15.05. Rada rządzi, Rada, radzi, Rada z Tobą se poradzi…

7

15 maja, dzień 439.

Wpis nr 428

zakażeń/zgonów

2.851.911/71.609

W kowidowym świecie gruchnęło. Znowu jeden z rady mędrców, na którą zakrawa Rada Medyczna przy premierze, chyba się trochę sypnął. Rada to ciało, długo anonimowe, które decyduje o tym jakiej strategii obostrzeń używa polskie państwo. Rekomenduje ona decyzje premierowi, a ten – z własną odpowiedzialnością polityczną – je wprowadza. Od czasu do czasu któryś z mędrców coś chlapnie i nie są to raczej rewelacje epidemiologiczne, ale propozycje jakichś kuriozalnych rozwiązań. Idą ci one w media, premier nie zawsze je wybiera, co czyni go łaskawym gołąbkiem w otoczeniu pandemicznych jastrzębi. Ta taktyka „chlapnięć” ma swoje cele: pokazuje, że mogło być gorzej, lansuje jastrzębia (casus prof. Simona) oraz daje karmę kowidoentuzjastom: foliarze pilnujcie się, bo przez was, zobaczcie, co się może stać.

Ja obserwuję w tej radzie mojego faworyta: to profesor Miłosz Parczewski, lat 44, specjalista od HIV i zakaźnik. Pan profesor wyskoczył mi w trakcie moich przygotowań do artykułu w „Do Rzeczy” o amantadynie. Po tym co powiedział próżno szukać jego biogramu przez Google, cały czas tylko o tym, że zaproponował, żeby niezaszczepionym zafundować godzinę policyjną oraz zakaz przemieszczania się między województwami. Przypatrzmy się tej opinii, bądź co bądź, człowieka wpływowego, który doradza politycznym decydentom. Godzina policyjna nie ma, moim zdaniem, większego sensu epidemiologicznego. Jeśli wydaje się Państwu zbyt surowa to znaczy, że nie pamiętacie losów młodocianych, którzy taką godzinę mieli od końca października do stycznia, kiedy nie mogli wychodzić sami na dwór w godzinach 8-16.

Co miałaby oznaczać godzina policyjna dla niezaszczepionych dorosłych, jak miałaby zatrzymać transmisję wirusa, spowodowaną przez niezaszczepionych? Nijak. To by było jak ze stanem wojennym – wyłącznie szykana. No bo jak mieliby niezaszczepieni przestać zakażać przez to, że nie mogą wychodzić z domu po którejś tam godzinie? Mają zakażać cały dzień Boży a od, powiedzmy, 20.00 już mają siedzieć w domu, bo zakażają? Żeby nie poszli na wieczór do znajomych i ich nie zakazili? Przecież to absurd. Toż przyjdą wcześniej i… zostaną na noc. I jeszcze bardziej zakażą. To będzie jak z przywołanym stanem wojennym, kiedy godzina policyjna (i dwudziesty stopień zasilania – młodzi niech wygooglają sobie co to za czort) była powodem nagłego wzrostu… urodzin i źródłem boomu demograficznego pokolenia dzisiejszych trzydziestoparolatków. Teraz – utrzymując logikę profesora Miłosza, godzina policyjna byłaby wręcz źródłem zakażeń.

Jest to wyłącznie szykana, kara za niezaszczepienie. Masz mieć utrudnione życie za swoją samolubną decyzję. Kiedy inni będą szli do knajp, ty masz z zazdrością patrzeć przez okno. I żałować. Profesor Parczewski nie powiedział jak na ulicy, po godzinie policyjnej, będzie się oddzielało zaszczepionych od niezaszczepionych. Będzie się legitymowało „na okoliczność”? Co trzeba mieć przy sobie? Słynny paszport szczepienny, może jakąś aplikację? Opaskę? Może tatuaż?

Pooglądałem sobie pana profesora trochę pod światło. Jest on autorem jeszcze innych ciekawych tez. Niektóre z nich kompromitują decyzje grona, w którym zasiada. Np. Parczewski stwierdził, że efekty lockdownów przychodzą po dwóch-trzech tygodniach. Ja się z profesorem zgodzę, tyle, że on mówił o pozytywnych efektach lockdownu. Ja zaś uważam, że lockdowny przynoszą efekty o wiele wcześniej, nazajutrz, w dodatku epidemiologicznie negatywne, co dowiodły już międzynarodowe badania porównawcze. Teza profesora, jeśli wziąć ją poważnie, jest natychmiast do zweryfikowania. No to weźmy sobie październikowe decyzje o lockdownie w zeszłym roku. Efekty po dwóch-trzech tygodniach? Gwałtowny wzrost zakażeń oraz dołożony dodatkowy czynnik – początek startu zgonów niekowidowych, który skończył się w 2020 roku bilansem 75.000 ofiar i trend ten trwa do dziś.

Kiedyś napisałem, że redaktor Pawlicki stwierdził, iż 12 na 17 członków Rady Naukowej przy premierze ma konflikt interesów. Oznacza to, że z punktu widzenia etyki nie powinni zasiadać w tym gronie, gdyż mogą być sędzią w sprawie swych sponsorów. W medycynie ten poziom etyczny powinien być na specjalnie wyższym poziomie, a przypadkiem właśnie w tej wrażliwej branży jest niższy niż w każdej innej. Sprawdziłem i wyszło, że profesor należy do tej grupy wymienionej przez Pawlickiego. Popatrzmy – konferencja, której partnerem jest Krajowe Centrum ds. AIDS, agencji rządowej, odbyta w dniach 30.11-2.12.2020. To standard, że krajowe instytucje państwowe organizują konferencje za pieniądze firm farmaceutycznych, co świadczy – moim zdaniem – o upadku etycznym branży. Ale to standard upadku, do którego się wszyscy przyzwyczaili. A więc udział profesora, jak i całej plejady profesorów – nie dziwi, zwłaszcza, że profesor jest prezesem Polskiego Towarzystwa Naukowego AIDS.

Ale pójdźmy dalej. PTN, w którym szefuje profesor samo organizuje konferencję w październiku 2020 (dodajmy – tuż przed wejściem szczepionek na kowid), której sponsorami głównymi są m.in. firmy Gilead Science oraz Jenssen. Firma Gilead jest producentem remisdiviru, leku od początku używanego w szpitalach do leczenia koronawirusa (jego skuteczność jest kwestionowana przez WHO), gdzie kuracja kosztuje około 10 tysięcy złotych, zaś wejście do szpitali amantadyny, gdzie kuracja kosztuje złotych dwadzieściapare jest blokowana. Jenssen to oddział firmy Johnson&Johnson, która jest producentem szczepionek na kowida.

Nie chcę, broń Boże, twierdzić, że te fakty mają wpływ na decyzje pana profesora w czasie obrad Rady Medycznej przy premierze. Tego nie wiem. Ale zasiadanie w tym ciele kogoś, kto stoi na czele organizacji współfinansowanej przez firmy farmaceutyczne, o których zarobkach de facto decyduje się na obradach, moim zdaniem, powinno budzić duże wątpliwości etyczne. W durnowatym przetargu na koparkę na budowę członek komisji przetargowej musiałby napisać oświadczenie o braku konfliktu interesu, który w przypadku profesora i jego kolegów eliminowałby go z całego procesu. Ciekaw jestem czy członkowie Rady przy premierze podpisali taki dokument, bo jeśli nie – to skandal, a gdyby podpisali taki dokument, to jeśli to nie jest konflikt interesów, to co nim jest?

W wyniku takich działań na przykład taki remisdivir jest używany w terapiach kowidowych, choć badania WHO wskazały, że nie leczy (a więc jakim sposobem dostał się do szpitali i tam wciąż jest używany?), zaś amantadyna nie ma wjazdu do szpitali, bo od roku system zdrowia jakoś nie może zacząć badać, CZY leczy, a mówimy tu o leku posiadającym te wady, że jest tani, używany od lat i dostępny. Takie są efekty praktyczne poluzowania wydawałoby się teoretycznych i pięknoduchowski kryteriów etycznych.

Z tymi doradcami premiera to jest kłopot. Premiera. Doradcy są przecież od tego, żeby w cichości gabinetów doradzać temu, kto ich wynajmuje. Ci zaś (profesorowie Horban, Simon i Parczewski) chlapią ile wlezie i gdzie wlezie o swoich opiniach, tak, że człowiek ma (mieć?) lekki wgląd o czym dyskutuje się w cichości z premierem. Ja bym takich doradców wywalił na zbity już następnego dnia po pierwszym chlapnięciu. A tu nic. Co się więc dzieje z dość surowym, jeśli chodzi o wyciąganie konsekwencji z niesubordynacji, premierem?

To nie moment jego słabości. Wydaje mi się, że działania pandemiczne coraz bardziej przechodzą z kwestii epidemiologicznych na propagandowe (o czym napisze w przyszłotygodniowym „Do Rzeczy”). Czyli jak mówimy o obostrzeniach, jak motywujemy kolejne posunięcia oraz… kto – zewnętrzny – jest za nie odpowiedzialny. Chlapanie ekspertów jest moim zdaniem sondażem. Zaraz potem się bada co naród na to. To są wrzutki do badań opinii publicznej. Co łyknie z enuncjacji jastrzębi? Od tego są, bo przecież słowa premiera to nie mogą być hipotezy, tylko decyzje. Czy kupimy przymus szczepionkowy, paszporty, ograniczenia dla niezaszczepionych. Wreszcie, ile procent kupi hodowaną zawczasu bajkę, że czwartej fali będą winni niezaszczepieni folarze, bo przecież nie nieskuteczność szczepionek sponsorów poczynań decydentów, członków Rady Naukowej przy premierze RP.      

Jerzy Karwelis,

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

7 thoughts on “15.05. Rada rządzi, Rada, radzi, Rada z Tobą se poradzi…

  1. Witam,
    Abstrahując od poruszanego już przez Autora tematu: jak odróżnić „szczepionych” od „nieszczepionych”, cała zabawa to tak naprawdę „walka o kasę”. W obliczu końca epoki kapitalizmu (zerowe lub ujemne stawki procentowe), co proroczo opisali dawno temu K. Marks i R. Luksemburg, oraz w obliczu przejścia do „nowego układu technologicznego” – patrz „KOB”; jeszcze istniejący „system” szuka gwałtownie środków samofinansowania. Stąd – „namordniki” – to nic innego jak „podatek od oddychania”, tak jak wprowadzane „podatki od deszczu”, podatki za śmieci, czy coraz droższa i coraz mniej dostępna energia elektryczna – dzięki „ekologicznym”, czyli niezwykle drogim i faktycznie nieekologicznym rozwiązaniom, będącym grabieżą zasobów naszej planety…

    PS
    Piszę z pozycji „dinozaura”, który pamięta „wirusa Hong Kong”. To była faktyczna „pandemia”, a przy tym wszystko działało…

  2. Jak odróżniać? Pytanie zabawno-naiwne w czasach wprowadzania 5G i 6G technologii, de facto służącym powszechnej inwigilacji.
    Vide: Chiny…

    1. Nie! Pytanie wcale nie naiwne, ale bardzo praktyczne! A co do „Chin” – polecam poczytać czy posłuchać Wawiłowa. Tam jest zupełnie inaczej niż nam to wmawiają ścierwomedia…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *