10.07. Cenzura samoobsługowa
10 lipca, wpis nr 1212
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Anna mi przysłała znowu wieści z Paryża. Często są mocno lokalne, ale te dzisiejsze są złowieszczo uniwersalne. Dopytywałem się czy kwestia, którą wydobyła to tylko aplikuje się tam do nich, czy do Europy w ogóle. Ale wyszło nie tylko, że to idzie na nasz kontynent, ale i na cały świat. Chodzi o cenzurę.
Znowu mamy do czynienia z zastosowaniem doświadczeń kowidowych. Czyli – kowid wiecznie żywy, dorobek nie może się zmarnować. Pretekst jest dowolny, narzędzia – przećwiczone. Jak się w USA władze wybierały do platform społecznościowych, by składać im „propozycję nie do odrzucenia”, by te banowały niewygodne treści i to działało, i nikt nie protestował, to czemu nie pociągnąć tego i bez kowida? Z telewizjami to była prościzna, bo te w pełni panują nad treścią – a więc tu było proste wicie-rozumicie podkraszone zleceniami reklamowymi i szło bez zgrzytów. W przypadku platform internetowych był kłopot, bo te bazują na treściach samych użytkowników, a więc dla globalistycznej cenzury stanowią wylęgarnię wszelkich szkodliwych treści. Trzeba więc było wprowadzić algorytmizację selekcji treści i wystarczyło tylko potem przełączyć parę guzików, by przekierowywać treści tam gdzie trzeba, niekiedy – w kosmos.
Okazało się, że w dniu 25 sierpnia 2023 roku wchodzi w życie unijny Digital Services Act (DSA), który nałoży na liczne platformy ograniczenia prowadzące do cenzury. Jak ktoś wspomni próby z ACTA i to, że wtedy te propozycje zmiotła ulica, to idzie tylko zapłakać. Po kowidowej tresurze obostrzenia idą już na całego, zaś społeczność, w tym internetowa, jest już tak ubezwłasnowolniona, że właściwie udaje, że tego nie widzi.
Mamy do czynienia z „cenzura samoobsługową”. Wyroki będą wykonywać same platformy internetowe, będą „dbały” o właściwe treści, eliminując mowę nienawiści, namawianie się na protesty (te wybrane) oraz wycinając treści uznane za terroryzm. A – myślicie, że terroryzm to oczywiste, ale nie, kochani. Od kiedy terrorystami zostali kierowcy ciężarówek stojących na placu w Ottawie, to władza będzie decydowała kto jest terrorystą. Tak jak lewica decyduje kto jest faszystą, zaś organizacje żydowskie – kto jest antysemitą. Możesz więc być nim i ty, i można się będzie zdziwić jakie najniewinniejsze powody staną się przyczyną wycięcia ciebie. Zaś platforma jak to przegapi, to nie dostanie jakąś tam grzywnę, tylko zamkną jej dostęp do internetu. I byle jakiś wpis uznany za binladzi może sprowadzić katastrofę na dane medium. A więc pilnowanie zostało przerzucone na same media i mamy cenzurę samoobsługową.
Jak wspomniałem – wyewulowałem z podejrzeniami na to, że to tylko Francja powariowała. Nawet wydały mi się racjonalne spekulacje, że to co najmniej wykorzystanie zamieszek w francuskich miastach, by podostrzyć zamordyzm. Kto się będzie sprzeciwiał tym rozwiązaniom, skoro widać, że Francja płonie, biegają jacyś, no może nie terroryści, ale tryskający nienawiścią ewidentnie umawiający się przez internet zadymiarze o wstydliwej tożsamości kulturowej? A więc będzie na to akceptacja, ale wielu rodzimych Francuzów zdziwi się, że to właśnie chodzi o nich, nie o zadymiarzy w kolorze ulicy. Zresztą, ćwiczyli to w czasie kowida, tak jak i reszta świata, zaś sam Macron prosił media, w tym socjalne, by te powstrzymywały się od pokazywania kadrów z płonących ulic. Teraz się już nie będzie prosił tylko wskaże na DSA i będą społecznościowe ruki pa szwam.
Ale okazało się, że to nie tylko Francja, nie tylko Unia, ale świat, przynajmniej ten znatowiony. Okazało się, że to całe DSA to wspólny projekt Unii i NATO. Jest to proces tzw. militaryzacji informacji. Komunikacja została zaliczona do podstawowych narzędzi wojny i nie ma się co dziwić przy takim podejściu, że i wojacy są tu zainteresowani. Tyle, że i tu mamy szeroką dowolność podejścia do tematu, bo co wojskowi uznają za kwestie bezpieczeństwa, już nie narodowego, ale światowego, to Bóg jedyny raczy wiedzieć.
I jak mówiłem – kowidowy rozwój zamordyzmu dowiódł, że podawanie jakichś przyczyn przykręcenia śruby jest już coraz bardziej zbędne. Mamy wojnę, podskórnie wszystkich ze wszystkimi, klimat się biesi, wyskakują jakieś niedorżnięte patogeny, a więc nie ma miejsca na swobodę komunikacji. Samo zdefiniowanie mowy nienawiści jest sytuacyjne i bardziej skomplikowane niż zdefiniowanie pornografii. A więc idą ciężkie czasy, których istnienia nie podejrzewaliśmy nawet w kowidowej cenzurze. Ot, człek myślał – te cenzurowe faule, to tak na użytek pandemii. To wszystko minie, kiedy wrócimy do „nowej normalności”.
No i mamy ją, tę nową normalność. Ze swoimi cechami. Coraz mniej w niej tej „starej”, coraz więcej nowych wynalazków, zakopujących, może na wieki, filary cywilizacji ludzi wolnych. Dzieje się to bez większego sprzeciwu postrachanych mas, które wiedzą, że sprzedały swoją wolność za czapkę strzykawek. A może i nie sprzedały, bo nie można sprzedać czegoś czego się nie miało.
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Jedno zastrzeżenie do tego i do kilku wcześniejszych tekstów Autora. Ja nie widzę żadnych postrachanych mas dookoła. No na pewno nie cenzurą, może samą wojną, że to przyjdzie do nas, może stanem zdrowia (wiadomo, longcovid’ not dead), ale żeby ktoś się strachał dostrzeganiem utraty wolności? Nie, nie znam ani jednego przypadku.
Istota problemu leży wg mnie gdzieindziej. Spora część tego nie dostrzega – to raz – a dwa to to, że ci co dostrzegają nie mają żadnych zdolności do zgrupowania się. Ja nawet nie pisze o zdolnościach organizacyjnych, bo to jest kwestia bardziej dla liderów i ich pomocników, ale bardziej chodzi mi o to, że w różnych sferach dostrzegam brak zdolności, a może ochoty do grupowania się. Brakuje w ludziach tego przyciągania się, albo kleju… nie wiem jak to nazwać. I trudno powiedzieć, co jest do końca tego przyczyną. Brak atrakcyjnej idei? Ciepła woda w kranie? Brak charyzmatycznego lidera? Brak myślenia w kategoriach długodystansowych (praca organiczna, a nie marsz na Belweder)?
Trudno wskazać przyczynę, ale skutek – dużo łatwiej. Udało się nas zatomizować i to na poziomie mentalnym, a nie żadnym strachem. Żadnych większych grup nie utworzymy w trwały sposób.
I przepraszam, że się powtarzam, ale chyba nic innego nie pozostaje, jak tylko przeczekać w katakumbach upadek cywilizacji, zamordyzm jakich mało, a jak to się wszystko posypie (jak każda gospodarka komunistyczna) wtedy wyjść i od nowa zacząć powoli orać, bronować, siać…
Nam nie będzie dane być obrońcami resztek naszej cywilizacji, nie dane będzie wykuwać zwycięstwo ani na tajnych kupletach, ani na ulicach czy barykadach… bo nie będzie z kim tego zrobić. Co najwyżej będzie nam dane to być nośnikiem dorobku kultury Zachodu, przekaźnikiem, formą przetrwalnikową, z której czerpać będą dzieci i wnuki przy takiej odbudowie cywilizacji. Bo nie przewiduję, żeby zbliżający się Mordor odpuścił w najbliższych latach.
Jedyną opcją jaką widzę na zwrot akcji, to pojawienie się jakiejś Joanny d’Arc, kompletnie nowej postaci, odciętej od wszystkich znanych nam środowisk, niosącej nową ideę na bazie starej cywilizacji. Ktoś, kto by wlał zupełnie nowego ducha w ludzi. Bo ci ludzie nie są wg mnie zestrachani – jedni wychodzą na ulice, inni będą wychodzić… ale im ducha wg mnie brakuje, zogniskowanego w jednej postaci.
Ech, zabrzmiało to zbyt górnolotnie, ale chciałem to w pewnym skrócie wyrazić. Bez nowego ducha w ludziach, bez nowej idei (choć w starych ramach), w ustach nowej zupełnie postaci – nie dostrzegam żadnej szansy na wygranej wobec przeciwnika o tak ogromnych możliwościach.
Dlatego ta opcja jest mało prawdopodobna.
A sama wolność nie jest wystarczającą ideą. Wiele narodów nie ma wolności, a mimo to nie doskwiera im to aż tak bardzo, bo rekompensują to sobie innymi kwestiami.
Tak więc nie strach tu nie pozwala przeciwstawić się gremialnie takim planom, ale brak rozeznania i jakiś „duchowy” brak zdolności scalania ludzi w grupy, a grupy w rzesze.
Ale w sumie to po cóż szukać w jakichś tam Francyjach przykładu takiej postaci? Wszak mamy w micie założycielskim własnego Piasta z Ziemowitem, który tę samą robotę zrobił co Joanna d’Arc, a nawet lepszą 🙂
A o Janie Pawle II nie pomyślałeś? Spełnia wszystkie kryteria Twojej „jedynej opcji”. Do tego stopnia, że trzeba bardzo się starać, żeby Go w tym kontekście nie zauważyć. Gdyby naprawdę nikt z czytających Go tu sobie nie skojarzył, to faktycznie, nie byłoby nadziei dla naszej cywilizacji…
Na drugiego Papieża (i Polaka jednocześnie) Tysiąclecia w ciągu stu lat raczej nie mamy co liczyć, ale cały czas możemy ogniskować się wokół Jego myśli i idei. Chyba że to musi być tak, jak w wieloma innymi ideami (jak AK nie przymierzając – „dzieci Kolumbów” zapomną, zapatrzone w TV, malucha, meblościankę, „stół z kryształem” i inne przejawy gierkowskiej „małej stabilizacji”, jak w ognistej piosence Młynarskiego pod tym tytułem https://www.youtube.com/watch?v=LxroQmOT9gs , dopiero wnuki wygrzebią z pawlacza i umieszczą w centrum domowego ołtarzyka). Tym ważniejsze zadanie dla tych, którzy są, jak to określiłeś „nośnikiem dorobku kultury Zachodu, przekaźnikiem, formą przetrwalnikową”, strażnikami światła. Nawet jeżeli dla innych są strażnikami lamusa i „śmietnika historii”.
A Historia lubi niespodziewane zakręty i zwroty akcji. Wszystko wskazuje że nasza kolejna „mała stabilizacja” – tym razem unijna, zachodnia – właśnie się kończy. Ku rozpaczy tych, którzy pełną michę uczynili głównym celem życia. Idee znowu zdrożeją…
Wschód i Zachód się rozpadły, zostanie nam (oby!) tylko Europa Centralna, Środkowa, nadgryziona zresztą przez oba porządki (które zdążyły nawet wychować sobie wśród nas swoich obrońców).
Diabeł dobrze kręci poprzez globalsów, żeby ludzki duch upadł.
Ale może mały happening na tiktoka w stylu pseudowywiadu z przechodniami w EskaTV: „Ile szczepionek mRNA na choroby zakaźne, w ramach realizacji Strategii Szczepień Ochronnych 2030, jesteś skłonny przyjąć w przyszłym roku? Możesz zadeklarować nie mniej niż 4 rocznie aby zrealizować europejski plan ochrony zdrowia.”
Wy tu gadu gadu, a tymczasem… pijanego Pan Bóg strzeże:
https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/zasn%C4%85%C5%82-na-torach-przejecha%C5%82o-nad-nim-pendolino-z-pr%C4%99dko%C5%9Bci%C4%85-200-km-h/ar-AA1dDpsp?ocid=msedgdhp&pc=U531&cvid=7023571cdb6f45108811d84f06453195&ei=34
to ja muszę odpowiedzieć tym linkiem
Człowiek sika a Bóg krowy nosi…
https://banai.pl/swiat/indie-pociag-uderzyl-w-krowe-a-krowa-w-mezczyzne-zginal-na-miejscu/
Zostałem ocenzurowany i zbanowany na wielu forach i blogach i to nie za trollowanie, spamowanie czy wulgaryzmy – za inne poglądy. Stąd też nowy nick z protonmaila by móc udzielać się internetowo.
ALE…do szalu doprowadziło mnie zablokowanie na lokalnym forum, naszej bardzo lokalnej gazeciny
za to co pisałem parę lat temu na temat kowida… BAN NA STAŁE…
Co do postępującej cenzury, o ile dobrze pamiętam, każdy kto namawiał do nie szczypania na kowid w takiej Nowej Zelandii zostawał uznany za terrorystę.
U nas cenzurują kabarety w takin np Rybniku, z uwagi na niepapieskość
https://www.rybnik.com.pl/wiadomosci,to-koniec-pewnej-epoki-fundacja-elektrowni-rybnik-nie-chce-u-siebie-ryjka-internauci-to-za-skecze-o-kaczynskim-i-bogu,wia5-3266-56083.html