25.08. Big Cyc
25 sierpnia, dzień 907.
Wpis nr 896
zakażeń/zgonów
3.852/31
Gdy tak człowiek śledzi te postępowe szaleństwa, te wciskane zmiany zwyczajów i obyczajów, byleby tylko schlebić poronionej ideologii mającej rozwalić istniejący świat to zazwyczaj – w moim wieku – mamy do czynienia z postawą kiwania głową, czyli – co to będzie, świat zwariował, nie mamy na to wpływu, bo w świecie większości szaleńców człowiek rozsądny będzie uważany za wariata. Ale są takie dni że postawa jest inna, kiedy właściwie człowiek żałuje, że tak nie jest, jak postulują postępaki, i zazwyczaj dotyczy to sytuacji, które nie wychodzą poza fazę deklaracji. A powinny.
Oto niejaka Maja Staśko, kobieta jak mniemam na chwilę obecną, ogłosiła nową akcję, a właściwie poparła jej organizatorkę, Ane Piżl (uwaga!) ratownicę medyczną:
„Marzy mi świat, gdzie swobodnie chodzę bez koszulki, podlewam kwiaty, robię zakupy na targu, rozmawiam z sąsiadem, który nie gapi mi się na cycki, tylko pyta, jak mi mija dzień. I tak zrobimy. Czas na cyckową rewolucję!”
Krótko mówiąc pani redaktor, w ramach akcji Topfreedompl, namawia do tego, by kobiety zrzuciły już nie tyle staniki, tylko przeszły w życiu codziennym na wybór wersji topless. Argumentacja jest równościowa i jako taka trzyma się samej siebie, czyli kupy. Otóż chodzi o to, że mężczyźni – czasami – chodzą sobie, również poza plażami, swobodnie bez koszulek, pokazując swoje nagie torsy. No i oni mogą, a panie nie. Znaczy się mężczyzna w sferze publicznej bez koszulki jest tak samo narażony na mandat, jak kobieta w podobie, ale tu wiadomo (komu?), że facetom wybacza się więcej, bo taki mandat to zazwyczaj miałby mu wręczyć solidarystycznie stronniczy facet-policjant. Czyli kobiety mają gorzej. I jak takie coś się odpali, to już jest wejście na zwyczajowe tory. Wyjeżdżone.
Sprawa się komplikuje, bo tu chodzi o to, żeby chodzić publicznie topless, ale faceci nie mogą ci się patrzeć na cycki. Bo to dowodzi ich samczej preferencji i przedmiotowo-seksualnego traktowania kobiet. A to też nielegalne jest w świetle najnowszego ideolo. Czyli możemy odkryć, ale nie możesz patrzeć. Teraz to sobie półlegalnie patrzysz na nasze dekolty po pas, ale jak tam będzie na goło, to masz odwracać wzrok. Trudne.
Wydawałoby się to mega absurdalne, ale – jak powiedziałem – jako, że akcja odwołuje się do kolejnej formy wdrażania równościowych kalek, mamy tu do czynienia z powtarzalnymi zachowaniami i postawami. Czyli zaczęła się nad tym poważna dyskusja. To, że przyłączyło się sporo pań, to też jasne, nie wiem tylko dlaczego jedynie w deklaracjach. Między innymi poparcie ogłosiła aktorka, Ewa Skibińska, oraz inne celebrytki, i celebryci (tak są goście, którzy to wspierają i ja ich rozumiem i szanuję). Niestety to jest jakaś wizualna hipokryzja, bo na zdjęciach wszystkie sutki są zakryte, nad czym cierpi moja samcza pożądliwość, o której pisałem wyżej, a co do której natury tak surowe są panie-odsłaniaczki. Ale przebija wszystko pani Maja Ostaszewska, też aktorka, która nie odpuści żadnej akcji. Najciekawsza jest jej argumentacja:
„Wczoraj ruszyła bardzo fajna społeczna i oddolna akcja TOPFREEDOM.PL, której twórczynie upominają się o równość do odsłonięcia klatki piersiowej wszędzie tam, gdzie połowa społeczeństwa ma do tego prawo, w tym na plaży. O nieseksualizowanie kobiecego ciała. O szacunek dla każdego ciała – takiego, jakie jest. Takie myślenie jest mi bardzo bliskie, więc polecam kampanię waszej uwadze. Sama mam dosyć udawania, że np. nie istnieje coś takiego jak kobiece sutki.”
A jako, że pani Ostaszewska należy do tego grona celebrytów, co to wolą inne kraje, niż zacofana Polskapisowska, to ten wątek nie mógł być i tu w jej przypadku pominięty. Pani Maja tak podpisała swoją fotografię:
„Zdjęcie z wakacji – beztroska, odpoczynek, plaża i ciało. Za granicą najczęściej plażuję topless i nikogo to nie dziwi. W Polsce można za to dostać nawet mandat – oczywiście, jeśli jest się kobietą. Dlaczego? Mamy różne ciała, ale jesteśmy równi i równe w swoich prawach.”
Zacznijmy od końca, czyli od Polski. No, ja panią Maję zapraszam topless na amerykańskie plaże publiczne, to sobie zobaczy co kogo dziwi. Jest różnie. Ja tam jestem za tym, żeby na plaży każdy chodził jak kto chce. Ale tak bez granic? Pani Maja uważa, żeby przestać udawać, że istnieją np. kobiece sutki. Ale co zrobić z kimś, kto będzie uważał, że nie ma co na plaży publicznej uważać, że nie istnieje np. męski penis czy żeńska wagina? Lepić mandat, czy pobywać w krainie równych praw?
Widać tu pewne spuszczenie z tonu. Matka założycielka potraktowała sprawę ogólnikowo, że są dwa typy klatek piersiowych – legalne i nielegalne, że kultura, zwyczaje, że karmienie piersią, że nierówność na plaży. Paputczynie już tak nie mają, tu nie chodzi tylko o plaże, chodzi o całość. Poza plażą też. A wiec mamy do czynienia z eskalacją. Mówiąc poważnie, to ja tam z plażą nie mam problemów, ale muszę przyznać, że po doświadczeniach z plażami naturystów są pewne granice i są to granice estetyczności. Po prostu w pewnym wieku już raczej nie wypada z powodów innych niż obyczajowe czy skryto seksualne. Po drugie akcja jest zacna, chyba pierwsza feministyczno-równościowa, wspierana przez mężczyzn.
Ale zobaczmy jakie są tego efekty. Zapędy równościowe prowadzą do mylnych rozwiązań. Po to by to osiągnąć kobiety chcą nabyć męskie prawa i zwyczaje, ale to jednocześnie pozbawia je ich własnych praw. I to tych osadzonych głębiej, bo w kulturze, a nie prawie. Jak ktoś chce naśladować mężczyzn, to pozbawia się jednocześnie różnicujących kulturowo cech kobiecych. No bo jak taką przepuścić przodem? Podać płaszcz w szatni? Pomóc nieść ciężary? Wyręczyć w wojnie? I mamy takie „zawieszone” kobiety. Dziwadła. Takie, co już porzuciły swoją kobiecość a jeszcze nie nabrały cech męskich. Albo takie, którym się to udało. No – widać na każdym kroku tryskające szczęście takich postaw. A my nie jesteśmy równi, tak jak nie jest równy żaden człowiek. Tylko dlatego ten świat się (jeszcze) kręci. Żyjemy (jeszcze) w cywilizacji, w której kobiety są w pewnych sferach lepsze, a w pewnych gorsze niż mężczyźni. Zrównywanie tego stanu kończy się właśnie takimi łamańcami.
Podam przykład. Była taka akcja polegająca na tropieniu i karaniu na miejscu mężczyzn siedzących okrakiem w publicznych miejscach (park, transport). Aktywistki polewały takiemu delikwentowi krocze jakimś płynem. A więc napełniały zbiorniczki i szły na łowy. Karano za siedzenie okrakiem jako za delikt samczy i nieestetyczny. Ale wedle zasad równości to przecież powinno być inaczej – to kobiety powinny dorównać mężczyznom i też siedzieć okrakiem. Jakoś nie ma chętnych na akcje Okrakfreepl. I nic. A wielu by poparło tę akcję…
Jak zwykle skończy się na gadaniu, bo te postępaki to tylko gadają i gadają. Niestety – coraz częściej biorą się do roboty. Jednak nie tym razem – zobaczycie.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”
Kolejny etap. Następny to będzie chodzenie bez majtek i bzykanie się publicznie jako wyraz równości. Swoją drogą to wiele mówi o współczesności – powołują się na Marię Słodowską-Curie, która popchnęła świat do przodu dzięki pracy naukowej ale same potrafią się zajmować tylko cyckami i majtami. Więc moje hasło brzmi – chcecie mieć równość? bądźcie jak Skłodowska.
Cały czas powtarzam, że te feminazistki to tylko psują życie normalnym kobietom, które dzięki nim nie są szanowane za pracę w domu z gromadka dzieci, nie są przepuszczane przodem i żaden sąsiad nie pokwapi się, by takiej wnieść zakupy na trzecie piętro. Jeszcze by został oskarżony o Bóg wie co.
Rozumiem, że jeśli nie chcę chodzić na ulicy topless to zaraz zacznę być uważana za wroga połowy ludzkości? A jeśli – po prostu- moje cycki, moja sprawa…?
I jeszcze jedno. Skoro te panie nie chcą seksualizacji kobiecego ciała, to, jak rozumiem, nie życzą sobie w intymnych sytuacjach, zachwytów nad ich kształtami? Oczekują, że partner ( bo pewnie czasem wybierają mężczyzn) powie: a wiesz, nic ciekawego, ciało jak ciało, chłop czy baba, jeden pies … Już słyszę ten skowyt 😀
„kobieta jak mniemam na chwilę obecną” – cudne! :)))
A serio – to strach się bać, na jakim świecie żyjemy (i jest to niestety już truizm). Jakie akcje wymyślą jeszcze nasi, pozal się Boże celebryci.
Tak na marginesie Pana wpisu…
Kiedys kupiłam książkę Pawła Lisickiego „Epoka Antychrysta”. Zaczęłam ją czytać i dość szybko skończyłam, bo była niestrawna. Pomyślałam, że facet ma jakiś problem – ze sobą, a nie ze światem, bo to przecież niemożliwe, żeby takie rzeczy się działy.
Chyba będę musiała pana Lisickiego bardzo przeprosić, zwracając Mu honor, bo od czasu wydania tej książki wielokrotnie się przekonałam, że takie i jeszcze lepsze (gorsze!?) szaleństwa nie raz i nie dwa pojawiły się w przestrzeni społecznej. Czego jednym z dowodów jest to, co Pan pisze w dzisiejszym Dzienniku zarazy. Obawiam się tylko, że nie bardzo się da w tej sytuacji wziąć popcorn i obserwować postępy szaleńców, bo to niestety nie film, a bagno, które nas wciąga coraz bardziej. I popcorn nam w nim nie pomoże…
I jeszcze jedna refleksja – tak mnie jakoś naszło… Sama Maja Ostaszewska jest dla mnie ucieleśnieniem fragmentu wiersza Stachury: „Przerażający jak ozdoba świata, co w malignie bredzi jest obłęd człowieczy”.
Na jesieni proponuję ucelebrycić MASKFREEDOM.PL, kto będzie
nosił maskę, temu ulotka o jej szkodliwości (ale jak oficjele to tych polewać płynem deratyzacyjnym), a kto będzie zachęcał do noszenia, temu zarzuty o nakłanianie do nierównego traktowania. Broń jest obosieczna.
Wydumane problemy wydumanych ludzi w ich wydumanym świecie.
Zimą d… zmarzną, kasy na czynsz zabraknie, to i problemat toplessu zniknie jak rosa na łące.
PAnie redaktorze. To kłamstwo, że jest nas po połowie, bo kobiet jest więcej, a mężczyźni to w swoim kraju mniejszość. A mniejszości mają zawsze łatwiej w życiu i mniej pod górkę. Dlatego mogą chodzić z torsem po plaży i w innych miejscach, bo jako mniejszość jakieś minimalne prawa mają lepsze.
Ale tak. Jako mężczyzna jestem jak najbardziej za . Tiry na tory, piersi z biustonosza.
W świecie szaleńców normalny uznany zostanie za wariata, czyli jest proste rozwiązanie dylematu głównego „problemu cyckowego”, czyli „żeby się nie gapili”. Otóż osobnikom deklarującym się jako mężczyźni (nawet ci z waginą!) wydłubujemy oczy i po problemie. Pojawi się co prawda problem ociemniałych ale o rozwiązaniu tego problemu pomyślimy później. Po co łamać głowę problemem który jeszcze nie wystąpił. Skoro (już) można z powodu kaprysu obcinać chłopcom genitalia przerabiając ich na dziewczynki to jaki problem z oczami?
Z offu: Przynajmniej jeden twój wpis w którym nie zaspokajasz swojej żądzy nurzania w gównie każdego, z kim się nie zgadzasz. Czyli jednak umiesz, ćwicz się w tym kierunku.