27.04. Trojka, czyli alternatywa wyborcza

7

27 kwietnia, dzień 1151.

Wpis nr 1140

zakażeń/zgonów

342/6

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Nie lubię takich spekulacji, piętrowej permutacji wariantów scenariuszy politycznych. To domena proroków, co do których wiadomo, że jak mają rację dzień wcześniej to są uznawani przez dobę za wariatów, zaś jak ich prognozy się sprawdzą, to nikt o nich nie wspomina, bo po co się przyznawać, że się coś przegapiło. Ale jedna analogia nie daje mi pisać spokojnie o czym innym. To stara zasada bodaj czy nie Stalina, że nie jest ważne kto wygra wybory, tylko kto liczy głosy, ale najważniejsze jest stworzenie takiej alternatywy do zwycięstwa w wyborach, że zawsze one będą wygrane.

Pierwszy dowód, że tak bywa to Francja. Mają tam proces tzw. lepenizacji. Polega on na prostej, powtarzalnej do znudzenia, ale okazuje się, że skutecznej zasadzie. Gramy tak, by w drugiej turze zostali naprzeciw siebie aktualny pretendent mainstreamu i ktoś z rodziny Le Penów. Wtedy wyborcy, choćby i pomstowali na kandydata mainstreamowego, to zaciskają zęby i wybierają mniejsze zło. Czyli antylepenizm.

Ta strategia miała w ostatnich wyborach na Macrona już postać szydery. Le Pen przed drugą turą była zapraszana do wszystkich przekaziorów – żadnej trzeciej siły w tym układzie, trzeba promować pożądanego kandydata do tury drugiej. Dawano jej się wygadać, dobrze wypadała, akurat tak jak trzeba, by weszła zaplanowana parka do drugiej tury. I dosłownie o północy, kiedy zaczynała się dwutygodniowa druga tura Le Pen zamieniała się w potwora faszyzmu, znikała zbanowana z mediów, które jak zaczarowane odsądzały niedawną bohaterkę mediów od czci i wiary, na tyle, że należał się jej medialny i społeczny ostracyzm. Bo kto by tam chciał słuchać faszystki, to może i sam jest faszystą. I ten układ się kręci już od dziesięcioleci, zmienia się tylko rodzina Le Penów po drugiej stronie i aktualny reprezentant mainstreamu, obecnie globalistycznego. To działa jak w zegarku i zadziałało w tym wypadku.

Drugi przypadek „alternatywy wyborczej” jest polski. Wielu to umknęło, a było to tak. Szły wybory na Dudę i to w pandemii. Opozycja sfalstartowała z Kidawą, ta się w kampanii posypała na jednocyfrowe poparcie, coś bąkała nawet, że się wycofa. Opozycja, która się brzydko chwyta popadła w rozpaczliwą próbę zagrania va bank – wybory będą śmiertelne, Sasin, co to wyprodukował kopert za 70 baniek pozakaża wszystkich przez skrzynki pocztowe, a więc wybory nie tylko będą nielegalne, ale i śmiertelne. Podstawą do takiego miękkiego podważenia przyszłych wyników wyborów, oczywiście bzdurnego formalnie, miało być to, że do wyborów, bez Kidawy, ale z wirusem na kopertach, nie pójdzie wielu suwerenów i Duda będzie miał słabą legitymację (moralną tylko, dodajmy) do rządzenia.

Ale tu rękę wyciągnął… PiS. PO było pod ścianą płaczu, z blotkami w ręku i byłoby po herbacie. Ale PiS miał jeden problem – jak w drugiej turze nie stanie ktoś z PO, bo ta się posypała – to jej miejsce zajmie Szymon Hołownia, który wedle badań… wygrywał w drugiej turze z Dudą. I na to PiS nie mógł sobie pozwolić. I teraz uwaga: PO też o tym wiedziała, bo z badań to jasno wynikało i zgodziło się na deal podmianki Kidawy na Trzaskowskiego, bo ten rugował Hołownię z drugiej tury, choć przegrywał w niej z Dudą. I tak się stało. PiS wyciągnął rękę, koperty, które niedawno zabijały zostały za zgodą PO zamienione na jak najbardziej sterylne głosowanie na żywo, przy urnach.

Po co to zrobiło PO, skoro wiedziało, że tak czy siak wygra Duda? Ano po to, by to wygrał z PO, a nie przegrał z Hołownią. Bo w takim scenariuszu, kiedy prezydentem zostaje Szymon Płaczący, to nie ma czego zbierać z PO. Klęska z kretesem i budowanie partii przyhołowniowej, strata przez Tuska miana lidera opozycji i czarna rozpacz. A więc Kaczyński wiedział co proponuje PO, a ci wiedzieli co biorą i każdy dostał swoje: PiS Dudę na prezydenta, zaś PO przywództwo w opozycji. Tak to się zbudowało polską alternatywę, która gwarantowała obu stronom osiągnięcie zakładanych celów.

A teraz idzie, moim zdaniem, trzeci serial z wybieraniem sobie przeciwnika. To USA. aż mnie świerzbi, żeby usnuć tu pewną teorię. Wielu ludzi się zastanawia po kiego Bidenowi doginanie aresztami i procesami Trumpa, przecież to wzmacnia Donalda, zbiera wokół niego trochę już rozproszone stadko, zwłaszcza wśród Republikanów, bo lud trumpowy chyba się dobrze trzymał przez ten czas. Moim zdaniem prześladowaniami Biden kreuje sobie przeciwnika, z którym może wygrać w wyborach, bo np. z takim DeSantisem z Florydy to mógłby przegrać. Trump ciągnie za sobą ślad obrobionej reputacji nieobliczalnego watażki, co ci co chcą będą mu pamiętać. Zaś jakiś odświeżający Republikanin, w dodatku taki, co to się nie dał kowidowemu szaleństwu, jak DeSantis, to mógłby Bidena rozjechać.

Trump więc może być hodowany i wzmacniany atakami po to by stanął naprzeciw Bidena, bo tak mu może być wygodnie. To taki Le Pen, tyle, że w Ameryce. Nie widzę bowiem innego racjonalnego powodu represjonowania go w kluczowym okresie kampanii, kiedy zaczyna się formować partyjny zestaw kandydatów. Republikanie nie mogą pozostawić przecież swego towarzysza w biedzie i automatycznie zaczną go forsować na kandydata swej partii. I tak sobie można ustawić alternatywę, czyli wygodnego przeciwnika.

To oczywiście czyste spekulacje, ale pierwsze dwa warianty miały miejsce i to na bank, bo dowody z rzeczywistości o tym świadczą. Przykład USA to poszlaka oparta na budowaniu represjami Trumpa, niezrozumiałego z punktu widzenia logiki, ale jeśli się pomyśli, że tu chodzi o wypromowanie sobie pożądanego przeciwnika, to się wszystko składa. Tylko co my biedne teraz mamy począć, skoro taki Trump, to jest bardziej lubiany przez Polaków, a jednak to Biden daje radę w gnębieniu pośrednim naszego bezpośredniego wroga – Rosji? Zaś Trump nie wiadomo jak się zachowa, co gorsza obiecuje, że szybko skończy wojnę. I musi być rzeczywiście coś nie tak ze światem, skoro postulat pokoju jest szeroko odrzucany jako nierozważny i szkodliwy.

Napisał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

7 thoughts on “27.04. Trojka, czyli alternatywa wyborcza

  1. Trump ma jeszcze syna, który ponoć ma całkiem sporą popularność i mógłby startować. U nas to już idzie w ogóle do kwadratu, bo PO czyli niby opozycja i to taka która przecież nie wygra pompuję Konfederację, być może z głupoty a być może po to żeby Konfa wyparła naszego małego deSantisa w osobie Rafała Piecha. Chociaż wątpię żeby p. Piech miał w tej chwili jakąś istotną rozpoznawalność. Z drugiej strony PiS ewidentnie próbuje zamaskować nową partię uruchamiając hasło Polska Jest Jedna, co może mieć dwojaki efekt – jednym skojarzy się że Piech to jakaś frakcja PiSu i zagłosują na PiS albo odwrotnie -zrobi się głośno o sprawie kradzieży nazwy i partia PJJ zyska na sile. Kosztem Konfederacji. PiS może woli mieć w Sejmie dwóch słabych przeciwników magdalenkowego układu niż jednego silnego.

  2. Nie wiem jak to było we Francji, ale w Polsce Trzaskowski właśnie dlatego zastąpił K.B. bo ta miała słaby wizerunek(generalnie Pani K.B po tym odeszła w odstawkę i zniknęła m.in. z mediów). Ale to inna sprawa. Natomiast nie dziwota, ze PO za wszelką cenę chciała mieć swojego kandydata. W końcu to druga siła polityczna w Polsce, nawet jeśli dziś osłabiona ekscesami Tuska z lat 2012-2014. Nawet wbrew logice i warunkom politycznym(Hołownia mógłby wygrać, ale to jak wróżenie z fusów – ja bym na niego nie głosował – bardziej mnie drażnił). Mnie tylko dziwi, ze PO nadal trzyma się Tuska. Bo jak by na to nie spojrzeć wrócił 2 lata temu do krajowego bagienka. I ani nie pomógł opozycji, ani tym bardziej KO. Ich notowania są nawet gorsze niż za czasów Schetyny, z którym akurat Tusk miał nie po drodze.

    1. Powiedziałbym że felieton edukacyjny wręcz, niestety tak to może pod spodem przebiegać.
      R.Piechowi niedaleko do PiS’u, poza hasłami antyszczepionkowymi i użycia własnych zasobów energetycznych Polski, to widzę podobne „damy więcej” socjalu tym, którym PiS odmawia i obroną życia poczętego aż do absurdu nie widzianego w przyrodzie. Coś a’la Marek Jurek, ale mogę się mylić.

  3. Oczywiście ma Pan Redaktor rację. Biden wygra z Trumpem , ale zostałby rozniesiony przez DeSantisa. Ale jest duża szansa , że do rozgrywki wmiesza się jeszcze jeden gracz , który nie kalkuluje i nie zna litości ,a ma wyraźną chęć na Józia – PESEL

    1. Jakoś ów PESEL ma bardziej wyraźną chęć na Józia niż jego mocodawców – Kissinger, Soros (ostatnio ci dwaj bawią się w dobrego i złego policjanta, nie koniecznie w tej kolejności), Schwab, a nawet Ehrlich (który jakoś nie chce dać przykładu dowodzącego prawdziwości swoich tez z 1969r). Im większa pogarda wyrażana dla zwykłych ludzi (w przypadku tego pierwszego nazywanie ich „bezużytecznymi zjadaczami”) tym dłużej jegomość żyje, dając posługującym się literalną interpretacją całości Pisma Św. przedstawicieli licznych wyznań protestanckich wrażenie bycia narzędziem Apokalipsy, której (i któremu) w żaden sposób nie można się przeciwstawić. Sam Schwab w już dawno temu – przygotowując grunt pod Szczyt Ziemi w 1992 – każdej z religii wyznaczył stosowną rolę jak na centralnego planistę i tyrana (George Gammon używa terminu „central planners & authoritarians” zamiennie z „Malthusian cult”) przystało. Pytanie, jak wielu ludzi w szczególności w USA zawiesiło swój sprzeciw jako rzekomo niezgodny z Wolą Bożą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *