25.04. Wglądamy w siebie
25 kwietnia, dzień 53.
Wpis nr 44
zakażeń/zgonów/ozdrowień
11273/524/2126
Dziś politycznie trochę zwolniło, więc można zrobić podsumowanie zmian w samym sobie. Od początku poddawałem się samoobserwacji, tak by proces przemiany nie przeszedł niezauważenie.
Pierwsze spostrzeżenie to natychmiastowe szczypanie twarzy jak się wyjdzie z domu. A może tak było zawsze, tylko się człowiek drapał nieświadomie? A teraz każde podniesienie rąk do lica to już czerwona lampka.
Drugie, to męskie rozmowy telefoniczne. Faceci przez telefon załatwiają sprawy: tak-tak, nie-nie. Kobiety się wymieniają emocjami. Dlatego u mężczyzn przed wirusem rozmowy trwały góra 2 minuty. Teraz jest inaczej – zdarzają mi się rozmowy po kilkanaście minut. Tylko nie bardzo pamiętam o czym tak długo. Może o emocjach? To kobiety też tak mają, że nie pamiętają? Może dlatego tak często zmieniają rozmówców (-czynie?), a nie tematy…
Najważniejsze to dobrze wstać. Wystarczy tylko chwila nieuwagi, sięgnięcie po telefon i wszystko przepadło. Najpierw portale, potem Facebook, trochę Twittera i nagle jest 12.00. I wszystko w plecy. Śniadanie o 13.00, potem obiad o 19.00 i jak mówi klasyk „golę się, jem śniadanie i idę spać”. To wciąga jak rzut młotem i trzeba uważać. Nie-single pewnie mają lepiej, zawsze to drugie jakoś zmusza do dyscypliny, o dzieciach już nie mówiąc. Ciekawe czy w kwarantannie mają popuszczone, czy odwrotnie – znudzone labą same wracają do przedwirusowego rytmu?
Ratuje joga. To dobre jest, tylko trzeba pilnować regularności. Teraz się nią rozciągam po więziennych ćwiczeniach „Skazanego na trening”. Razem to dobry miks. Ale joga najlepsza. Dynamiczna – wywiewa głupoty z głowy. Człowiek się musi skupić by się nie wywalić, czyli myśli o rzeczach naprawdę ważnych. Znowu medytacja, tu też joga ma super solucję – jak przychodzą głupoty do głowy, to nie atakujemy ich, nie zajmujemy się nimi, tylko… przypatrujemy jak przepływającym obłokom. Dla jogi ludzki umysł jest odbiornikiem przepływających przez niego trosk, im bierniejszym tym dla niego lepiej. Coś w tym jest.
Zarastam i nie ma jak się całemu ogolić, bo przyzwoicie zbudowany facet nie sięgnie swoich pleców, a narzeczona mnie opuściła. Zakłady kosmetyczne zamknięte, ale to dla mężczyzn i tak nie było nigdy proste. Przypomina mi się przedwirusowa afera jak facet o genderowej identyfikacji jako kobieta poszedł do kosmetyczki zrobić sobie bikini. Ta go zwymyślała od zboczeńców, on ją od faszystowskich opresjonistów. Włączyły się w to media. Eh, przed wirusem to były dopiero tematy!
Teraz to se ne wrati…
Więcej zapisków na moim blogu.