13.02. Cessak to ma klawe życie
13 lutego, dzień 1078.
Wpis nr 1067
zakażeń/zgonów
200/0
Zapraszam do wsparcia mego bloga
Wersja audio
Z analiz praktycznego braku przebadania szczepionek kowidowych wychodzi, że mamy do czynienia z eksperymentem medycznym na skalę światową. Okazało się także, że w Polsce nikt nie zbadał szczepionek, kupiła je organizacja europejska, która też ich nie przebadała, w dodatku – jak widać po enuncjacjach medialnych – cała operacja przebiegła w oparach korupcji. W Polsce dopuszczaniem do obrotu lekarstw zajmuje się Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych. Tak, ten sam, który wystawił polskie dzieci od wieku sześciu miesięcy na testy szczepionki kowidowej. Instytucję prowadzi prezes Cessak. Kiedyś pies z kulawą nogą nie słyszał o nim, no może oprócz lobbystów Big Farmy, dziś to jedno z nazwisk frontowych sanitaryzmu.
Otóż urząd pana Cessaka zajmował się dopuszczaniem do obrotu wszelkich leków. Zawsze – do kowida – poprzedzone to było szczegółowymi badaniami, nawet leków przebadanych i aplikowanych od lat w innych krajach. Testowaliśmy wszystko, by zobaczyć jak to działa na Polaka. Aż do kowida. W tym wypadku nikt niczego nie badał, przetłumaczył tylko kwity z Brukseli i wszystko. Akurat w przypadku eksperymentalnego preparatu genetycznego, niestosowanego do tej pory nigdzie, o bardzo słabych wynikach wieloletnich badań, okazało się że URPL to właściwie biuro tłumaczeń. Taką mieliśmy najlepiej przebadaną szczepionkę świata.
No dobra – pal licho, tak się umówiliśmy z unijnymi instytucjami i cóż było robić. Ale żeby tak nie przebadać żadnej próbki? Toż to kaskada migania się od odpowiedzialności. Decyzje dopuszczającą na poziomie Europy podjęto wyłącznie na podstawie badań przedstawionych przez producenta. A w tych badaniach, co to miały być ukryte przez 75 lat, dziura na dziurze i fałszerstwo na fałszerstwie. Ale żeby choć tyle – ostatnio producenci puszczają farbę, że to właściwie rządy pośpieszały producentów, by się tak z tymi badaniami nie patyczkowali, tylko nawet je podkoloryzowywali. Lud miał dostać od polityków coś w trybie pilnym, bo się domagał poganiany panikującymi mediami. A więc powiedzmy, że grzech był na tym styku: osobiście pani Ursula von der Leyen – producenci. I teraz taki pan Cessak to ma czyściutkie rączki, bo dostał papiery, że można, rząd tylko się wykłócał tam w Brukseli by było towaru jak najwięcej i tyle.
No dobra – przyjmijmy, że tak było. Ale co potem? Wiemy, że kupiliśmy nie wiadomo co, ale może by po tym jak zaaplikowaliśmy, nie bez pakietu przymusowego, toto Polakom jednak wziąć i sprawdzić jak to działa? Tu europejskie instytucje nie mają nic do tego, Polska mogła sobie zafundować takie badania. Po prostu wystarczyło posprawdzać jak jest z zachorowalnością, nie tylko na kowida, po wzięciu szczepionki.
Na serwisie szczepienie.info znalazłem ciekawy artykuł o tej sytuacji. Autor wysłał pismo do Ministerstwa Zdrowia, gdzie zapytał między innymi:
„Niniejszym wnoszę o udostępnienie następującej informacji publicznej: Kopie (w formie pdf) wyników wszystkich wykonanych lub zleconych przez Ministerstwo Zdrowia badań i analiz ogólnej umieralności Polaków w populacji zaszczepionej przeciw COVID-19 i nieszczepionej przeciw COVID-19, których celem była weryfikacja rzeczywistego bezpieczeństwa szczepień populacyjnych przeciw COVID-19 poprzez porównanie ogólnego ryzyka zgonu w populacji zaszczepionej i nieszczepionej przeciw COVID-19.
Uprzedzając spodziewaną odpowiedź, proszę mnie nie odsyłać do pseudoanalizy opublikowanej przez NIZP-PZH pod koniec 2021 roku („Analiza ryzyka zgonu z powodu ogółu przyczyn oraz z powodu COVID-19 osób zaszczepionych i niezaszczepionych”), ponieważ w tamtym „badaniu” PZH z nieznanych przyczyn uznał, że aż 5 milionów osób zaszczepionych przeciw COVID-19, to są osoby „nieszczepione” (według tego „badania” PZH liczba zaszczepionych do dnia 10 października 2021 wynosiła 15.289.757 osób, co jest oczywistą bzdurą, ponieważ w październiku 2021 roku liczba osób po przynajmniej jednej dawce szczepienia przeciw COVID-19 znacznie przekraczała 20 milionów) więc niektóre zgony osób zaszczepionych zostały w tamtej analizie zaliczone do zbioru zgonów osób nieszczepionych, co w oczywisty sposób wypacza wyniki tej pseudoanalizy, czyniąc ją
kompletnie bezużyteczną.
Niniejszym wnioskiem wnoszę o udostępnienie mi kopii wyników badań i analiz innych niż w/w pseudoanaliza wykonana przez PZH.”
Co odpowiedziało ministerstwo? Oczywiście odesłało do URPL pana Cessaka, że to on jest odpowiedzialny za zbieranie informacji o Niepożądanych Odczynach Poszczepiennych. Ale pytanie nie dotyczyło NOPów. Te zbiera się tylko do 4 tygodni po zaszczepieniu, coś co nastąpi po tym okresie nie jest w ogóle korelowane jako efekt szczepienny. A jesteśmy właśnie świadkami wzrostu nagłych zachorowań znacznie odległych od momentu szczepienia. NOPy ze swym „okresem ważności” były projektowane na efekty tzw. „starych szczepionek”, które nie miały w sobie mechanizmu wytwarzania białka kolca, tylko co najwyżej jakieś zneutralizowane wirusy. W przypadku terapii genetycznej niepożądane efekty można obserwować w okresach nie wiadomo jak długich.
W dodatku do NOPów kwalifikuje się zdarzenia medyczne przewidziane i umieszczone na liście, w dużej mierze przygotowanej przez producentów. A ci, jak widać po stałym uzupełnianiu tego spisu, nie wiedzieli i nie wiedzą do końca jakie są i mogą być te uboczne efekty. A więc i takie rzeczy nie znajdują się jako zgłoszenia. NOPy nie były liczone w przypadku zakrzepicy, zapalenia mięśnia sercowego, teraz są, jeżeli oczywiście są zgłaszane.
Ale, jako się rzekło, tu nie chodzi o zgłaszane NOPY. Tu chodzi o statystyczne zbadanie korelacji szczepień z wysypem chorób. To przecież proste, bo przecież system wie kto, kiedy i ile razy się zaszczepił. Wystarczy to tylko wprowadzić jako znacznik i wszystko będzie wiadomo. Nie jakieś tam NOPy, z ich dziurawym systemem zgłaszania, zamkniętą listą przyczyn i czterotygodniowym resursem. A tu nic. Ministerstwo udaje głupa i odsyła w tej sprawie do Cessaka. Czyli wychodzi, że nawet nie jest, a powinno być, ciekawe jak zadziałał ten eksperyment na Polakach.
W dodatku nic by to nie kosztowało, bo takie korelacje znajduje się na podstawie analizy danych statystycznych. A w innych krajach już to robią i wychodzą szydła z sanitarystycznych worków. A jako, że koronawirus i polityka walki z nim, szczególnie na polu szczepionkowym, to sprawa jednolita międzynarodowo to można odnieść wyniki tych badań do polskiej rzeczywistości. Piotr Witczak przeprowadził metaanalizę kilku takich badań i korelacje zachorowań i zgonów z faktem zaszczepienia są niepodważalne. A więc i u nas to też występuje, tylko nikt tego nie bada. Cessak siedzi na regulowanej stercie NOP-ów, zaś ministerstwo zdrowia nie widzi ani tematu, ani potrzeby.
Ja tam wiem dlaczego. Wydaje mi się, że ONI wiedzą, bo to tylko kwestia zestawienia danych, które leżą na stole. I fakt, że wiedzą a nie publikują tego oznacza, że ta wiedza jest po prostu niewygodna. Fakt wzrostu chorób i zgonów jest na tyle niewątpliwy, że szuka się na siłę karkołomnych wyjaśnień tego fenomenu. A, że to Polacy się nagle (przełom października i listopada 2020) zaczęli źle prowadzić, a to, że to long-cowid (sprawa upadła po ostatnich rewelacjach niejakiego Faucie’ego). Ostatnią desperacką próbą było wyjaśnienie ministerstwa, że to z powodu zbiorowej utraty odporności z czasów kwarantann i izolacji. Tak jakby winni tego faktu sami krzyczeli – „łapaj złodzieja!”, bo któż to zaaplikował narodowi i krajowi te wynalazki.
Jak już kiedyś pisałem – dowód na winę jest nie wprost, ale wyraźny. Jakby wyszło, że w tych ponadnormatywnych zgonach jest więcej zaszczepionych, to media i instytucje o niczym innym by nie mówiły. Zaś sam fakt, że albo nie badają jak szczepionki podziałały na Polaków, albo (jak uważam) zbadali, ale wyniki były przykre i się ich nie upublicznia, to dowód na szczepionkową ściemę. Ciekawi mnie tylko czy taka sytuacja się długo utrzyma.
Wychodzą powoli brudy pandemiczno-szczepionkowej akcji. W wielu krajach zaczyna się ferment i poszerzanie kręgu odpowiedzialnych. Ciekawe jak będzie u nas, bo to my „wieś spokojna”, nas burze światowe nie dotyczą. No chyba, że same do nas przyjdą. Bez tego siedzimy cicho i myślimy, że jak się zamknie oczy to wszystko minie. Robiliśmy to już parę razy i nigdy się nie udało. Skąd więc ta wiara, że teraz się uda?
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Mengele w Auschwitz zdaje się testował rozmaite śmiercionki na niemowlakach. Ale Mengele zdaje się zawisł…?
Choroba, jednak Mengele nie zawisł. Wziął i dożył lat 70. w Brazylii. Mossad nie dopadł tego masowego ludobójcy jak dopadł Eichmanna.
A my tym bardziej nie mamy na razie niczego takiego jak Mossad w tym obszarze…
A Radio Nowy Erewań/Świat o 8:55 podało dzisiaj ustami Katarzyny Kasi radosną wiadomość: łódzkie ZOO oferuje adopcję (!) karaczana. Za 50zł można zaadoptować i nadać mu imię, opiekun otrzyma certyfikat adopcyjny. Pani Kasia nie omieszkała z nieukrywaną satysfakcją dopowiedzieć, że „takiego miłego karaluszka można ochrzcić”. Coś we łbach od dawna jest nie po kolei, co wyłazi jak ten karaluch w momentach swobodniejszej wypowiedzi. Już tak przyzwyczailiśmy się do zawłaszczania znaczeń?
Chrzest ma różne oblicza. Chrzci się drogi, jak się przepływa równik, domy, mieszkania, czemu nie zwierzaka?
Potoczne ochrzcić = nadać imię, a to nie to samo. Adopcja dzieci = adopcja karalucha ? To już nie licencja poetica tylko pranie mózgów. Zabieg usunięcia człowieka, coś nieistotnego, technicznego, a dla kontrastu podnoszone MASOWE MORDOWANIE zwierząt w ubojniach – to o ten język chodzi, przeinaczanie znaczeń i ich wagi, co do którego Redaktor miał słusznie duże zastrzeżenia. To ja napiszę: nadchodzi przemysłowa RZEŹ OWADÓW, naszych dziecięcych braci w rozumie – czy którykolwiek z obrońców zwierząt się przejmie? A wegetarianie będą mieli coś naprzeciw spożyciu mąki krykietowej, czy nadal będą ideologicznie wybrzydzać? Więc teraz jak im ideologicznie sprzedać kanibalizm w takiej sytuacji?
Zbyt plastyczne mózgi, bez pogłębionej wewnętrznej refleksji.
Tym bardziej żenua, że tę akcję jako pierwsze wymyśliło zoo w San Antonio (Texas). A łódzkie orly marketingu ino to splagiatowały.
Panie redaktorze. Polacy są w większości religijny, a więc wierzą. Skoro mogą wierzyć, starego dziadziusia siedzącego w niebie, dlaczego by nie mogli wierzyć w mit o tym, że szczepionki na Covid19 sa w pełni bezpieczne? To ten sam mit. Wiary w coś, bo, jak to mówi pewne znane przysłowie naszy starszych braci ze wzgórz Golan:” Jesli nie daj Boże Pana Boga nie ma, to szczęść Boże. Ale jesli, nie daj Boże, Pan Bóg jest, to niech nas ręka boska broni.”
„stary dziadziuś (…) szczepionki” – podobny poziom wyobrażenia ale kolosalna różnica w znaczeniu. Niektórym może umykać, choć są tacy co wierzyli w bożka medycyny do końca.