21.03.Gospodarka
Dzień 18.
zakażonych/zgonów/ozdrowień 536/5/1
Miałem czuja. Gdy 18.03 rząd ogłosił „tarczę aktykryzysową” nie rzuciłem się do komentowania. Wziąłem na poważnie puszczoną mimochodem wiadomość, że mogą być korekty. I się doczekałem. Po ponad trzygodzinnej naradzie premiera, prezydenta i trzech pań dziś wyszedł Pan Prezydent i powiedział, że ZUS nie będzie odroczony tylko wstrzymany. A o to głównie szło w dyskusjach nad pierwszą wersją tarczy. Wygląda, że z tym ZUS-em to było jak z tą kozą rabina: najpierw się ją wprowadziło i zrobiło się nieznośnie ciasno, teraz Prezydent ją wyprowadził i można rozprostować (wyciągnąć?) nogi, zrobiło się jakoś przestronniej, choć ścisk jest taki sam jak przed kozą. Taki handicap PiS-u – szczególnie w kryzysie rządzący mają przywilej wzmagania i luzowania napięć.
Niezły artykuł K. Wszyscy się skupili na kozie (ZUS) i mogą być zadowoleni, ale co, jeśli przedwcześnie? Chodzi przecież głównie o to, żeby uderzone wirusem firmy uratowały swoją płynność. A tu – pisze K. – na działania płynnościowe pójdzie niewiele ponad 30 z 212 miliardów położonych na tarczy. Priorytetem winno być wg. K. nie zasilanie gospodarki poprzez system bankowy (obniżenie stóp co prawda zelży obsługę kredytu), ale bezpośrednio do gospodarki, tak jak robią to Stany.
Tak czy siak tarczę przetestuję na sobie. Nie zawieszę działalności, bo przez najbliższe 3 miesiące będę miał ZUS, zobaczymy, jak państwo zrównoważy mi brak dochodów. To się w socjologii nazywa obserwacja uczestnicząca.
Wieczorem skypewino. Nowe doświadczenie. Pijemy z P. i jego żoną, bo właśnie dzisiaj mieliśmy otwierać Bal. Ciekawa rozmowa – wymieniamy się grzecznościowymi newsami o wirusie i krętych drogach jego. Po tym small virus talking dochodzimy do rzeczy ważnych. Ł., guru w organizacjach pozarządowych, jest zachwycony kreatywnością ludzkiej samoorganizacji pomocowej. W końcu e-wolontariat zbiera dziś swoje wirusowe, dobre żniwo. Ł. zauważył ciekawą rzecz – jako że przeniósł się na telepracę, siedzi w domu i odbywa dziesiątki wideokonferencji. Okazało się, że kompletnie go to stresuje. W jego (tylko?) przypadku komunikacja przez ekran nie daje takich efektów jak spotkanie twarzą w twarz. Nie potrafi negocjować, wyczuć emocji rozmówcy. Czy dzieci mają z tym łatwiej, przyzwyczajone do takiej komunikacji? Czy może dlatego nie mają takiej empatii, skoro obchodzą się w ekranowej komunikacji bez tych 90% przekazu komunikacji niewerbalnej? Czy to, że my starsi mamy (?) tę zdolność, to lepiej?
Dla kogo?