18.03. Zmiana
Dzień 15.
zakażonych/zgonów 251/5
Myślę, że wszyscy po domach zastanawiają się jak to będzie PO wirusie. Daje to lepszy komfort psychiczny. Wiem, bo sam siedziałem w więzieniu bez określonej daty wyjścia (internowanie w stanie wojennym) i pomagałem sobie myśląc o tym co będę robił, jak wyjdę. A drugi powód myślenia o stanie „powirusowym” to odwieczne marzenie ludzkości, że po jakiejś ogólnoświatowej traumie będzie reset i wszystko zacznie się od lepszego nowa. Napisałem o tym artykuł do Rzepy, posłałem, zobaczę, czy się nada.
Co może się zmienić? Wiele. Pracodawcy mogą zobaczyć bez kogo firma działa, i po co im przepełnione i kosztowne biura, skoro wymuszona wirusem telepraca dała podobne efekty. Co będzie ze szkołą, która dziś przechodzi na online? Jeśli wyniki będą ok, to po co ślęczeć w pełnych klasach? Dzieciaki przejdą na teleedukację i jedyny wtedy kłopot to deprywacja socjalna i nadwaga. Ile firm się utrzyma? Żyły przecież na bieżąco, teraz stracą płynność a koszty stałe (płace z narzutami, opłaty, podatki, składki i czynsze) pozostaną. Czy i jak pomoże im państwo? Czy dorzucając kasy czy przeciwnie – wycofując się z omnipotencji regulacyjnej? Czy na miejsce padłego małego biznesu wejdą korporacje poszerzając swoje i tak rozległe imperia?
Na razie widzę cud przystosowawczy polskiego biznesu. Niektórzy wygrali los na loterii. Np. firmy rozwożące jedzenie i gotowe diety po domach. Ja mam pudełka od dawna, ale wyobrażam sobie ilu ludzi zostało zmuszonych do tej przygody przez kwarantannę. Widzę to po sobie. Mój „pudełkowy” był na wycieraczce do 22.00. Teraz nawet jak nie śpię o 1.00 po północy, to jeszcze go nie ma. Pewnie ma do rozwiezienia kilka razy więcej pudełek. Widzę też kreatywność: np. BonyJutra, którymi już dziś możesz zapłacić za bon na dany towar lub usługę do wykorzystania w powirusowej przyszłości. Daje to przedsiębiorcom szansę na uratowanie płynności w czasach gospodarczej kwarantanny.
Dziś wyszedłem na zakupy. W końcu nie jestem twardo kwarantannowy, a zakupy trzeba zrobić, bo pudełka w weekend nie przyjeżdżają. W Biedronce obsługa bez masek i rękawiczek, a więc wariant brytyjski. Niewielki ruch, w kolejce co metr, a więc spoko. Wychodzę i widzę, że w barze mlecznym obok ruch jak co dzień. To znaczy jest zakaz handlu w restauracjach i barach, ale nie na wynos. Właściciel wyciągnął więc szybę z drzwi wejściowych, zabił je pilśnią i zrobił okienko, przez które wydaje posiłki.
Jeszcze Polska nie zginęła. Damy radę, byleby rząd nie przeszkadzał pomagając.
Co do ewentualnych tyjących dzieci-i tak podobno polskie dzieci,jak twierdzą badania,tyją jako jedne z najszybciej przybierających na wadze w Europie. Taka ciekawostka.
PS pod Wrocławiem mamy dziś poniedziałek.
NIe rozumiem z tym Wrocławiem, ale na wszelki wypadek – gratuluję