22.03. Ukraiński taran
22 marca, wpis nr 1256
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Widać, że rządzący grzęzną. Nawet nie chce im się udawać, że spełniają obietnice wyborcze. 100 dni Tuska to był jedyny konkret, który już się tak wykrzaczył, że nawet najwięksi ultrasi jagodnej koalicji tłumaczą się z niedowózki, nawet nie pytani. Mam tu kawałek takiego zaśpiewu w wykonaniu Waldemara Kuczyńskiego:
Nawet już się nie chce wykazywać która przykrywka medialna przykrywa którą, żeby ta przykryła tę, która przykrywa prawdziwą dziurę. Łata na łacie, witaj panie bracie! A to komisje ruszyły, a to aborcja się nagle obudziła i szczerzy poczerniałe od zagryzania zęby. Tematy istotne są omijane, albo trącane tylko przyczynkarsko – wiadomo, np. temat rolniczy gdzieś tam się przebija, ale tylko pośrednio. Właściwie w mediach niewiele o protestach chyba, że w kontekście chuligańskim:
Protesty też zaczęły być monitorowane co do krzywd ludzkich, które nagle się wysypały po Polsce w wyniku braku dojazdu do wszelkich dobrodziejstw. Wiadomo, rataje blokują – ludzie umierają:
I tak to skomentował internet:
Ale tak naprawdę umierają. Nawet rolnicy zabili jednego. Tak, tak – poczytajmy:
Protesty hulają, lud się albo obrusza na małorolnych (ale głownie miastowy), pozostali – większość – nie przejmuje się w pandemicznie wytrenowanej obojętności na społeczne ekscesy władzy. Wiadomo – kowidowa nauka nie poszła w las. A co na to rządzący? Donald znikł, rzucając zasłonę dymną, że z chuliganami (których sobie zarobił za pomocą policyjnych prowokatorów po cywilnemu) nie będzie gadał. Akolici władzy pomstują na rolników, że ci nie przyjmują propozycji rządu, jakby udawali, że nie wiedzą, i z wiejscy nie chcą kolejnych dopłat, tylko rozwiązań systemowych. Oj, chciałoby się ich przekupić i pójść spokojnie na sojowe late, a tu nic! W sumie to miastowi powinni się cieszyć, że rolnicy nie chcą dać się przekupić, gdyż dostaliby kasę niewątpliwie z kieszeni „młodych wykształconych z większych ośrodków”. Przecież rolnictwo jest dotowane na te ich wypasione traktory za bańkę, zaś czyni to z PKB, które robią w korpo tęczowi rurkowcy, po wyższych studiach gotowania na gazie.
Czy Bruksela się powściąga? Ale gdzież tam! Właśnie kiedy tu protesty, oni tam dociskają śrubę:
Trzeba przyznać, że mimo bezczelności eurofederaści są w trudnej sytuacji. Bo życzliwy (a są jeszcze tacy?) doradzałby powściągliwość, gdyż za takie harce zaraz w czerwcu Unia może zapłacić karę przy urnie wyborczej. A ci dociskają przed wyborami! No – denny timing. Ale może oni coś tam wiedzą więcej niż my – przede wszystkim to, że jak mawiał redaktor Michalkiewicz za koryfeuszem demokracji – Stalinem, że nie ważne kto wygra wybory, nie ważne nawet kto liczy głosy: najważniejsze jest to, by przygotować taką alternatywę wyborczą, że bez względu na wynik wybory i tak będą wygrane. Drugim powodem pośpiechu może być inny główny czynnik: zrobić co się da przed wyborami na prezydenta USA. Bo jak wygra taki Trump, to wiele może się w Europie zmienić, a na pewno będziemy mieli przerwę w dominacji na Starym Kontynencie Niemiec, których amerykańskim junior partnerem do pilnowania Europy mianował w marcu zeszłego roku Biden. I stąd te europejskie troski o świat bezbidenowy, i cud pogonienia proamerykańskiego PiS-u w Polsce.
Nie myślcie sobie, że takie przykrywki taktyczne to tylko w Polsce. W Europie tudzież, choć my tam wiemy o nich tyle, ile nasze media nam zakomunikują. A te zajmują się… płcią rzeczywistą żony prezydenta Francji, Macrona. W internecie pełno filmików z jakąś podobną panią, ale występującą jako pan i zestawienia twarzy przed i po, rzeczywiście podobnych. Ale nie będę brnął w tę pułapkę i powielał tych odwracających uwagę wrzutek. Tak, Europa nie ma czym się zajmować, tylko płcią biologiczną byłej nauczycielki (nauczyciela?), a obecnej małżonki (małżonka?) prezydenta byłego kieszonkowego mocarstwa. Najlepiej tę sytuację określiła niezastąpiona Fifarafa:
Dla mnie najciekawszy jest jeszcze jeden element. Niemcy się jednak ogarnęły i po paru miesiącach stuporu, w jaki wprawił je Putin niwecząc subtelną grę w niemiecko-rosyjską dominację nad Europą -ostatecznie przemyślały sprawę i przekuły kłopot w ofensywę. Ukraina stała się taranem, katalizatorem zmian, coś jak nieszczęsny kowid w czasie 2020-2023. Pies go tego kowida trącał, czy go tam sami wywołali czy nie, ale na pewno wykorzystali okazję. Po pierwsze za kowida potrenowało się suwenirów w posłuszeństwie i reakcjach stadnych i nauka, jak widać, nie poszła w las. Po drugie – dorżnęło się (jeszcze nie do końca dorżniętą, ale wszystko przed nami) klasę średnią lockdownami. Po trzecie – na podstawie strachu, a teraz coraz bardziej gołego przymusu – stworzyło się ramy prawne do globalistycznego trzymania postrachanych kowidowo za twarz – ubóstwo energetyczne, wycofanie papierowej waluty, kontrola wydatków i przemieszczania się, przyszłe zadłużanie hipotek mieszkań i domów, by spełnić kosmiczne kryteria klimatyczne, to tylko kilka z osmatycznie czynnych osiągnięć kowidowych. Stety – ocalało po tym rolnictwo i dziś pora na dojechanie europejskich kmieci.
Kijowski taran
Narzędziem ma być Ukraina. Ukraińskie płody rolne mają przewagę konkurencyjną polegającą na tym, że producenci krajów członkowskich, gdzie teraz Ukraińscy mają wolny wjazd, ponoszą koszty Zielonej Masakracji, zaś ukraińskie kmiecie – nie. Mało tego – ukraińskie płody są zwalniane z kontroli fitosanitarnych, zaś te z innych pozaeuropejskich krajów – nie, nie mówiąc już o ostrej kontroli spożywki na rynek wewnętrzny. I o to jest cała awantura. Czemu Unia tak robi? Moim zdaniem dlatego, że chce wykończyć rolnictwo europejskie w obecnej formie, oddać je w ręce wielkich korporacji rolniczych, albo kupować w Ameryce Południowej. Ten drugi kierunek jest ostatnio najciekawszy. Chodzi o to, że swymi regulacjami Unia zażyna i zarżnie do końca rolnictwo europejskie, a jeść coś na razie trzeba, i to mimo postępów depopulacji. A więc brudne rolnictwo – siup – za ocean. Będzie co jeść, towar będzie tańszy niż ekologiczne rolnictwo europejskie, nie trzeba będzie tych strasznych dopłat i skończą się europejskie kmiecie, jako ostatnia klasa cokolwiek posiadająca. Ale spokojnie – wjedzie i tak później podatek importowy od wwiezionego śladu węglowego brazylijskich kurczaków, wszak mamy jedną planetę. I wszystko i tak podrożeje, bo ma podrożeć. Życie. Człowiek. Egzystencja – tak, by się jej odechciało.
I do tego służy awantura z ukraińskimi płodami. Do tego, by wykończyć rolników w Europie, ze szczególnym uwzględnieniem polskich małorolnych, bo się zbyt dużo opierali słusznej linii globalistycznych zapędów. Tłumaczy się to najperfidniej jak można, że musimy poluzować, gdyż Ukraina w wojnie jest i każdy wagon zgniłej kukurydzy to cios w Putina. A więc GMO w Kreml! Perfidia polega na tym, że ten eksport preferowany nie zasila budżetu wojennego Kijowa, tylko kieszenie oligarchów. Czyli podsuwa się ogłupiałej opinii publicznej fotki masakr z Mariupoli, by uzasadnić to eksportowe kuriozum. Bilans zaś jest taki, że globaliści unijni realizują swe cele (wycięcie rolnictwa jako klasy, oraz osłabienie rolniczych krajów Europy Wschodniej, no – może i „wziatki”, w których specjalizuje się Wschód tez mają tu znaczenie) nie przejmując się protestami, gdyż ich zamiary są bardziej dalekosiężne. Czują się zaś wyjątkowo silni i bezkarni z jednego powodu: od dawna system polityczny trwale immunizuje elity na zmiany i wymiany, elektorat jest dowolnie kawałkowany, panikowany i przesuwany w wybranych kierunkach bezradności. Na końcu są ogłupiali Ukraińcy, którym Żełeński tłumaczy, że to wszystko przez panów-Polaków.
Wojenny warunek
Niestety takie taranowe podejście wymaga na pewno jednego – kontynuowania wojny. Inaczej Brukseli, a właściwie Berlinowi, trudniej byłoby wytłumaczyć tak wyjątkowe traktowanie Ukrainy. Co prawda po jakimś tam rozejmie można będzie utrzymywać, by jechać z tym wyjątkiem dalej z powodów wsparcia odbudowy Ukrainy, ale to już argument słabszy, niż obecny – wsparcia czynu zbrojnego. Jest co prawda pomysł, by te ponad 200 miliardów dolarów zablokowanych, a właściwie przejętych od Rosjan w bankach europejskich przekazać na Ukrainę, ale jest tu pułapka. Załóżmy dwa, co prawda w świetle obecnej propagandy niemożliwe, warianty rozwoju wypadków. Że Putin wojnę wygra i dojdzie do rozejmu i że Putin wojny nie wygra i że dojdzie do rozejmu. Wariant najbardziej prawdopodobny (medialnie), że Putin przegra, Rosja się rozpadnie, zaś ludzie Żełeńskiego obsadzą Kreml – na razie pomińmy jako „oczywisty”. A więc jak Bruksela podiwani ruskom kasę, zaś później usiądzie do stołu rozmów, to się Putin w ramach warunków pokoju (rozejmu, niepotrzebne skreślić) upomni o tę kasę czy nie? Moim zdaniem – upomni się. Ba – będzie miał także duże szanse w międzynarodowych trybunałach, jakby trzeba było się podeprzeć na gruncie formalnym. W rezultacie może być tak, że Unia forsę Putinowi podprowadzi, da Ukrainie, zaś przy rozejmie wyjdzie, że kasę oddać trzeba. I kto to zrobi? Kijów? Żarty! No, Unia odda – czyli, pan, pani, społeczeństwo…
A więc mamy powtórkę z kowida – globalistyczni aktywiści korzystają z szansy, eskalują nawet sytuację korzystając z zagrożenia wojennego (epidemiologicznego – niepotrzebne znów skreślić), gdyż do realizacji celów trzeba napiąć tę cięciwę do granic wytrzymałości. Stąd ostry kurs na wojenną ścieżkę, aż do granic sprawdzenia blefu przez Putina. No, bo ostatnio trafiłem na audycję, gdzie Cejrowskiego jakaś paniusia męczyła o Trumpa. Ten się przytomnie zapytał na czym polega ta deprecjonująca nieprzewidywalność nowego kandydata na prezydenta USA. I usłyszeliśmy wszyscy – uwaga, uwaga, narodzie! – że to szaleniec, gdyż jak dojdzie do władzy, to zechce nie daj Boże… skończyć z tą wojną w jedną dobę. No, rzeczywiście jest to przykład kompletnego szaleństwa dzisiejszych czasów – chcieć zakończyć wojnę. Czyli – a rebour – wzorcem rozsądku i umiarkowania byłby władca do kontynuowania wojny skory, byleby się tylko nie skończyła.
Egzegeci i zwolennicy takiej postawy tłumaczą, że Ukraina przegrywa, a więc pokój byłby na niekorzystnych warunkach, również dla Europy, ba – dla Polski, bo coś tam ten kagiebista, oprócz zwrotu jumniętej kasy, będzie chciał, typu „ziemia za pokój”. A więc trzeba walczyć, by polepszyć swoją sytuację negocjacyjną. Ale trudno nie zauważyć, że im dłużej ta wojna trwa, tym bardziej pogarszają się zachodnie warunki przyszłego pokoju. Jest już tak źle, że Putin może zażądać (i dostać!) o wiele więcej niż chciał tuż przed wojną w swym memorandum nt. odtworzenia de facto sowieckich stref wpływu. A więc przeciąganie tej wojny tylko pogarsza sprawę. A proszę mi wymienić jakimiż to działaniami Zachód chce polepszyć obecnie sytuację na froncie, w rezultacie przy stole negocjacyjnym? Wysyłając tam natowskie kontyngenty? I to ma przybliżyć nas do pokoju, a nie przypadkiem do eskalacji i rozlania się wojny nie przecież w Lombardii i Nadrenii? Zwłaszcza, że Zachód w przygotowaniu do „wgniecienia Putina w ziemię” jest tak samo daleko jak i przed wojną, mimo buńczucznych zapowiedzi, że „NATO jest silne jak nigdy przedtem”. A to może być prawda, tyle, że świadcząca o tym, jak bardzo musiało być przed tą wojną być słabe, skoro jest tak słabe po dwóch latach wojennych. Pohukiwań.
Podludzie i Unia
Wredota tej unijnej postawy polega na cynizmie i traktowaniu wschodnich ludów jak podludzi. Pamiętajmy jak by co, że my też łapiemy się w takim razie do tej kategorii, żeby nie było złudzeń. Oni tam na Zachodzie całą tę Słowiańszczyznę mają za jeden plemienny tygiel, jak trochę większą Jugosławię, czyrak światowy, źródło większości wojen i podludzi, których trzeba z ich nieokiełznania leczyć interwencyjnie, i których tylko łaska pańska doszlusowała do cywilizowanych organizacji europejskich. To, że jako zapas taniej siły roboczej to pikuś, ale i rezerwuar mięska armatniego na wojenki z Rosją o prymat już nie światowy, ale europejski. Dziś krwawiąca Ukraina jest ogrywana jako pionek przez Zachód, ale z asystencją rodzimych polityków. Ciekawe czy w takiej formule przyjdzie na nas czas. Wszak stoimy w tej kolejce, ustawieni co prawda przez historię i geografię, ale i coraz częściej przez naszych podżegających wybrańców.
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Już we wrześniu 2020 r pisałem tutaj , że ” plandemia ” jest tylko uwerturą , wypróbowaniem sposobów sterowania emocjami tłumu na skalę globalną.
No i wyszło , że niewiele się myliłem. Zarządzanie strachem , które się wtedy perfekcyjnie sprawdziło , zostało zmodernizowane i zastosowane w wojnie na Ukrainie. , tym razem do usprawiedliwienia eskalacji wydatków zbrojeniowych. Żymscy grandziarze twórczo rozwinęli metodę ” na wnuczka ” , ” sprzedając ” ją w nowym opakowaniu – najpierw zdrowotnym , a teraz wojennym.
– Klimat: Zimna prawda: youtu.be/Ia2UgAS84aY – puszczać dzieciom nastoletnim na domowym nauczaniu o oszustwach na skalę świata, oraz
– Wszyscy jesteśmy idiotami (oprócz garstki reptilian) czyli przykładowe PGE w roli fakira wsadzającego sobie w gardło ESG – przynoszenie w zębach informacji o firmie eurokołchozowi, żeby nie musiał się wysilać w wywiadzie gospodarczym: youtu.be /ZpBXqOSjXZw
Słuchałam w radiu niedawno wywiadu z jakimś niemieckim europosłem z Grupy Spinelliego. Bardzo elokwentny i inteligentny człowiek, nie jakiś tak wariat w oparach klimatyzmu. On nie mówił , ze planeta płonie, że wszyscy zginiemy, nie mówił wprost, że to katastrofa, ale przez ten długi wywiad nie wprost wyszła mi taka wizja, że Niemcy do tej pory byli o owszem potęgą technologiczną w Eurropie, ale konkurencja Chin i USA powoduje, że Azja już wyprzedza nas już nie tylko cenowo, ale i jakościowo, nie mówiąc o innowacjach. To jest gwóźdź do trumny niemieckiego przemysłu samochodowego itp Dletago wymyślili cały ten klimatyzm jak niegdyś Balcerowicz – szybka transformacja, ktoś tam padnie z głodu i zimna, ale to nic, przestawimy przemysł na nowe tory – pompy, wiatraki, auta, itp itd, to pobudzi innowacje, gospodarkę. Do tego wojna – kolejne źródło kasy, Są Niemcy bardziej i mniej mili, ale en masse jesteśmy dla nich gorszym sortem. Niedawno jakiś Niemiec w mojej pracy niemal dostał apopleksji jak nie chciałam pojechać i siedzieć z nim 3 dni w biurze. Najpierw go zatkało, potem nakrzyczał, poskarżył się innym szefom, a na koniec udał, że nic się nie stało.
Róbmy swoje. Dni Unii są policzone!
Są jak ZSRR w 1987, czyli już po Czarnobylu, ale wciąż z planami budowy miast na orbicie… Są jak PRL co to jeszcze w 1979 r. chciał budować sto zapór na Wiśle.
Zdechną na niewydolność i na równoległą czarnoszarą gospodarkę dokładnie tak samo jak ZSRR.
Przecież tych agentów Chin i Rosji z Brukseli i Berlina za chwilę NIKT normalny nie będzie nawet słuchał.
Oni już są zombiakami, tyle że się jeszcze nie połapali.
A co do zakazu sprzedaży nieruchomości … Tylko przypomnę, że może mieć ona także formę szczególną: pisemną ale NIE notarialną. A nowy WŁAŚCICIEL dopiero zaniesie taką umowę w której jest już WŁAŚCICIELEM, gdzie zechce. Mało tego: są UMOWY PRZEDWSTĘPNE z warunkiem automatycznego PRZEWŁASZCZENIA i odpowiednią wzmianką w KW. Są umowy dożywocia, zastawu, użyczenia, dzierżawy działki z naniesieniem i co tam kto zechce. Dom za czapkę „świnek” albo „twardych”. Mieszkanie za odpowiednio pękatą sakiewkę „krugów”. Umowy WYMIANY itd itp.
Kto normalny w PRL-u pisał umowy najmu mieszkania za zielone?
A drugi obieg gospodarczy ma to do siebie, że tworzy się w kwadrans, dopiero wychodzenie z niego trwa latami…
Chcą brukselscy i berlińscy okupanci wojny? Dostaną , do syta! W całej Europie od razu. Po kilku latach zabraknie im nawet na waciki i będzie z mumią szlus.
Nie mogę, brzuch mnie od śmiechu rozbolał. Cytuję urywek z międzynarodowych konwencji i traktatów handlowych, rzecz jasna w przekładzie na nasze:
„Osoba przebywająca za granicą, która chce sprzedać mieszkanie znajdujące się na terenie Rzeczypospolitej – nieruchomość lub spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu – ale nie chce w tym celu przyjeżdżać do Polski, może zawrzeć umowę sprzedaży w państwie, w którym przebywa, przed konsulem lub według tamtejszego prawa.Może też działać przez pełnomocnika, jeśli udzieli pełnomocnictwa do sprzedaży mieszkania, o które chodzi (w należytej formie – według prawa tamtejszego lub przed konsulem).”.
Zakażą w PRL bis?. To se wyjedziemy z nabywcą lub sprzedawcą choćby do Brazylii, albo Urugwaju, buhahaha. I tam się spisze legalną umowę. A zapłatę wniesie się na konto tam, albo w raju podatkowym, aby dalej od zdychającej lewackiej Mumii.
Co, że niby Mumia wypowie wtedy WHO i sto konwencji? Buhahaha!
W KE i PE siedzą skorumpowani idioci, przecież od dawna mówię…
interesujące