26.08. Apokalipsa według (nie)świętego Schwaba

5

26 sierpnia, dzień 907.

Wpis nr 896

zakażeń/zgonów

3.852/40

Od pewnego czasu trochę przez przypadek zacząłem się interesować (i wypowiadać na ten temat) kwestią globalizmu i globalistów. Miałem w tym obszarze dwa wywiady o istocie tego zjawiska oraz o jego praktycznych skutkach, kiedy splótł się w jedno zjazd globalistów w Davos i sesja WHO w Genewie.

W tym wszystkim najbardziej ciekawił mnie jeden fenomen, nad którym trzeba się pochylić z uwagą. Gdy się spotykam z antyglobalistami, sam czytam od czasu do czasu o tym, to widzę, że podejrzenia globalistów o sprawczość nie mają podłoża emocjonalnej reakcji na własną niewiedzę, ale opierają się o rzeczy, które globaliści zapowiadali od lat. Nie tyle jako efekt rozwoju świata, ale rezultat zaplanowanych i przedstawionych działań tego środowiska. Po prostu oni o wszystkim mówili od dawna i teraz, jak ktoś ma cierpliwość i nerwy, to może zobaczyć, że zapowiadana agenda nie ma pustych pół, tylko rzeczy się ziszczają w zaplanowanej kolejności. A jeśli tak jest, to można zobaczyć nie tylko kto tym miesza, ale  skoro im idzie tak dobrze – to co nas jeszcze czeka.

Analiza piśmiennictwa może być żmudna i ciężkawa, ale wiele rzeczy było zapowiadanych już kilkanaście lat temu. I się ziszczają, i co ja na to poradzę? Ale żyjemy w świecie, w którym połączenie kropki obietnicy z kropką realizacji jest w tym obszarze stygmatyzowane piętnem spiskowej wizji historii, brakiem zrozumienia obiektywnych procesów cywilizacyjnych i społecznych, nadreakcją na własny obskurantyzm, który uniemożliwia widzenia subtelności  i wielowektorowości rozwoju świata.

Ale co zrobić z takim Klausem Schwabem, wizerunkowym szefem całego interesu, który w swej „Czwartej Rewolucji przemysłowej” pisał w 2018 roku?: „Co najmniej 4 miliardy „bezużytecznych zjadaczy” zostaną wyeliminowane do 2050 roku przez wojny, zorganizowane pandemie, szybko działające śmiertelne choroby i głód. Energie, jedzenie i woda będą utrzymywane na minimalnym poziomie dla nieelitarnych, zaczynając od białych populacji Europy i Ameryki, a następnie rozszerzając się na inne rasy. Ludność Kanady, Europy i USA zostanie zdziesiątkowana szybko, aż światowa ludność osiągnie 1 miliarda, z czego 500 milionów będzie się składać z Chińczyków i Japończyków, wybrani będą pilnować aby ludzie przywykli do posłuszeństwa bez zadawania pytań władzom (strona 105).”

No i co? Jest zapowiedź? Jest. Mamy spełnienie tej zapowiedzi? Ano, jesteśmy gdzieś w połowie tego planu. I co zrobić tą świadomością? Co zrobić z tym, że na filmiku z Davos w 2015 roku pani naukowiec omawia zdolność procedury medycznej mRNA do trwałej zmiany genetyki podmiotu i jego potomstwa? Znowu – obiecane 7 lat temu i mamy dziś szczepionkę mRNA w miliardowej populacji. Czyli chłopaki i panie tam słowne są. W związku z tym trzeba patrzeć nie tylko na stan obecny, który potwierdza realizację tych planów, ale na to, co mówią obecnie, bo stamtąd wyjdzie nam przyszłość.

Kanada – rząd moim zdaniem przejęty przez globalistów.  Wicepremier Crystina Freeland przekonuje, że podwyżki cen energii paliw będą dla ciebie dobre, bo przypominają o wadze spraw klimatycznych. Stąd nauka jest dla żuka, że jak ci będzie zimno, to wspomnisz swój ślad węglowy, jeżeli nie przypomni ci zdegustowana tobą publika. Taki learning by hunger, poprzedziwszy learning by cold.   

Właśnie, jak się spojrzy na kolejność plag wymienionych przez Schwaba – proroka globalnej Apokalipsy – to jesteśmy gdzieś tak w połowie. Energia podrożeje i będziemy się zbliżać do fazy głodu. Stąd te enuncjacje, że pandemie to pestka, przeszliśmy od jeźdźca zarazy do wojny, teraz tylko głód i śmierć. A na końcu, rozumiem, wyjeżdża na biało, jeździec piąty i ogłasza, że kto się ostał to wolnym będzie, a kto zginął – wolnym już.

I najciekawsze, jak mówiłem jest to, że takie potworne rzeczy głoszą (i robią) globaliści, spełniają je i nikt się nie odezwie. Dlaczego tak jest? No, z kilku powodów. Po pierwsze ludzkość jest bujana od kołyski w ułudzie, że wszystko jest ok, a więc niechętnie zagląda za dekoracje. Po drugie – szaleje wirus tropienia przestępców spiskowych wizji historii. Ale powiadam wam, prędzej można znaleźć zorganizowany spisek, niż uważać, że procesy dzieją się same przez siebie, czego mam nadzieję, zmyślnym głowom nie trzeba przypominać na przykładzie marksistowskich tez o nieuchronności zmiany funkcjonowania świata. Wspomniany wirus zamyka każdą dyskusję, jest wygodny, gdyż zwalnia z argumentowania, zaś podnoszący go interlokutor zawsze wygrywa. Trzeci powód jest jeszcze prostszy – robią to, bo mogą. Mogą, gdyż ludzkość straciła bezpowrotnie (?) swoją busolę wolności i nawet nie zauważa, że mu ją odbierają. I nikt nie piśnie.

Mało tego, że mówią co zrobią, to jeszcze pokazują to na zewnątrz. By się zasmucić nad stanem powietrza zlecieli się setkami odrzutowców do Davos, właśnie to powietrze zanieczyszczając. Ale wiadomo – elita dla ratowania świata może się posunąć do czego chce. Nie dla psa kiełbasa i uczcie się. Wam zakażemy samochodów, ale Lamborgini czy Ferrari będą zwolnione z zakazu. No, bo to dla nas.

Ale plany to jedno, a rzeczywistość – drugie. Co prawda widać konsekwentną realizację planów, ale materiał, czyli człowiek to forma oporna. Nie wszystko da się szybko wystrugać z banana. Ostatnio szef funduszu BlackRock, właściciela połowy świata (z mediami i Big Farmą włącznie) pożalił się, że publicznie nie wszystko poszło jak trzeba. Przeszkodzić miał… Putin.

No i wszystko pasuje, bo Putin ustami chociażby swego doradcy co mu córkę niedawno zabili przekonuje, że świat się stacza w jeden obóz, gdzie wszyscy będą równi, ale za to zniewoleni. Zaś Moskwa-trzeci Rzym idzie temu na przekór, chociażby „ratując” Ukrainę przed globalizmem. Piekło zamarzło – Putin ratuje świat przed zamordyzmem, a jego autorzy otwarcie o tym mówią, że chcą i będą łapać za mordę całą ludzkość. Oczywiście w imię, jej dobra, jak w imię dobra funduje się (ocalałym!?) pryczę do leżenia i czekania na wydanie przez klawisza obiadu w formie gwarantowanej wypiski podstawowej.  

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.  

About Author

5 thoughts on “26.08. Apokalipsa według (nie)świętego Schwaba

  1. Cytat z książki Schwaba w postaci wpisu jakiegoś typa na fejsie, do którego ktoś napisał komentarz, że w polskiej wersji ten cytat nie występuje. Bardzo jestem ciekaw oryginału, no stawiam dolary przeciwko ziemniakom, ze tak tez tego cytatu nie znajdziemy.

    Autor, jako typowy gryzipiórek, lubi podkolorować rzeczywistość, choć ona jest wystarczająco barwna i bez tego.

    Słabo, panie ‚A więc’.

    1. Ważne też w jakim kontekście to napisał. Jako prorok, jako wyrocznia, jako kaznodzieja czy jako gryzipiórek?
      A już ciekawy jest ostatni akapit z Putinem walczącym z tym wszystkimi złymi rzeczami zachodu swoją „pokojowom” nastawioną armią ratującą poprzez mordowanie bezbronnych ludzi na ich terytorium. Ciekawe.
      Rozumiem, ze Putin by się nie zgadzał z zachodem, opuścił struktury, w tym ONZ, RB, OBWE, zablokował gaz i ropę by nie mieć brudnych dłoni i rąk umoczonych w ten obrzydliwy „zachodni smrodek”. Wtedy bym uwierzył w te absurdy. Tymczasem korzystał z tego póki mu to pasowało, a dopiero jak wywołał wojnę w Europie i poruszenie UE i USA, to nagle się obruszył na niego. Taka hipokryzja w stylu Wałęsy: „Jestem za, a nawet przeciw.”

      1. Logika gentleman agreement nie ma zastosowania do bandytów, wyrywanie sobie wplywów i wbijanie noża w plecy gdy to się opłaca to normalka w globalnej grze. Tyle że teraz ludzie mają być planowo wyniszczani jako zbędni oprócz mięsa armatniego.

    2. Mam polskie wydanie, czytałem i nie ma tam takich słów, co nie znaczy że jestem fanem Schwaba, wręcz przeciwnie.
      Autor niniejszego bloga niestety już po raz kolejny nie weryfikuje swoich źródeł, co rzetelnemu publicyście nie przystoi.

  2. Głównie z niecierpliwośi, której dowody tak Gospodarz jak i Goście mogą znaleźć – niestety – w postaci licznych literówek i innych błędów w moich komentarzach od lat zapamiętale śledzę plany wydawnicze i translacyjne interesujących mnie gatunków literatury obcojęzycznej. Kończy się to na ogół kupnem oryginału, jednak daje pewne doświadczenie, na gruncie którego nie odrzucałbym z góry możliwości rażących różnic między oryginałem a tłumaczeniem, tu w przypadku książek „charyzmatycznego, błyskotliwego i wytrawnego organizatora konferencji”, jak założyciela WEF zwykł ostatnio nazywać dr Peterson.
    Dobrym przykładem potraktowania przez wydawcę i tłumacza poskich czytelników jako tłuszczę, jest tłumaczenie tytułu 3-go tomu wielotomowego cyklu powieściowego „Akta Harry’ego Dresdena” z gatunku urban fantasy. Jednym z istotnych motywów całego cyklu – deklarowanym przez autora i łatwo zauważalnym nawet przez mało wprawnego czytelnika jest odpowiedzialne wykorzystywanie wiedzy. Tom 3 który szerzej wprowadza ten wątek nosi tytuł „Fool Moon” (Księżyc Głupca). Mówiąc nawiasem taki dobór tytułu spotkał się z licznymi prośbami zachodnich czytelników do intensywnie wykorzystującego w swojej twórczości elementy mitologii celtyckiej autora, aby nawiązał w jakiść sposób do mistycyzmu żydowskiego, którego tarot jest przemielonym przez tryby maszyny hellenistycznej produktem.
    Tyle oryginał. Polski wydawca, zachęcony wcześniejszym sukcesem powieści Stephanie Meyer (bynajmniej nie tej nawiązującej do Huxleya) postanowił wydać ją jako „Pełnia Księżyca” w nawiązaniu do występujących tam jako tło fabularne wilkołaków. Niekoniecznie zachęcając do lektury akurat tą część młodzieży, która byłaby naturalnym adresatem przesłania cyklu. Dodajmy do tego zdawałoby się niewinnego przytyku posłowie do drugiego wydania „Krótkiej historii przysłości” francuskiego ekonomisty i wieloletniego doradcy prezydentów Republiki, J. Attali’ego – stępiające jej neomaltuzjanistyczną wymowę, i próba uśpienia czujności polskiego czytelnika nie wydaje się taka odległa.

    Wielu krytyków agendy globalistycznej, w tym tez samego prof. Schwaba podkreśla jak wielkie wrażenie zrobił na nim formalnie dużo słabiej wykształcony Aurelio Peccei, jeden ze współzałożycieli Klubu Rzymskiego a więc insytytucji, która równie błędne jak samego pastora Malthusa tezy Paula Ehrlicha (uchodzącego za wszechstronnego biologia, formalnie jednak specjalizującego się w tej samej dziedzinie co poseł Niesiołowski) podstawą swojego działania. Nawet jednak ignorując element neomaltuzjanistyczny, znaczna część Polaków wydaje się z punktu widzenia agendy globalistycznej najmniej pożądana, z Chińczykami (w *oryginale* „COVID-19: Wielki Reset” prof. Schwab pieje niemal z zachwytu nad tą nacją) i czarnoskórzy (sama przewaga technolgoiczna nie sprawiła, że tak łatwo udało ich się w przeszłości zniewolić) znajdują się po drugiej stronie tego spektrum.
    Cżeść z Gości, nawet tych umiarkowanie krytycznych wobec rządowych reakcji na pandemię, zdaje się nie dostrzegać, w jak znacznym stopniu towarzyszyła tym działaniom logika samopoświęcenia (tak bardzo podziwianego przez Schwaba u Chińczyków) a przecież nawet głównonurtowa anglojęzyczna prasa w tonie pełnej akceptacji pisała o analogicznych do tych funkcjonujących w czasie wojny oczekiwaniach wobec społeczeństwa. Widać tu echa „Krótkiej historii przyszłości” Atalli’ego – rzeczywistego twórcy pojęcia „zrównowżony rozwój”. Przesunięcie celu tego samopoświęcenia na tory „klimatyczne”, przy zintensyfikowaniu działań rugujących sprzeciw, takich jak miotanie oskarżeniami o wyznawanie „spiskowej teorii” (warto tu zwrócić uwagę na pochodzenie tej strategii, świetnie spuentowane w satryrycznym cyklu „Iluminatus” ś.p. R. A. Wilsona) lub działania zmierzające do penalizacji innych niż alarmistyczne opinii na temat skuktów emisji CO2 jest jedną z otwarcie formułowanych tez książki mającej „Wielki Reset” w tytule.

    Co się tyczy Putina. Do niedawna wszystkie działania podejmowane przez WEF były zgodne z 2 najważniejszymi celami strategicznymi Niemiec. Pamiętajmy że WEF powstało na bazie założonego również przez prof. Schwaba w latach 70-tych EMF (European Management Forum), będącego wówczas organizacją branżową skupiającą szefów największych zakładów przemysłowych EWG. W tym czasie cały szereg krajów zachodnich, w tym Niemcy podlegał zmasowanemu atakowi ideologicznemu ze strony ZSRR, opisanemu później dość dokładnie przez Jurija Biezmienowa po jego ucieczce do USA. Atak ten opierał się o m.in. sponsorowanie radykalnych ruchów ekologicznych, w tym posługujących się doktryną neomaltuzjanistyczną celem obniżenia potencjału przemysłowgo Zachodu. Mające na punkcie wolności słowa bzika równie mocnego jak niegdyś ten na punkcie wydajności pracy skutkujący prohibicją alkoholową USA zignorowały ten atak. Skutki – nieznacznie tylko wspierane przez osoby powiązane z WEF – widzimy od z grubsza czasu przyjęcia ChRL do WTO. Niemcy, które – jeszcze jako Prusy – w latach 40-tych XIXw. przyjęły cel osiągnięcia światowego monopolu przemysłowego, cel „uzasadniony naukowo” koncepcją tzw. gospodarki wielkiego obszaru, zapaliły co prawda sowieckiemu diabłu ogarek poprzez rezygnację z energetyki atomowej równolegle przejmując elementy taktyki wrooga jako cele własnej polityki osiągniecia monopolu przez – stopniowe, nie tak radykalne jak zakładane przez oryginalne podejście – obniżanie potencjału przemysłowego państw trzecich. Organizacja taka jak EMF była tu bardzo przydatna.
    Nie inaczej jest z doktryną neomaltuzjanistyczną. Co szczególnie widać u Attali’ego, zrównuje ona indywidualizm z egoizmem ten ostatni piętnując jako największe niebezpieczeństwo dla ludzkości, a Niemcy są od zawsze wrogami indywidualizmu, podobnie jak Chińczycy, tyle że z powodów węższych i rzec by można, bardziej … egoistycznych uważają żelazną dyscyplinę za jedyną dopuszczalną formę organizacji społeczeństwa w ogóle. Nie jest moją intencją omawiać mocnych stron oraz luk takiego podejścia szerzej rozważając np. paradoks MacIntyre’a, dlategeż pozostawię szanownych Gości z dwiema tezami nad którymi warto się zastanowić. Pierwsza z nich, którą uważam za autorską (wierząc jednocześnie że jest wielu podobnie myślących) brzmi: „Poza obszrem działań wojennych, zakres w jakim jednostki i społeczeństwo posiłkują się dyscypliną jest odwrotnie proporcjonalny do ukierunkowanego na usuwanie niedogodności postępu technicznego”. Przyjęcie założenia przeciwnego oznacza bowiem, że w jakimś obszarze wsparcie dawane przez narzędzia techniczne nie jest adekwatne aby wyelimniować z tej aktywności element walki o przeżycie. Druga, zapewnie bardziej kontrowersyjna teza pochodzi z „Jakie piękne samobójstwo” R.A.Ziemkiewicza, gdzie wspomina on o wypowiedziach Hitlera – w czasie gdy usiłował on pozyskać Polaków do koalicji antybolszewickiej – że niemiecka technika i sztuka wojenna oraz polska fantazja doskonale wzajemnie się uzupełniają.
    Przez wiele lat Niemcy traktowały EMF, a następnie WEF jako narodowy think-tank, co widać zwłaszcza ostatnio w wielu dokumentach ministerialnych, w których pomysły WEF przedstawiane – w raz z praktycznymi zastosowaniami – jako korzystne dla niemieckiej gospodarki. Gospodarki, która od lat korzystała z sowieckich a potem rosyjskich surowców co oznaczało że Rosja była kluczowym elementem globalistycznej, a w zasadzie niemieckiej agendy, sam Putin uczestniczył w programach szkoleniowych Globalnych Liderów na Rzecz Przyszłości – poprzedniczki YGL. Niemcy, ucząc się na błędach związanych z rewolucją sowiecką, rękami Schwaba kooptoway ambitnych i pazernych (a więc krótkowzrocznych), bardzo pobieżnie wykształconych „liderów” biznesu – znakomitych kandydatów na „użytecznych idiotów”.
    Należy sobie uświadomić fakt, że totalitarne zapatrywania nie są rzadkością ograniczoną do Putina, tow. Xi czy Schwaba (choć ten ostatni nie uważa się za zwolennika totalitaryzmu, w oryginale swojej książki „COVID-19: Wielki Reset” uważając się raczej za „zorientowanego na rozwiązania”). Wielu krytyków agendy globalistycznej, czy też samego Schwaba nie jest wolne od tej przypadłości. Dobrym, acz smutnym przykładem jest dr. Ziętek-Wielomska, proponująca m.in. „skorzystanie z chińskich doświadczeń odbudowy przemysłu” i „zakup licencji od Chińczyków”. Zarówno WEF jak i poprzedzający je EMF nie były jedynymi platformami, za pośrednictwem których środowiska biznesowe i polityczne miały szanse się zetknąć z jawnymi bądź ukrytymi totalniakami. Mamy ONZ – dziecko socjalisty Roosevelta z otwarcie wyznającym eugenikę Julianem Huxley’em (bratem Aldousa) jako pierwszym szefem UNESCO. Mamy dziecko „Recia” czyli Grupę Bilderberg, opartą o bardzo naiwne założenia. Ponieważ Chińczycy – a pamiętajmy, że pomysł uczynienia z Chin fabryki świata wyszedł jeszcze z EMF przy politycznym wsparciu H. Kissingera (o którym jescze będzie na końcu) – nie zadowolili się wdrożeniem u siebie tzw. „systemu kredytu społecznego” – zapragnęli również na eksporcie składającej się na niego infrastruktury zarabiać, stosunkowo wcześnie opublikowali oni jego założenia. „Czwarta Rewolucja Przemysłowa” (o której jeszcze wspomnę) została wydana w ciągu roku od ogłoszenia przez Chiny tego programu – tak Schwabowi jak i innym totalniakom zaświeciły się świńskie oczka tyranów i zaczęto Chiny futrować jeszcze bardziej – w sposób który nie mógł się spodobać Rosji…
    W 2021r – na wiele miesięcy przed „operacją specjalną” Putin wprost oskarżył Forum – na ich własnym terenie – o niemal wszystko, co do tej pory mieściło się literaturze (umownie) konspiracjonistycznej. Odpowiedzią Forum – w 2022r był haniebny pokaz uległości wobec uczestniczącego w Forum zdalnie tow. Xi, którego Schwab tytułował „Cesarzem”. Jednocześnie nie przypominam sobie by Gospodarz lub Goście zauważyli starania WEF o powrót Rosji do „społeczności globalistycznej” i związany z tym spór G. Sorosa z H. Kissingerem. Na terenie Forum od zawsze jest mile widziany Oleg Deripaska, rosyjski oligarcha związany z „brudnym” przemysłem. Dowód „troski o środowisko” niemal równie dobry jak reakcja na wystąpienie Stuarta Kirka z HSBC. Skoro już jesteśmy przy bankowści to Sbierbank, od niedawna również pełniący rolę koordynatora rosyjskiego GovTech, został wyłaczony z sanckji unijnych. Doprawdy, zachowanie Putina nie powinno dziwić ani trochę, wyłączywszy tych szczerze wierzących w przesłanki stojące za koncepcją „Czwatej Rewolucji Przemysłowej”. Ja się do nich nie zaliczam, o czym będzie później.

    W temacie sprawczości, powtórzę tu to co napisałem w szeregu innych miejsc i z innym faksymile: Całość agendy globalistycznej jest wyrazem postawy roszczeniowej elit. To ulubione oskarżenie miotane przez elity pod adresem zwykłych ludzi ma tym zasadniejsze zastosowanie wobec prof. Schwaba i jego otoczenia, ponieważ o ile egoizm sam w sobie nie jest postawą złą (jeśli jest utrzymywany w pewnych ryzach) każda postawa roszczeniowa opiera się na nadmiernym (choćby tylko nieznacznie wykraczającym poza produktywne granice) egoizmie. W przypadku elit mamy do czynienia ze zmaksymalizowanym egoizmem instrumentalizujacym wszystko. Najbardziej jaskrawym przykładem jest znana przede wszystkim z wypowiedzi byłej minister środowiska Danii, Idy Auken, ale też z dokumentów UE koncepcja tzw. gospodarki o obiegu zamkniętym stworzona element polityki jednorodnie zorientowanej na ochronie środowiska. Tynczasem szereg dokumentów Forum pokazuje, że wątek ochrony środowiska jest całkowicie instrumentalny – przy proponowanej przez WEF redefinicji pojęcia „odpadu” nie będzie możliwe w jakichkolwiek okolicznościach stwierdzenie że poziom ochrony środowiska jest adekwatny i można ludzką aktywność choćby częściowo przekierować na inne obszary. Kryjąca się za tą maksymalnie egoistyczną postawą roszczeniową sprawczość akumuluje się na drodze iteracyjnego sprzężenia zwrotnego z innego rodzaju umiarkowanie egoistyczną postawą roszczeniową ogółu społeczeństwa (umownie) zachodniego.
    Postawa roszczeniowa zawsze prędzej czy później generuje jakiś program społeczny, któego koszty rosną w czasie w sposób nie zbilansowany przez dochody z handlu międzynarodowego i podatków pozyskiwane przez państwo, którego elity przemysłowe nawet bez specjalnej koordynacji ze strony organizacji głębokiego lobbyingu takich jak WEF (najzwyczajniej w świecie przyspieszających ten proces) postanowiły posiłkować się nowoczesnym niewolnictwem. Tworzy to ryzyko utraty władzy, które jest mitygowane przekazywaniem w ręce prywatnych co do zasady instytucji finasowych sprawczości. Można oczywiście zadać pytanie dlaczego państwo w sposób otwarty nie przejmie kontroli nad emisją pieniądza, w szczególności przy możliwym „naukowym” poparciu ze strony hołdujących MMT ekonomistów (np. rząd polski dwoi się i troi, by przypadkiem nie złamać art. 220 Konstytucji). Pomijając już okoliczności – typowo amerykańskie – na gruncie których wytworzyło się samo pojęcie „teorii spiskowej”, w warunkach demokratycznych nie jest możliwe utajnie stosownych technik finasnowych opartych o głębokie nadużycie zaufania publicznego, zaś w warunkach komercyjnych tajność jest gwarantowana uświęconym tradycją i odzwierciedlonym w prawie obyczajem. Sprawę potęguje granicząca z historyczną ignorancją pewność siebie polityków przekonanych, że gwarancje globalistów coś znaczą.

    Na koniec, o ile nie jestem zwolennikiem nabożnego literalizmu w odniesieniu do wypoowiedzi przedstawicieli kultury anglosaskiej, do których niewątpliwie zalicza się prof. Schwab i nie odmawiam Gospodarzowi prawa do „podkoloryzowywania” w tej chwili ciekawość walczy u mnie z niechęcią wynikającą z płytkości przesłanek stojących za pojęciem „Czwartej Rewolucji Przemysłowej” w wojnie o przeczytanie zarówno oryginału, jak i polskiego tlumaczenia książki o tym tytule. Pojęcia „bezużytecznych zjadaczy” zwykł używać Henry Kissinger, uważany przez wielu za mentora prof. Schwaba. Z drugiej strony w „COVID-19: Wielki Reset” określa on pandemię jako „szczęśliwy zbieg okoliczności” – echo neomaltuzjanizmu jest tu tylko nieznacznie stępione w stosunku do rzekomego „cytatu”.
    O ile nadanie numerów „rewolucjom przemysłowym” niesie za sobą pewną wartość poznawczą – dla gimnazjalisty raczej, niż wszestronnie wykształconego przedstawiciela elit – uwypuklając okresowy wzrost dynamiki zmian technologicznych, przesłanki przypisujące ostatniemu istotnemu przyspieszeniu przełomowy charakter są płytkie i bałamutne. Trywializacja procesu produkcyjnego jest przedmiotem krytyki nawet ze strony osób luźno związanych z WEF jak np. współpracujący z Peterem Thielem Alex Epstein (gorąco polecam jego „Fossil Future”). \
    Ujawnia się tu bardzo symptomatyczny dla wszystkich Niemców brak umiejętności nieszablonowego myślenia, ta głęboka dziura, którą łatają graniczącym z religijną czcią uwielbieniem dyscypliny i porządku. Żadna z dotychczasowych „rewolucji” nie rozwiązała problemu wynikającego z rewolucyjnego (a nie ewolucyjnego) charakteru początkowej, który prof. Schwab zauważyłby, gdyby uznał za zasadne porównanie wymogów psychofizycznych które musiał spełniać rolnik działający w warunkach „przedrewolucyjnych” i działający w warunkach pierwszej i każdej kolejnej rewolucji robotnik fabryczny. Czy ten ekonomista (profesura) i inżynier (doktoraty) naprawdę uważa, że jego krajanie ogłosiły nagrodę pieniżąną i nadzwyczajną ochronę patentową dla wynalazcy rozwiązania automatyzującego zbiór szparagów dla kaprysu? Jak można postulować pełną robotyzację w sytuacji braku rozwiązań nie tylko dla stosunkowo niszowych procesów ale np. pakowania drobnego sprzętu jak iPhone? Wreszcie – ponieważ jedno i drugie najwyraźniej znajduje się poza zasięgiem intelektualnych Niemców, czy profesor – zapalczywy neomaltuzjanista liczy, że w zmniejszających się (lub choćby tylko „stabilinych” jak utrzymują dokumenty Forum) populacjach nastąpi przełom… na rozkaz?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *