18.10. Trzaskowski idzie na symetryzm
18 października, dzień 230.
Wpis nr 219
zakażeń/zgonów/ozdrowień
175.776/3.573/92.651
No i wylądował. Mamy już ogłoszony, długo oczekiwany, przekładaniec – odbyło się powołanie do życia nowego ruchu „Wspólna Polska”. Losy tego przedsięwzięcia były burzliwe a jego autor, prezydent Trzaskowski, moim zdaniem zmarnował swoją szanse zaraz po wyborach. Trzeba było go powołać od razu po nieoczekiwanym sukcesie, zanim się jego, jednorazowi co prawda, wyborcy nie rozeszli. Warto przypomnieć, że głównym celem startu Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich, było zawrócenie znad kidawowej przepaści, uratowanie Platformy, której celem głownym było i jest przewodzenie polskiej opozycji. Udało się aż nadto, tak, że przyszła ochota na kontynuację. Jednak teraz ówczesny zapał i mobilizacja już się zużyły, w dodatku przyszła druga fala kowidowa, która zdominowała wszystkie medialne tematy.
Media głównego nurtu kibicowały inicjatywie nawet nie wiedząc jak się będzie nazywała, a co dopiero – po co jest powołana. Snuto różne domysły i każdy wpisywał w przyszły ruch swoje własne spekulacje polityczne wkładając w usta milczącego Trzaskowskiego swoje własne pragnienia. No i wreszcie Pan Rafał wyszedł na swoją beczkę w studiu zaprzyjaźnionej telewizji i ogłosił o co chodzi.
No i góra urodziła mysz. Żeby chociaż góra. Jak już pisałem – miał być kapiszon i był kapiszon. Ogłoszenie powstania ruchu z jego programem jest serią mieszanki skradzionych cytatów z wystąpień Hołowni i… mojej książki „Trzeci Sort”. Nie przeczę, że do tych wniosków można i dojść samemu, ale podobieństwo tez Trzaskowskiego do tych dwóch źródeł jest tak bliskie, że nie może być przypadkowe. Szymonowi Pan Rafał podkradł cytaty i pomysły, bo jego ruch ma zająć miejsce sukcesu i elektoratu Hołowni. To dziś największy wróg Platformy Obywatelskiej, tak duży, że trzeba było się partii wystroić w szaty bezpartyjności.
Co do meritum, to ja tam (nieskromnie rzecz jasna) widzę swoją książkę. Po pierwsze 3 x S. Moją zasadę o posadowieniu nowego pookrągłostołowego porządku na trzech „S”: samorządności, subsydiarności i klasie średniej zaadoptowano w całości. Ja się tam nie gniewam, wprost przeciwnie – dobrze jest widzieć, że ktoś myśli, a nawet choć mówi to samo. Pytanie tylko czy w szczerych intencjach i czy chce je zrealizować. A więc pierwsze – ruch ma się oprzeć o samorządy, nie tylko terytorialne, ale i branżowe oraz organizacje pozarządowe. Z tym samorządem to już jest pic na Grójec, bo Platforma tylko sprawia wrażenie, że „ma” samorządy, choć naprawdę to samorządy są rządzone w Polsce przez bezpartyjne lokalne komitety i koalicje (około 65%). Platforma ma tylko większe miasta a to nie jest całość samorządu.
Po drugie – organizacje samorządowe. Tam jest jakiś potencjał, ale z nimi jest trudno przejść przez próg upolitycznienia. I ja to rozumiem. Organizacja pozarządowa ma być niezależna od rządu, jaki by on nie był. Nie może więc stawiać na jednego, bo jego los może być krótszy niż misja organizacji. I co wtedy? A więc NGOsy nie tak łatwo zdecydują się „pójść w politykę”. No chyba, że już tam są, ale wtedy dla nowego ruchu to żadna nowa jakość.
Drugi punkt to subsydiarność. Chodzi o to, by decyzje polityczno-społeczne delegować maksymalnie w dół. Od początku III RP mamy proces odwrotny. Władza się wtrąca w rzeczy kompletnie do niej nie należące. Co tylko utrudnia funkcjonowanie państwa i mnoży garby biurokracji. Wezwania Trzaskowskiego by władzę obowiązywało prawo, które sama stanowi wygląda na nieszczere, w ustach człowieka, który swoje dzielnice traktuje jak sołectwa, do czego go zachęca pokrętny ustrój miasta, z którego w tej mierze tak z chęcią korzysta.
Ciekawym pomysłem jest powołanie nowego związku zawodowego „Nowa Solidarność”. To znaczy koncepcyjnie jest niezły, bo nawiązuje do powstania zalążka reprezentacji kluczowej dla kraju klasy średniej, która jest dymana przez wszystkie dotychczasowe rządy, choć jest głównym dostarczycielem podatków i zatrudnienia. Bo do tego nowego związku mają należeć głownie samozatrudnieni oraz pracownicy małych i średnich firm. A więc jest to nowoczesne wyjście poza związki zawodowe o charakterze masowym, które funkcjonują w zanikającej formule solidarnościowej struktury w dużych zakładach pracy z silną (już tylko w historii) reprezentacją robotniczą.
Wiem, że dla prawie każdego kto to czyta, to co piszę brzmi nie bardzo serio. To znaczy jestem pewnie nielicznym wyjątkiem, który te deklaracje bierze na poważnie. Ale ja zawsze tak zaczynam, jakby to miało być na poważnie. A potem patrzę, czy będzie. Ale zanim popatrzę – trochę poprognozuję.
Otóż ja już to widziałem parę razy. Przypominacie sobie państwo tę parę prób? Miał się powołać „Ruch 4 czerwca”. Już był statut, deklaracje, nawet wyznaczony termin zjazdu i ogłoszenia (przez Tuska) nowej inicjatywy. Ruch miał nawet swego świętego – prezydenta Adamowicza, który stał się ofiarą strasznego PiSu, a co najmniej słynnej już od 2007 roku atmosfery duszności. I co? I nic? Ruch by wystartował, bo był obliczony na kontynuację sukcesu Koalicji Obywatelskiej po wyborach do europarlamentu. A sukcesu nie było i Tusk zamiast ideowej deklaracji nowego ruchu przeczytał tylko kilka nowych bon mocików, którymi jak zwykle jarają się jego fani.
I dzisiaj mamy to samo, tylko z lekkim rozszerzeniem. Ale widać, że gdyby nie było na świecie Hołowni, to nie byłoby żadnego ruchu. Widać też ogromne łaknienia na coś nowego, nawet w gronie zdeklarowanych „totalnych”. Ale deklaracja Trzaskowskiego, chcącego, a właściwie tylko deklarującego – jak Hołownia – by wyjść poza podziały wojny polsko-polskiej wydaje się nieszczera. Wojna polsko-polska ma swój fundament osadzony w porządku pookrągłostołowym, a Pan Rafał z kolegami jest widomym znakiem istnienia grupy tego układu beneficjentów. Trzaskowski mówiący o zerwaniu z politycznym porządkiem III RP wygląda jak złodziej, których sam krzyczy „łapaj złodzieja”. A robi się tak zawsze, kiedy złodziej prawdziwy chce odwrócić uwagę od rzeczywistego sprawcy. Wygląda to mało wiarygodnie.
Analiza Pana Rafała była prosta: Duda dostał 10 milionów głosów, ja – Trzaskowski – dostałem 10 milionów a 10 milionów nie poszło do urn. Każda siła polityczna patrzy w stronę mojego „Trzeciego Sortu”, bo każdy myśli, że jak uszczknie stamtąd parę procent to położy na łopatki swojego rywala. To znaczy, że wygra, ale w ramach pookrągłostołowego porządku, czyli utrwali go. Czyli machanie w stronę Trzeciego Sortu ma tylko cel taktyczny, nie systemowy. I to widać na pierwszy rzut oka.
Wiem, to wygląda na zbytni ładunek podejścia na serio w takiej analizie. Ja wiem, że to się rozejdzie po kościach, jak zwykle u liberałów-leniuszków. Kto ten ruch ma zrobić? Zaganiani prezydenci paru miast? Totalna opozycja? Pan Rafał, który ma poważne problemy w stolicy, zaś miasto go najwyraźniej nudzi? Może to i by było lepiej dla Warszawy, gdyby Trzaskowski udał się w długie torunee po kraju. Może by się coś polepszyło w stolicy? Ale patrząc na jego zastępców i średni szczebel zarządczy miasta odziedziczony z chęcią po Gronkiewicz-Walc to nie widać ani korzyści dla Polski, ani dla Warszawy.
Znowu za organizację protestu Trzeciego Sortu zabierają się utrwalacze systemu III RP. Mieliśmy serię tych wszystkich kukizo–hołowni, która za każdym razem prowadziła polityczne inicjatywy zmiany pookrągłostołowego porządku i przewietrzenia elit na manowce. Gdybym chciał utrwalić system tak bym właśnie robił. Organizowałbym sobie sam opozycję, kradnąc jej hasła, po to by stworzyć taką alternatywę wyborczą, że bez względu na wynik głosowania wybory byłyby zawsze wygrywane. Wygrywane przez patologiczny system III RP, gdzie tylko zmieniają się kierowcy autobusu, dawno już podjumanego narodowi.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.