21.08. Bye, bye śledź po żydowsku
21 sierpnia dzień 171.
Wpis nr 160
zakażeń/zgonów/ozdrowień
60.281/1.938/41.029
No wykrakałem z tym Murzynem. Popełniłem prześmiewczy wpis na temat wodzenia na manowce poprawności politycznej pożerającej rozwój języka i okazało się, że mnie czytają. I skończyło się. Nie ma murzynka, Murzynka (?), bo to już wszystko jedno jak to się pisze (pisało?) jak już nie można używać. Rada Języka Polskiego uchwaliła, że słowo „murzyn” jest obelżywe. Coś mu się temu słowu stało, bo obelżywe do niedawne jeszcze nie było, a teraz jest. To znaczy może i było obelżywe, ale Rada dopiero teraz wychwyciła. Bo z takim np. sosem cygańskim, to były już naciski Cyg…. Romów! Romów! że to im ubliża i żeby zmienić na co innego. I poszło, że to „węgierski sos paprykowy”. Czyli sos zmienił narodowość. Co na to Węgrzy, może to im też ubliża?
Rada nawet się nie zebrała, o wszystkim zadecydował jeden człowiek dr hab. Marek Łoziński. Zasadę obelżywej murzyńskości pan habilitowany sformułował tak przypadkiem, w odpowiedzi na pojedynczy list. Tak to się kształtują normy językowe. A gdyby listonosz zaspał, mail wrzucił do spamu? Dalej byśmy żyli z niepoprawnym „murzynem”? A co w zamian? No właśnie: czarny – jeszcze gorzej. Afroamerykanin? Czyli, co – muzułmanin z Maroka? Afrykanian? Biały Holender z RPA?
Sprawa nie jest prosta. W internecie krążą już ratunkowo poprawne wersje wierszyka Tuwima o… (no właśnie kim?) Bambo. Zresztą Rada jednoosobowo orzekła, że „Murzyn” jest obelżywe, zaś „czarny” to już nie. Nie bardzo wyczuwam o co chodzi, bo to ostatnie wyraźnie różnicuje po rasistowskim kolorze skóry, podczas gdy „murzyn” było (jest?) określeniem co prawda lokującym jasno po stronie rasy, za to dziś „czarny” to może być każdy. Nawet kominiarz. Podaję przykład tłumaczenia na poprawne:
„Czarnuszek Bambo w Afryce mieszka, czarną ma skórę ten nasz koleżka” (wychodzi tautologia).
I dalej
„Uczy się pilnie przez całe ranki ze swej czarniawej (walczymy o zgodność ilości głosek…) pierwszej czytanki”. Bezsens.
A teraz kryminał Agaty Christie: „Dziesięciu Murzynków”. No i jak? „Dziesięciu czarnoskórych”? Przecież to figurki. Czarnoskóre? „Dziesięciu czarnych?”. No bez sensu. Kowbojów? Górników?
Kwestię zakazu ciasta „Murzynek” załatwiliśmy za pierwszym wpisem. To samo z „murzyńskością” Sikorskiego? Ale pójdźmy dalej. Tatar. No co z tatarem? Jakże to tak, przecież jak można zamówić do jedzenia naszego mniejszościowego skośnookiego współobywatela, w dodatku – z… żółtkiem? Chińczycy się wkurzą, na bank. Rada sama zauważy, czy polscy Tatarzy przeczytają ten wpis (tak jak autor listu do Rady mój poprzedni) i sami się do Rady zgłoszą? No dobrze – a flaki po polsku? Czemu flaki, i to po naszemu? Czy to nie pogarda dla historii naszej nacji, żeśmy sobie wypruwali te flaki za „wolność naszą i waszą”? Ja bym napisał list do Rady, ciekawe co ona na to?
Organizacje oburzonych wskazują także na obraźliwy kontekst używania słów takich jak „Cygan” czy „Żyd”. Rozumiem, że chodzi o czasowniki – cyganić, czy żydzić (chytrzyć dla mniej pojętnych i rasizmem nie zakażonych, jeszcze). Ale wkrótce może zniknąć „śledź po żydowsku” przetłumaczony w menu polskiej restauracji za pomocą Google Translator jako „Follow the Jewish”, co może wyglądać rzeczywiście opresyjnie. Z ryżu Uncle Ben’s zniknął mu… kurde, czarny wujek Ben, bo to było rasistowskie. Nie będzie nam tu Mu… (cholera, ciężko będzie się przyzwyczaić) czarny świecił na etykiecie. Lepiej, by zniknął choć rasiści nie protestowali.
Pozostaje przerzucić się na… węgierski. Kompletnie jest bowiem ten język pozbawiony jakichkolwiek płciowych nominatywów czy fleksji. To idealny niebinarny język gender. Nie ma tam więc płci, ale może i unifikuje się rasy lub narodowości? Kiedyś doczekamy się takiego języka. Sama narodowość jest opresyjna, mamy przecież w Polsce narodową odmianę nacjoniebinarności, to znaczy narodowo nieoznaczonych (byłych) Polaków, ale jeszcze nie ukształtowanych „innych”. Ale po co – wszyscy się mogą przecież roztopić w tyglu europejskości, jak nie przymierzając ludzie sowieccy. Miałem kuzynkę na Litwie, córkę mojej cioci Polki i Tatara (bez żółtka), wychowywaną przez Bialorusina po litewsku. Biedaczce tak się już wszystko pomieszało, że jak się zapytałem o jej tożsamość narodową, to powiedziała, że ona się czuje człowiekiem sowieckim. To taki narodowy gender. Deklaratywna tożsamość narodowa. Wkrótce zbiorą się Rady w większości krajów i uznają, że wskazywanie narodowości wyklucza, bo definiuje, a to opresyjnie ogranicza. Ciekawe czy będzie to – jak w przypadku gender – tożsamość płynna? Wtedy nie ma większej satysfakcji z takiego np. zniesienia wiz w USA. Człek się po prostu na lotnisku zdeklaruje jako Amerykanin i jazda do niebinarnej toalety.
Śmichy-chichy ale to początek zjazdu. Dziękujemy panie doktorze habilitowany. Teraz byle ciura wyciągnie do sądu za obrazę za używanie słowa zakazanego przez autorytet Rady Języka Polskiego. I sąd sięgnie do eksperckich źródeł. I tak już mógł, ale brakowało kwitu. Teraz go mamy. Mamy też początek procesu politycznego upoprawniania naszej polszczyzny. Tego eksperymentu nie wytrzymał żaden język. Mieliśmy przecież rezygnację w czasach francuskich z nazw okropnie tradycyjnych miesięcy, czy politpoprawne słowniki radzieckiej nowomowy. Wszystkie one zachwaszczały piękne języki i wyplenienie tych ostów zabierało wiele czasu, a niekiedy nie udawało się do końca. Np. za rewolucji październikowo-listopadowej w Sowietach dawano imiona związane z tym wiekopomnym wydarzeniem, jakiego świat nie widział. Bliźniaki – on: Riewa, ona – Liucja. Albo Traktor. Przy patronimiczności języka orsyjskiego chodził więc sobie (chodzi do dziś?) po świecie jego syn – Iwan Traktorowicz Kuzniecow.
Język to piękna zbiorowa, obiektywnie kształtująca się struktura. Nasze dziedzictwo, które przenieśliśmy przez wieki. Ostatnia rzecz jakiej potrzebuje ten dar to ingerencje doktorków oczadziałych modną ideologią. To jak betonowy kibel postawiony pod lipą Kochanowskiego.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
„o curwa ale kirk” . I znowu ten „przypadek gender” ? Pan się zaplątał we własne nogawki, Panie Karwelis, i uważa, ze tak ma być . Bo lubi
Niestety jak pisałem to było ciepło. Nie mogę się zaplątać w krótkie spodenki