19.02. Procedury śmierci

1

19 lutego, dzień 1084.

Wpis nr 1073

zakażeń/zgonów

280/0

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Dziś kolejny wartościowy tekst od Mariusza Jagóry. Nie tylko analizuje on interesujący wątek, jak „leczono” pacjentów i jakimi procedurami. Mamy na końcu tekstu poruszające świadectwo, które pozwala nam zobaczyć za suchymi statystykami prawdziwe ludzkie tragedie i okrucieństwo tzw. służby zdrowia.

„Okres pandemii przejdzie do historii z wielu powodów. Dla dużej liczby osób czas ten zawsze kojarzył będzie się z bólem, związanym ze stratą bliskich, którzy najczęściej odchodzili w osamotnieniu. Strach, który wylewał się z ekranów telewizorów, potęgowany codziennymi statystykami dotyczącymi zachorowań i zgonów, utwierdzał społeczeństwa w wierze o istnieniu nadzwyczajnego zagrożenia i uzasadniał podjęcie zupełnie nadzwyczajnych środków przez rządy po to, żeby wygrać wojnę z wirusem – a wiadomo, jak jest wojna to muszą być ofiary. Ich liczba przeraża, zwłaszcza gdy do oficjalnych statystyk śmierci kowidowych dodamy nadmiarowe zgony z powodów utrudnień w dostępie do świadczeń medycznych, odwołanych planowych operacji, lockdownów czy teleporad. Patrząc na ten okres z perspektywy czasu wyraźnie widać, że ofiar mogło być znacznie mniej.

Dr John Campbell analizując kwestie zgonów covidowych w Wielkiej Brytanii stawia zarzut, że duża część tych przypisywanych covidowi to w rzeczywistości zgony, które nastąpiły w wyniku stosowania przez lekarzy zalecanych wówczas interwencji medycznych. Wiele z tych osób mogłaby nadal żyć, gdyby nie zdecydowali się na wizytę u lekarza. Co więcej, analiza oficjalnych protokołów leczenia pozwala podejrzewać, że komuś zależało na tym, żeby pacjent zmarł, a nie wyzdrowiał.

W Wielkiej Brytanii już 3 kwietnia 2020 rządowa agencja NICE (National Institute for Health and Care Excellence) opublikowała „Szybkie wytyczne dotyczące COVID-19: jak postępować w przypadku pacjentów objawowych (także z osobami w stanie terminalnym)”, w których poinstruowano lekarzy, jakie są zalecenia medyczne, żeby „leczyć” chorych na covid. NICE zalecało rozważenie stosowania, w połączeniu, opioidów (leki na bazie opium jak np. kodeina, morfina czy heroina) oraz benzodiazepinów (grupa leków o działaniu przeciwlękowym, uspokajającym, nasennym i przeciwdrgawkowym jak np. Midazolam). Takie połączenie leków stosowane jest jako klasyczna, sprawdzona forma ulżenia w cierpieniu w przypadku wielu chorób terminalnych, takich jak ciężkie stadium raka czy inne ciężkie i nieuleczalne choroby, aby zapewnić pacjentom spokojną, pozbawioną bólu i cierpienia śmierć. Jednak w przypadku większości chorób istotą leczenia jest to, aby w miarę możliwości eliminować przyczynę choroby, a nie tylko tłumić jej objawy. Morfina podana dożylnie przy złamaniu z przemieszczeniem uśmierzy ból, ale nie spowoduje, że kość zrośnie się poprawnie. A w przypadku wydanych przez NICE „szybkich wytycznych COVID-19” sugeruje się stosowanie terapii paliatywnej, takiej jak w przypadku osób w ostatniej fazie życia, u pacjentów w wieku 18 lat i starszych w celu opanowania duszności!

Covid to infekcja górnych dróg oddechowych, z której większość ludzi po prostu całkowicie zdrowieje, jaki więc był cel przeniesienia wytycznych dotyczących leczenia nieuleczalnych stanów paliatywnych na potencjalnie całkowicie uleczalny stan infekcji grypopodobnej? Bulwersujące jest to, że w tym czasie powszechnie wiadomym było, że podanie tych dwóch leków u osób, u których wystąpił zespół ostrej niewydolności oddechowej może wywołać stan depresji oddechowej (np. https://pl.wikipedia.org/wiki/Midazolam: „Lek powoduje zależną od dawki depresję oddechową, której stopień zależy od drogi podawania – najsilniejsza jest po podaniu dożylnym). Dr Campbell: „Jeśli w pęcherzykach płucnych znajduje się dużo płynu, pojawia się u pacjenta przyspieszony oddech, dlatego, żeby skompensować niedobór tlenu dla organizmu, podaje się pacjentom tlen, co pozwala przetrwać ten stan. Podanie kombinacji opioidów i benzodiazepiny może hamować wentylację, powodować depresję oddechową i prowadzić do zgonu osób, które bez tej interwencji, w znakomitej większości przypadków, wyzdrowiałyby. To jakby przy nudnościach i wymiotach stosować jednocześnie leki przeciwwymiotne i środki przeczyszczające o działaniu stymulującym.”

Ile osób umarło z powodu tych zaleceń? Ilu osobom z umiarkowaną czy nawet ciężką dusznością podano kombinację leków, które mogły doprowadzić do ich zgonu? Objawy ciężkiej duszności to nie jest choroba terminalna, to odwracalna infekcja, z której znakomita większość osób zdrowieje. Dodatkowo, w momencie publikacji zaleceń (kwiecień 2020) opioidy i benzodiazepiny nie posiadały brytyjskiego pozwolenia na dopuszczenie do obrotu w przypadku umiarkowanej lub ciężkiej duszności. Mimo tego NICE je zaleciła i jak widać po analizie bazy danych leków przepisywanych (https://openprescribing.net/) lekarze się do tych zaleceń bezrefleksyjnie dostosowali. Wiosną 2020 roku nastąpił znaczący wzrost sprzedaży tych leków. Co gorsza widać wyraźną korelację z wykresem zgonów na covid… Inne leki, które NICE zalecało do leczenia pacjentów z covid to m.in. mepromazyna, lek z grupy fenatiazyn, podawany pacjentom psychiatrycznym z powodu schizofrenii oraz haliperidol, kolejny lek uspokajający. Wypada zapytać, czy te zalecenia miały pomóc w leczeniu chorych czy raczej celem było ogłupienie i uśpienie pacjenta żeby odszedł w ciszy i bez niepotrzebnego angażowania personelu medycznego?

Ile więc ze zgonów z czasów pandemii było zgonami z powodu COVID, a ile było zgonami jatrogennymi (jatrogenny oznacza spowodowany zabiegami medycznymi lub zawiniony przez lekarza – iatros to po grecku lekarz, genesis – pochodzenie). Ile z tych osób by przeżyło, gdyby lekarze i pielęgniarki dali im spokój lub nie stosowali tych zaleceń?

Jak sytuacja wyglądała w Polsce? „Z ciężkim sercem, stawiam oskarżenie, że w majestacie prawa, nasza grupa zawodowa polskich lekarzy, z powodu śmiercionośnych wytycznych dotyczących terapii pierwszej fazy, zaniechania badania i leczenia, skazała na śmierć kilkadziesiąt tysięcy Polaków” powiedziała w październiku 2021 w rozmowie z DoRzeczy.pl dr Marta Roszkowska, otolaryngolog, doktor nauk medycznych z 40-letnim stażem pracy. Wytyczne polskiego Ministerstwa Zdrowia dotyczące leczenia ambulatoryjnego polegały na zalecaniu stosowania paracetamolu i czekaniu na rozwój sytuacji. „Prawdziwy minister zdrowia, zamiast straszyć mandatami i respiratorami, które wzbudzają gigantyczny lęk wśród ludzi, utożsamiany jest bowiem ze śmiercią, powinien stworzyć 3-4 algorytmy leczenia pierwszej fazy choroby i rozesłać je jak najszybciej do lekarzy pierwszego kontaktu.”

Jakie zasady leczenia wstępnego Covid-19 wypracowali eksperci w Polsce? W opublikowanych zaleceniach dotyczących „postępowania u osób z chorobą COVID-19 leczonych w domu”, wypracowanych przez konsultantów krajowych (medycyny rodzinnej, chorób zakaźnych oraz anestezjologii i intensywnej terapii) we współpracy z Radą Medyczną przy Premierze RP znajdziemy zalecenia do nie stosowania właściwie niczego poza paracetamolem (więcej o tym tu). Jak wyglądało leczenie szpitalne? Obok całej rzeszy lekarzy, którzy z poświęceniem starali się ratować chorych, i robili to z powodzeniem, była duża grupa medyków, którzy przynieśli wstyd tej profesji. Oddajmy głos tym, którzy mieli z nimi do czynienia. Statystyki nie robią już na nikim wrażenia – to po prostu liczby. Ale nie zapominajmy, że za każdą liczbą stoi tragedia konkretnych ludzi. Tragedia, która nigdy nie powinna się wydarzyć w cywilizowanym kraju, który nie jest w stanie wojny:

„Mój tata dostał skierowanie do szpitala z podejrzeniem zawału, jego nieszczęściem okazał się fakt, że był przeziębiony – chorował przewlekle na zatoki. W namiocie szpitalnym, do którego pojechał z moją mamą, zmierzono mu gorączkę i oczywiście zrobiono test PCR. Tata nie miał gorączki a test był negatywny – czego moja mama była świadkiem. Zabrano go na obserwację i umieszczono na oddziale zakaźnym. Dlaczego tam? Lekarka w rozmowie telefonicznej powiedziała, że choć oficjalnie tata nie ma potwierdzonego wyniku dodatniego, to jest pod obserwacją pod kątem covid. Tato nie był w izolatce, leżał w pokoju z dwoma innymi pacjentami. Na oddziale zakaźnym. Dopiero tam prawdopodobnie został zarażony – mama nigdy nie została skierowana na kwarantannę. To co zaczęło się dziać potem jest dla mnie ciężkie do zrozumienia i pogodzenia się. Informacje te pochodzą bezpośrednio od taty (kiedy jeszcze mógł dzwonić) i od znajomego szwagra mojego taty, który pracował w administracji szpitala… Mój tata do ostatniego dnia, czyli dopóki go nie podłączono do respiratora dzwonił do nas i mówił, np. że „wolałby umrzeć w domu niż tam, i że nie wyobrażamy sobie co tam się dzieje…”. Nie wiadomo dlaczego, tata wędrował po 4 czy 5 oddziałach szpitalnych poza zakaźnym. W pewnym momencie tata został przeniesiony na oddział diabetologii (choć nie był cukrzykiem), tam z powodu ostrej niewydolności oddechowej podłączono go do ssaka, takiego urządzenia odsysającego wydzieliny z płuc. Podłączono go i zostawiono samego na noc. Sądzę, że o nim zapomniano. Mój tato zaczął się dusić, wzywał pomocy, ale nikt nie przyszedł, jakby nikogo tam nie było w nocy. Zdarł tę aparaturę z siebie, ale osłabł na tyle, nie był w stanie nawet do toalety pójść, więc się zsikał do łóżka i do rana leżał mokry – nie miał nawet basenu przy łóżku. Z raportów NIK wynikało, że jednym pacjentem z covid opiekowało się 50 lekarzy! Gdzie oni byli? W kolejce po wypłatę dodatków kowidowych? Mój tata mówił, że lekarze rzadko zaglądali, jak już to na 2 minuty.

Na drugi dzień dowiedziałam się, że tata jest pod respiratorem. Po „intensywnej” rozmowie z ordynatorem stracił saturację – dowiedział się mój brat. Sądzę, że tata oburzał się na brak opieki, pozostawienie go na noc pod ssakiem, na pewno był zdenerwowany – znajomy lekarz powiedział mi, że często wystarczy niewielki wysiłek i saturacja spada. Nie wiem czy faktycznie była taka konieczność, żeby tatę podłączono do respiratora… Podejrzenie zawału okazało się fałszywym alarmem ale Tato zmarł. W obliczu naszej tragedii Ordynator zdobył się na komentarz, że Tato „i tak miał szczęście, że zwolnił się respirator”… Takiej znieczulicy wśród lekarzy nigdy nie widziałam! Mieli pretensje o to, że się dzwoniło zapytać o stan taty, oburzali się, jak śmiem pytać czym go leczą, nikt nic nie wiedział.

Nic nie ma odzwierciedlenia w dokumentacji szpitalnej. Nie dostaliśmy wypisu z oddziału zakaźnego, gdyż szpital twierdzi, że nikt taki tam nigdy nie leżał. Według dokumentacji tata trafił do namiotu z gorączką (!). Dokumentacja też nie ujmowała, że był podłączony do ssaka (bez nadzoru). Nic się nie zgadza. Ta cała pandemia i środki ostrożności to jakaś gra pozorów – zakaz odwiedzin (nie dla wszystkich jednak), maseczki, dezynfekcje – a mój brat po śmierci taty wszedł do szpitala bez testu, maseczki i oddano mu te zasikane rzeczy taty. W tym czasie zalecano, by zakupy robić w rękawiczkach i by te zakupy później odstawiać na kwarantannę.

Minęły dwa lata, ja pogodziłam się ze śmiercią rodzica (takie życie), ale ciężko się pogodzić z okolicznościami, szczególnie kiedy te bestie wręczają sobie jeszcze nagrody. Niedzielski nie stracił nawet stanowiska. Ciężko się żyje ze świadomością, że twój bliski cierpiał i przeszedł piekło przed śmiercią, upodlenie na które ani on, ani jego rodzina nie zasłużyli. Będąc na cmentarzu często zastanawiam się, czy w tym grobie leży mój tata – mój tata wyszedł z domu z katarem, a potem mam tylko czyjeś zapewnienia, że umarł, a nam nie pozwolono nawet zobaczyć ciała. I najgorsza jest ta świadomość, że tata wiedział, że nie wyjdzie stamtąd żywy. Cztery miesiące po jego śmierci, odwiedził nas człowiek, który jak się okazało, leżał z Tatą w jednym pokoju. Tata wiedząc, że już nas nie zobaczy, że odebrano nam i jemu ostatnie pożegnanie, poprosił tego Pana, żeby mu zrobił ostatnie pożegnalne zdjęcie. I po czterech miesiącach ten pan przyszedł pokazać nam to zdjęcie.”

Pod wpisem Mariusza dopisał się pan Norman Pieniążek z wartościowym uzupełnieniem [JK]:

„Brakuje listy lekarzy i innych morderców jak Pyrć, podpisanych pod wytycznymi dobijania pacjentów w domu i w szpitalu.

http://www.pteilchz.org.pl/wp-content/uploads/2020/05/Prof.Flisiak_2020-PAIM-COVID-19-recommendation-PTEiLChZ-pl.pdf

2020_03_31 – Zalecenia postępowania w zakażeniach SARS-CoV-2 Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych

https://www.gov.pl/web/koronawirus/zalecenia-dotyczace-postepowania-u-osob-z-choroba-covid-19-leczonych-w-domu

2021_02_01 – Zalecenia dotyczące postępowania u osób z chorobą COVID-19 leczonych w domu:

Piotr Czauderna, Robert Flisiak, Tomasz Laskus, Bartosz Łoza, Magdalena Marczyńska, Iwona Paradowska-Stankiewicz, Miłosz Parczewski, Małgorzata Pawłowska, Anna Piekarska, Krzysztof Pyrć, Krzysztof Simon, Konstanty Szułdrzyński, Krzysztof Tomasiewicz, Jacek Wysocki, Artur Zaczyński

Zalecenia dotyczące postępowania u osób z chorobą COVID-19 leczonych w domu

02.02.2021

https://www.gov.pl/web/zdrowie/zalecenia-dotyczace-postepowania-u-osob-z-choroba-covid-19-leczonych-w-domu

Zalecenia postępowania w zakażeniach SARS-CoV-2 Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, na dzień 23 lutego 2022

https://ptmr.info.pl/wp-content/uploads/2022/03/REKOMENDACJE-pl-w-C19-2022-23-02-2022pl-1.pdf

Spisał i opublikował Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

1 thought on “19.02. Procedury śmierci

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *