14.05. Przechodzimy przez szczyt zakażeń i pędzimy w dół. Bez maseczek?
14 maja, dzień 438.
Wpis nr 427
zakażeń/zgonów
2.849.014/71.311
Wiosna się rodzi, moc truchleje. Idzie fala odostrzeń. Przeszliśmy ponoć wierzchołek zakażeń i krzywa spada ostro w dół. Idą dobre wieści, zaś najbardziej widocznym znakiem będzie zdjęcie maseczek. Z tymi maseczkami, szczególnie na wolnym powietrzu, to już wiadomo było od dawna, że to medyczna ściema, coś na kształt nakazu noszenia maseczek w lasach, z początków pandemicznej improwizacji. Z tym lasem, to dopytywani eksperci puścili farbę, że to nie chodziło o zakażanie wiewiórek, ale o to, by zakazem… zniechęcić ludzi do wypraw do lasu. By się nie pozakażali śmiertelnie w drodze do miejsc, gdzie można by pooddychać.
Tak samo było z maseczkami na tzw. dworze (wersja krakowska – na polu). To znaczy kwestia oddziaływania i transmisji wirusa na wolnym powietrzu została już dawno poddana. Brak dociekliwych dziennikarzy (ach, gdzież oni? Odeszli już do lamusa…) powoduje, że trzeba takie rzeczy wyłapywać samemu z niedopowiedzeń albo wpadek decydentów. Nosiliśmy więc maseczki tak gdzieś już od listopada tylko z tego powodu, że jesteśmy tresowani przez decydentów, którzy nie wierzą w rozsądek Polaków. Myśleli oni bowiem tak: jak im pozwolimy na dworze, to wewnątrz też nie będą nosić, nie będzie już tych walk czy zadaszony przystanek to zamknięte czy otwarte pomieszczenie. A więc wylaliśmy dziecko z… maseczką. A naród to łyknął.
Teraz będziemy mieli test kogo wzięło na serio. Podobno już 40% nosiło maseczki bo musiało, reszta bo chciało, albo bo się (odpowiedzialnie) bało. Teraz zobaczymy, jak to jest naprawdę. A tak powinno być od początku. Ten kto chce może sobie nosić i pięćset. Nawoływanie, że maseczki to odpowiedzialność za zdrowie innych nie mają żadnych podstaw badawczych, są paskudnym szantażem zdrowiem innych, by przeprowadzić powszechne maseczkowanie.
Maseczki mają więc głównie znaczenie propagandowe. Nadają się, jak przekonywali profesorowie Gut i Szumowski, w trzech przypadkach: by nie zanieczyścić pola operacyjnego (chyba Kowalskich nie dotyczy), w pomieszczeniu zamkniętym z chorymi zakaźnie oraz przy objawach. A większość nosiła je bez żadnego z tych trzech warunków. Miały więc maseczki znaczenie psychologiczne: pierwsze, że każdy, nawet bezobjawowy chory może zakazić, a więc wszyscy w maseczki i bać się nawzajem. I pilnować jeden drugiego. Po drugie: oprócz szaleństwa mediów (o czym napiszę w „Do Rzeczy” za dwa tygodnie) maseczki były widomym znakiem istnienia wirusa, jego powszechności i śmiertelności. Bez telewizji i maseczek niewielu by wiedziało, że jest jakaś pandemia. Po trzecie: to efekt tzw. ssucziwanija, czyli łamania charakterów (ćwiczonego systemowo za komuny), tak by połamany pamiętał i miał gula do siebie, że się dał zeszmacić.
Pamiętam jak po Pierwszym Zdjęciu maseczek pod koniec maja przysięgałem sobie, że NIGDY już nie dam się w to wpakować. Łaziłem z tym przez dwa miesiące po to by wirus wymarł, zrobiłem dla społeczeństwa co się da (nie pierwszy raz) i teraz już nigdy. I przy Drugim Włożeniu Masek mnie już połamali. Choć sobie przyrzekłem, że się nie dam. Ale się dałem. Tylko, że u mnie ssucziwanieje działa na odwrót – przenosi się na, delikatnie mówiąc, niechęć do tego kto mnie zmusił.
Jeśli myślicie, że żegnacie się z maseczkami, to dedykuję Wam wierszyk, który napisałem w maju na Wielkie Zdjęcie Maseczek i dopisałem dziś do niego dalszą część z II i III fali. Szanujcie maseczki. To jak z biletem w filmie „Miś”: „Trzymać w okładce, nie giąć, nie niszczyć. Dwa lata będzie służyć”.
Żegnaj maseczko kochana
Nadeszła chwila rozstania.
Serce tak dziwnie uderza
Mgła jakaś oczy zasłania
Tlen się już dostał do płucek.
Alę cię dziś nie wywalę.
Pójdziesz poleżeć na pawlacz
Czekając na „drugą falę”
Czyżby już koniec tej „mody”
Co twarz dziś ubogaci?
Za tobą nikt nie zatęskni,
No, może tylko pryszczaci.
Tylko dla przyszłych pokoleń
Zostaną zdjęcia z tych czasów
Jak to dziadkowie ich kiedyś
Zrobili z siebie głuptasów.
Tak to śpiewalim, gdzieś w maju
Zeszłego roku, na wiosnę.
I przyszła trzecia znów fala –
Skończyły się dni radosne.
W jesienny październik był dilik,
Że tylko na dwa tygodnie
Ale nam zeszło z maseczką
Siedem miesięcy, swobodnie.
A więc trzymajmy maseczki,
Pierzmy na zapas wytrwale
Niech doczekają czyściutkie
Na czwartą, pewną już falę.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Niedawno, przy okazji pytania w jakimś teleturnieju o wymierający zawód, nie wiem dlaczego, pierwszą myślą było dziennikarze.
Wierszyk bezbłędny i kto wie, czy nie proroczy? 🤔😁
THNX
Witam i dziękuję za jak zwykle zajmujący zapis. Natrafiłem na ten kącik normalności niedawno, i już zacząłem powielać go tu i tam, z lubością doczytując stare wpisy. Co do „maseczek”, mało kto czyta Ustawy, bo gdyby czytał, to by wiedział, że mają one posiadać dwie cechy: zakrywać nos i usta oraz nie utrudniać oddychania. Dlatego też każda „rzadka flizelina” czy siatka, tudzież „maseczka chirurgiczna” z ponacinanymi dziurami ułatwiającymi oddychanie, jest „prawnie prawidłowa”. Stąd wynika, że nie mają one celu „zdrowotnego”, ale cel „wychowawczy”. Niemal tak jak na terenach Dalekiego Wschodu, gdzie społeczeństwa przyzwyczajone do ustawicznego plucia na ulicy, oducza się tego nawyku, nakazem noszenia namordników lub drakońskimi mandatami.
O dziwo, nasze debilne społeczeństwo, z pokorą przyjęło idiotyczny nakaz, notabene szkodzący zdrowiu „namordnikarza”, nie spaliło żadnego domu partii, ani komisariatu milicji – tfu! – policji, więc akcja może się dalej rozwijać. Jak błędnie prorokowałem na wiosnę ubiegłego roku, nie pojawiły się nakazy zdejmowania namordników, w zamian za naszywane na ubranie gwiazdy pięcioramienne czerwone, lub sześcioramienne żółte – chroniące jak wiadomo przed „zarazkami”, jak krzyż chroni przed diabłem, nie wprowadzono jesienią nakazu chodzenia w jednym bucie – „ku zdrowotności” – by wspomóc swój system immunologiczny i odporność – więc wszystko jeszcze przed nami…
Pozdrawiam i czekam na kolejne, codzienne smakowitości…
BK
PS
Mam jedną uwagę. Niezwykle razi mnie używanie słowa „zakażony” – bo „zakazić się” można koronowirusem powodującym AIDS. Grypami, w tym grypą koronowirusową, można się jedynie „ZARAZIĆ”.
Co do zakażenia się to będę się jednak upierał. Co do maseczek to polecam przegląd technik: https://dziennikzarazy.pl/27-08-maseczki-kreatywnosc-szalenstwo-smiech-pokolen/
Witam,
Ja może jestem starej daty „dinozaur”, więc dla mnie zarażenie się od zakażenia różni się jak noc i dzień…
I bebechy mi się przewracają jako człowiekowi który dawno temu otarł się o dziennikarstwo i mistrzów słowa i strażników poprawnej polszczyzny…
Ale zostawmy ten temat, zostając z szacunkiem na swoich pozycjach i traktując nowomowę równającą „zakażenie” z „zarażeniem”, tak jak odeszłe w niebyt z polszczyzny, a przywracane przeze mnie słowa „wakcyna” i „krowianka” = „szczepionka”.
PS
Co do kreatywności „maskowniczej” – jak widać każdy fetysz chroniący przed wirusem, każda „woda święcona” jest dobry i dobra. Bo jak ktoś uważał w szkole podstawowej, to wie co i jak. Wystarczy liznąć biologii, chemii, fizyki i matematyki. Liznąć jedynie. I posiadać choć jedną komórkę. Ale nie w kieszeni, ale pomiędzy uszami.
Generalnie mówiąc, temat „Dziennika” jest śliski, bo w zasadzie dotyczy wiary i religii, a nawet fanatyzmu religijnego. A z fanatyzmem nowej religii wirusowo-maskowniczej nie da się polemizować, chyba że z pozycji tworzenia nowej sekty czy „antyreligii”.
PS2
Dodam do powyższego linka o „kreatywności namordnikowej”, że duża bakteria, która jest od 100 do 1000 razy większa jak największy „koronowirus”, ma wielkość cząstki dymu papierosowego – koło 3 mikrometry. A taką wielkość mają cząstki dymu z papierosa. reszta to wyobraźnia i eksperyment 🙂
Plus dodam z tego co wiem bom w dawnych czasach przechodził odpowiednie szkolenie, że jakość prawdziwych „masek przeciwwirusowych”, testowana jest na zapachach. Maski takie kosztują od kilkunastu tysięcy euro w górę, są indywidualnie produkowane i przymierzane do twarzy Klienta. I nie zdradzę chyba tajemnicy wojskowej, że takich masek w Polsce jest mniej niż 100 – w specjalnych ośrodkach cywilnych i wojskowych…
A reszta to fetysze i śmiech jawny 🙂
PS
Ja nosiłem czy nosze w kieszeni teraz, namordnik zgodny z ustawą, czyli z pozwalającej na oddychanie flizeliny, lub „namordnik chirurgiczny”, z nacięciami ażurowymi lub dziurkami gęsto zrobionymi. Raz tylko jakaś ofiara gimnazjum próbowała mi mówić że „namordnik nienormatywny”. Zapytałem czy wie jaka jest odległość pomiędzy włóknami „maski” a jaka wielkość „drobnustroju”. Przeszło mu.
PS
Dopisek dla PT Gawiedzi, która wagarowała w podstawówce na lekcjach fizyki, matematyki, biologii i chemii…
Maski PRZECIWPYŁOWE są standaryzowane w dwóch kategoriach: zatrzymujące PYŁ o cząsteczkach POWYŻEJ 10 mikrometrów (mikronów), oraz maski „szczelniejsze” – przechwytujące pył o drobinkach większych od 2,5 mikrona. Tych drugich – prawdę mówiąc w handlu u nas nie widziałem. Na Zachodzie są, ale zdecydowanie drogie. Te dokładniejsze, są w stanie odfiltrować na powierzchni maski część cząsteczek dymu z papierosa (średnio – koło 3 mikrony). Namordniki „chirurgiczne” mają zupełnie inną rolę. Są zmieniane przez lekarza co 20 minut i mają OGRANICZYĆ prawdopodobieństwo ZAKAŻENIA rany pacjenta nad którą pochyla się lekarz przed jego potem, śliną i cząsteczkami jego ewentualnego „kichnięcia” czy „kaszlnięcia”.
Wyżej wspomniane „namordniki” – „budowlano-przemysłowe”, czy „lekarskie” – mają krótki okres trwałości (użytkowalności). Można nosić całodobowo i wielodniowo – owszem! Ale wtedy spada możliwość przepuszczania powietrza z uwagi na gromadzący się pył i zanieczyszczenia w porach materiału z jakiego wykonane jest to zabezpieczenie. A gwałtownie wzrasta ilość gromadzących się na masce drożdży, grzybów, bakterii i wirusów – „obcych” i własnych – pochodzących z naszego układu pokarmowego i oddechowego. Wraz z ciepłem i parą wydychanego powietrza, mamy idealną „szalkę Petriego”, po niedługim czasie rozsyłając z z naszej obfitej hodowli, z każdym naszym oddechem ogromne ilości drożdży, grzybów, bakterii i wirusów…
Stąd wiele opracowań naukowych, gdzie udowadnia się prostą zależność wzrostu chorób płuc jaką obserwujemy ostatnio, z nakazami namordnikowymi…
Dodam dla wyobrażenia sobie proporcji…
Jeżeli największego „koronowirusa” przedstawimy w skali człowieka o wzroście 2 metry, to najdokładniejszy namordnik jest siatką – płotem, o oczkach 2 x 2 KILOMETRY. A najczęściej to 20 x 20 KILOMETRÓW!
Pozdrawiam (PZDR)
Aha!
A wiecie dlaczego świat tak panicznie boi się wąglika? Bo to zakażenie (a raczej zarażenie) BAKTERYJNE, w „zwykłych warunkach” jest „średniośmiertelne”, a nawet uleczalne antybiotykami – szczególnie gdy się „zakazimy”!
Nasi „partnerzy” z USA opracowali dwie dwie technologie (z jedną miałem pewną styczność więc wiem): produkcję jednolitych wielkościowo cząstek stałych o z góry założonych wielkościach – np. 0,5 mikrometra. A jak mamy odpowiednią substancję – nie napisze jaką, bo to jest w necie, a ja nie chcę być posądzony o terroryzm – i możemy tę substancję sproszkować za pomocą produkowanego w Polsce ustrojstwa do pożądanej wielkości – np. 3,5 mikrometra, to możemy do tych drobinek w sposób prosty i tani „podoczepiać” bakteryjki wąglika. I możemy takim sposobem rozpylić taki proszek w powietrzu – czyli spowodować że się ktoś „zarazi”. I tu mamy problem wielkości – wiele razy większej od „wirusa”. Nie tylko nie mamy jak tego rozpylonego pyłu odfiltrować, ale ten pył z wąglikiem wchodzi do płuc. A jak się dostanie, to działa tak szybko, że żadna pomoc nie pomoże. To też dobry przykład na granicę między zarażaniem a zakażaniem.
Histeria covidowa to jedno a maseczki i dystans to drugie.
Pierwsze ogłupia i zniewala, drugie daje poczucie przestrzennego komfortu i ogranicza wzajemne mimowolne opluwanie się.
Tak więc konieczność utrzymywania dystansu jest błogosławieństwem dla tych którzy nie lubią tłoczyć się jak sardynki. Maseczki też się czasem przydają, covid jest w tym mało istotny.
Pytanie, jak wymusić dystans po zniesieniu „pandemii” bez użycia bata?
Niewolnicze myślenie, w tzw. wolnym społeczeństwie nie trzeba nic wymuszać, można z własnej nieprzymuszonej woli po prostu unikać takich miejsc, żyje na świecie kilkadziesiąt lat i wiem, że takie życie jest możliwe, tylko z autopsji.
To proste. Bat musi mieć przepisowe 1,5 metra
W UK, gdzie mieszkam, wczoraj premier ogłosił, że zaplanowane na 21 czerwca zniesienie lockdownu jest zagrożone. Powodem jest wariant indyjski, ktory uzyskał status Variant Of Concern. Mimo, iż w kraju od dłuższego czasu epidemia zanika, a zgonów kowidowych praktycznie nie ma. Wczoraj też w BBC pokazali kobiety w szpitalach rodzące w maseczkach. Raczej nie zaryzykuję stwierdzeniem, że z tej paranoi nie wyjdziemy już nigdy. Latem, a najpóźniej jesienią pojawi się cholernie niebezpieczny wariant z Burkina Faso.
Oj się szmatki nie przydadzą w następnym sezonie. Prorokuję , że wszyscy będą musieli się przestawić na kagańce FFP2. U sąsiadów to już jest, a Kulczyk kupił w Chinach linię produkcyjną i wstawił do Ciechu w Bydgoszczy.
Ja typuję Brazylię
Dzięki uprzejmości pewnego pana doktora z tłitera znalazłem ten Dziennik parę dni temu i mam ambicję przeczytać wszystko. Postanowiłem napisać bo spotkało mnie dziś coś wyjątkowego.
Z uwagi na miejsce zamieszkania i pracę udawało mi się przez cały rok przejść bez niepotrzebnego kagańca na twarzy. Dziś pomyślałem, że może być już tylko lepiej, wszak DZIŚ JEST TEN DZIEŃ
-pierwszy oficjalny dzień bez masek. Z przykrością zawiadamiam, że maski w umysłach ludzi pozostały na stałe. Uniknąłem dziś linczu z powodu braku maseczki. Dziś. Właśnie dziś!
Pominę ilość inwektyw jakie usłyszałem, przy ogólnym wtórze rozweselonego tłumu gapiów…
Dziś porzucam nadzieję na „lepsze”. Ten naród jest już przegrany. Tak jak ja.
🙁
Będzie dobrze. W chwilach zwątpienia proszę zaglądać do Dziennika. Zwłaszcza w weekendy
A ja wczoraj widziałem w sklepie owadzim (Biedronka), gdzie wszyscy już namordników nie posiadali, jednego jegomościa, tak zazombionego, że miał na mordzie dwa namordniki!
PS
Podrzucono na mój blog w temacie „szczepionkowym”. Nie wiem czy tu było, bo na razie doczytuję stare wpisy idąc w przód i w tył od września ubiegłego roku, zwijając się ze śmiechu i przecierając oczy ze zdumienia…
PZDR
Link
https://pubmedinfo.org/szczepionka-choroby/
Ten krótki film jest super, mówi jak jest …
Wielki Reset to nie żadna teoria spiskowa. O wszystkim co się dzieje i co ma się stać możesz przeczytać w rezolucjach, raportach i innych pracach przygotowywanych od trzech dekad przez najważniejsze organizacje międzynarodowe. Nikt niczego nie ukrywa. Wszystko jest wyłożone czarno na białym. Tak samo jak komuniści w swoim manifeście, tak samo jak Hitler w Mein Kampf. Dziś, opętani rządzą władzy ludzie nie ukrywają swoich planów. Wystarczy wczytać się w rezolucje ONZ, albo raporty Światowego Forum Ekonomicznego.
https://www.youtube.com/watch?v=BOFVobVeI84