28.03. Podsumowanie pandemii? Jeszcze trzeba trochę poczekać.
28 marca, dzień 756.
Wpis nr 745
zakażeń/zgonów (dzisiaj)
2.368/1
Dziś był pierwszy dzień „zniesienia” pandemii. Ludzkość, z tej polskiej części, długo czekała na ten dzień i założę się, że większość tak na początku myślała, że po tygodniach wyrzeczeń, które szybko zmieniły się w miesiące i lata, jak już dojdzie do momentu, gdy powiemy sobie koniec, to będzie jakieś święto, event, przemówienia, nagrody i długie minuty ciszy ku pamięci tych, którym, się nie udało. A tu nic. Nawet żadnych podsumowań. Ja już, za każdym zwrotem pandemicznym, ściąganio-nakładaniem maseczek, próbowałem podsumować kolejne etapy, a więc dziś by też wypadało, jednak mam pewne zastrzeżenia do takich prób.
Po pierwsze wiele tego już było, po drugie – sprawa co do rezultatów tych dwóch lat jest tak wielowątkowa, że trzeba by opasłych tomisk, by to wszystko ująć. Po trzecie: sprawa oceny pandemii jest wciąż niejednoznaczna, to znaczy naznaczona bardziej piętnem przekonań i polityki niż naukowych analiz. Bo właśnie świat nauki nałgał w niej jak nigdy wcześniej i wśród wielu środowisk, których image społecznej służby padł na twarz (policja, politycy, lekarze, no i my favorite – dziennikarze) środowisko naukowców, ekspertów, zwłaszcza medycznych straciło najwięcej.
Mamy bowiem do czynienia z powolnym procesem wychodzenia na jaw rzeczy, które były aksjomatami pandemii, a ostatnio padających jak muchy na zimę. Lockdowny okazały się kontrproduktywne, wszystkie niefarmaceutyczne środki zapobiegania pandemii nie spełniły pokładanych (deklarowanych?) nadziei. Szczepionki to kolejna katastrofa, gdyż co najmniej nie miały znaczenia w powstrzymaniu wirusa, zaś ostatnie deklaracje ich producentów mrożą krew w żyłach. Sami producenci deklarują, że stworzyli w zasadzie terapię genową o nieznanych skutkach, np. ostatnio wynika to z ich deklaracji o nieznanym wpływie preparatu na rozwój ciąży i stan plemników, w związku z czym odradzają jego branie kobietom w ciąży lub taką ciążę planującym. A jednocześnie nasze ministerstwo zdrowia namawia ciężarne do szczepień.
Czy to coś zmienia? Niewiele. Świat na tyle się w tym wszystkim pogubił, że nie jest w stanie wyciągnąć wniosków z tego co dobrze, a co źle zrobił przez całe dwa lata tego eksperymentu na światową skalę. Co oznacza, że mamy warunki do powtarzania się tego procederu w przyszłości. Mechanizmy strachu są przećwiczone, byli (?) eksperci czekają za rogiem wojny, przebierają nogami, by znowu stanąć w świetle kamer w swym pandemicznym wyniesieniu. Może tylko zabraknąć kasy na powtórkę z tej ponurej rozrywki, jednak teraz już wszystko można zwalić na wojnę. Mamy więc wszelkie przesłanki do pozostawania pandemii (tej czy owej) na tak zwanym stand by’u.
Nie ma więc chętnych do podsumowań. Strona oficjalna, ta z zapędami do sanitaryzmu, na razie trochę przycichła, choć wielu z tego środowiska stwierdziło, że ok, skoro tak Niedzielski chce to proszę bardzo, znieśmy obostrzenia, ale oni włączają stopery i odczekują góra dwa tygodnie na wzrost zakażeń i zgonów, bo przy takich poluzowaniach kowid musi wrócić. Niektórzy wspominają tu także o niezaszczepionym czynniku uchodźczym, że on dopali taki wzrost. Ten ostatni wątek najczęściej wspierany jest jakąś łzawą historyjką o Ukraince, która przybywszy zrozumiała, że należy się szczepić, bo wszyscy (?) Polacy wokoło tak mało kłopotliwie przechodzą kowida. Ale czynnik ukraiński JUŻ powinien nas skosić, bo lekko licząc mamy u siebie dodatkowo, od prawie miesiąca, ponad stan 50/50 wśród Polaków, jakieś 1.500.000 niezaszczepionych ludzi z, trzeba to przyznać, dość luźnym stosunkiem do przyjętego maseczkowania. A tu nic się nie dzieje, fala nie wzrasta, choć powinna. Oczywiście wedle koronaentuzjastów.
Pierwszy dzień niemaseczkowy, szczególnie w transporcie publicznym, pokazał, że ludzie tego nie noszą. To oznacza, że bardziej się jednak bali mandatów, niż wirusa, który wedle prawa miał zniknąć równo o 23.59 ostatniej niedzieli. Zostali tylko ci, i prawidłowo, którzy chcą to nosić, najczęściej – co oczywiste – po to by chronić innych, słabszych. Ja też włączę sobie taki stoper i będę obserwował krzywą zakażeń. Tak ze dwa tygodnie. I reakcję na nią władz. Bo, jak pisał doktor Basiukiewicz, z krzywą zakażeń jest na pewno tak, że albo wzrośnie, albo spadnie, ale dla mnie będzie ciekawa reakcja władz jak krzywa wzrośnie. Bo brak powrotu do obostrzeń w takim przypadku oznaczał będzie ostateczne przyznanie się do fiaska działań poprzednich i sprowadzenie reakcji na kowida wyłącznie do działań politycznych. Czyli potwierdzenia się mojej stałej teorii, że kowid już dawno przestał być czynnikiem epidemiologicznym, zaś nasze reakcje na niego są o wiele bardziej szkodliwe niż on sam.
Już na początku pandemii wpadłem na to zagrożenie, gdy pomyślałem, że zaczniemy majstrować przy służbie zdrowia, która i bez kowida była tykającą bombą zegarową. Nieudolny saper polskiego zdrowia publicznego tylko przyspieszył działanie mechanizmu zegarowego tego ładunku. I wybuchł on nam w rękach w postaci ponadnormatywnych zgonów. „Cichych ofiar pandemii” jak określili usłużni mediaworkerzy tego rodzaju proceder. W związku z tym, nie ma co się spodziewać rzetelnych podsumowań z „tamtej” strony. Z „tej strony” też jeszcze nie. Głównie dlatego, że nielegasom trudno jest zebrać rządowe dane, w dodatku już mało rzetelne od początku. Po drugie, może jeszcze za wcześnie na podsumowanie, bo w sensie stanu zdrowia publicznego pandemia jeszcze trwa. Mieliśmy bowiem do czynienia z gwałtownym wzrostem zakażeń i zgonów tuż „przed wojną”, wstrząsającą korelacją ilości zaszczepionych ze wzrostem kowidowych zakażeń oraz osłabieniem się ogólnej odporności na skalę populacyjną.
Jak przepowiadałem – na skutki popandemiczne przyjdzie nam długo poczekać, nie dlatego, że się będą powoli pojawiały, ale że się będą pojawiały w coraz to różnych obszarach. Na tak szeroką skalę, że utracimy w wielu przypadkach zdolność śledzenia ich związku przyczyny ze skutkiem. Proponuję więc odczekać co najmniej te dwa tygodnie z podsumowaniami i triumfalizmem obu „stron” sporu, który oficjalnie przecież się nie toczył. Przypomina mi to te wszystkie „jeszcze tylko dwa tygodnie”, których naliczyliśmy już kilka. Od 2 tygodni przecież zaczynaliśmy, bo na niewiele więcej się zamknęliśmy w Kwarantannie Pierwszej (w obronie przed Falą Pierwszą, której… nie było
). Potem były słynne „jeszcze tylko dwa (ostatnie) tygodnie” solidaryzmu kwarantannowego, które przedłużyły się o miesiąc i dały prawdziwą falę śmierci Z kowidem i zgonów ponadnormatywnych.
No to ok, załóżmy sobie dwa kolejne tygodnie oczekiwania na strzał do góry krzywej zakażeń. Wedle ekspertów epidemiologicznych, zaleceń o obostrzeniach, które teraz zostały (uwaga!) zawieszone – pandemia powinna teraz pójść jak ogień po sianie. I założę się, że jak tak pójdzie to rząd nie zrobi nic, a jak wyjdzie, że (Polacy…) nic się nie stało to o tym… nie usłyszymy, bo nawet w najbardziej kowidowo zapyziałych głowach musiałyby wtedy powstać nieprawomyślne pytania o sens tego dwuletniego eksperymentu.
I wtedy trzeba wrócić do podstawowej kwestii: nie pytajcie dlaczego oni to nam robią, tylko dlaczego my im na to pozwalamy.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Raczej po sianie nie pójdzie, bo już wiemy, a rządzący chyba zresztą też, że to wirus atakujący na jesień i połowie zimy. A wiec sezonowy. Stąd te wiosenne odwilże. JA bym raczej czekał co będzie na jesień. Moim zdaniem powinna się wreszcie skończyć testoza. Test powinien być wykonywany na polecenie lekarza i dla jego wiedzy , by wiedział co się dzieje z pacjentem i jakie należy podjąć kroki w celu jego wyleczenia. Tak jak się testuje na grypę i inne choroby wirusowe. I w tym kierunku powinien iśc system. TAk jak pisał prof. Kuna w ŁUM/. Przede wszystkim leczyć zapalenie płuc i nie dopuścić do załamania się organizmu wskutek tej choroby.
Testy na Covid-19 są skompromitowane, ma być ich całkowita delegalizacja i niezależne śledztwo w tej sprawie. Testy służyły i nadal jeszcze służą do terroru medycznego. Jeśliby miały wrócić, to na pewno nie w obecnej ściemnionej formie, bo nie wiadomo co właściwie mierzą i jak.
Ciekawe, ale źródło proszę 🙂
Główne zarzuty były już podnoszone tu: bit.ly/3uEwIv1 niemniej temat testów jest tak wielopoziomowy, że zasługuje na osobne zebranie faktów, które w dużej części już pojawiały się w Dzienniku zarazy”. Sposób stosowania (tyle razy aż do osiągnięcia pozytywa), kręcenie interpretacją wyników (Niedzielski wielokrotnie bez izolacji, Maliszewska vs Tahli-Gill, Kurski uleczony na Eurowizję), kombinowanie z Ct dla nie- i zaszczepionych – z perspektywy czasu widać że niemal wszystkie działania MZ toczyły się bez kontroli i namysłu w jednym kierunku: zwiększania zarażalności bądź osłabiania odporności. Dlatego, jak pisze RedNacz, kompromitacja medycznych środowisk naukowych jest głównym źródłem zamętu, o resztę zadbali wykonawcy procedur.
Jaki test? Ten pozytywnie negatywny, czy negatywnie pozytywny? Nadal wiara w testy beznadziejne trwa w głowach?
Drogi Autorze, czy do tego fragmentu można otrzymać jakiś link do źródła? „Sami producenci deklarują, że stworzyli w zasadzie terapię genową o nieznanych skutkach, np. ostatnio wynika to z ich deklaracji”
https://click1.email.zerohedge.com/vkvjmjjhpvpnhdcznkqcznycgjnttqgtzjrvcvvgphh_atpmlyytpnmpysytkybb.html?a=&b=560
do przeczytania :
cała istotna wiedza na temat walut cyfrowych
nie znajdzie Pan posłuchu na tym forum. RedNacz już w mainstreamie, oprócz wątków covidiańskich, bo trudno byłoby to odkręcić….
A ja się zastanawiam wogóle skąd u nas pomysł lockdownów. Wydaje mi się że to przyszło z chin bo w telewizji ciągle nam pokazują jak zamykają całe miasta. Ale skoro my wiemy że to nie działa to chinczycy tez wiedzą. Więc po co to robią, jesli wogóle robią? To chyba jednak jest wojna handlowa, a wirus to pretekst do opóźniania dostaw w celu windowania cen. A te obrazki z chin to tylko taki fotomontaż był na który pół swiata się nabrało.
To jest czysty Faucism i WHOoizm. Nie bez powodu Niedzielski z Faucim zdalnym są na jednym zdjęciu. Dyrektywy idą zza oceanu. Niewiele państw (taka Szwecja) robiło swoje, puszczając mimo uszu to co robią inne państwa i wytrzymując krytykę własnych mediów.
A że Chińczycy robią lockdowny? Podejrzewam, że jak tak zaczęli to muszą nadal to robić, bo partia się nie myli a jej urzędnicy tym bardziej. Azjaci są bardzo uzależnieni od pozorów, tzw. utraty twarzy. Tak to widzę.
No ale na czyje zlecenie oni pracowali? Chinskie czy amerykanskie. Chinczycy pierwsi wymyslili lockdown i „sprzedali” to na zachód. A czy u siebie to stosowali to w sumie nie wiadomo bo tam cenzura taka jak na wiadomości z wojny na ukrainie. Mi naprawdę trudno uwierzyc ze 11 mln ludzi siedzi w domach.
Czyje zlecenie to już kolejny poziom trudności. W sumie nieważne kto wymyślił czy kto podpowiedział żeby tak robić, nie dojdziesz. Podejrzewam, że Chińczycy stosują wszelkie środki niespecjalnie czekając na potwierdzenie przez naukowców czy to działa. Tak było gdy zamknęli port, bo paru dokerów miało objawy czegoś (było opisywane). Teraz ważne jak nadal zwalczać kowidianizm, bo w tych głowach niewiele się zmieniło. Tekst bit.ly/3qM9Itf pokazuje, jak przedstawia się ludzi, nie zgadzających się na dominującą narrację i poszukujących prawdy w stosie nawarstwiającego się medialnego goowna, jako bezmyślnych negacjonistów, zmieniających zdanie pod naporem faktów! I do tego niebezpiecznych.
Z Chin. Tak jak to wielokrotne testowanie i co najmniej 3 wyniki pozytywne by można kogoś uznać za zdrowego. U nas już z tego zrezygnowano w 2021 roku, ale w Chinach trzymają sie tego mocno. Tak mocno, że właśnie zamknęli Shanghai, największe miasto Chin. W Europie i USA odeszliśmy od chińskiego modelu walki, który okazał się bezsensowny i mało skuteczny. A strasznie blokujący ludzi państwo/gospodarkę. Dławiący społeczeństwo, a i tak wirus się roznosił i ludzie umierali. Ale dławienie społeczeństwa otwartego jest zawsze przeciw skuteczne. Dla porównania w Chinach dławienie jest możliwe, bo państwa totalitarne i tak NORMALNIE dławią ludzi.
Jaki test? Ten pozytywnie negatywny, czy negatywnie pozytywny? Nadal wiara w testy beznadziejne trwa w głowach?
Z podziękowaniem…
Takie przemyślenie…
Manewry kowidłowe się udały. Władze różnych krajów przetestowały różne sposoby brania za mordę swoich społeczeństw. Okazało się że da się tak czy inaczej wziąć wszystkich na smycz. Przy okazji ludność przetestowała co trzeba zgromadzić na przeżycie jednego miesiąca czy jednego półrocza. Chyba w kwietniu 2020 linkowałem ciekawy materiał o tym, ze w Szwecji która obchodziła bokiem szaleństwa kowidowe, też ludność zwiększała zakupy – na wsjaki słuczaj. Szwedzi pisali że testują ile faktycznie trzeba żywności na minimalne przeżycie i zaczęli opracowywać prawną stronę wprowadzenia kartek żywnościowych.
Więc pod pozorem sankcji antyrosyjskich doprowadzi się do spadku poziomu życia Europejczyków o jakieś 40-50%. Zgodnie z tym co wieszczy Chazin o wielu lat. Pięć lat temu wydawało się to bajką…
A wygrywa na tym „Ameryka”, niszcząc swego europejskiego konkurenta. Jeżeli tylko Brytyjczycy uruchomią w Jewrosojuzie swoich uchodźców czyli muzułmańskich kolonistów – to się naprawdę zacznie! Ale coraz mniej mi żal Europy. Zostaną tylko wspomnienia, zdjęcia, slajdy…
PS
A w każdym momencie w każdym europejskim kraju, można będzie pod pozorem kolejnego kowidła, czy „ruskiej broni chemicznej”, albo amerykańskich mikrobów z ukraińskich laboratoriów – wprowadzić kolejne „lokdałny”. Ludzie to niestety potulnie kupią…