10.11. Delegalizacja demokracji
10 listopada, dzień 983.
Wpis nr 972
zakażeń/zgonów
492/10
Zapraszam do wsparcia mego bloga
A tu wersja audio wpisu
W internetach coraz więcej „poważnych” tekstów o potrzebie delegalizacji PiS-u. Tak, na poważnie podnoszą się głosy, że trzeba zdelegalizować rządzącą partię. Mamy tu dwa wątki – natychmiastowy i po zwycięstwie. Ten pierwszy jest niedopowiedziany, coś się tam bąka o „silnych ludziach”, co to gdzieś wejdą i kogoś wyprowadzą. To takie mokre sny ciamciaramci. Tęsknota inteligencików, że sprawy załatwia się siłowym ciachnięciem, akcją bezpośrednią, a nie gadaniem. Potem – choćby POtop, ale pomarzyć można. To typowe zauroczenie gdzieś tam przebywającymi ludźmi silnymi, popłuczyny tęsknot mieszczańskich pięknoduchów za prawdą spoczywającą na silnych barkach robotników, mówiących mało, ale smacznie. Nic z tego nie będzie.
Mamy też drugą odsłonę, czyli zdelegalizujemy dziadów jak wygramy wybory. To jest inne pokłosie – odłożonego rewanżyzmu. Tu już jest większa sprawa, bo tego rodzaju opowieści powtarzają się często w dawkach eskalujących. Dla mnie jest to dowód frustracji ogarniającej opozycyjne towarzystwo, które dziwi się jak można wybierać PiS, skoro myśmy tacy fajni. I trwa to już ósmy rok, a więc frustracja narasta i wymaga coraz większych ofiar po stronie przeciwnika. I obietnic dla naszych, że kara będzie straszna.
Co ciekawe, powołuje się tutaj często na przykład niemieckich fachur od polityki, którzy podrzucają argumenty, że takie coś jak PiS w Niemczech byłoby zdelegalizowane. Tak, to wiele by mówiło o tamtejszym systemie demokratycznym, gdyby… było prawdą. Tam przecież odbywają się całe marsze faszystów, w sumie liczniejsze niż nasze Marsze Niepodległości. Istnieją organizacje o jawnie faszystowskich hasłach, które u nas wołałyby o pomstę do nieba. Ale okazało się ostatnio, że głosy by zdelegalizować tamtejsze brunatne towarzystwo odbiły się od – jak najbardziej praworządnych – sądów niemieckich. Te odmówiły delegalizacji faszystów, po zasięgnięciu opinii tamtejszych służb. Okazało się, że w takich organizacjach to siedzi wtyka na wtyce. Jest to taktyka „lep na muchy”. Trzeba samemu stworzyć ekstremistyczną organizację, by się ochotnicy zlecieli. To łatwiejsze niż szukanie ich sztuka po sztuce. Tak że w kwestii niemieckich reakcji na delegalizację faszyzmu to bym uważał.
Rzecz jasna takie gadki są w Polsce obietnicą całkowicie nielegalną, co musi brzmieć dziwacznie w ustach, bądź co bądź, obrońców konstytucji. Ale tu prawo i logika mają się nijak do emocjonalno-ustrojowych uniesień. Nawet jakieś profesory dmą w te dudy i nikt nikomu nie mówi, żeby się puknąć w czoło. Chodzi o obietnicę odłożonej zemsty. Czy dowiezioną, czy nie – to już osobna sprawa. Chodzi o argumenty do zdobycia władzy, zaś po jej odwojowaniu… wspaniałomyślnie podarujemy im żywota. Tacy będziemy z pańska. A co?
Na razie jedziemy na poważnie z takimi postulatami. A co one nam mówią? Wiele, z tym, że nie o PiS-ie, ale o liberalnej demokracji. Ta powołuje się na przykład Hitlera, podobno wybranego demokratycznie. A więc demokracja jako wola większości może się nie sprawdzać. I mówią to jej zagorzali apologeci. Reductio ad hitlerum to przykład dyżurny, jednak zawierający spore sprzeczności. No bo co zrobić jak suwerenna większość wybierze demokratycznie dyktatora? Liczy się, czy nie? Ano nie. A skoro nie, to kiedy się liczy? I tu mamy przejście do rozszerzającej formuły demokracji w wydaniu liberalnym. Suweren może się mylić. Na straży demokracji staje wtedy… elita. Elita, czyli zaprzeczenie demokracji w wydaniu większościowym. To ona ma być strażnikiem przed osunięciem się zbałamuconej większości w populizm.
Dodatkowym kryterium jest to, że oprócz uzyskania wyborczej większości, zwycięzca, by zasłużyć na miano demokraty musi postępować wedle demokratycznych reguł. A takie kryterium otwiera przepastny ocean interpretacji. Kto interpretuje? No – jako się rzekło, elita. No bo to może być dziad, co to wybory wygrał, ale urąga demokracji, bo (tu wymienię pierwsze z brzegu): nie przestrzega konstytucji – a która władza w III RP jej przestrzegała? Zaprzecza trójpodziałowi władzy – ale on jest zawieszony w konstytucji, od kiedy poseł (władza ustawodawcza) może być ministrem czy premierem (czyli władzą wykonawczą). Może być wrogiem praworządności – czyli interpretowanym „po brukselsku” katem kasty sędziowskiej, bez możliwości zmiany jej pookrągłostołowej bezkarności.
Tak można ciągnąć bez końca. A sprawa jest prosta: liberalna demokracja uważa się za końcowy etap rozwoju postępowego świata. Po prostu jeśli przegrywa w wyborach to demokracji nie ma, a ta wraca dopiero wtedy, jak do władzy wraca demokracja w wydaniu liberalnym. Proste jak… droga w IKEA do kasy.
Ale ja tu się silę na jakieś politologiczne egzegezy. Sprawa zaś jest plemiennie prosta. ***** *** i tyle. Nie jakieś tam dyrdymały o ustroju. Kaczor-dyktator, jak się go obali to się zobaczy. Po co nam program? Jak się pisowców pogoni, z delegalizacją włącznie, to się wszystko jakoś ułoży, bo gorzej już być nie może. Plan jest prosty – dochodzimy do władzy, Unia sypnie pieniądzem (pożyczonym), będzie pełniej w kieszeniach (nie będzie, jak się zobaczy NA CO idzie np. takie KPO), dla wyrywnych zmontuje się spektakl pt. rozliczamy gości za wszystko. Będzie trwał długo, bo nie chodzi w nim by złapać tego króliczka, bo wtedy nie polityka PiS-u, ale cała III RP stanęła by przed oczyma suwerena naga, w całej swej ustrojowej klienckości.
Będą więc igrzyska, nie chleb. Brak tego ostatniego zrzuci się na postpisowski polityczny long-covid i będzie można bez końca mówić, że chcieliśmy, ale tamte tak nabroiły, że się nie da. I tak demokracja zatoczyła koło i stała się własnym zaprzeczeniem. Można bowiem z powagą obrońcy demokracji domagać się delegalizacji najpopularniejszej partii w Polsce. Tak, trzeba ratować suwerena przed jego własnymi wyborami.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Po pierwsze: wszystkiego najlepszego Polsce w Jej Dniu Niepodległosci!
Po drugie: Pan Kaczynski właśnie zapowiedzial byl jednoznaczna sugestią w swym przemówieniu, że rzad PiS CAŁKOWICIE da d…y Brukseli, czyli Berlinowi , więc do konca ODBIERZE Polsce niepodległosć, zrobi bowiem WSZYSTKO, by dostac kasę z KPO i funduszy strukturalnych, (bo Morawiecki przekonal swego opiekuna, że bez tego zawala się finanse i lud który zalicza właśnie spadek poziomu życia i dochodow realnych do warunków SPRZED wejscia do Mumii Eunuchów, moze pogonić popisowe tatałajstwo na kopach).
Po trzecie: Skoro PO i PiS to tym samym dla Polaków i przyszlosci Polski w praktyce TO SAMO, to po co mamy na nie dłuzej przepłacać?
A po czwarte: oj, naiwnyś Pan politycznie, Gospodarzu, naiwny… Jak dziecko we mgle.
(„Potem będzie żal ” – JKK)
PIS doszedł politycznie do ściany. Ciężko jest w tych warunkach o jakąkolwiek dyskusję, ustalenie pewnego toku postepowania. Gadaniem ściany nie zburzysz. Tu już trzeba laskę dynamitu. Stad ta delegalizacja PIS(choć ja bym raczje widzuał tutaj rozliczenie szefów partii za złamanie konstytucji i ustaw, covidowe szaleństwo z rozporządzeniami – i jeszcze kilak rzeczy by się znalazło). Owszem, to błąd, bo tych, którzy nie chcą PIS, ale też nie chcą zamordyzmu jakiegokolwiek, to wystraszy mocnie i nie zgałosują na takich uzurpatorów. Ale w zasadzie przy zabetonowanej scenie politycznej za bardzo nie ma teraz możliwości i pola manewru. Mamy przed sobą ścianę, przed nią PIS, a za nią nie wiadomo co. PIS tak mocno dał się we znaki państwu, że wielu wolałoby potop, byle odsunąć PIS od władzy. Najgorsze, że nawet jeśli w PIS są ludzie, którzy wolą jakoś się dogadać, coś ustalić i jakoś ten kryzys państwa zatrzymać, to potem na mównicę wychodzi naczelnik i wszystko kilkoma zdaniami rozwala(jak to słynne przemówienie o pijaństwie kobiet, ale tez ostatnio o opozycji, którą przyrównał(sic!) do PRL – choć PIS wpuścił Polskę w RPL bis). Także jesteśmy teraz w kropce. Opozycja na zwycięstwo nie ma szans. PIS jak wygra, to z kim ma koalicję tworzyć, kiedy z wszystkimi jest skłócony. Jak ma się dogadać z opozycją, kiedy opluł i obsmarował wszystkich na około gó..em? Już pisałem ,ale powtórzę. PIS jest traktowany przez społeczeństwo, całkiem spore, jako zło. Nawet PO z PSL nie dawała tak ekstremalnie złych emocji(co się z nimi potem działo po odejściu Tuska to już inna sprawa). Sądziłem ,ze szaleństwo covidowe przyspieszy rozkład partii, ale to nie to. Prędzej właśnie kasa z KPO, gdzie Już straciliśmy 4,5 mld euro, na stawianiu się Brukseli. Ostatnio słyszałem takie porównanie z Węgrami. Tam przynajmniej Orban jest szefem państwa, ale on podejmuje jednoosobowo i bierze to na siebie. U nas jest naczelnik, który steruje państwem i władza, nie ma żadnej odpowiedzialności, a ona spada na jego popleczników. A ci są przez naczelnika blokowani. I mamy pat. I teraz to widać.
Na szczęście silnych ludzi to mógłby przyprowadzić powiedzmy R. Bąkiewicz lub ktoś z Konfederacji a tamci to kogo? Franka z torbą z Ikei? Michała Margota? farbowanych blond homo-efebów? może Bartka Staszewskiego i Biedronia -ten podobno jest dosyć silny i bić potrafi.
A propos IKEA – wszyscy Polacy mówią „w IKEI” podobnie jak idei itd myślę że takie unikanie odmiany brzmi sztucznie jak uśmiechnięta pani w reklamie zapraszająca „do McDonald’s”
To zabrzmiało jakbym się cieszył, że na PiS nie ma mocnych- wyjaśniam: nie cieszę się, tylko nie chciałbym żeby to PO/KO wprowadziło jakąś swoją komunistyczną dyktaturę.
Z cyklu warto wysłuchać.
GADOWSKI, DZIERŻAWSKI, KWAŚNIEWSKI, MOSZYŃSKI. Nowy Ład/Wielki Reset? Co szykują Gates, Musk i inni
https://www.youtube.com/watch?v=Jkdc2dC-oi4
I tak o wszystkim niebawem zadecyduje kryterium uliczne.
Oto konkret:
Mam taki zwyczaj, że zawsze 9 listopada na Święto Niepodległości gotuję takie nasze rodowe danie świateczne, czyli bigos staropolski.
Wszystko jak należy: naturalnie kiszona kapusta, grzybki i śliwki suszone, do bigosu kilka rodzajów mięs i prawdziwej wędliny, dziczyzna, czerwone wino itd itp.
Potem rodzina siada i świętuje pospołu.
Taki prawdziwy bigos w ilosci 10 kilo, zawsze kosztował mnie około 180 złotych. Plus napoje odpowiednie do bigosu i porzadny chleb około 100 zł. Czyli łącznie 280 zł.
W tym roku na TO SAMO musiałbym wydać około 440 złotych.
Chyba że bigos bylby na kościach po 2,5 zl kg (surowe) , i 5 zł kg wedzone, mortadeli i bez polskich tradycyjnych dodatków. Czyli bylby to bigos nie staropolski, a morawiecki.
Rodzina powiedziała zgodnie: niech nas ta dyktatura ciemniaków w du…ę pocałuje. Tym razem świętowania Niepodległosci nie będzie, bo trza za prąd i gaz zapłacić. I odsetki. I zwykły chleb ze smalcem i cebulą plus leki dla chorej części rodziny, która nie ma refundacji w tym zbójeckim plemiennym kraju. Plus za całą pandemiczno-inflacyjną popisową resztę.
A takich jak ja są w tym roku w Polsce grube miliony. Co nie mają już jak świetować, bo nierząd doprowadza ich do „dobrobytu” wprost z początku lat 90. XX wieku. Tyle że juz nawet BEZ ówczesnego poziomu wolności.
I niech nikt nie myśli, że ten potencjał społecznego wk.. wu tym razem pójdzie bokiem.
Bo nie pójdzie!
A 9 listopada, bo prawdziwy bigos musi się warzyć trzy dni!
Nie wiem co by PO teraz robiła. Ale gdyby było jak było to paradoksalnie byłoby lepiej. Bo powiedzieliby że kasy nie ma i nie będzie. A PIS na każde hasło reaguje rozdawaniem kasy. Węgiel proszę kasa na węgiel, prąd proszę kasa na prąd itd itp.
A potem okazuje się, że realna wartość WSZYSTKICH polskich wynagrodzeń (poza rządowo-sejmowymi) w ciągu półtora zaledwie roku spada o JEDNĄ CZWARTĄ!
Bo ciemniaki nie wiedzą, co to inflacja. Albo co gorsza, wnioskując z zapowiedzi bankstera Morawieckiego sprzed paru lat („Polacy będą zasuwać za pół miski ryżu”), doskonale wiedzą.