24.04. Łowca wirusów

0

24 kwietnia, dzień 52.

Wpis nr 43

zakażonych/zgonów/ozdrowień

10892/494/1944

W kolejną bezsenną noc (nie mogę się przestawić od… wrześniowego wyjazdu do Stanów) oglądałem film „Łowca androidów„. I to chyba po raz dwudziesty, i zaraz napiszę dlaczego. Ale najpierw o samych filmach. „Łowca” jest typowym przykładem fatalnej decyzji przy tłumaczeniu. Kto to u nas robi? Z chęcią poznałbym. Kultowy już przykład to „Wirujący seks” (Dirty Dancing), czy „Piąty element” (ma być PIĄTY ŻYWIOŁ). Najgorzej wychodzi przy sequelach, bo np. „Szklana pułapka” to było jakieś wyjście z tłumaczenia „Die Hard”, ale tylko gdy dotyczyło ono zadymy w wieżowcu ze szkła, zaś „Die Hard 2” działo się już na lotnisku i brnięcie w „Szklaną pułapkę 2” było od czapy, ale poszło. To samo z „Elektronicznym mordercą” („Terminator”, ja rozumiem, że ciężko, bo po polsku to uczeń rzemieślnika), ale jak wyszedł „Terminator 2”, to u nas za drugim razem się tłumacz poddał i wrócił do „Terminatora”. I tak goniliśmy, aż nie dogoniliśmy. No i mamy naszego „Łowcę andreoidów” – jak ukazała się druga część to trzeba było wrócić w polskim tłumaczeniu (?) do pierwotnego „Blade Runner”.

Ale dlaczego go tak oglądam i co to ma współnego z „Dziennikiem zagłady”? Otóż od samego początku podobała mi się w tym filmie jego dekadencka, wręcz postpunkowa wizualizacja. Pokazywała pewną niewidoczną oczywistość, którą odkryłem u Lema, że nam się tylko wydaje, iż rozwój ludzkości jest linearny i zawsze do przodu. A wcale tak nie jest i w „Blade runnerze” mamy miasto nasycone technologią, ale praktycznie odrapane slumsy i brudne tłumy na ulicach. I cały czas leje. Do czasu „Łowcy” wszystkie filmy o przyszłości miały scenografie jak ze statków kosmicznych, nieludzko sterylne i pozbawione jakiegokolwiek różnicującego charakteru. Ludzkość myślała, że przyszłość spędzimy w kosmosie. Ridley Scott (a właściwie jego genialny scenograf Lawrence G. Paull) to podważył i myślę, że miał rację. Będziemy żyli na Ziemi. Rozwój technologii wcale nie implikuje rozwoju środowiska (raczej je niszczy), nawet rozwoju społecznego. Jesteśmy jak z Mrożkowskiego „Wesela w Atomicach”. Z technologią jądrową, ale z mentalnością jak z dziada pradziada. My żyliśmy w takim świecie, a wirus te różnice tylko zaostrzy. Będziemy chyba (długo?) żyli w świecie postkatastroficznym. Trochę jak po bombnie neutronowej – wszystko będzie stało ale najbardziej dostanie się ludziom. Będziemy z super technologiami, ale zaczynając od prostych prac zapewniających podstawę przeżycia. Może będziemy rolnikami, robotnikami na produkcji, no właśnie – terminatorami. Warto było oglądnąć „Blade Runnera”, by zobaczyć, że ten film był bardziej science niż fiction.

Więcej zapisków na moim blogu.

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *