1.06. Dzieciaki – ja Was wszystkie przepraszam!

7

1 czerwca, dzień 821.

Wpis nr 810

zakażeń/zgonów

346/7

DZIECIOM

Chciałem Was, mam nadzieję, że nie tylko we własnym imieniu, serdecznie przeprosić. Przeprosić za świat, który Wam zostawiamy. Właściwie nie wiadomo jak do tego doszło, szło zdawało się fajnie po 1989 roku, ale tu gdzieś czaiły się ziarna dzisiejszych zbiorów. Będę chciał je jakoś poskładać i omówić.

Po pierwsze kontekst lokalny. Wydaje mi się, że my, starzy, ci aktywniejsi, czyli mniejszość, za szybko uznaliśmy pozory zwycięstwa za fakt i odpuściliśmy dokończenie rewolucji Solidarności. Ale ta bierna większość to łykała, a tu właśnie demokracja nastała. I człowiek by się czuł, kontestując Okrągły Stół, jak nie przymierzając dzisiejszy płaskoziemca: wyizolowany, w obśmiewanej mniejszości. Grzech pierworodny – nieformalny układ wymiany bezpieczeństwa ustępujących za pozory wolności obywatelskich negocjowany przez stronę ubecko-społeczną przeistoczył się w mutację rzutującą na całą III RP. Jak to zwykle – tymczasowość rozwiązań przeszła w permanencję. Żyjemy w Polsce tymczasowej.

Początkowy impet do budowania gospodarki i konsumpcji miał zbawienne skutki ekonomiczne, jednak słabe społeczne. Lud rzucił się na dorabianie (dobrze) i konsumpcjonizm (gorzej) po materialnym poście siermiężnej komuny. Straciliśmy z oczu cel, jakim było budowanie silnego państwa, weszliśmy w klientelizm, najgorzej, że nie tylko wewnętrzny, ale co gorsza – zewnętrzny, kiedy siły polityczne Polski szukały dla swej pozycji poparcia zagranicznego. Za co płacimy do dziś w różnych konfiguracjach władz.

Poprzez włączenie do globalnej gospodarki i polityki zaczęły u nas grasować przekleństwa Zachodu, który w swej progresywnej pogoni w przepaść stał się wzorcem i eksporterem kwestii dotychczas nieznanych u nas jako problemy. Obyczajowych, religijnych, klasowych, rasowych.

I jesteśmy w takiej sytuacji, że będziecie wchodzić w dorosłość w świat będący regresem poprzedniego. Bo historia się cofa, a właściwie rozwój nie ma przebiegu linearnego. Takiego, że kolejne zdobycze się do siebie dodają, powiększając sumę obywatelskich benefitów. Czasem się to cofa. Mądrość polityczna (szczególnie wśród Polaków) nie kumuluje się, ba – nie przechodzi z pokolenia na pokolenie. Niestety uczymy się często od nowa, w dodatku w dwójpolówce polskich przeklętych i kontrproduktywnych dylematów.

A świat na Was nie czekał. Szedł w swoim kierunku i wierzcie mi, w pojedynkę, nawet jak się to wszystko widziało, trudno temu było zapobiec. Po prostu większość tak chciała. A nie można żyć w błocie i być czystym. Tak i ci z nas, co to wszystko widzieli mieli (bo musieli) swój poziom kompromisu w dawaniu sobie rady z systemem. Przebiegał on różnie – od kompletnego wyizolowania najbliższych od zewnętrzności (to produkowało dzieci bez szans na socjalizację z oportunistycznym otoczeniem, czyli banicję wewnętrzną), poprzez namiastki – ograniczenie telewizji, rozmowy, wartości, duchowość, aż do kompletnego poddania się.

Najbardziej chciałem Was przeprosić za… Was. Że wychowaliśmy pokolenia bez naturalnego dla młodzieży ciągu do buntu. Bo tego nie macie, co już kompletnie mnie załamuje. Myśmy to mieli,  w różnych wymiarach, od kulturowego po polityczny. Wam został już tylko żałosny poziom – buntu wobec rodziców, a więc (czasami, bo to nie reguła) ostatniej instancji, której na was jeszcze zależy. Wierzycie nowym, piętnastominutowym prorokom, wierzycie, że obserwujący na twitterze, to Wasi przyjaciele, zamykacie się w bańkach erzaców relacji międzyludzkich. Poddaliście się i to jest do przeprosin argument ostateczny.

Ale żeby nie było. Nie należę do tych, którzy obwiniają się wobec Was o wszystko. O, nie. Uważam, że macie w tym swój udział, że nie wszystko da się zwalić na starych. Ta propozycja świata globalnego nie była przymusem, spodobała się Wam. Przyjęliście ją za dobrą monetę, nie mieliście w sobie tej busoli, którą dają pewniki wartości, rzeczywistości, która nie jest promowaną dziś sumą prawd tymczasowych. I to nie tylko wina rodziców czy mediów. Przecież macie media socjalne. Mogliście tam stworzyć swoje enklawy prawdy, wymiany poglądów na rzeczy ważne. A co mamy? Tik-toki o milionowych zasięgach, gdzie Wasi chwilowi liderzy promują kompletne bzdury.

I nie widzę w Was niczego oryginalnego. Nie rozumiem tych zachwytów starych, którzy wyraźnie się Wam podlizują, bo chcą być fajni, są zaś jedynie żałośni, jak staruszka próbująca mówić młodzieżowym slangiem. Oczywiście z wyjątkami, tym bardziej chlubnymi, bo nielicznymi, jesteście powtarzalni, kalkujący już nie mody, ale chwilowe fascynacje bezkarnej (?) zmiany ról. Nie widzę tu żadnego doroślenia, jako procesu zderzenia się własnej duszy, tego pola walki wartości z folgowaniem kompromisom i zachciankom w konfrontacji z przeznaczeniem. Widzę tylko zabawę.

Wiem, że młodzież musi się pobawić – sam byłem młody i miałem przygody przeróżne. Musi się też wyszumieć. Ale ja widzę wokół siebie dwudziestokilkuletnie dzieci. Nieprzygotowane do życia, nawet ku temu nie aspirujące. Skupione na sobie, w dodatku na poziomie mocno przyziemnym, materialnym, wręcz egzystencjalnym. Bardziej w emocjach niż w myślach. Ja wiem, że wygląda to na narzekanie dziadersa wobec młodzieży, której nie rozumie, a więc krytykuje. Jeszcze w dodatku sfrustrowany, że „młodość nie wie, a starość nie może”. Ale jako się rzekło – wiem, że w to trudno uwierzyć – ale jak inne staruchy ja też byłem młody. I pamiętam te krytyki ze strony starszych, że jak tak będzie, to nic z nas nie wyrośnie. I może… mieli rację, skoro po nas przychodzą takie „skazane” pokolenia, dzieło przecież świata, jaki stworzyliśmy.

Na co będziecie skazani? Na świat, w którym zrozumiecie, że nie macie żadnej sprawczości, chyba, że będziecie dalej brnąć w ułudę znaczenia swego demokratycznego głosu. Na świat, który się tak Wami zaopiekuje, że odbierze już resztki chęci na samostanowienie i samodzielność. Na pustkę wirtualnych relacji i wycofanych rodziców, zredukowanych do coraz mniej zasobnych bankomatów. W końcu – na… brak emerytur.  I na to, że może tego w ogóle nie zauważycie…

I za to właśnie tym bardziej chciałem Was na ten Dzień Dziecka przeprosić.        

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

7 thoughts on “1.06. Dzieciaki – ja Was wszystkie przepraszam!

  1. nooo… jakbym takie dzieciątko jak na zdjęciu spotkał w ciemnej uliczce – też bym przepraszał, za to tylko się da 🙂 🙂 🙂

  2. Przepraszajcie swoje dzieci wszyscy którzy pozwalaliście się im bawić telefonami od pierwszego roku życia, żeby nie płakały z nudów w poczekalni. Nie wszystko da się zmienić, nie na wszystko mamy wpływ ale to akurat można – nie dawać dziecku ekraników tylko z nim rozmawiać, bawić się i czytać książeczki. Smartfon demoluje mózg małego dziecka – powie to każdy psycholog.

    1. To prawda, mówię to ja – rocznik 1989 z trójką dzieci. Moi chłopcy od malucha tona jak i my w książkach. Najstarszy sześciolatek płynnie czyta. Ostatnio mieliśmy wizyty u lekarza z czekaniem w kilkugodzinnych kolejkach. Co bralismy? Teczkę z książeczkami, zadaniami, kredkami. Rozwiązywaliśmy zadania matematyczne i razem czytaliśmy. Jak dziwaki jakieś. U nas nie ma dawania dzieciom telefonów do zabawy. Najstarszy sześciolatek jak na Aspergerowca przystało ma wielki pociąg do komputera/ smartfona, ale nie pozwalamy na to, ewentualnie raz w tygodniu 10 minut gry jako największa nagrodą za np. obcięcie włosów 😆 da się dzieci interesować czymś innym, tylko…. Trzeba to mieć w sobie. Samemu interesować się czymś innym niż konsumpcją i prostymi (prostackim) przyjemnosciami. Dzielić się dobrymi rzeczami. Ale co będzie dalej, gdy rodzice przestaną mieć decydujące zdanie…?

      1. jest w tym dużo prawdy – to niestety rodzice są puści i wychowują puste dzieci. A szkoły i kościoły niestety w tej pustocie dzieciaki utwierdzają.

      2. Proszę jeszcze poczekać, aż będą miały po 12-14 lat, wpływ kolegów i presja jest tak duża, że całe wychowanie i system wartości ląduje gdzieś w kącie. Zastanawiam się tylko, czy permanentnie.

  3. Robienie z Putina i Rosji przeciwwagi dla tego co się dzieje we współczesnym światem dowodzi naiwności myślenia i podążanie fałszywym tropem. Dobro nie może mieć domieszki zła. Co nie oznacza, że to co stoi za obłędem związanym z powszechnym postrzeganiem tego co się dzieje na Ukrainie, jest dobre. Wiadomo kto jest źródłem i dobra i prawdy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *