1.02. Kombinowany dług zaufania
1 lutego, dzień 1066.
Wpis nr 1055
zakażeń/zgonów
836/9
Zapraszam do wspierania mojego bloga
Wersja audio
Ja już z nimi nie mogę. Wycofali się – taktycznie na razie, myślę – z kowidowych szaleństw, choć od czasu do czasu jakieś marudery strzykną to jakimś Krakenem czy jakimś innym potworem. A propos – widzicie te zmiany językowe? Najpierw były greckie litery – brzmiały… dostojnie i antycznie. Potem jakieś gwiazdozbiory – też, ale raczej… kosmicznie. A tu ma być groźnie, nie jakieś tam Omikrony. Taki Kraken, to każdy kto oglądał Piratów z czegoś tam, to wie. Statki wciąga pod wodę, kapitan Sparrow skoczył mu w paszczę i groza panie, jak u szczerbatych dzieci straszonych sucharami. A więc następne nazwy będą groźne.
Tyle, że lud oswoił już ten strach. Wie nawet, że jak wróci jakaś nowa krakenowa pandemia, to damy radę, byleby nie panikować. Da się obejść. Szpryca, krążąca w żyłach jakoś się rozpuści, na następne będzie walka, by nie brać. Na bank. A więc mieliśmy na przełomie roku próbę odwołania się do czegoś… starego, tyle, że w nowych okolicznościach. Mieliśmy wysyp comba koronawirus-grypa-RSV i się mówiło już jak leci, że trudno trafić trójkę – byli tacy giganci – ale któryś z tych trzech to na bank.
I zaczęło się grzanie tej trójcy, z naciskiem na grypę, która cudownie wróciła po kowidowych wakacjach, zafundowanych sobie pod palemką z napisem testy PCR. Pisałem o tym, również w kontekście testów combo na wszystkie trzy przypadłości. Właściwie nie wiadomo było po co to rozróżniać, skoro terapia na każde z tych śmiercionośnych choróbsk jest taka sama, ale skoro jest nowy wysyp, to jedziemy na całej petardzie.
Nie chcę tu sugerować za szurią zaangażowaną, ale wychodzi, że chodziło o te combo testy. Kombo, to dobre słowo, bo to kombinacja jest na sto fajerek. Minister Niedzielski kupił tego z 200.000 za pieniądze z NFZ i do darmowego użytku. A tu mu jacyś, państwowi zresztą, szuro-szuracze, zderekomendowali i zakup, i stosowanie, bo te kombinowane testy do niczego się nie nadają. Kiedyś to się żartowało, że ktoś został z czymś bezużytecznym „jak Himilsbach z angielskim”. Teraz to się będzie mówić, że jak Niedzielski ze szczepionkami. Tych na wszystkie warianty kowidowe to zostało za parę miliardów, ale minister dokupił zaroski z pół miliona na dzieci, z czego zaszczepił się co tysięczny. I teraz te testy. Ani ludzie do tego lgną, ani to do niczego się nie nadaje. Myślę, że pozostanie jednak ksywka „minister-magazynier”, zresztą ciekaw jestem tych lodówek na miliony szczepionek, w których mrożą się te medykamenty, zamiast powiedzmy mięsa. Czy przeterminowane wylewa się? Gdzie? Utylizuje? Jak? Ja wiem, że Big Farma pomaga i coraz to (za zgodą kupca rzecz jasna) przedłuża resurs szczepionek, ale ileż można? W końcu zaczną się licytacje online najstarszych szczepionek. Taka fiolka po szczepionce takiej Jandy, to by teraz śmigała za grube.
Ale co ciekawe – dalej straszą wzrostem grypopodobnych chorób. Ale tym czasem sami publikują dane temu kompletnie zaprzeczające. Ja rozumiem, chodzi o to, żeby kolejne magazyny, tym razem z combotestami, zeszły. Ale ileż można grać tę samą melodię jak zgrana płyta? To wyszło raz i trwało za długo, ale skąd ta determinacja, że w nowych okolicznościach ma zagrać to samo? Że najpierw strach, medialna panika wsparta ekspertami, potem konfa, na której komunikujemy, że solucja już jedzie, społeczne zapotrzebowanie na cokolwiek, byleby się nie bać i tłumy w szczepialniach. Udało się raz, powiadam, i wystarczy. O czym wam powie każdy psycholog społeczny, których, jak było widać, zatrudnialiście w czasie pandemii. Nie po to by zobaczyć reakcję ludzi na wirusa, ale na wasze obostrzenia.
Zaś w tym samym czasie, kiedy media grzeją o grypie, z danych ministerstwa wynika, że fala grypopodobnych spada.
Ale co to ma do rzeczy? Się kupiło i się ma. I trzeba wytworzyć popyt. Normalnie spadek fali zachorowań to powinien być optymistyczny news tygodnia, ale nie jest. Ma być ponuro i tyle. Co prawda z tymi testami, to dużo lepiej niż z respiratorami, na które wznieciło się kiedyś popyt, ale podaż nie dojechała. Tylko taką widzę różnicę pomiędzy naszymi pandemicznymi ministrami zdrowia. Jeden zapłacił i nie ściągnął, drugi zapłacił i kupił jakieś testowe placebo. W sumie bilans zdrowotny i finansowy – taki sam.
I przez takie chocki ludzie już wam nie wierzą. I będzie jak z Piotrusiem, co to fałszywie wołał, że wilki. Ludzie już się i własne dzieci nie szczepią na szczepienia niekowidowe, nawet te obowiązkowe, takąście uwarzyli robotę. I teraz nie daj Bóg przyjdzie coś naprawdę – kto wam uwierzy w nawet najbardziej naukowo przebadane lekarstwa? Nikt. I to jest kolejny dług, obok zdrowotnego – dług zaufania do medycyny i was, medyków. Coś mam przeczucie, że będziemy (będziecie) go spłacać o wiele dłużej niż ten zdrowotny. A ten też będzie napędzany brakiem zaufania do lekarzy. To coście zrobili to małe miki w porównaniu z nami – foliarzami. Ja tam na ten przykład nikogo do niczego nie namawiałem, bo chciałem by to działało w obie strony. Mówiłem tylko o faktach związanych z tymi szczepieniami. Każdy wybrał co chciał. Ale to, co wyście zrobili z profesją (kiedyś) społecznego zaufania, to wasz dorobek, który właśnie do was wraca. Zniechęciliście ludzi do kontaktu ze służbą zdrowia nie tylko w czasach pandemicznych, ale i teraz. Poprzez upór trwania w zdemaskowanych błędach i kupowanie pod sianą panikę kolejnych medykamentów, zalegających w magazynach ciemnej strony historii.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
„dług zaufania do medycyny i was, medyków” – planiści chaosu przewidują i takie rzeczy. Jak można się spodziewać, chronieni rozporządzeniem o dobrym samarytaninie (tfu, co za przewrotność) medycy, ubabrani we krwi po łokcie, ani myślą się zreflektować i dlatego krajowa (większości krajów) służba zdrowia zostanie wskazana jako nieradząca sobie z problemami zdrowotnymi a zwłaszcza z pandemiami, więc WHO zostanie namaszczone siłą faktów jako jedyna organizacja zdolna skoordynować wysiłki, bla, bla, bla… Dlatego tak ważna teraz jest bitwa z Mordorem NIL/OIL w sprawie 116 medyków ciąganych po „sądach” za niezgodność głosu we wspólnym krakaniu wg aktualnej wiedzy o pie.przeniu głupot.
APEL DO LEKARZY POLSKICH – Rezygnacja z członkostwa w Izbie Lekarskiej – prof. Andrzej Frydrychowski
psnlin.pl /cenzura-lekarzy,apel-do-lekarzy-polskich-rezygnacja-z-czlonkostwa-w-izbie-lekarskiej-prof-andrzej-frydrychowski,20,271.html
„Ich atakującymi są funkcjonariusze izb lekarskich i ich struktury. Poniżej wyjaśniam, dlaczego nie powinni być nigdy więcej określani mianem „lekarz”. Z perspektywy naukowej wiedzy medycznej, którą posiadam, są to bowiem „zaleczacze”. Nie leczą pacjentów, tylko zaleczają objawy chorób. Choć powinni działać w interesie pacjenta, praktykę lekarską wykonują głównie w interesie własnym. Tak naprawdę stanowiąc zespół handlowy przemysłu medycznego i farmaceutycznego. Zaleczanie przez nich objawów chorób daje wprawdzie spektakularny, krótkoterminowy efekt, po którym jednak choroba powraca zazwyczaj ze zdwojoną siłą. Nieprawidłowy schemat leczenia jest wielokrotnie powtarzany. „Zaleczanie”, a nie leczenie trwa całymi latami. Kończy się dopiero zgonem pacjenta.”