27.10. Sprawdzam czy lockdown działa. Można. Jeszcze…

6

27 października, dzień 239.

Wpis nr 228

zakażeń/zgonów/ozdrowień

280.229/4.615/119.237

Kiedy w nocy z 10 na 11 października wprowadzono „stan żółcienny”, który zaraz się zaczerwienił postanowiłem sprawdzić, czy to działa. To znaczy czy strategia powtórnego lokdałnu, pod pozorem jego pełzania, działa. Jak to sprawdzić? To proste. Bierzemy dzień wprowadzenia ostrych obostrzeń, szczególnie w sferze DDM (dystans, dezynfekcja, maseczki) patrzymy ilu jest zakażonych i odliczamy 10 dni i znowu patrzymy. To znaczy – zakładam, że w dniu 11 października wprowadzono ostry reżim DDM i transmisja wirusa – bo tak się mówi, że tak działa DDM – ustała lub znacznie się spowolniła.

Pierwsze zastrzeżenie. Ja od czasu wprowadzenia żółtości a potem czerwoności kraju naszego obserwuję ZERO ludzi bez masek. ZERO. A więc Polacy się posłuchali, że to ma zadziałać i karnie się zastosowali. Po drugie. Wirus się wylęga góra 10 dni, Więc jak weźmiemy 10 dni po zamaskowania się w reżimie DDM to po tym okresie transmisja wirusa MUSI się zatrzymać. Bo powiedzmy, że nieodpowiedzialni Polacy zakazili się jak zakazili do 11 października, proceder ukrócono DDM i obostrzeniami, i teraz ci co się zakazili przed jedenastym „objawią się” góra do 21 października, zaś nowych będzie ubywać, no bo się karnie chronimy. Niestety dane pokazują co innego.

Skumulowana liczba zakażeń w dniu zażółcenia wynosiła 125.816 przypadków, zaś w dniu 21 października, dziesięć dni później – 202.579. W ciągu tych dziesięciu dni powinna spadać, ta zaś rosła i po magicznej granicy 10 dni nastukała jeszcze dodatkowo 40 tysięcy, bo osiągnęła w dniu 24 października ponad 241.000 przypadków.

Lepiej to widać na dziennych przypadkach zakażeń. W dniu lockdałnu „drugiej fali” dzienna liczba zakażonych – 4.178 i rośnie mimo DDM, aż do 21 października do wartości 10.040, a powinna spadać, bo zahamowaliśmy obostrzeniami dziesięciodniową transmisję wirusa. A tu 24 października już dziennie 13.628 przypadków, czyli zrost o 30% od granicznej daty zahamowania transmisji.

Z pola widzenia przestrachanego społeczeństwa zniknęła ważna dana – ozdrowieńcy. Tych proporcjonalnie przybywa, mniej więcej w rytmie zgonów. Zobaczmy:

Wynika z tego parę wniosków. Co do relacji ozdrowieńców do zgonów to od dłuższego czasu stabilizuje się na podobnym procentowym poziomie. 96% wyzdrowiało, około 4% zmarło. To oznacza jedno – wirus się rozprzestrzenia (w liczbach bezwzględnych) a odporność rośnie (również w liczbach bezwzględnych). Niestety – liczba zgonów także, z tym że są to zgony „towarzyszące”. W „czystych” stoi na okolicach 5-6. W sensie skuteczności strategii DDM (ja bym przerobił to na DDML, czyli dystans, dezynfekcja, maseczki i lokdałn) to skuteczność działań jest niewidoczna. Wirus po obostrzeniach z 11 października musiałby się cofnąć, skoro ta taktyka go co najmniej miała spowolnić. A tak się nie stało po odliczeniu okresu inkubacji wirusa, czyli 10 dni.

A to oznacza tylko jedno – wirus jest z nami od dawna, tylko odkrywamy to w sposób skokowy, selekcjonując do testów bardziej prawdopodobne grupy ryzyka, bo przybywa zakatarzonych i kaszlących grypowców. Wzrost zgonów („towarzyszących” dodajmy) to osobna sprawa – mamy rachunek za obniżenie odporności w kwarantannie marzec-kwiecień, „normalny wysyp” sezonowej zapadalności na choroby dolnych dróg oddechowych, czyli zgonów z jedynie wykrytą obecnością kowida i takich, dla których był zawleczką wyciągniętą z granatu chorób współistniejących.

No bo dlaczego mamy wzrost zakażeń? Powinniśmy mieć spadek. Ja od 11 października nie widziałem na ulicach i w transporcie (poza demonstracjami antymaseczkowców i aborcjonistów) ANI  JEDNEJ osoby bez maski. A więc mamy do wyboru – albo ten wirus już dawno u nas jest i to tylko odkrywamy, albo DDML nie działa. Albo obie wersje na raz. To w związku z tym jakie są argumenty za trzymaniem obostrzeń? Inne niż emocjonalne?

PS. Wszystkie dane z serwisu https://www.worldometers.info/

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”

About Author

6 thoughts on “27.10. Sprawdzam czy lockdown działa. Można. Jeszcze…

  1. Do licha z taką logiką, PT Autorze. Z taką logiką daleko nie zajedziemy.
    „Wszystkich” widzi Pan w maseczkach, ale w miejscach publicznych. Do domów im Pan wszak nie zagląda, a w miejscach pracy gdzie nie ma ruchu publicznego też nikt w maseczkach nie siedzi bo za długo nikt nie wytrzyma. Wraca więc do domu zakażony (choć w maseczce) i zakaża domowników. Ci rozchodzą się po przedszkolach, szkołach, biurach… itd. perpetuum mobile…
    Kolejna rzecz to że maseczki nawet najlepsze i używane właściwie nie dają 100% zabezpieczenia.
    I jeszcze kolejna. Pan nie widuje ludzi bez masek, a ja nie widuję ludzi używających masek właściwie. O maseczkach używanych przez osoby starsze z litości (i obrzydzenia) nie wspomnę.
    Maseczki to wyłącznie element tresury. Rządzący niewiele mogą zrobić (obiektywnie) więc dla uspokojenia gawiedzi produkują ustawy produkują gnioty jak ten o penalizacji nienoszenia maseczek.
    Ale maseczki mają i zalety. Np. mniej widzimy ludzkiej brzydoty na ulicach….:)
    I coś pozytwnego na koniec. Im energiczniej i szybciej zaraza przeleci przez społeczeństwo tym szybciej wrócimy do normy, a waaadza przestanie nas może przez chwilę uszczęśliwiać.
    Kto ma umrzeć i tak umrze.

    1. Nie bardzo rozumiem. Potwierdza Pan moje tezy zarzucając mi jednocześnie brak logiki. Jeszcze raz – skoro jest tak jak Pan pisze tłumacząc obecny wzrost zakażeń, to czemu on nie wybuchł w lipcu-sierpniu, kiedy nie było praktycznie ŻADNYCH obostrzeń typu DDM? A się wsytrzelił we wrześniu? Wszystko było tak samo wcześniej i jeszcze bardziej. Ewentualna transmisja dziecięca (szkoły) nie potwiedziła się.

  2. Hahaha, można takich pytań zadać więcej : a dlaczego w ŻADNYCH mediach, ŻADEN dziennikarz nie podnosi tej kwestii , a dlaczego w ŻADNYCH mediach nie publikuje się wiadomości z Chin, gdzie przecież ” pandemia ” wygasła i jakim cudem ją tak szybko opanowano , dlaczego nie ma ŻADNYCH dyskusji z lekarzami mającymi inny pogląd na tę ” zarazę”. Takich ” dlaczego ” jest znacznie więcej. Trzeba więc , postawić wreszcie to zasadnicze pytanie : kto jest tak potężny ,że udało mu się w 2020 r. wprowadzić totalną cenzurę i zarządzając strachem zniewolić setki milionów ludzi oraz jaki jest ostateczny CEL tego wszystkiego ?

  3. Zawsze byłam daleka od teorii spiskowych, nie tym razem. To czego się NIE robi w związku z tzw. pandemią skłania mnie do brania od uwagę realizację jakiegoś tajemniczego planu. Czego się NIE robi?
    NIE mówi się, w mediach, od rana do nocy o odporności. Jak należy dbać o swoją odporność, co pomaga ją utrzymać, co szkodzi. Każdy człowiek powinien mieć świadomość, że jest to kluczowa sprawa, że moja odporność i odporność każdego z osobna składa się na zdrowie społeczeństwa, nie powiem zdrowie publiczne, bo jak mówi mój ulubiony doktor Jaśkowski:” nie ma czegoś takiego jak zdrowie publiczne. Zdrowie jest moje, Twoje, Pana itd., publiczny to może być dom”
    NIE podaje się codziennych statystyk w odniesieniu do czegoś (np. do wykonanych testów w ujęciu procentowym, czy też w porównaniu do zachorowań, zgonów na grypę) Cel jest jeden: STRACH.
    NIE została zorganizowana debata, z wymianą różnych poglądów na tę sprawę. Niezależne media coś tam próbowały, ale tam też nie było obu stron, ponoć „telewizyjni eksperci ds. COVIDa” nie przyjęli zaproszenia. Nie dziwi mnie to, bo trudno byłoby znaleźć kontrargumenty.
    I można by tak długo. Wszystko już zostało powiedziane. I co? I nic. Głową w mur. Dół. Czarne chmury. Aby nie pogrążyć się zupełnie próbuję wymyśleć jakieś „pozytywne” zakończenie. Np. obowiązkowe szczepionki, może nie będzie tak źle jak się wydaje, że będzie. Po pierwsze jeszcze jej nie ma. Po drugie wszystko wskazuje na to, że jak będzie to corocznie powtarzana. Nie ma takiej technicznej możliwości aby szczepić rok rocznie 38 milionów ludzi. Po pierwszą, wykonaną „na kolanie”, szczepionkę pewnie jest już społeczna kolejka. Niech się ludzie szczepią, skoro nie używają rozumu, na zdrowie. Myślę, że po tych dobrowolnych szczepieniach będziemy już wiedzieli z czym mamy do czynienia. Poza tym strach, jak wszystko w życiu, spowszednieje, nie da się latami utrzymywać strachu. Za trzy lata ludzie będą COVID traktować jak grypę.

  4. Miałem przeczucie, a mam już pewność. Na tutejszym blogu w komentarzach publikuje się tylko posty zgodne z wyobrażeniami w temacie właściciela bloga. I słusznie bolog prywatny, wolność Tomku itd. Można być (jak ja) phD nauk medycznych, ale moje słowo krytyczne przebić się nie zdoła. Publika ma łykać Pana-Karwelisową papkę karnie i bezmyślnie.
    Co najśmieszniejsze moje poglądy nie odbiegają od poglądów JK (i) bardziej zależy mi na prawdzie którą JK głosi , więc żeby głosząc ją nie kompromitował się „analizami”. Takimi jak ta dzisiejsza że:” jak ludzie w maseczkach, to transmisja powinna być zatrzymana, ilość zakażeń powinna spaść, a rośnie”…
    Mam radę którą mam nadzieję Administrator przakaże Autorowi. Jak zacznie się czytać wyłącznie własne produkcje to można znaleźć się na takich manowcach jak GazWyb po 30 latach aktywności. Pozostali z nimi tylko oczadzeni fanatycy.
    A druga rada to zainstalować filtr który takim jak ja uniemożliwi nawet piśnięcie, by nie rujnować Wam dobrego samopoczucia i wiary w Wasze dzieło.

    1. Jak widać filtr nie działa. A co do kwestii poglądów autora (to ja) to chciałem zwrócić uwagę, że wszelkie tezy poparte są źródłami znajdującymi się w hiperlinkach (to takie kolorowe podświetlenia słów). I jeszcze jedno – czyli Pan uważa, że maseczki nie zatrzymują lub choćby nie spowalniają transmisję wirusa? To fascynujące. No bo jeśli nie mam racji to po co te maseczkowanie, skoro Pan naśmiewa się z mojej oponii, że ” jak ludzie w maseczkach, to transmisja powinna być zatrzymana, ilość zakażeń powinna spaść, a rośnie”. Czyli jak? Czemu rośnie? Bo wszyscy mówią, że grzeszyliśmy maseczkowo i dystansowo. Miesiąc temu przestaliśmy, wirus się objawia do 10 dni, a po 20 dniach zakażenia wystrzeliły do góry. Czytam od Pana phD, że się mylę, ale dla kolegi pytam. Gdzie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *