14.02. Kartki na mięso i nie tylko. Analiza porównawcza z PRL

9

14 lutego, dzień 1079.

Wpis nr 1068

zakażeń/zgonów

2317/6

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Człowiek tak sobie żartował, nawet martwił się, ale nie myślał, że to na poważnie. No, a może nie myślał, że to tak szybko. Mówię o tych wszystkich wielkomiejskich projektach piętnastominutowych miast. Że to będzie jakiś proces, albo zbyt szybki i wtedy się lud ruszy, albo odwrotnie – osmatycznie rozciągnięty w czasie, mniej zauważalny, ale jednak odleglejszy. A tu klops.

Dzisiaj uderzyła internetowa wieść wzburzona publikacją Gazety Prawnej o zebranych wynikach prac organizacji 40 przodujących miast, C40 Cities, z Warszawą włącznie. Ja tam mam taką teorię, że miasta jako takie są wylęgarnią i poligonem wszelkich lewackich wymysłów. Państwa mają jeszcze swoją bezwładność, ścierają się tam różne interesy – w tym sprzeczne interesy rolników w stosunku do wielkomiejskich pomysłów. A w mieście mamy jedność formy i treści. Zazwyczaj zaludnia – te większe – lewacki prekariat, coś na kształt byłego proletariatu plus własne wyobrażenie o wykształceniu (często ponad inteligencję) i należnym mu z tego tytułu miejscu na drabinie społecznej. Tak społecznie zdominowane miasta głosują na prezydentów, którzy czynią sobie z metropolii trampolinę do „poważnej” ogólnokrajowej kariery. Na mieście, które jest przede wszystkim infrastrukturą techniczną a dopiero później społeczną, się nie znają, lubią ją tak jak Trzaskowski ścieki i wykopy. W związku z tym zajmują się tkanką społeczną, co przy lewackich poglądach i wybrańców, i wybierających, zawsze kończy się eksperymentami społecznymi.

To tłumaczy dlaczego organizacja miast zajęła się rzeczami właściwie tylko w niewielkim stopniu należącymi do obszarów przynależnych samorządom terytorialnym. Ale przecież to metropolie generują 10% zanieczyszczeń, a więc nie ma tak. Cóż tam pokazano? Właściwie to jest spisane z agendy globalistów i Zielonego Ładu Unii Europejskiej, ale warto to przypomnieć. Nie dla pustego wzmagania emocji, ale jako ostrzeżenie. Podano dwa rodzaje celów do osiągnięcia: progresywne i ambitne. Oba kończą się w 2030 roku, a więc – kochani – zegar już bije, a my wciąż w okopach. Ba – żeby w okopach, my na głębokich tyłach zajmujemy się wojną polsko-polską o pietruszkę. Co nas więc czeka? Proszę bardzo:

Mięso – 16 kg na rok na osobę (cel progresywny), zaś zero mięsa w scenariuszu ambitnym. Nabiał – 90 kg na rok, dla ambitnych w 2030 – zero nabiału. 8 sztuk odzieży na rok, w horyzoncie ambitnym – trzy. 190 aut na tysiąc mieszkańców, ale jak pójdzie ambitnie, a nie progresywnie to aut zero. Polecisz samolotem raz na dwa lata a może i raz na trzy (mam nadzieję, że z powrotem). To prosta konsekwencja lewackich bzdur: mięso – wiadomo, nie ma tak, że męczymy i zabijamy zwierzęta, poza tym to pod uprawę pasz niszczy się tereny leśne i zużywa hektolitry wody, co to bezpowrotnie giną w krowich bebechach, bo to nawet dziecko wie, że krowa nie sika. Nabiał – też wiadomo: dość gwałcenia krów i podobnego procederu w przypadku kur. Jako zastępstwo czekają już sztuczne mięsa i jajka oraz mleko sojowe. Ciuchy – to samo, uprawy pod bawełnę są be, przemysł odzieżowy to wylęgarnia śladu węglowego, konsument energii i wody. Transport właśnie zamykają do 2035 roku, zaś na samochód elektryczny, wkrótce jedyny dozwolony będzie stać niewielu, zaś zasięgi będą pasowały do piętnastominutowych miast, co właściwie dowiedzie bezsensowności samochodów w nowym świecie. O samolotach to już nawet nie warto mówić.  Takie są logiczne konsekwencje nielogicznych przesłanek.

Kiedy to pokazałem znajomym, ci uznali, że to nie jest możliwe. No, bo jak to wyegzekwować? No – nic prostszego. Przecież właśnie równolegle trwają prace nad wyeliminowaniem gotówki i wprowadzeniem CBDC. Będzie to waluta nie tylko elektroniczna, ale jednocześnie z terminem ważności do wydania, śledząca zachowania zakupowe właściciela. Będzie toto liczyło wykorzystanie przyznanego limitu śladu węglowego i jak go wyczerpiesz powyżej opisane limity to ci zablokują możliwość zakupu i wylądujesz na owadziej diecie. Wszystko domkną paszporty cyfrowe, a właściwie czipy podskórne, które będą zawierały nie tylko kasę do wydania ale także wszelkie dane identyfikacyjne, łącznie ze szczepionkowymi. Te regulacje są właśnie przygotowywane i testowane a lud, którego to dotyczy drzemie sobie kołysany medialnymi kołysankami i nie wiadomo czy się obudzi i w ogóle zorientuje, że był operowany.

Przyjrzałem się temu zestawowi i muszę powiedzieć, że nic to – dasie jakoś przeżyć, bo ja to już miałem, łącznie z resztą narodu, który przeżył komunę i jeszcze żyje. Nawet sobie wyciągnąłem kopie kartek z PRL i wyszło: mięsa można było wtedy kupić miesięcznie (jak było) 3,4 kg, co w porównaniu z 1,33 kg w nowym świecie robi jednak różnicę. W PRL-u nie było ograniczeń na nabiał – tu mamy też dojść do zera w wersji ambitnej. Z ciuchami też gorzej – za komuny nic takiego nie było. Z ciuchów była tylko wyprawka dla niemowlaka i w jednym roku przydział pary butów na rok (w porywach dobrobytu do dwóch par). Na kartkach, jak widać zdarzały się kratki „rezerwa”, a to na wypadek gdyby sytuacja się poprawiła – wtedy nadchodził medialny  komunikat, że na przykład na rezerwę nr 5 można dokupić wołowinę z kością w wymiarze dodatkowych 300 gram. Coś mi się wydaje, że nowy system nie będzie przewidywał żadnych „rezerw”.

To proste – reglamentacja peerelowska wynikała z braków – dzisiejsze ograniczenia: z ideologii. A ta jest bardziej hermetyczna niż ta oparta na brakach. Nie ma zmiłuj się – będziemy ratować planetę do końca. Jej albo nas. Ja już nawet nie wiem jak trzeba by było mieć nawalone w głowie, żeby takie coś zaakceptować. Ale tolerancja postrachanego w kowidzie społeczeństwa nie raz mnie zadziwiła. Tolerancja wobec procederu zabierania resztek podstawowych praw i własności. A – szczególnie dziś – jak się o nie nie walczy codziennie, to są one coraz szybciej zawłaszczane. W akwarium ludzkości woda już osiągnęła poziom przedwrzątkowy, zaś pławiące się tam żaby nic nie zauważają, choć para się unosi i oddychać coraz ciężej. Bardziej spostrzegawczym media wytłumaczą, że to przez klimat.

Tak patrzę na tę listę i wydaje mi się, że to może przejść. Samochody już właśnie dzisiaj Unia załatwiła i nikt nie pisnął, nawet (par excellence) PiS zagłosował za. (A propos – zauważyliście: za wszystkimi sanitarystycznymi i globalistycznymi kajdanami nasza opozycja głosuje ręka w rękę z partią rządzącą. Tu akurat mamy dziejowe porozumienie ponad podziałami. Ciekawe czemu?). Samoloty też przejdą w pakiecie. Ale mam jedno zastrzeżenie. To nie pójdzie przez te ciuchy. Osiem ciuchów na rok z perspektywą na trzy sztuki rocznie? Będziemy mieli kobiety na ulicach. I za ciuchy pójdą w bój.

Schwabie, niestety, twój globalizm obalą kobiety!

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.             

About Author

9 thoughts on “14.02. Kartki na mięso i nie tylko. Analiza porównawcza z PRL

  1. Taki fragment u Grzędowicza dziś znalazłem (powieść „Pan lodowego ogrodu”)

    -„Śniadanie, chłopcze. Ten prosty, poranny posiłek, po którym rozpoznaje się, czy znalazłeś się wśród ludzi cywilizowanych, czy barbarzyńców. Czy trafiłeś dobrze, czy źle. Jeżeli gdzieś nie jadają śniadania w ogóle albo dojadają resztki z kolacji, nie jest dobrze. Jeśli zaś gdzieś nie wolno czegoś spożywać lub robić różnych codziennych rzeczy, to trafiłeś pod rządy tyranów i w tym zorientujesz się właśnie już przy śniadaniu. Jeśli bogowie lub królowie wtrącają się nawet do tego, czym prosty człowiek krzepi się o poranku, to niechybnie wtrącają się do wszystkiego i ciężko będzie żyć w takim miejscu.”

    A zupełnie, Śmiertelnie poważnie.
    W XVIII wieku we Francji wybuchła rewolucja burżuazyjna pod hasłem: ” Wolność, Równość, Własność!”.
    Minęło 230 lat i oto na skutek NWO- wo – unijnego nazistowskiego , totalitarnego zamachu na wolnosć i równość (tudzież własność) ludzi wkrótce ZNÓW prawdopodobnie wybuchnie rewolucja pod IDENTYCZNYM hasłem .
    I potoczą się spod zmakstrowanych naprędce gilotyn główki Schwabów, Timmermansów, Faucich, Hararich i ich krajowych bankstersko-targowickich pomagierów.
    A jestem już pewnien, że się potoczą, bo ich zielony klimatystyczno-rasistowski totalitaryzm uderza w ISTOTĘ Człowieczeństwa: wolną wolę i prawo wyboru . A to w końcu ZAWSZE od środka rozwala każdy totalitaryzm.
    Nawiasem mówiąc, bardzo mnie ciekawi co te lewacko-nazistowskie buce bedą gadać jak juz się znajdą przed gilotyną albo szubienicą z tej jedynej możliwej strony…
    A znajdą się na pewno, bo 8/10 Świata będzie nadal żyć w miarę normalnie i BĘDZIE dla mumijnych ekoniewolników przykład, że to zielona totalitarna Mumia jest wynaturzeniem a nie reszta świata. I jak już tu pisałem: ŻADNA nadbudowa nie ma możliwosci by długotrwale ograniczyć rozwoj bazy wytwórczej. Bo … gilotyny skracające totalniaków ZAWSZE przywrócą normalność.

    1. 8/10 to moim zdaniem dość optymistyczne szacunki, jak wielokrotnie pisałem w innych miejscach „zielona religia” jest jedynie pretekstem, aby to, co towarzysz Xi uznaje za postawę „bliższą myśli Mao”, a co w rzeczywistości jest ordynarną technokracją z mokrego snu Johna Davida Rockefellera (wnuka), mentora rodziny Gatesów, Kissingera oraz pośrednio – przez tego ostatniego – Schwaba – zaimplementować 99% populacji. Ich wiara w zdoność nadbudowy do długoterminowego ograniczania rozwoju bazy wytwórczej będąc równie niezłomna, co głupia jest po części efektem redukcjonizmu (B. F. Skinner, E. Haeckl, z którego tak obficie czerpie Harari) a po części świadectwem braku dyscypliny intelektualnej u samego Marksa (vide piśmiennictwo śp. prof. Bertranda Lemmeniciera). Nawiasem mówiąc J. A. Lindsay w swych nowych i na pierwszy rzut oka zaskakujących wnioskach łaczących sposób rozumowania współczesnej lewicy z myślą okultystyczną ma sporo racji. Przekonanie, że jakakolwiek jednostka ludzka egzystująca na granicy przeżywalności (nie mówiąc o AI) będzie w stanie zaspokajać wymagające kreatywności i stale rosnące potrzeby „elit” jak najbardziej bowiem odpowiada słownikowej definicji magii.

      1. Za moich czasów mawiało się o tym prosto: niewolnik może i będzie jako takim operatorem łopaty, ale ba pewno nie bedzie dobrym (tj efektywnym) operatorem komputera.
        I „władcom świata” sprawa się ZNOWU rypnie.
        Bo sama AI i jej algorytmy to troszeczkę za mało… Żeby się nie rypło.
        Zresztą, jeszcze by się okazało że kolejna generacja samoprojektującej się AI i tych schwabowych nazistów weźmie za wszarz…. I zonk…

        1. Niestety, wobec dzisiejszego operatora komputera (ba, nawet lekarza jak dowodzi najnowszy materiał Gospodarza) wymaga się czołobitności wobec procedur. Nawet Ziemkiewicz jest chory na nieuleczalny Weberyzm upatrując we „właściwych procedurach” złotego środka Oczywiście, że „władcom świata” sprawa się rypnie – paradoks McIntyre’a jest tego „rypnięcia” dostateczną przesłanką. Biorąc jednak pod uwagę dyletanctwo ekonomiczne premiera (twierdzi, że uruchomienie pieniędzy z KPO zmniejszy stopę rentowności polskich obligacji zupełnie nie widząc, że daje „rynkom finansowym” do ręki pretekst jej utrzymania lub podwyższenia uzasadnionego spowodowanym przez zmiany w sądownictwie ryzykiem zaburzenia obrotu prawnego) obawiam się, że wszystkie siły (które koledzy prof. Hoca po mundurze dopuszczą do władzy) są nazbyt ochocze do wzięcia udziału w tym eksperymencie. Co do brania za wszarz przez A(G)I można się rozmarzyć … Ze względu na obecność Polaka w OpenAI, kto wie, czy nie znalazła tu swojego ujścia ułańska fantazja analogiczna do tej z jaką stara ekipa Twittera ukryła logikę „cenzorską”, tyle że wymierzona w – parafrazując określenie George’a Gammona – ” mordodzierżców i centralnych planistów, wiernych członków neomaltuzjańskiego kultu”.

  2. Taki mem wczoraj widziałem:
    Hitler patrzy na druty obozu koncentracyjnego i opieprza Goebbelsa:
    – Nie, no, z tymi robakami to przeginasz, to przecież tylko podludzie a nie zwierzęta!.

  3. To wszystko dlatego że zachowujemy się reaktywnie, przecież co chwila sprzedani polskojęzyczni próbują przepychać kolejne, wydawałoby się, kretyńskie przepisy, niektóre nie przechodzą bądź są okrajane (Hoc/Lex konfident, ustawa z września 2022 o zamordyzmie stanów dodatkowych, Prawo komunikacji elektronicznej, itd.) bądź po cichu przechodzą przez sito przebodźcowanych obywateli (bo media to niszowo) – oto przykład :
    farmer.pl /produkcja-zwierzeca/drob-i-jaja/zaklad-drobiu-juz-od-jednej-sztuki-beda-zmiany-arimr-odpowiada,128273.html
    „zgodnie z ustawą o systemie identyfikacji i rejestracji zwierząt z 4 listopada 2022 roku istnieje obowiązek zgłoszenia do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa miejsca utrzymywania drobiu (nawet w przypadku 1 sztuki)”
    Ludzie, „adoptujcie” przynajmniej po jednej kurze lub kaczce, bo jajonośne po zaewidencjonowaniu zostaną kolejnym przepisem zdziesiątkowane (bo ptasia grypa albo inna cholera) i skończą się śniadania!

    1. Taaaa, już to widzę, jak im ja i parę milionów innych Polaków w razie tymczasowego postępu totalitarnego zielonego postępu (a przed ddolnym odgławianiem ekototalitarystów -nazistów na głównych placach zrewoltowanych miast) zgłosimy nasze podziemne kury nioski, króliki i świnki morskie (dla mięsa) tudzież kozę żywicielkę, jakby co… Mogą nas, Polaków, proszę Pana w d… pocałować!😁

    2. Mówisz żeby każdy świadomy obywatel zarejestrował wirtualną kurę a w razie kontroli czy zapytania urzędników odpowiedział -wczoraj zjadłem? 🙂 to byłoby niezłe, kompletne strollowanie bzdurnego przepisu przez zasypanie ich danymi, niemożliwymi do sprawdzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *