1.03. Mięsem w willę

2

1 marca, dzień 1094.

Wpis nr 1083

zakażeń/zgonów

2992/14

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Kiedyś, dawno temu, zadzwoniła do mnie agencja badająca opinię i podpytała mnie które z wymienionych w jej ankiecie tematów wydają mi się najważniejsze. Nomen omen były to czasy nietuzinkowej wypowiedzi ówczesnej premier Ewy Kopacz, że jako odpowiedzialna kobieta, matka, ale i premierzyca na wieść o wojnie toby się zamknęła z dziećmi w domu i nie wychodziła. Wśród innych, porównawczych tematów była np. sprawa osiołków z poznańskiego zoo, które wzburzyły radną PiS, kopulując publicznie. To wszystko było wrzucone do jednego wora i miałem wybrać, co mnie bardziej interesuje.

Widać było wyraźnie, że ktoś chce się dowiedzieć o czym lud chce się dowiedzieć. I to później jechać w mediach. Pomijam już kuriozalne zestawienie „ważności tematów”, ale ciekawy był ten mechanizm. Jak to z klientem – co chce, to się mu da. A to oznacza, że informacje nie są podawane jak leci, zaś klient-odbiorca sobie wybiera, filtracja następuje już na samym początku. Dostanie to, co go interesuje, ale w jaki sposób w ogóle coś go zaciekawia, skoro ma dostać to co mu się podoba, a jeszcze mu się nie podoba, bo nie wie? To jest jak z piosenkami hitowymi puszczanymi w radiu. Słuchacz lubi te, które zna, ale skąd mamy wiedzieć, że mu się spodoba to, czego jeszcze nie słyszał?

Robi się więc tak, że puszcza się zaczyn wedle filtra nadawcy, który już dużo wie o grupie własnych odbiorców, a potem patrzy się co weszło, a co nie. I to się nagłaśnia, głównie w celach zasięgowych, czyli komercyjnych. Zaszliśmy jednak jeszcze dalej. Pewne rzeczy podbija się ze względu na interesy polityczne. Głównym narzędziem jest mechanizm przykrywki. Jak nam coś nie idzie, przeciwnicy znaleźli jakiś słaby moment i walą jak w bęben, to trzeba jeszcze głośniej walnąć w bęben inny, najlepiej na podwórku przeciwnika. Zainteresowanie odbiorcy przerzuca się w inną stronę, nasz słaby temat znika, mamy czas się ogarnąć i przysypać to wszystko igliwiem zapomnienia.

Takie cudo wychodzi tylko wtedy, kiedy mamy słuchacza labilnego, co to się tematów nie trzyma, skacze z premierzycy na osiołka bez trudu. Wszystko mu się co prawda miesza, rzeczywistość nie układa się w jakąś ogarniętą strukturę, do której przypisuje się istotność zdarzeń przy eliminacji szumu od spraw ważnych. Postrzeganie świata jest wtedy oglądaniem zdarzeń na zasadzie rozsypanego wiadra gwoździ, z tym, że każdy jest inny, śrubki walają się obok papiaków, zakrętki koło dybli. Taki ma być umysł dzisiejszego odbiorcy, przygotowanego do szybkiej kontemplacji rzeczywistości jako zbioru prawd tymczasowych.

Może podam przykład, bo te refleksje naszły mnie po lekturze wpisu Marcina Palade, który jest niedoścignionym analitykiem sfery społeczno-medialnej, popartej analizami dostępnych danych. Otóż ostatnimi czasy pokazał on mechanizm przykrywania na przykładzie dwóch afer. Pamiętacie państwo aferę Willa+. Minister Czarnek przydzielił granty, okazało się, że nie tym co trzeba i zaczęło się walenie w bęben, a wyszło, że jest w co walić, bo się wystawiono. Szło dobrze, temat „zażarł”, nawet – co ważne – dostał nicka (Willa+) i hashtag, co znacznie wzmocniło przekaz, bo wystarczyło jedno słowo-symbol i każdy wiedział o czym mowa.

Jednocześnie pojawiła się sprawa wyników spotkań w ramach grupy C40, gdzie największe miasta deklarują swoje działania, dziś głównie w obronie planety przed jej największym zagrożeniem, jakim jest człowiek. Okazało się, że mamy tam spore limity wobec dzisiejszych zachowań, zwłaszcza dla Polaków, wygłodzonych na komunistycznych kartkach na mięso, ważnego tematu jakim jest dieta. Tamże pokazało się, że mamy jeść mięsa mniej niż za rzeczonych kartek za komuny. I okazuje się, że temat „zażarł” jeszcze bardziej. Popatrzmy:

To, że temat mięsa „zażarł” to dwie sprawy. Po pierwsze – ktoś ewidentnie temu pomógł. Temat można podchwycić i „grzać” niekoniecznie przy udziale dziennikarzy. Mamy przecież media społecznościowe i jedna z drugą agencja nie mają problemu, by wrzucić do SoMe jakiś temat i go rozbujać. Tak też ewidentnie zrobiono. Temat był wymierzony w opozycję, bo rewelacje dietetyczne C40 przywiózł z Argentyny członek tego gremium – prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. A więc w obozowym myśleniu Polaków był to temat odwetowy i zamienny. I obniżył zainteresowanie Willą+ zamieniając je na frapujące rozważania nad dietą Polaków i lewackim zamachem na nią.

To, że się tematy „minęły”, to już druga sprawa. Wyraźnie jeden obniżył komunikacyjną rangę drugiego, tak jakby się żywił jego poprzednią popularnością. A to dowód, że w umyśle odbiorcy, co prawda nie za długo, można grzać tylko jeden temat. Jeden wypiera drugi, tak jak rzędy zębów rekina. Nie ma miejsca na subtelne pobywanie w mózgowym odbiorniku widza kilku tematów. Jeśli już to tylko ich pakietów, upakowanych w wiązki skojarzeniowe.

Tak to więc robi się media, nie tylko w Polsce. Tyle, że odbiorcy wciąż mają przekonanie, że swobodnie, indywidualnie i niezależnie dobierają sobie interesujące tematy, nie mając pojęcia, że idą jak po sznurku. Jak gąski za flecistą, który prowadzi ich dźwiękami swej fujarki gdzie chce. A ten układ – zadowolonych z siebie odbiorców i manipulatorów medialnych – oznacza, że może trwać wiecznie, bo każdy dostaje to co chce. Jedni ułudę własnej sprawczości, drudzy – pożądane reakcje społeczne.   

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

2 thoughts on “1.03. Mięsem w willę

  1. Willa była, dieta będzie. Warto poszukać raportu w necie i przeczytać. Sugerowane limity tam są, takie jak podawane publicznie. Można publicznie opowiadać, że raport to teoretyzowanie naukowców, bez znaczenia. Wystarczy jednak sięgnąć do słowa wstępnego, autorstwa C40. Popierają propozycje w całości i deklarują ich wdrażanie, aby uratować planetę. Jak może być – już mamy przebłyski. Opłaty emisyjne, wybranych nie dotyczące – można mieć poza limitami prywatny odrzutowiec, luksusowy jacht, luksusowe auto. Dla plebsu nie muszą być kartki, jak za komuny, gdy towaru nie było. Ludzi najzwyczajniej nie będzie na więcej stać. W UE rozłożą przemysł, rozłożą rolnictwo, koncerny wyprowadzą produkcję. Możemy się dziś śmiać, za kilkanaście lat obudzimy się z ręką w nocniku, w izolowanym od świata skansenie – o ile rosnąca populacja śniadych nie zrobi wcześniej rewolucji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *