13.08. Pechowe zrzutki

4

13 sierpnia, dzień 163.

Wpis nr 152

zakażeń/zgonów/ozdrowień

54.487/1.844/37.961

Zwolennicy opozycji mają pecha. Głównie ze zbiórkami. Coraz to pojawia się jakaś szlachetna inicjatywa, na która zrzucają się ludzie, kasa płynie, jest zadowolenie, że ruch ma tylu zwolenników, potem kasa znika. Zostaje kac, ale i on zostaje wyparty przez kolejną nadzieję.

Ja naliczyłem ze trzy takie przypadki, to znaczy jest ich więcej, zaś dwa są spektakularne, trzeci się właśnie rodzi. Najpierw o samym mechanizmie składkowym. Ja pamiętam u mnie narodziny tego fenomenu jeszcze z 1988 roku, kiedy strajkowała w stanie wojennym podkrakowska Nowa Huta. Reszta Polski się nie przyłączyła, ale – na kacu? – zrzuciła się masowo na hutników. W ten sposób zrobił się podział na tych, którzy uczestniczą i tych, co im może odwagi nie starcza, ale jej brak są w stanie zrównoważyć materialnym wspieraniem swoich idoli. Tak mamy i teraz, kiedy wspierający nie wiedzą jak mogą się podłączyć do ruchu, więc kupują sobie mentalny bilet na współuczestnictwo. Drugi trend to „dobroczynność na złość”, to znaczy nasze masowe wsparcie jest czynione, by wykazać przed wrogiem, że jest nas dużo, coraz więcej i dajemy odpór.

Mamy to powtarzane od 2015 roku, od kiedy PiS objął władzę – przypomnę, bo większość młodzieży myśli, że rządzą i psują Polskę od Okrągłego Stołu – w przypadku Wielkiej Świątecznej Orkiestry Jurka Owsiaka. Zbierane sumy gwałtownie zaczęły wtedy rosnąć wraz z informacjami, że utarliśmy PiS-owi tymi kwotami nosa, bo on aż się zwija ze złości za każdą złotówkę na Jurasa. Moi znajomi mówili mi, że każda droga do dobroczynności jest dobra, a więc zbieranie „na złość PiS-owi” jest też dobre, choć tragikomiczne. Bo wychodzi, że – choć pośrednio – ratowane maluchy zawdzięczają niekiedy życie… PiS-owi i społecznej złości nań.

Tak było w przypadku naszych dwóch dyżurnych przykładów. To była kumulacja 2017 roku. Najpierw premier Szydło miała wypadek samochodowy, w którym uczestniczył, a właściwie go spowodował, kierowca seicento. „Na złość” premier z broszką zebrano dla poszkodowanego ponad 150.000 złotych, które wyparowały. Nieszczęsny kierowca stał się osobą kultową, był nękany przesłuchaniami i poddawany naciskom, żeby się przyznał. Ta krwawa historia represji zawiodła go później aż na… konwencję wtedy kandydatki na Trzaskowskiego – Kidawy-Błońskiej. To kariera na miarę totalnej opozycji – nieszczęśnik „zderzył się z systemem” i stał się ikoną tylko dlatego, że nie zauważył kierunkowskazu. Aż dziw, że go nie wystawiono na posła. Ale wracając do sprawy – jak powiadał Kmicic – ot, kulig, nie udał się. Mieliśmy pokazać kasą co myślimy o PiS-ie, gościu mógł sobie kupić z 10 takich seicento, co mogło stanowić zachętę do podobnych „zderzeń z systemem” w nadziei na upgrade bryki. A tu sprytny zbieracz buchną kasę a sąd go uniewinnił.

Jeszcze inna sprawa to pan Kijowski i pieniądze KOD. Tu było już poważnie. Duży ruch, organizowane zadymy, pogadanki o demokracji w wynajętych salach, struktury. I poważna kasa ze składek. Okazało się, że twórczo transferowana na potrzeby szefa KOD-u – pana Kijowskiego. W dodatku zatwardziałego alimenciarza. Znowu zawód, jeszcze bardziej wzmacniany aferami po ujawnieniu przekrętów. Kijowski zaczął się stawiać i bronić, ciągnąc już na zawsze swój ruch za sobą. Czyli na dno. I znowu zawód. Ludzie się zrzucali na wspaniały ruch, a tu poszło na iphony charyzmatycznego wodza wygadującego banały, że jak jest demokracja to dobrze, a jak jej nie ma to źle.   

Czy coś z tego wynika? Nauka jakaś? Nie bardzo. To prawda ani moje małpy, ani moja kasa, więc co się mam szastać? Zwłaszcza, że te nadzieje są przekręcane na kasie. Ale smutne dla mnie jest to, że ludzie chętniej dadzą na złość swoim przeciwnikom politycznym niż by wesprzeć naprawdę potrzebujących. Kiedy zbierano 150.000 zł dla beki i na pohybel, to w tym samym czasie zbiórki na umierających na raka gromadziły grosze. Taka to już jest ta nasza polska mentalność – łatwiej zebrać (się?) przeciw niż za czymś.

Idzie następna zbiórka, tym razem na panią (?) Margot i jej Stop Bzdurom. Następna bzdura zbiera już poważne pieniądze. Stały dopływ miesięcznej kasy z deklaracji internautów to ponad 6.000 zł miesięcznie, zaś jednorazowe wpłaty to już ponad 300.000 zł na „prawników, dalsze dzikie akcje i wlepy”. Sporo kasy jak na nie wiadomo co. Teraz wiadomo – na obsługę prawną siedzącej w areszcie Margot, ale tu adwokatura robi przecież pro bono. Zbiera się więc kolejna kaska i boję się, że znów się rozejdzie po bokach. To znaczy – ja się tam nie boję, bo mi to wszystko jedno, ale nie wiem, czy towarzystwo wytrzyma kolejny zawód.

Aha – jeszcze jedna zbiórka, bym zapomniał. Radio „Nowy Świat”. Darczyńcy utrzymujący rozgłośnie – a jakże, na złość tej strasznej Trójcezaczęli wycofywać się ze stałego finansowania radia, kiedy dowiedzieli się z radia, że Margot to aktywista. Czyli, że rozgłośnia nie przestrzega godności wyznawcy deklaratywnych form płci. (Który, by podrasować płciowo sprawę, a jednocześnie móc publicznie całować się z partnerką obwołał się kobietą, partnerka zaś lesbijką. Naraz ich tak naszło). Pod presją zarzutu transfobii szef redakcji, któremu pomyliły się zaimki, złożył samokrytykę – w obliczu prześladowań Margot uznał swój błąd, jakby to sam fakt prześladowań potwierdzał aktualną wersję płci obecnej Margot. Samokrytyka nie pomogła i prezes Jedliński musiał opuścić stanowisko. Jak piszą internety – to paradoks, bo najlepszy sort dziennikarzy opuścił Trójkę w atmosferze tłamszenia wolności słowa przez pisowskich siepaczy, choć mogli mówić w niej, i mówili, co chcieli. Teraz w wolnościowym Nowym (Wspaniałym) Świecie jak pan Jedliński powiedział co myśli, to został wykopany z radiowej ostoi prawdy. Nawet samokrytyka złożona publicznie na internetowym zebraniu kolektywu mu nie pomogła. Ot, znowu peszek z tymi składkami. Ale tak to jest jak się „kupuje spokój sumienia”, wspierając ruch finansowo, zamiast przyłączyć się do niego w formie bezpośredniej: np. finansowanych przez warszawski ratusz „ulicznych gimnastyk” czy „taktyk miejskich”.

Najtrudniej jednak zagrać ciałem, kiedy można opędzić się kasą. Ale wizja płatnych rewolucjonistów, którzy odwalają robotę za zarobionych zwolenników sprawy jest interesująca. Po jednej stronie płatni rewolucjoniści – po drugiej płatni państwowi funkcjonariusze. Reszta pracuje na te igrzyska.

Symeryzm III RP w drugiej kadencji Dudy.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

4 thoughts on “13.08. Pechowe zrzutki

  1. Bo to jedna z naszych przywar:”Nie, co zrobić, żebym ja miał lepiej, tylko, co zrobić, żeby ktoś miał gorzej”,

  2. ’pan Jedliński opuścił Trójkę w atmosferze tłamszenia wolności słowa przez pisowskich siepaczy, choć mógł mówić w niej, i mówił, co chciał’ – no niestety, pan Jedliński ani nie opuszczał Trójki, ani nic w niej nie mówił, bo nie jest dziennikarzem/radiowcem i nigdy w Trójce nie pracował (o czym choćby sam wspomina w swoich fejsbukowych wpisach na własnym profilu).
    Zanim powstało Radio Nowy Świat był słuchaczem + współtworzył fanpejdż FB Ratujmy Trójkę.

    Pogratulować riserczu – iście Ziemkiewiczowski.

    1. Ma Pani rację. Cos mi sie skleiło z innymi, co odchodzili. Od początku wiedziałem, że p. Jedliński był tylko „słuchaczem”. Dziękuję i poprawię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *