12.02. French open

1

12 lutego, dzień 347.

Wpis nr 336.

zgonów/zakażeń

1.583.621/40.709

Jak już pisałem wcześniej był o mnie kumpel i pogadaliśmy o Francji. Zrobiłem z tego wywiad i tak się zagadaliśmy, nie przy francuskim winie, że pierwszy raz zaspałem na wpis. Teraz spisałem wywiad po kilkugodzinnym ślęczeniu (gaduła…) i zobaczymy czy było warto.

No to standardowo – jak to się zaczęło?

Jechałem samochodem do Francji i usłyszałem w radio, że idzie jakiś wirus. Na początku mówili, że to jakiś SARS czy MERS. Tak w ogóle to na początku zbiegły się tłumy ekspertów od epidemiologii, którzy wyśmiewali wirusa, że to będzie coś takiego jak ptasia grypa i że za pół roku nikt nie będzie pamiętał o tej chorobie. We Francji ukuło się takie określenie jak „krakacze złowieszczych przepowiedni”. Tak na początku epidemiologiczne autorytety mówiły o tych, którzy wskazywali, że kowid to coś poważnego, że w Chinach dzieją się rzeczy straszne itd. Ci i powtarzające to niezależne media, byli wyzywani, coś tak jak w Polsce od foliarzy i płaskoziemców. Teraz to się kompletnie odwróciło i nastąpiła zamiana ról. Niezależne media i „krakacze” mówią, że nic się nie dzieje aż tak strasznego, zaś etatowi państwowi eksperci i maintsreamowe media, że to koniec świata.

Jak to, nikt nie zauważył takiej „nieoczekiwanej zamiany miejsc”?

No, oficjalne media grają przecież z ekspertami do jednej bramki. Ale jest taka niezależna telewizja CNews, która ma pozycje antysystemowe i zdroworozsądkowe i nawala w ten obłędny przekaz. Telewizja ta to nie jest dwóch redaktorów na krzyż dyskutujących z gośćmi w jednym studio, tylko pełonoformatowa telewizja informacyjna, której TVN24, czy TVP Info mogą buty czyścić. I oni na przykład znajdują jakiś autorytet robiący w mainstreamie i na podstawie jego wypowiedzi wykazują tę logikę, za którą miałby problem nadążyć pustynny wąż. Ta telewizja jest bardzo popularna, a jej gwiazda Eric Zemmour ma duże szanse zostać następnym prezydentem Francji.

Pojawił się też słynny nawet poza Francją profesor Raoult

No tak, to jest postać. On od początku mówił tak: Francuzi myśleli, że jest pełno ośrodków w ich kraju, które zajmują się badaniem genomów wirusów. Okazało się, że jest tylko jeden i tylko ja – Didier Raoult – mogę powiedzieć jaka jest sytuacja. Po pierwsze według niego to niespotykane, by medycyna i medycy zamiast próbować ze wszystkich sił leczyć chorobę, to zamykają ludzi po domach, co ma zresztą znikomy efekt epidemiologiczny i generuje społeczno-gospodarcze koszty przewyższające te zdrowotne. Uznał też, że wzmaganie paniki wśród ludzi powoduje wręcz emocjonalne zapotrzebowanie ze strony społeczeństwa na radykalizację obostrzeń.

Toż to herezje w dzisiejszych czasach…

No tak, profesor ma niezliczoną ilość procesów.

A kto go oskarża i o co?

No przede wszystkim izby lekarskie…

Czyli to takie wewnętrzne sądy?

No nie do końca. Profesora oskarżają jeszcze indywidualni lekarze, którzy mówią, że przez niego zmarli jego pacjenci.

Jak, to? Czyli można oskarżyć jakiegoś profesora, że powiedział np. że nie wiadomo czy wirus jest tak groźny, co spowodowało, że nasz pacjent np. Michelle posłuchała, zaniedbała DDM i przez to umarła?

Ano tak…

Łoł, no ok, ale co mówi jeszcze profesor Raoult…, jeśli jeszcze może mówić?

On się wziął na serio za analizę wirusa. Na wiosnę wyszło mu, że to typowy wirus sezonowy ze standardową krzywą zanikania. Zadziwiły go drugie fale, w ogóle falowanie infekcji i kilkakrotne zapadanie na koronę tej samej osoby. W swojej klinice wykrył już kilkukrotne zachorowania na koronawirsua, co według niego dowodzi, że mamy już do czynienia z innymi wariantami koronawirsua po kilka mutacji w wariancie. Dlatego według niego ludzie chorują kilkakrotnie a krzywe zakażeń falują zamiast spaść raz na dobre.

No dobrze, i co się działo po wykryciu wirusa?

No, europejski standard. Ostry lockdown w całym kraju tak do maja. Potem stopniowe otwarcie ale wciąż z bzdurami resztek obostrzeń. Na przykład można było pójść na plażę, ale nie można było na niej leżeć. Pływać było można, ale trzeba było szybko przebiec przez plażę i do wody. Takie tam…

No i jak się porobiło na jesień, na druga falę?

Najpierw musimy zobaczyć w jakiej sytuacji społeczno-politycznej zastał Francję wirus. Bo on się stał katalizatorem przyspieszającym już zastałe procesy. Francja była po wyborach prezydenckich z bardzo dziwnym fenomenem challengera w ostatniej chwili – Macrona. Zresztą jego największy rywal ….. został wyeliminowany w dziwny sposób – ustępujący prezydent Holland przed wyborami powołał specjalną komisję do spraw badania uczciwości polityków. I ta komisja wykonała tylko jedno zadanie. Odkryła, że kontrkandydat Macrona jest złodziejem, bo zapłacił swojej żonie publicznymi pieniędzmi za skserowanie dokumentów. I kontrkandydat zniknął na trzy dni przed wyborami i pewnie pójdzie siedzieć za swą zbrodnię. Mieliśmy też konflikt Żółtych Kamizelek, który osmatycznie przeszedł na czasy kowidowe, w swojej kontynuacji protestu z dodatkowymi postulatami przeciwko zamykaniu świata.

Ale Żółte Kamizelki się przypadkiem już nie zużyły?

Przeciwnie. Był i jest to protest ludzi zdesperowanych, którzy nawet jak wykonywali jakąś pracę, to się za nią nie mogli się utrzymać. Teraz takich ludzi przybywa, bo pracy – i bez kowida – już wcześniej brakowało.

Ale tam były jakieś ich socjalne postulaty, rzekłbym socjalistyczne?

No tak. Mainstream skacze na nich jak koza na pochyłe drzewo. Oni ich albo leją na ulicach albo oblewają błotem w swoich mediach. Że faszyści, że socjaliści, że antysemici…

Antysemici?

No tak. Gdy intelektualista o żydowskich korzeniach wychodził z wykładu w Paryżu to zaatakowali go ludzie w żółtych kamizelkach wykrzykując antysemickie hasła. Kamery telewizyjne, które akurat wtedy „przechodziły z tragarzami” już nie zauważyły, że manifestanci pod kamizelkami mieli arafatki, charakterystyczny element ubioru Antify. Tak się załatwia te sprawy.

No dobrze. To Kamizelki, ale w jakim generalnym konflikcie zastał Francję kowid?

No Żółte Kamizelki to tylko zewnętrzny znak większych obaw Francuzów. Chodzi o to, że globalizacja wymyła Francuzom pracę do Chin, klasa średnich przedsiębiorców nie ma co robić i zanika. Społeczeństwo się pauperyzuje – sam protest Żółtych Kamizelek wynikał przecież z tego, że ci spauperyzowani średnioklasowcy zajmowali się głównie usługami kurierskimi, coś przewozili, dostarczali. I tak wiązali koniec z końcem. I decyzja Macrona by podnieść ceny benzyny – oczywiście unurzana w sosie ekologicznej ideologii – postawiła ich w obliczu wręcz głodu. I tak społecznie wygląda dziś Francja. Locdkowny jeszcze pogłębiły te obawy, bo Francuzi zobaczyli, jeszcze upadające resztki prywatnego pozakorporacyjnego biznesu. Wiadomość, że Grecja ma większy udział własnego przemysłu w PKB niż Francja może zaszokować.

A druga obawa?

To islamizacja kraju. W ogóle problem nielegalnej imigracji jest wciąż palący. Macron od początku epidemii zamknął Francuzów w domach, przemieszczanie się pomiędzy regionami jest utrudnione, ale granice zewnętrzne są… otwarte. Macron powiedział na początku, jak go o to pytali, że „wirus nie ma paszportu”. Teraz Francuzi się śmieją, że na granicach zewnętrznych rzeczywiście paszportu nie ma, ale między regionami to już tak, a właściwie jest to paszport „z misiem”, uniemożliwiający przemieszczanie się wewnątrz kraju. Islamizacja Francji ma już wymiary polityczne, no lewacko-islamistyczno-lewacka partia pod dowództwem Jean-Luc Melenchona’a ma już grubo ponad 20%. Jak się policzy głosy lewaków i islamistów to wychodzi nawet więcej.

Czy wirus przyniósł jakieś inne obawy polityczne?

No może nie wirus, ale jego czas. Francuzi się boją nowej zmiany w USA. Obawiają się „eksportu rewolucji”.

Jakiej rewolucji?

No tych wszystkich wspomaganych przez Amerykanów ruchów politycznych, mówiących, że wszystkiemu w historii winni byli biali i muszą teraz za to zapłacić. To rasistowskie jak za Hitlera. Wystarczy tylko Żydów zamienić z białymi miejscami.

Idą wybory…

No tak, za rok wybory i moc trochę zelżała. Teraz to będzie tak jak w Polsce przed wyborami. Może trochę pootwieramy, może zamienimy uliczne karanie na medialną chłostę? Zresztą już widać społeczną presję. Dwa tygodnie temu Macron przymierzał się do ostrzejszego zamknięcia, ale był taki opór, z bojkotem z tyłu głowy włącznie, że się wycofał. Oczywiście ustami premiera wytłumaczył to pięknie, że można otworzyć, bo Francuzi to przecież „odpowiedzialny naród”. Ale co, w maju, wrześniu czy listopadzie czy grudniu nie był odpowiedzialny na tyle, by można było otworzyć?

Ale jak się wybory układają politycznie?

No Le Pen ma jakieś 49%, lewacy idą na 20-30 i może być jak u Houellebecq’a w książce „Uległość”. Żeby zapobiec faszyzmowi Le Pen wszyscy – globaliści, liberałowie, lewacy i islamiści – się zjednoczą przeciwko tej strasznej faszolce i wygra jakiś Arab. Ale jeszcze jest za wcześnie. Przecież taki Macron w poprzednich wyborach wyskoczył w ostatnich miesiącach kampanii. Wszystko zależy od interesów globalistów i ich możliwości oraz sytuacji w kraju.

Jak stoją finanse Francji?

Stoją? Leżą! Jest taka ekonomistka znana we Francji z tego, że co roku publikuje książkę o krajowym zadłużeniu. Okazało się, że Macron zadłuża kraj z prędkością jednego miliarda euro… dziennie. Zadłużenie kraju w stosunku do PKB wzrosło z 1 do 3 bilionów euro i przekracza już 120% rocznego PKB. We Francji jest taka rotacyjna grupa 40 ekonomistów i byłych bankierów, która siedzi w ministerstwie finansów i handluje francuskim długiem. Francja by dziś zbankrutowała, ale ratuje ją fakt, że właściwie dziś pieniądz jest za darmo.

Czyli jak to się skończy dla Francji?

No cóż – będzie to gwałtownie ubożejący kraj. Francuzi będą mogli wydawać tylko tyle ile zarabiają. Nie będzie można się zadłużyć, pracy i kasy nie będzie i trzeba będzie żyć z tego co jest. A będzie coraz mniej. Francuzi mówią: „Przed globalizacją to Francuz miał samochód i był wolny, Chińczyk zaś miał rower i był zniewolony. Teraz Francuz ma rower i jest zniewolony, zaś Chińczyk ma samochodów i też jest zniewolony”. Dla Francji to żaden interes, zaś Chińczyk zauważył tylko to, że się przesiadł z roweru do auta. W sumie pozytywne. Ale nie dla Francuzów…

No dobrze, ale we Francji zawsze roiło się od politologów, którzy patrzyli daleko poza jej granice, na świat. Jaki według nich będzie ten nowy porządek?

Intelektualiści, w zaciszu gabinetów, bo takie prawdy karane są strasznie zbanowaniem w dostępie do „wolnych mediów”, mówią o nieciekawej wizji. Te rzeczy z gospodarką podporządkowaną korporacjom, kneblem cenzury, wyzuciem z własności i wymyciem klasy średniej to już oczywistości. Nieciekawość wizji polega na tym, że doszło do zmiany ról elity w cywilizacji zachodniej. Przypomnę, że była ona w tej cywilizacji nie tylko skierowana na bogacenie się, później wyznaczanie celów awansu ekonomiczno-społecznego. Właściwie pojmowana była służbą pełną pokory. Skierowaną na człowieka. Teraz elity zamieniły tego człowieka na anonimową masę, lud, populus. Dlatego też wszystkich swych przeciwników nazywają populistami. Elity teraz nie chcą służyć. To nie jest była arystokracja tyularna, to dzisiejsza arystokracja technokratyzmu. I chce ona technokratycznie rządzić światem, bo takie podejście jest pozbawione jakichkolwiek ograniczających ram narodowych i jest międzynarodowo globalistyczne. To nowa międzynarodówka. I taki nam będą chcieli porządek fundować.

A Francja?

Najgorzej, że Francuzi, zmęczeni tym reżimem i kowidem, mogą powiedzieć: „to weźcie se róbcie te swoje technokratyczne państwo jako element rozpuszczony w tym cholernym globalizmie. Co nas to… – ale oddajcie nam ten samochód i nie będziemy się już gniewać.”

Przygnębiająco, ale dziękuję za rozmowę

Merci…

Jerzy Karwelis

Wszystki wpisy na moim bogu „Dziennik zarazy”.

About Author

1 thought on “12.02. French open

  1. Odnośnie krętej logiki za którą z z trudem podązył by wąż – to przypomina mi się sowiecki dowcip z lat 20-tych XX w. „Czy ślimak może złamać kręgosłup ? Tak – jeżli chciałby nadążać za zmianami w linii Partii „

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *