02.06. Komu samorząd?
2 czerwca, dzień 91.
Wpis nr 80
zakażonych/zgonów/ozdrowień
24.395/1.092/11.726
Jestem zakochany w samorządzie terytorialnym. Moim zdaniem była to jedna z lepszych reform ustrojowych w Polsce. Wtedy wzór dla wielu innych krajów postkomunistycznych, choć dziś ewidentnie do poprawki. Co prawda udała się ona przez zagapienie polityków i ostry lobbing Ojców Założycieli: profesorów Kuleszy, Regulskiego, Stępnia i Pańko. Profesor Regulski wyznał mi kiedyś, że rządzące partie nowej polskiej demokracji na początku III RP zbyt późno zorientowały się jaki kawał władzy reforma samorządowa zabierała centrali ale nie udało się tego cofnąć, choć próbę odwojowania reformy przez centralę musiał w końcu udaremnić Senat.
W reformie ochrony zdrowia pieniądz miał podążać za pacjentem, w wypadku samorządu polityczny pacjent podążył za pieniądzem i rozbudowujące się lokalne struktury partyjne ruszyły w teren dzielić wpływy i publiczna kasę w formacie samorządowym. Po pierwszej, organicznikowskiej fali zaczęło się szkodliwe już nie tyle upolitycznianie samorządów, co ich upartyjnianie. Kłopot w tym, że partyjni zawsze mieli podwójną lojalność wobec swoich małych ojczyzn – i ta partyjna przeważnie wygrywała z lokalną. Inaczej partia by ich nie wystawiła i kasy na kampanię nie dała.
Samorząd ma mega ciężko w czasie pandemii. Dochody znacznie spadły, a chęć utrzymania delikatnej tkanki społeczno-gospodarczej wymagała dodatkowych niż planowano, sporych wydatków. Ale zaobserwowałem jeszcze bardziej niebezpieczną tendencję – wciąganie, czasami na własne życzenie, samorządu do zaostrzonej walki w pandemicznej fazie wojny polsko-polskiej.
Ostatnie wybory PiS wygrał w terenie, ale PO w większych miastach. Widać to było, kiedy Tusk montował swoja próbę powrotu do Polski na gdańskim Nowym Targu 4 czerwca 2019 roku. Tusk miał wrócić do polityki na białym koniu samorządu, którego za uzdę mieli trzymać prezydenci większych miast. Byli już cali gotowi, choć inicjatywa ta była już instytucjonalnym upartyjnieniem niezależności ruchu samorządowego. Nic z tego nie wyszło (na szczęście), ale niesmak pozostał.
Teraz w koronawirusie samorząd jest często wykorzystywany do tej wojny, głownie po stronie Koalicji Obywatelskiej. Pierwszy ruch to „śmiertelne koperty” i oświadczenie samorządowców, że wyborów nie przeprowadzą w trosce o zdrowie mieszkańców. Mieliśmy kilka bohaterskich oświadczeń w tej materii. Potem było już niewinnie, to znaczy, gdy rząd „otworzył” przedszkola samorząd „większych ośrodków” powiedział, że nie da rady tego zrobić, w wielu przypadkach nie podał nawet terminu, kiedy da. Był to słaby sygnał do Polaków, bo wielu z nich czekało na jak najszybsze wyjście do pracy, a tu trzeba było się jeszcze trochę poopiekować dziećmi w domu. Z kolei inni rodzice nawet jak przedszkola były gotowe – nie posłali tam dzieci. Samorząd się zablokował a poszło na PiS. Oczywiście znalazło się tysiące argumentów, że zasady izolacji w przedszkolach są nierealne, ale inne samorządy z „mniejszych ośrodków” zakasały rękawy i nawet jak nie zdążyły, to powiedziały, kiedy zdążą i jak do tego dojdą.
Teraz czytam, że samorządy (oczywiście z „większych ośrodków”) nie dadzą rady przeprowadzić wyborów u siebie w dniu 28 czerwca, bo będą miały wtedy… matury i egzaminy. Te – tradycyjnie – odbywaja się przecież w niedzielę. I znowu widzimy te same twarze tych samych prezydentów, nawet bez ściągania masek widać, że to te same osoby i miasta od uzdy Tuskowego konia. Ja wiem, że istnieje pokusa, żeby dowalić PiS-owi tymi narzędziami jakimi się ma, ale samorząd nie jest tu żadnym narzędziem, bo gdyby był – godziłby się właśnie na instrumentalne traktowanie. Opozycja chce przedłużenia do maksimum terminów wyborów, by się jej główny faworyt wybudował w kampanii, a nawet by doszło do bezkrólewia. Ale czemu samorząd ma być stroną tej stricte partyjnej awantury?
W III RP samorząd był traktowany przez PO jako łup do poszerzenia klientelizmu, przez PiS zaś jako niebezpieczeństwo istnienia innej, autonomicznej władzy, poza centralną. Dzisiaj powyższe działania prezydentów pokazują potwierdzenie słuszności takiego traktowania z obu stron, ba – zgodę na to samego samorządu. I władza to zapamięta. Każda. Pamiętam kiedy razem z kolegami z całej Polski opierałem się zmianom PiS w ordynacji wyborczej do samorządu w 2018 roku. PiS dążył wtedy do tego, by sam proces wyborczy ewentualnie uniezależnić od woli samorządów do jego przeprowadzenia. Nie myślałem, że dożyję czasów, gdy samorząd sam dostarczy uzasadnienia tego, że PiS wiedział wtedy co robi.
Skwapliwość, z jaką prezydenci „peowskich” miast realizują ten program nie przysporzy samorządowi niczego dobrego. Wygląda to na rokosz i może skończyć się interwencją państwa w ten delikatny obszar. A jak państwo tam „zakomisarzy”, to już zostanie w samorządach na dłużej. I będzie miało na to papiery – np. samorząd warszawski nie wypłacił 90% z pieniędzy na tarczę pożyczkową dla przedsiębiorców, bo jego szef bawi się w wielką politykę, ba – ma nadzieję, że przedsiębiorcy będą mieli pretensję do rządu, bo nie wszyscy wiedzą, że ten pieniądze owszem rząd dał, ale samorządowi, odpowiedzialnemu za ich dystrybucję. W innych, nawet „powskich” miastach już gros kasy powypłacali, ale tam żaden prezydent nie kandyduje na funkcję głowy państwa. I co? Szykuje się interwencja państwa bo sobie samorząd nie radzi. Jak z szCzajką, kiedy dopiero wojsko musiało zapobiec laniu ścieków do Wisły, bo pan Trzaskowski sobie nie radził, choć się stawiał.
I pamiętajmy, że gdy państwo raz się nauczy, że samorząd spełnia taki polityczny outsourcing, to się już do tego tak przyzwyczai, że podobnych usług będzie żądało w przyszłości. I to bez względu na rządzącą ekipę.
Panowie, brzydko się bawicie.
PS. Wczoraj się martwiłem o Amerykę. Chyba niepotrzebne. Nękana zamieszkami wyszła ze swoich domów z własnymi karabinami maszynowymi i bez rasowych uprzedzeń stanęła na straży swoich społeczności i progach swoich firm. Wygląda na to, że 2. poprawka zadziałała jak trzeba. Wydaje się, że rewolucjoniści z bejsbolami, walczący z kapitalizmem za pomocą przywłaszczania sobie jego fantów znikną jak ostry cień mgły…
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.