14.08. Testujemy testy

2

14 sierpnia, dzień 164.

Wpis nr 153

zakażeń/zgonów/ozdrowień

55.319/1.858/38.362

Gdy przeczytałem ostatnio „Fałszywą epidemię” natknęło mnie jedno. A co, jeśli wszystko zaczęło się od… testów? Bo na nich stoi wszystko: że „coś” jest, że ludzie z tym „czymś” jak są starzy i schorowani to szybciej umierają, że „to” rozprzestrzenia się szybko, ale mniej zabija niż inne choroby zakaźne. A jeśli testy są zwodnicze i nieprecyzyjne?

Gdy czyta się „historię” powstania testów na koronawirusa to widać, że ciągnięto to na siłę i na szybko. Laboratorium Charite z Berlina, kierowane przez Christiana Drostena opracowało test na koronawirusa i szybko zestawiło je z tym na co chorowali pacjenci w jednym, nieznanym do dziś, szpitalu w Wuhan. Wuhan potwierdziło, że u tych ostro chorych test wykazuje pozytywne wyniki. Test nie przeszedł wymaganych procedur, zanim został wprowadzony do obrotu. WHO naciskało, by mieć coś do mierzenia „czegoś” i test rozszedł się po świecie jako podstawa do mierzenia rozprzestrzeniania się wirusa. Kiedyś trzeba było zrobić tego testu ze trzy próby i odczekać pięć dni, by potwierdzić, że ma się koronawirusa, teraz – przy tych samych testach – wystarczy raz i z godzinę czekania. Tak się pozmieniało.

Testy odbywa się w reżimie CPR, o którym sam jego twórca powiedział, że „jest niewłaściwy do wykrywania infekcji wirusowych.” Właściwie reaguje on na fragment RNA wirusa, ale nie jest powiedziane, że tylko i której z jego mutacji. W związku z tym nie bardzo wiadomo co takiego wykrywa. A rzecz nie jest bagatelna. Jak powiedział na początku pandemii profesor Gut (wtedy jeszcze nie nawrócony na maseczkozę i pandemiozę) koronawirus był (z resztą swoich kolegów) między nami od jakiegoś czasu, a różnica polega na tym, że został zauważony. Nie miał być jak zauważony wcześniej, skoro nie było na niego testów. Teraz je (z powyższymi zastrzeżeniami) mamy. I jak kiedyś grypa sezonowa zebrała nie mniejsze żniwo, to diagnozy zgonu brzmiały zazwyczaj „pogrypowe powikłania dolnych dróg oddechowych” i nie badano wszystkich zgonów na jakiego rodzaju wirusa ktoś zmarł. A przypominam, że koronawirusy są na piątym dopiero miejscu jako czynniki chorobotwórcze układu oddechowego po rinowirusach, wirusach grypy typu A, typu B i wirusach RS (nabłonka oddechowego).

Aby zbadać prawdziwą śmiertelność koronawirusa należałoby przesiewowo zbadać populację, by zobaczyć kto go już ma. Teraz bada się tylko wybrane grupy ryzyka, co zwiększa jego śmiertelność, bo nie wykazuje tych co go już przeszli i się nie pochorowali. W związku z tym mianownik zakażonych w ułamku, gdzie dzielenie przez niego liczby zgonów daje śmiertelność wirusa jest zaniżony. W związku z tym śmiertelność wychodzi na dużą, choć jest na poziomie sezonowej grypy.

Gdy rok temu chorowaliście na grypę to siedzieliście w przychodni naprzeciw internisty o pół metra a nie widzieliście się z grupą lekarzy przebranych za kosmitów, nikt wam nie robił wymazu, nie wsadzał do kwarantanny, tylko kazał się kłaść do łóżka i w przypadku jeden na 100 – zadzwonić po lekarza jak się pogorszy z oddychaniem. Teraz jak masz podwyższoną temperaturę to cię kosmici zawiną na wymaz, nie wpuszczą do samolotu czy budynku, zamkną w kwarantannie i będą sprawdzać na przymusowej aplikacji czy się nie przemieszczasz. A dwa lata temu nikt tak nie robił, choć grypa – rozchodząca się prawdopodobnie tak samo jak covid – zabija równie… słabiej niż inne odmiany sezonowych gryp. Teraz robimy testy wszystkim kaszlącym – i mamy zakażonych podawanych codziennie, ludzi po 75 latach i schorowanych, których oznaczamy jako ofiary koronawirusa. Stąd też mamy bezobjawowców, którzy nawet nie zauważyli, że przeszli koronawirusa, nie mają i nigdy nie mieli objawów, ale… mogą zakażać innych. Stąd się bierze konstrukcja, że wszyscy mają nosić maski na twarzach, bo wielu ludzi nie wie, że zakaża. A jeśli test nie pokazuje wyłącznie koronawiusa? A jeśli dwa lata temu byli tacy sami grypowi „bezobjawowcy”? Ilu ludzi zabili bez maseczek? Dlaczego działała gospodarka? Jak można przeprowadzać analogię między zakażonymi i chorującymi, skoro gros ludzi to co najwyżej – zakażeni. Amerykańscy lekarze nie potwierdzili NA ŚWIECIE transmisji wirusa od dzieci i między dziećmi. Dlaczego więc zamyka się szkoły?

Rozmawiałem ostatnio ze znajomym lekarzem, który potwierdził, że być może na Big Data można zakwestionować pandemiczność rozmiarów rozprzestrzeniania się koronawirusa. Ale – powiada – u niego na chirurgii każdy ze starszych i schorowanych pacjentów mający dodatni test na koronawirusa – umierał. A tych bez covida – w wielu przypadkach dało się uratować. Ale spytałem go czy w zeszłym roku badał na rodzaj grypy tych, którzy umarli. I powiedział, że nie. W związku z tym mamy kolejny przykład, że albo koronawirus był z nami wcześniej i go nie zauważaliśmy, bo nie mieliśmy narzędzi do jego wykrywania, albo teraz – jak te narzędzia mamy – to nie wiadomo, czy to była wyłączna przyczyna śmierci, bo do dziś nie wiadomo CO właściwie wykrywa test. ( O czym ostrzegają w swoich materiałach jego producenci). Bo może wykrywać np. wszystkie mutacje SARS od 2002 roku. Stąd się biorą zakoronawirusowane kozy i papaje, nietoperze, tygrysy, psy, lwy czy koty domowe.

Ostatnio pojawiły się dumne enuncjacje, że wprowadza się test… odróżniający koronawirusa od grypy. Niby że będziemy gotowi na jesień, by nie pomylić grypy z kowidem w tzw. „drugiej fali”, ale ten super news oznacza, że… wcześniej test tego nie rozgraniczał i mógł pokazywać nie tylko koronawirusa, ale i inne wirusy, zmieniających się przecież co roku szczepów. To istotna wiadomość.

Pamiętajmy, że testy decydują dziś o wszystkim: o obostrzeniach w danych krajach i regionach, otwieraniu lub zamykaniu gospodarek, indywidualnych decyzjach kwarantannowych. Wszystko stoi na wątpliwej jakości testach, o których można powiedzieć, że gdyby ich nie było nawet byśmy nie wiedzieli, że mamy jakiegoś specjalnego wirusa. Statystyki zgonów nie pokazują niczego specjalnego w porównaniu z innymi latami. Pokazują tylko zgonów część, z wyodrębnioną i niezbyt pewną ich przyczyną. Nic więcej.

Popatrzmy na procenty, czyli jak się „rozprzestrzenia” wirus w populacji. Podaję datę testu, liczbę testów, liczbę zakażonych i ich procent wśród badanych: 16 marca – testów 1.206, zakażń 52 (4,3%), 26 marca – 3.320, 170 (5,1%), 31 marca – 4.812, 266 (5,3%) i obecna „druga fala” – 4 sierpnia – 25.829, 680 (2,6%), 5 sierpnia – 33.647, 640 (1,9%), 6 sierpnia – 28.650, 720 (2,5%) i 7 sierpnia – 32.600, 809 (2,5%). Wychodzi z tego, że po prostu wirus – czy co tam pokuzje test – jest wśród nas, głównie bezobjawowo, a zwiększenie liczby testów zwiększa tylko wiedzę na temat tego ilu Polaków go ma, zaś wychodzi, że procentowo – coraz mniej. Na końcu powinniśmy zrobić pożądne badania przesiewowe, by wiedzieć ilu ludzi go ma i wtedy się okaże, że na tyle dużo, że jego śmiertelność i stany ciężkie będą promilami wśród zakażonych. Tylko że szerokie badania przesiewowe wygenerują mały procent zakażonych w populacji ale wzrost bezwzględnej liczby zakażeń i panikę kolejnej „fali”. A jak mówił Wałęsa: wystarczy zbić termometr i już się nie ma gorączki.  

Jeśli się okaże, a to okaże się napewno jeśli tak jest, że to była ściema, to będzie oznaczać, że ludzkość dała się wrobić. Ale wtedy nie zapłacą już za to wszystkie władze państwowe, tylko paru macherów na styku firm farmaceutycznych i WHO. W przypadku świńskiej i ptasiej grypy WHO przesadziła z pandemicznymi rekomendacjami, ale wtedy wiele krajów nie spanikowało, zaś w wyniku badań specjalnej komisji WHO musiała się ostro tłumaczyć z nadreakcji. Sprawa ucichła, o co zadbały kraje, które spanikowały a nie chciały, by się afera wydała. Ale scenariusz się powtarza, z tym, że praktycznie wszystkie kraje poszły w histeryczną reakcję. Będą więc bronić słuszności swoich decyzji, choć można już sprawdzić, np. na przykładzie Szwecji, że paniczne reakcje raczej przyniosły odwrotne skutki.     

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

2 thoughts on “14.08. Testujemy testy

  1. Ciekawa analiza, w pełni przekonuje mnie argument, że statystyki oparte na wynikach testów są niewiele warte. Bardziej wiarygodne wydają się jednak statystyki osób na oddziałach intensywnej terapii i zgonów. Nawet jeśli poszczególne państwa stosują rozbieżne metody ich liczenia, to podobne sytuacje nie występują przy zwykłej grypie. W Polsce te liczby na szczęście nie są dramatyczne, ale w wielu państwach na południu i zachodzie Europy „ponadprzeciętne” zgony liczy się w dziesiątkach tysięcy.
    Z Pana tekstu wnioskuję, że uważa Pan covid-19 za chorobę porównywalną do zwykłej sezonowej grypy. Nasuwają mi się w związku z tym następujące wątpliwości:
    1) Po co Chiny wprowadziły w Wuhan tak skrajne środki w celu stłumienia epidemii i dlaczego ich początkowy plan zatajenia wybuchu choroby się nie powiódł?
    2) Jak wytłumaczyć znacząco większą niż przeciętna liczbę zgonów np. we Włoszech, czy Hiszpanii? Być może umierali głównie schorowani staruszkowie, ale czy można przejść nad tym do porządku dziennego mówiąc, że i tak by im się niedługo zmarło?
    3) Dlaczego, poza Szwecją, praktycznie wszystkie rozwinięte państwa zdecydowały się na lockdown? To spisek, zbiorowa głupota, efekt stadny?
    Przykład Szwecji z 567 zgonami na milion mieszkańców i stratami gospodarczymi na poziomie pozostałych państw skandynawskich też nie wydaje się potwierdzać tezy, że ich podejście było lepsze niż innych państw.
    Pozdrawiam
    Maciej

    1. Po kolei:
      ad. 1 Co do Chin to była moim zdaniem kwestia wewnętrzna. Chiny stłumiły pandemię zarządzając testami i jednocześnie zablokowały cały ruch wewnętrzny nie odowłując lotów międzynarodowych. Ciekawe, co?
      ad. 2 W tej sprawie polecam książkę „Fałszywa epidemia”, tam są wykazane korelacje pomiędzy średnim (bardzo wydłużónym w stosunku do innych nacji) wiekiem umierających. Do tego wcale nie jest jasne czy umarli na kowida, i to nie tylko z powodu, że zaostrzył choroby wspóistniejące. Zastanwiające jest niebadania obrazu klinicznego osób zmarłych niby na koronę oraz kremowanie zwłok natychmiast po wyroku – umarł, miał koronawirusa, a więc umarł na koronawirusa.
      Ad. 3 Moim zdaniem to efekt stadny i śmiertelne połączenie miksu przywódców demokratycznych, którzy muszą odpowiedzieć na panike bezpieczeństwa ze strony obywateli, nakręcanej przez drugi element – goniące za sensacją media. Co do Szwecji, to ta ma gospodarczo boom w stosunku do innych krajów, bo nie miała lockdawnu. Zaś statystyki śmiertelności, a właściwie zakażeń, bo nie zachorowań (90% bezobjawowych) wynikaja jedynie z tego, że mocno testują. Szwecja wygrała ze swoją strategią i dlatego jest szczuta przez inne kraje, by nie wyszło, że te się pomyliły.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *