5.03. Szpitale przemienienia
5 marca, dzień 368.
Wpis nr 357
zakażeń/zgonów
1.766.490/44.912
Szwajcaria ma schrony, które mogą pomieścić 9 milionów osób, czyli o 1,5 miliona więcej niż kraj ma mieszkańców. Szwajcarzy szykując się do wojny przygotowali sobie taką infrastrukturę, po to by ludność cywilna, jak widać nie tylko własnego kraju, mogła przeczekać niebezpieczeństwo. Schrony to wyszukana infrastruktura, wentylacja, prąd, kanalizacja, szpitale, magazyny żywności, te uzupełniane co jakiś czas o świeże produkty. To kosztuje fortunę i wszyscy, którzy za to płacą modlą się, żeby… nigdy nie doczekać korzystania z tego systemu. Ale mieć warto.
Tak samo jest ze szpitalami tymczasowymi, przeznaczonymi na kowid. Lepiej, żeby stały puste. A stały. W okresie od grudnia 2019 do lutego 2021 było dużo sygnałów, że to inwestycje bez sensu, bo stoją puste (no jest parę takich co nie przyjęły żądnego pacjenta) i zamieniły się w dość kosztowne punkty szczepień. Teraz, kiedy idzie trzecia fala media informują, że ten bufor bezpieczeństwa się dość szybko napełnia, co ma dowodzić, że był potrzebny.
Popatrzmy na koszty tej gotowości do lutego. Dane dotyczące kosztów adaptacji szpitali na kowidowe dotyczą tylko 20 placówek, a jest ich 39. I te 20 szpitali kosztowało 536 milionów złotych i gdy podzieli się je przez ilość pacjentów, którzy tam przebywali to wyjdzie około 250.000 zł na jednego pacjenta. Sporo. W dodatku szpitale tymczasowe zakładano równocześnie z przerabianiem standardowych oddziałów szpitalnych na kowidowe. I problem jest z tym, że wielu chorych niekowidowych wywalano z ich oddziałów (o efektach wspomniałem już we wcześniejszych wpisach) zamiast utrzymać tradycyjne leczenie a kowidowców skierować do zadedykowanych szpitali tymczasowych.
Ale ze szpitalami wyszła jeszcze jedna afera. Jak zwykle Paweł Klimczewski wyszukał następną ciekawą, ale i ponurą prawidłowość. Otóż okazało się, że w 2020 roku w porównaniu do 2019 hospitalizacja chorych spadła w okresie styczeń-wrzesień o 25%. Ale liczby, nie procenty robią wrażenie – okazuje się, że z procedur hospitalizacji skorzystało o 1,3 miliona mniej ludzi niż w zeszłym roku. Po prostu kowid jako priorytet wyciął przyjmowanie do szpitali z innych niż koronawirusowych powodów.
Paweł Klimczewski zestawi też ilość kowidowych hospitalizacji z tymi nieodbytymi i wyszło, że w niektórych miesiącach jedno łóżko kowidowe wycinało czasem i ponad 300 łóżek tym, którzy mieli nieszczęście chorować na coś innego. Jak widać wirus wykosił nam grypę, raka, teraz uzdrowił ponad milion ludzi na tyle, że „nie musieli” (nie mogli? nie chcieli?) skorzystać z przyjęcia do szpitala. Oczywiście powód jest inny – przestawienie służby zdrowia na hit sezonu, kosztem wstrzymania miliona „normalnych” procedur, terapii i operacji oraz drugi czynnik: ludzie unikają szpitali, bo codziennie widzą w mediach, że dla niektórych to lejek, z którego można nie wyjść, bo się załapie kowida i cud jak się wyjdzie spod respiratora.
Teraz podobno szpitale tymczasowe się zapełniają, a więc zaraz będą głosy, że jest ich… za mało. I co, będziemy adaptować następne stadiony, które wcale nie uwolnią miejsc dla tych chorych nie na kowida, tylko będą buforem bezpieczeństwa czekającym na następne fale? A krzywa wzrostu zgonów niekowidowych wciąż znacznie przekracza średnią z ostatnich pięciu lat.
Teraz coraz wyraźniej widać – dlaczego.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.