badania bo inaczej świat się zawali, więc „dej dej, bo mam chorom c…” nie nie córkę, mam chorą teorię. Albo raczej hipotezę.
Dawniejsze epidemie szły z Azji do Europy przez kilka lat – karawanami (czasami może nawet samoistnie wygasając lub słabnąc po drodze), potem nieco szybciej statkami. Dzisiaj przenoszą się samolotami w kilka miesięcy, albo wręcz tygodni, mimo prób podejmowania współczesnych środków zaradczych.
Co do odporności osobniczej to jej apogeum również mamy już za sobą. Z jednej strony naszprycowani antybiotykami i szczepionkami (ale ich skuteczność – z różnych powodów – powoli się kończy), lepiej odżywieni, z drugiej strony coraz silniej dają o sobie znać czynniki cywilizacyjne, ogólnie mówiąc. Nawet taki wskaźnik dobrobytu jak średnia długość życia w krajach rozwiniętych zaczęła kiedyś spadać. Mamy mnóstwo technologicznych „protez” na naszą „degenerację”, ale one są skuteczne tylko do czasu. Są jak sprężyny, które powodują że polecisz dalej, dłużej i wyżej, ale nie uratują Cię przed (jeszcze dotkliwszym) upadkiem na końcu.
A że kryzys cywilizacyjny dotyka również nauki (która, jak wskazuje doświadczenie, nie ratuje nas przed różnych kolorów zarazami, sama im ulegając, profesura nie czyni człowieka kryształowym i niezłomnym, tego kryterium doboru elit zdecydowanie zabrakło), to też fakt.
Faktycznie świat nie jest czarno-biały: trolle nie tylko są ruskie, zarazy nie idą wyłącznie że wschodu (chyba że z zawiniętego jak Boston, gdzie naukowcy wzmocnili koronawirusa do wersji global killer – czekamy na traktat, zaraz potem pandemic world tour), dezinformacja idzie ze sprzedanych źródeł oficjalnych: nadal szczepionki są bezpieczne i skuteczne, tylko ból w miejscu ukłucia i zaczerwienienie, teraz szurskie CDC i FDA ostrzegają j.w. Nie chce mi się tłumaczyć, że bandyci z BigFarmy to interesariusze przedsięwzięcia firmowanego twarzą Schwaba, von der Leyen równie dobrze mogłaby zamówić w ciemno centralne krematorium europejskie z szybkimi połączeniami kolejowymi z każdego zakątka Europy, itd, itp. Rzeczywistość faktycznie u spodu emanuje brudnymi brunatnymi barwami, wbrew pozorom nie są to barwy tzw. populistow. Nie pierwszy raz diabeł przebiera się w cudze pióra.
Przypominam o linku, który kiedyś Szanownemu wysłałem- broszura wydana przez Wielką Władzę dotyczącą
przygotowań i zachowań na poziomach krajowych, odnośnie po-szczepień. Jak się zachowywać gdy publika dowie się że szczepienia nie działają a wręcz szkodzą. Nie „jeśli” ale „gdy”! Wszystko według planu.
Najpierw osłabić towarzystwo a potem leczyć na co popadnie. Żyła złota!
Sytuacja podobna do tej z 5G. Nie ma ŻADNYCH badań, że to ustrojstwo NIE jest szkodliwe. Wszystko opiera się na badaniach nad 2G. Jest droższe od światłowodów i gorszej jakości a mimo to i tak w to brniemy a każdy kto jest przeciwko to SZUR NAD SZURY!..no i „ciemnogród”, co to żarówek się boi…
Z nowości…Unia pracuje nad ustawą ZMUSZAJĄCĄ każdego obywatela Unii do posiadania baterii słonecznych na lepiankach…
Będzie jak w tych słynnych memach: chatka z gówna, ale antena satelitarna dumnie się pręży. Zamiast anteny będzie błyszczeć panel od fotowoltaiki 🙂