12.06. WHO, czyli imperium kontratakuje

1

12 czerwca, dzień 1197.

Wpis nr 1186

zakażeń/zgonów

6/0

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Jest coś dziwnego w ostatniej kowidowej dynamice zdarzeń. Ta się deeskaluje, ale tylko epidemiologicznie, natomiast formalnie, organizacyjnie i władczo – przyspiesza. I tak, moim zdaniem, będzie szło, głównie dlatego, że idzie tak już od dawna. Temat kowidowy jest przysypywany, by nie doszło do rozliczeń, zaś organizacyjnie implementowany jest „dorobek” kowidowy, czyli głównie to, co sobie władza potwierdziła w czasie pandemicznych przygód. Zrobię sobie zresztą z tego publiczny bilansik, tak za kilka dni. Czyli co władza się dowiedziała o ludzie w czasie tego testu. Czyli jaka wiedza nie może się zmarnować.

Jedno należy zauważyć. Kraje, jak pisałem, schodzą z linii kowidowego strzału, wchodzi inny zmiennik – WHO. Ta organizacja miała różne „fale” swojego zaangażowania w czasach pandemicznych. Ostatnio mocno się aktywizuje i nie dziwota – ma przygotować i siebie, i świat na przejęcie władzy w zakresie sanitaryzmu, tak na 2024 rok. Tak więc czeka nas z rok pieriedyszki, warto więc śledzić losy i zachowania przyszłego hegemona. A robi się ciekawie.

Po pierwsze „przejęcie” przez WHO „doświadczeń” europejskich co do paszportu kowidowego, który stanie się paszportem generalnie szczepionkowym, do tego testowym, zaś to wszystko będzie kolejnym krokiem i organizacyjnym, i merytorycznym do wprowadzenia globalnego systemu identyfikacji człowieka, który to system będzie zawierał wszystkie dane, jakie globalizm chciałby o obywatelu nie tylko gromadzić, ale używać do wszelkiego rodzaju selekcji. Taktycznie wygląda to tak, że „w czerwcu 2023 roku WHO przejmie system certyfikacji cyfrowej Unii Europejskiej (UE) COVID-19, aby stworzyć globalny system, który pomoże ułatwić globalną mobilność i ochronę obywateli na całym świecie przed obecnymi i przyszłymi zagrożeniami dla zdrowia, w tym pandemiami. Jest to pierwszy element Globalnej Cyfrowej Sieci Certyfikacji Zdrowia WHO (GDHCN), która opracuje szeroką gamę produktów cyfrowych dla lepszego zdrowia dla wszystkich”.

Po prostu w czerwcu wygasa podstawa prawna dla cyfrowych certyfikatów UE Covid. A tu mili państwo potrzebna jest ciągłość i kontynuacja. Nie może być tak, że dorobek wygasa, zaś jego wznowienie może być przedmiotem jakichś gorszących dyskusji. Przeciwnie, jak w tym przypadku taki gasnący certyfikat dostaje dodatkowego boostera – światową skalę. Uwagę zwraca charakterystyczne orwellowskie odwracanie pojęć, teraz paszporty będą nam „ułatwiały globalną mobilność”, choć wydaje mi się, że obecny stan, kiedy tych paszportów praktycznie nie ma, to tę mobilność w znacznym stopniu ułatwiają, bo ich nieobecność jej nie ogranicza. Nowe podejście, ograniczające, będzie więc przemieszczanie się „ułatwiało” w sposób dialektycznie przeciwny.

Aha, zapomniałem dodać, że projekt paszportowy WHO jest „globalnym dobrem publicznym”, co stanowi kontynuację jednego z punktów ideologii stojącej za zamordystycznym projektem Traktatu Pandemicznego, szykowanego na 2024 rok. Zdrowie jest dobrem publicznym, a więc wymaga publicznego – czytaj: globalistycznego – poziomu zarządzania. Nie mają tego robić ministerstwa lokalnych wybieralnych rządów, ale międzynarodowa organizacja, niewybieralna, acz w 80% sterowana przez Big Farmę. To chyba logiczne…

Ostatnio odbyła się sesja WHO, podczas której doszło do dwóch znaczących incydentów. W zeszłym tygodniu Korea Północna podwyższyła swój status członka organizacji WHO do zasiadania w Radzie Wykonawczej. To awans, ale przecież nikt nie patrzy w papiery takich państw, tylko czy się za kowida słuchały WHO, a tu w przypadku północnych Koreańczyków – same piątki. Stoi to w wyraźnym kontraście do skandalu, gdy „na szczyt Światowej Organizacji Zdrowia w Genewie nie wpuszczono przedstawicieli Tajwanu. Presja ze strony Pekinu udaremniła prośby Stanów Zjednoczonych i największych darczyńców, o przyznanie Tajwanowi przynajmniej statusu obserwatora, w uznaniu, że kraj jako pierwszy ostrzegał przed COVIDem i ujawnił oszustwa Pekinu. WHO nie zaplanowało nawet głosowania w sprawie wydalenia Rosji i Syrii z zarządu WHO, co do tej pory było rutyną w przypadku państw, które dopuściły się ataków na szpitale.”

To ciekawa sytuacja, która pokazuje kilka rzeczy na raz. Zamordyści przyjmują zamordystów do swego grona, co wydaje się oczywiste, jak prawo zbójeckie. Ale potwierdza to intuicje, również dzielone przez Trumpa, który uważając, że WHO jest penetrowana przez Chiny, w pandemii kowidowej zrezygnował z członkostwa USA w WHO, co zostało natychmiast odwojowane po zmianie na stanowisku prezydenta. Po drugie – rzeczywiście wygląda na to, że w końcu maoista, którym z przekonania jest szef WHO, został postawiony na jej czele poprzez starania Chin, które sobie upatrzyły, teraz już widać powoli dlaczego, WHO jako narzędzie wpływu Pekinu na losy świata. Taktycznie WHO cały czas odrzucała winę Chin w rozprzestrzenianiu się wirusa, łącznie z torpedowaniem wszystkich tez o mokrych targach w Wuhan, czy scenariusza ucieczki epidemiologicznego hiciora tysiąclecia z laboratorium w tymże Wuhanie. WHO zapewniało krycie w tych wszystkich obszarach.

Teraz wychodzi szydło z kowidowego worka. WHO staje się narzędziem gnębienia znienawidzonego przez Chiny Tajwanu – Północna Korea ma pełny wjazd do WHO, zaś demokratyczny Tajwan – nie. Tu są też dwie pieczenie, bo upokorzenie Tajwanu ma jeszcze jeden podtekst – kraj zachowywał się w miarę racjonalnie wobec kowidowego szaleństwa (coś tak jak Szwecja w Europie) i robił gorszącą różnicę, gdyż stawał się obiektem ocennych porównań skuteczności strategii w stosunku do tej whowskiej. I wychodziło to źle, a więc wymaga to co najmniej pokarania gości.

Jednocześnie „WHO wzywa do przeprowadzenia ogólnoświatowej „symulacji” pandemii do końca tego roku, zanim kraje członkowskie podpiszą traktat w 2024 roku, aby przygotować się na kolejny globalny kryzys zdrowotny.” Przygotowania do powtórki z roz(g)rywki idą więc pełną parą. Przypominają się czasy kiedy świat świętował koniec wojny, zajęty radością ułudy końca biedy i cierpień, zaś eszelony narodów i jeńców z Rosji Radzieckiej, których ten szczęśliwy koniec wojny zastał na Zachodzie jechały wysłane przez sojuszników Stalina wprost w karzące ramiona komunistycznej sprawiedliwości.

A Churchill powolutku szkicował swoje przemówienie o osuwającej się na świat Żelaznej Kurtynie, do której konstrukcji sam się walnie przyczynił. Tłumy tańczyły na ulicach, marynarze całowali dziewczyny, zaś władcy świata patrzyli się na to z pobłażaniem, tasując karty nowego porządku świata. Coś tak jak dzisiaj – z jednym wyjątkiem. Nikt nie tańczy na ulicach z radości, że kowid się skończył. I nie dziwota – z czego tu się cieszyć jak większość czuje się, i jest, zaangażowana we współudział w tej ponurej przygodzie?    

Napisał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

1 thought on “12.06. WHO, czyli imperium kontratakuje

  1. „nie będziesz nic miał i będziesz szczęśliwy” – ciekawe ilu rzeczy wyzbył się już pan Szwab.
    Z przerażeniem odnotowuję, że niektóre szkoły, na zakończenie roku, kupują uczniom
    książki Harariego.
    W wolnych chwilach kontestuję wizję amerykańską na 2025. Wielka Brytania, USA – ilość obywateli zmniejszona o 60-70%…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *